Jan 14:23

Słowo pisane

Wyjście poza obóz – rozdział 2 – część 2

Apostoł mówi o takich, którzy wiedząc o tym nowym życiu sami siebie wydali śmierci. Przyjęli oni śmierć w Chrystusie, gdyż uznali to za coś o wiele większego niżżycie, bez mocy śmierci w sobie. Abyśmy byli wyzwoleni od wszelkich więzów wiążących nas z własną sprawiedliwością, z niewolą poddaną temu ciału, musi to przeciąć nasza śmierć w Chrystusie. Wiemy, że Pan nasz umierał właśnie dlatego i to wydarzenie też bardzo wyraźnie jest nam przedstawione w Biblii. Wszyscy ewangeliści pisząc o tym, przekazują nam, jak Pan pokornie poddawał się woli Ojca przyjmując śmierć i to krzyżową. Nic nie pomogą nam najlepsze przemyślenia, ani nawet rzeczy takie jak dary Ducha Świętego, jeżeli nie umrzemy. Człowiek, który nie umarł będzie czynił bezprawie, bo jest niemożliwe dla starego człowieka, aby nie żył w bezbożny sposób, będzie musiał grzeszyć, bo dopóki nie umrze jest niewolnikiem grzechu. Każdy z nas to dobrze wie, że nasza śmierć jest pokornym i poddanym zaufaniem Bogu. Jak my ufamy Bogu w każdym doświadczeniu, jak my reagujemy na sytuacje, które napotykamy w tej pielgrzymce? Czy jest to już sytuacja i reakcja człowieka, który umarł, aby mógł pojawić się owoc zmartwychwstałego życia? Czy my już reagujemy, jak ludzie umarli dla grzechu, dla zakonu, czy to już w całej naszej świadomości, w całym naszym sercu zaistniało - umarłem?

Ja wiem, że krzyż musi być codziennie naszym działem i ty też wiesz, bo nie pasujemy do Chrystusa, jeżeli nasze serca i nasze usta jeszcze reagują w ten stary sposób, jeżeli mogą w nich mieszkać jeszcze złe myśli, złe słowa, złe działania, to znaczy, że krzyż jeszcze nie dokończył swego dzieła w nas i Bóg w Swojej miłości będzie nas trzymał na tym krzyżu, aż sami w poddaniu Chrystusowym przyjmiemy pełnąśmierć. Człowiek, który tego nie pojmuje i nie doznaje, najprawdopodobniej jeszcze nie wszedł w rozpoznanie swojej społeczności z umarłym Zbawicielem, a nadal idzie w swojej zmysłowości i opiera się tylko na swoich fizycznych doznaniach. To znaczy, że nadal jest człowiekiem generacji grzeszników religijnie patrzących ku Bogu, którzy mają swoje świątynie i swoje sposoby spędzania w nich czasu, lecz nie mają jeszcze podstawy chrześcijańskiego bytowania - swojej śmierci i zmartwychwstania. Śmierć kończy wszystko, co otrzymaliśmy po grzesznym Adamie i Pan nas zachęca, byśmy się jej poddawali, byśmy zapierali się siebie codziennie i brali ten krzyż i szli Go naśladować. Ten krzyż musi wykonać swoje dzieło w nas, musi, a życie Jezusa w tych, wśród których przebywamy. Musi tak być, to jest rzeczywistością i my tego doznajemy, że nie można żyć bez krzyża, jest to niemożliwe. Sytuacje, jakie tu są na ziemi i to, co idzie za ludźmi, którzy jeszcze nie są ukrzyżowani jest tak ciężkie dla człowieka, który rozpoznał w Chrystusie Zbawiciela, że nie przeżyje tutaj, nie przeżyje pielgrzymki, jeżeli nie umrze. Tych odrzuceń, tych zniewag nie mógłby normalnie przeżyć, ale z tego powodu, że umarł nie przyjmuje już niczego na siebie.

Zobaczmy, ile my jeszcze rzeczy przyjmujemy na siebie i chcemy je naprawić z belką we własnym oku, kiedy nie widzimy, że to my jeszcze potrzebujemy śmierci, że to Bóg daje te rzeczy po to, byśmy my umarli. My szybko chcemy naprawiać innych, a Bogu chodzi o nas, On chce, abyśmy my najpierw zginęli, On nie ustąpi wobec nas, bo nie ustąpił też wobec Swojego Syna. Jezus powiedział: „Ojcze, jeśli możliwe”, i widzimy jak Ojciec pokazał, że niemożliwe. Jest niemożliwe, abym ja nie umarł i miałżycie wieczne, jest to niemożliwe. Kiedy doświadczamy tego, jak walczymy, jak się zmagamy, jak chcemy coś zmienić, tylko po to, aby nam łatwiej było żyć, to Bóg daje nam tego jeszcze więcej, od czego chcemy uciec, aż dojdziemy do rozumu i powiemy: „Boże, walczę sam przeciwko sobie, bo nie chcę przyjąć z Twojej ręki tego, co jest mi najbardziej potrzebne, ale walczę i próbuję bez Ciebie osiągnąć zmianę tej sytuacji”. My próbujemy, niestety zbyt często, w swój sposób doprowadzić Bożą sprawę do zwycięstwa. A kiedy nareszcie zaczynamy już rozumieć, że to Bóg toczy bitwę o nas, to jeszcze nie jest zwycięstwo, to jest dopiero początek. Nadal jeszcze się szamoczemy i szarpiemy, a to ciało jest tak mocne, tak zdecydowane, żeby w swój sposób dokonać zwycięstwa, ono by się otoczyło różnymi przyjacielskimi nastawieniami, ono by się otoczyło wszystkim, żeby tylko pokazać, jaki jestem dobry w tym niesieniu krzyża. Pan jednak stawia na naszej drodze różne przeciwności jedna za drugą, nawet w nocy nie daje ci spokoju, abyś zobaczył - nie mogę, nie mogę iść z Tobą bez krzyża, bo zaczniesz doznawać, że krzyż ma dla ciebie wielkie, olbrzymie znaczenie, i Bóg to czyni dla naszego dobra.

Zobacz, ile razy występowaliśmy przeciwko Jego miłości względem nas, myśląc, że to diabeł. Myślimy sobie, że gdyby nie te przeciwności to przecież bylibyśmy naprawdę lepsi. Myślimy, że ktoś nam stale chce przeszkadzać i nie rozumiemy zupełnie, że to Bóg właśnie toczy walkę o nas. Chwała Bogu, że chce ją toczyć nawet wtedy, gdy jesteśmy w swoim rozumowaniu tak oporni temu działaniu, będąc oszukanymi przez diabła, że to on to czyni, a nie Bóg .

Wiem, że niesienie krzyża jest trudne i wiem, że przyjąć krzyż codziennie z nastawieniem Chrystusowym jest możliwe tylko dzięki Duchowi Świętemu działającemu w nas wierzących ku naszemu pokornemu poddawaniu się Słowom Ewangelii. Bóg opowiada się za przyjęciem przez nas krzyża, bo kiedy przyjmiesz krzyż i swojąśmierć dla wszystkich tych codziennych wydarzeń, które na ciebie napierają, będziesz uwolniony od samoobrony.

Zobaczmy, jak Jezus przyjmowałśmierć krzyżową, wśród ludzi, którzy złorzeczyli Mu, obrażali Go i znieważali, a na końcu kusili, żeby zszedł z krzyża, a uwierzą w Niego. Zobaczmy, jak przyjmował Swojąśmierć wśród odrzucenia, pozostawienia i nie inaczej my przyjmujmy swojąśmierć krzyżową w Nim, nie inaczej. Jezus modlił się za tymi ludźmi, którzy tak walczyli przeciwko Niemu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Czy człowiek, który uderza w ciebie wie co czyni? Czy człowiek, który cię znieważa wie co czyni? Czy człowiek, który cię kusi wie co czyni? Gdyby wiedział co czyni to pierwszy krzyczałby o krzyż, ale ty wiesz, że bez krzyża nie można być chrześcijaninem, tak samo jak Pan Jezus wiedział, że bez krzyża nie ma dla nas ratunku. My musimy mieć to w sercach. Ja wiem, Bóg mocno doświadcza wszystkie Swoje dzieci, coraz bardziej też mogę odbierać jak mocno, bardzo mocno dotyka. Krzyż to nie jest zabawka, którą się niesie i nie jest to coś przyjemnego dla nas ludzi, jest to coś, co wielu z nas chętnie by zrzucało codziennie z siebie. Krzyż, to jest miejsce, gdzie nie odpowiadasz na zniewagi, nie odpowiadasz na wszystkie te złe rzeczy, o których jest napisane, że z powodu nich człowiek zginie, nie odpowiadasz już na to. Doznajesz, że ta sprawa toczy się z tobą i wiesz, że to Bóg z tobą ma sprawę, a tymi ludźmi posługuje się po to, abyś umarł i nie kochał siebie, i abyś w sobie nie znalazłżadnej nadziei na życie z Bogiem. Po to Bóg to w nas i wokół nas dokonuje, abyśmy całkowicie byli uchwyceni tej jedynej prawdziwej nadziei, którą od Boga jest dla nas Jezus Chrystus umarły i zmartwychwstały. Świadomość sposobu Bożego działania może nam pokazać jak bardzo potrzebujemy wzywać imienia Pańskiego, bo Bóg nie odstąpi od określonego przez Siebie Samego przeznaczenia, aby każdy z nas był podobny do obrazu Syna Jego, Jezusa Chrystusa, bo On nas kocha i On najlepiej wie, że tylko tacy możemy wejść do Jego wieczności, bo tylko takich przyjął już nas tam w Jezusie Chrystusie.