Jan 14:23

Słowo pisane

Wyjście poza obóz – rozdział 2 – część 3

Ile razy już próbowaliśmy gdzieś Mu uciec - czy popuścił, czy przestał? Wołaliśmy, prosiliśmy - czy ustąpił? Dlaczego nie ustąpił? Bo nie ma dla nas innej drogi powrotu do Niego, nie ma innej możliwości, dlatego nie ustąpił i nie ustąpi. Im szybciej to zrozumiemy i przyjmiemy, tym mniej będziemy Mu smutku zadawać. Bo Ojciec, który karci Swego syna smuci się, ale karci go przyprowadzając go do miejsca krzyża dlatego, żeby uczestniczył w Jego świętości. Chwała Bogu! Rzeczywiście to się dokonuje w nas, zbadajcie, czy to, co mówię jest waszym doświadczeniem, a znając te doświadczenia będziemy mogli powiedzieć czy reakcje nasze są reakcjami ludzi, którzy uwierzyli i przez wiarę przyjęli swojąśmierć krzyżową do końca, wiedząc, że innej drogi nie było i nie będzie. Niestety, możemy jeszcze zobaczyć jak my nie dopuszczamy tej myśli do siebie, że my też umarliśmy, że to jest nasze doświadczenie dlatego, że Jezus umarł, a myśmy w Nim umarli i że teraz my musimy doznać tego również na sobie samych. Jak bardzo ważne jest, żebyśmy tę błogosławioną dla nas myśl dopuścili do swego serca i umysłu, że w świecie nie było dla nas ratunku, że droga tego świata jest drogą zatracenia, że krzyż dopiero otworzył nam wąską drogę zbawienia. Niech Bóg nam pomoże!

Naprawdę, nim powiemy, że to diabeł czy cokolwiek innego jest przeciwko nam w tych wydarzeniach, najpierw pomyślmy i zastanówmy się czy tak się rzeczywiście rzeczy mają. Diabeł chciałby, żebyśmy Boga oskarżali za dobro, które nam wyświadcza, chociaż nieraz może wprowadzać nas w trudne doświadczenia. Gdyby jednak zdarzyło się, że w tym doświadczeniu wypowiedzielibyśmy z powodu niezrozumienia słowa nierozważne, to wiedzmy, że Bóg nie tyle patrzy na te słowa, co na nasze serca i nerki. Job wypowiedział wiele nierozważnych słów, a mimo to Bóg uznał Joba, a nie jego przyjaciół i później kazał im, aby przyszli do Joba i aby on złożył za nich ofiarę, bo słowa, które wyrzekł Job, były słowami nierozważnymi, ale wypowiedzianymi w wielkim doświadczeniu. Tak samo i w naszej sprawie Bóg nie tyle patrzy na nierozważne słowa, ale prowadzi nas dalej w Swojej miłości i możemy zobaczyć, że nie ustępuje, aż zatkamy usta tak, jak Job i powiemy: „Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden zamysł nie jest dla Ciebie niewykonalny. Któż jest w stanie zaciemnić Twój zamysł nierozsądną mową? Aleć to ja mówiłem nierozumnie o rzeczach cudownych dla mnie, których nie rozumiem. Słuchaj, proszę. I ja chcę mówić; będę Cię pytał, a Ty racz mię pouczyć! Tylko ze słyszenia wiedziałem o Tobie, lecz teraz moje oko ujrzało Cię. Przeto odwołuję moje słowa i kajam się w prochu i popiele”. Chwała Bogu, Który może doprowadzić do tak pokornego stanu wybranych Swoich, dla ich dobra wiecznego!

Bóg jest potężny, stworzył niebo i ziemię, rzeczy widzialne i niewidzialne, postawił też na naszej drodze krzyż i my wiemy, że nie możemy go minąć. Już go nie raz próbowaliśmy minąć, to z lewej, to z prawej strony, próbowaliśmy zatrzymać się, zapomnieć o nim, ale widzimy, że Bóg nie pozwolił na to, za bardzo nas kocha. Z chwilą, z którą nas przywołał, dał nam z łaski Swojej doświadczyć nieba, wielkiej radości, wielkich przeżyć, wspaniałości z Nim, aby następnie w realnej codzienności postawić przed nami krzyż Chrystusowy i nasz krzyż wzięty z Jego krzyża.

Pan powiedział co Go czeka za krzyżem, my już również wiemy, co nas czeka za krzyżem, ale myślę, że jeszcze nie do końca go rozpoznaliśmy. Krzyż to koniec mnie, krzyż to koniec lęków, niepewności, krzyż to uwolnienie od zwątpień, krzyż to uwolnienie od szukania swego. Krzyż kończy moje dzieje, a rozpoczyna dzieje Chrystusa we mnie. Za każdym razem, kiedy my reagujemy, nie Chrystus, możemy zobaczyć, że nie chcemy się poddać krzyżowi, reakcja Jezusa to jest reakcja Ojca działającego w Jezusie i przez Jezusa w nas. My możemy doświadczyć jak Bóg bardzo nas kocha, bo jest powiedziane, że On chce zamieszkać w nas przez Swego Syna umiłowanego i przez Ducha Świętego.

Mówię wam, patrzmy jasno i wyraźnie, Bóg do nas przemówił, poruszył nasze serca ku Sobie, dał nam wiarę i zapewnił nas, że bez mocy krzyża nie możemy wejść w błogosławieństwo zmartwychwstania. Będziemy jak ludzie patrzeć i słuchać o zmartwychwstaniu, ale to nie będzie mocą w nas, dopóki nie będzie śmierci krzyżowej w nas. Zmartwychwstanie nie będzie sprawiało, że będę myślał tylko o tym co dla Chrystusa, bo bez śmierci uczniowie stale byli skupieni na sobie, strwożeni, schowani przed światem, w niepewności mówiący: a to ci się wydawało, a to coś ci się tam pomyliło, na pewno widziałaś? Bez swojej śmierci w Nim, byli oni pełni zwątpienia, a kiedy przyszedł do nich, jako zmartwychwstały widząc Go jeszcze nie dawali wiary, wydawało im się to tak wspaniałe, tak wielkie, że według nich nie mogło być to realne i prawdziwe.

Czasami my też się zastanawiamy, czy jest to możliwe dla mnie, żeby Jezus mógł napełnić mnie i to tak napełnić, abym gotów był miłować, szanować, być błogosławieństwem dla innych? Czy jest to możliwe, żeby mógł ożywić moje członki dla chwały Ojca i Swojej chwały? Jedynie On może dokonać w nas tego, co obiecał, On może nas do tego doprowadzić. W Liście do Filipian, w trzecim rozdziale Paweł napisał pewną ważną rzecz: „I znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania”. Drogąśmierci mogę iść tylko wtedy, kiedy mam w sobie pewność zmartwychwstania, wtedy wiem, że moja śmierć ma sens, że moje uleganie krzyżowi ma sens, aby życie Jezusa mogło być błogosławieństwem dla braci, dla sióstr i tych wszystkich wśród których przebywam, ja muszę być umarły, aby nie przeszkadzać Mu w tym, co Jemu przynosi chwałę.

Nasze humory pojawiają się zawsze wtedy, kiedy próbujemy jeszcze odzywać się z tego krzyża, nasze podejrzenia funkcjonują wtedy, kiedy jeszcze szamoczemy się na krzyżu. Nasze dumne spojrzenia pokazują, że jeszcze żyjemy. Dopiero wtedy, kiedy człowiek już jest ukorzony, kiedy jego reakcją jest: „Panie, Ty pierwszy”, to wtedy możemy zobaczyć, że ten człowiek umarł. Myśmy już umarli w Nim, mamy tę pewność, ale możemy zbadać siebie i doświadczyć czy my już doświadczamy tego w pełni. W Nim już to się stało, to daje nam gwarancję, że już jest nam dane zwycięstwo w Jego śmierci, ale zadaniem wiary naszej jest przyjąć swój krzyż każdego dnia. I tak ja umartwiam siebie - pisze Paweł - aby życie Jezusa mogło codziennie ujawniać się we mnie. Umartwiam siebie to znaczy, wydaję siebie śmierci codziennie, aby życie Jezusa mogło się ujawnić we mnie.

Niech Bóg nam pomoże, bo to jest moc Boga działającego przez Swego Syna umiłowanego. Krzyż, jak pisze apostoł Paweł w Liście do Koryntian, to jest moc ku życiu, moc działająca w człowieku, która usuwa nas, nieważne jakimi wcześniej byliśmy, usuwa nas z pola stawiając na jaśnię Jezusa. Jakie to jest błogosławieństwo dla nas ludzi, gdy my już nie walczymy, gdy my już nie wątpimy, gdy przychodzimy i w duchu Chrystusowym mówimy: Abba, Ojcze! Jesteśmy w społeczności z Ojcem, to jest wielkie błogosławieństwo dla nas - śmierć sprawiła, że już nie przeszkadzamy Ojcu w posiadaniu nas przez Niego w świętości. Często widzimy jak dzieci walczą przeciwko rodzicom i nie chcą się im poddać, kiedy rodzice chcą dobra dla nich, tak samo my często walczymy przeciwko Ojcu w niebiesiech. Dlatego czytamy w Liście do Hebrajczyków w 12 rozdziale: Czyż jest taki ojciec, który miłuje swoje dzieci i nie karci ich? Co prawda rodzice karcili nas, ale tylko tutaj dla pewnych spraw, natomiast Bóg karci nas ku temu, abyśmy byli z Nim w Świętości Jego i naszej, dzięki śmierci i zmartwychwstaniu w Chrystusie.