Jan 14:23

Słowo pisane

W miłości gorliwi – część 2

Nikomu nic winni nie bądźcie, prócz miłości wzajemnej: Jak bardzo jest nam to potrzebne. Jezus pierwszy nas umiłował. Ale jak my możemy miłować się, jeśli On nie rozleje tej miłości w sercach naszych? To tak, jakby od ślepego żądać, by poprowadził nas w kierunku wieczności. Człowiek musi widzieć, jeśli proszą go o taką przysługę, żeby wiedział dokąd idzie.

A więc Pan chce otwierać oczy ślepym, uszy głuchym, żeby człowiek mógł wiedzieć dokąd jest prowadzony przez Pana, który widzi.

Ogólnie napotykamy na potężne doświadczenie w naszym życiu na tej ziemi, przerastające wszystkie nasze możliwości, ponieważ znamy swoje nastawienia, swoje irytacje, znamy swoje niechęci, swoje zamknięcia, znamy swoje nieczyste tereny, na których nie jesteśmy w stanie być tymi, którzy dają drugiemu to, co mu się należy. Musimy być totalnie wolni, musimy pomóc sobie, żebyśmy byli wolni dla Chrystusa, wolni od nastawienia, że mi się coś należy. Muszę widzieć, że dostałem coś najcenniejszego od Boga w Chrystusie. Muszę zobaczyć ten skarb. Muszę doznać ubłogosławienia w moim wnętrzu, że jestem bogaty, by móc dawać drugim. Jeśli mam tylko dzbanek, a nie ma tam płynu, to mogę przechylać tan dzbanek ileś razy i nigdy z niego nic nie poleci. Nic. Możesz się dziwić: „przecież to dzbanek”. Ale w nim nic nie ma.

Pan chce mieć ciebie i mnie jak naczynia do celów zaszczytnych i chce przechylać, a w nich (w nas) rozlana jest Jego miłość. Potrzebujmy sobie pomóc, a często przeszkadzamy sobie swoimi nastawieniami, prowokacjami. Powinniśmy prowokować się do wdzięczności Bogu za nas, a my prowokujemy się do zniechęcenia, do odwrócenia się od spraw Bożych.

Często chrześcijanie prowokują się do tego, żeby zrezygnować z chrześcijaństwa, a nie do tego, żeby być wdzięcznymi za siebie nawzajem. Czy prowokujesz mnie do jeszcze większego oddania się Bogu, czy twoje życie jest takie prowokujące dla mnie, że jesteś tak szczerze, tak prawdziwie oddany Bogu, taki zakochany, wdzięczny, taki posłuszny, gorliwy, zawsze otwarty, żeby czynić to, co chce Pan? Czy prowokujesz mnie, by żyć tak? To jest właśnie to, o co chodzi Jezusowi.

Pan prowokował do takiego życia. Jego życie było prowokujące dla wszystkich, wśród których przebywał. Apostołowie byli szczególnie zachęceni do tego, by naśladować Chrystusa. Wszyscy wiedzieli, że Pan nie ma względu na osobę, ponieważ wiedzieli, że zawsze był wierny i posłuszny swemu Ojcu. „Ty nas prowokujesz szczególnie do tego, żeby oddać swoje życie Bogu całkowicie. Prowokujesz nas, by umrzeć dla samych siebie, Panie. Twoje nastawienie wobec mnie jest tak silnie pociągające, że nie mogę już utrzymać się, żeby zostawić coś dla siebie Panie, muszę oddać Ci wszystko, jesteś tak dla mnie pociągający, Panie.” To jesteśmy sobie winni.

Ale, żeby dać sobie to nawzajem, musimy być czyści w środku. Jeśli w nas jest jakikolwiek grzech, nie jesteśmy w stanie dać sobie tego, a więc trudno jest wtedy tego wymagać od nas. Dążmy więc, żebyśmy nawzajem prowokowali się do takiego bycia z Bogiem, do wyżej, wyżej, żebyśmy nawet wyprzedzali pewne rzeczy, żeby inni zobaczyli, że szanujemy ich nawet bardziej niż samych siebie. To widzimy w Jezusie. Widzimy to w Bogu. Nim poprosiliśmy Boga, On miał już to dla nas przygotowane. On wyprzedza nas we wszystkim. Wyprzedzał nas, kiedy żyliśmy w grzechach, a Bóg posłał swego Syna. On zawsze wyprzedza nas. Kiedy czegoś nie rozumiemy, On nie żąda od nas więcej niż to, co nam dał.

On wyprzedza nas we wszystkim. Jest takim Bogiem po to, by pociągać nas do Siebie. On jest Miłością, która ciągnie i prowokuje nas do zupełnego oddanie Mu siebie.

Zobaczyłem pewien przykład w Słowie Bożym. Otwórzmy 2 Królewską, 10 rozdział, od 15 wiersza. Jehu jest pełen żaru do wymierzania sprawiedliwości Bożej na rodzie Achaba, którą Bóg napełnił jego wnętrze. Na swojej drodze spotyka człowieka, innego niż wcześniej spotykał na swojej drodze, których zabijał. To nie był człowiek, którego Bóg kazał by mu wyeliminować.

A wyruszywszy stamtąd, spotkał Jonadaba, syna Rekaba, idącego mu naprzeciw. A gdy ten go pozdrowił, zapytał go: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Jonadab odpowiedział: Tak jest, tak jest! Podaj mi swoją rękę. I podał mu rękę, i wciągnął go do siebie do rydwanu. Potem rzekł: Jedź ze mną i przyjrzyj się mojej gorliwości dla Pana. I pozwolił mu jechać z sobą na swoim rydwanie.2Król.10, 15.16.

Czy ty byłbyś w stanie pozwolić swojemu bratu jechać z tobą w sprawach, które czynisz dla swojego Jezusa Chrystusa? I chciałbyś powiedzieć mu: „siądź bracie obok mnie i patrz na moją gorliwość dla Pana. Czynię to, co On mi kazał.” I masz obok siebie brata, który jest tak samo gorliwy, który będzie z tobą na tym powozie, dopóki ty jesteś tak samo gorliwy. „Chodź ze mną w moje bycie w modlitwie, chodź ze mną w moje rozmowy, w moje działania, chodź ze mną wtedy, kiedy siedzę, kiedy stoję, kiedy coś myślę. Chodź ze mną i zobacz moją gorliwość dla Pana, a będziesz jeszcze bardziej zachęcony.” Tak wziął nas Jezus.

Jezus wziął nas do Swego powozu i mówi: „chodź, zobacz moją gorliwość dla Ojca, chodź zobacz, jak miłuję Go, jak wszystko czynię zgodnie z Jego wolą, chodź i przyglądaj Mi się.” Pan tak wziął apostołów i oni mogli widzieć Go w modlitwie, w każdym jednym momencie, aż na krzyż. A później mogli widzieć, jak Ojciec odpowiedział. A później głosili z pełnego wdzięczności serca: „Bóg tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście, wzbudził do życia. Tego, którego wyście znienawidzili, On posadził po swojej prawicy.” Oni widzieli to, oni byli z Jezusem.

Bardzo często chrześcijanie nie są razem i nie są w stanie zaprosić brata, czy siostry do tego samego powozu, którym dzisiaj poruszają się, żeby mogli zobaczyć ich gorliwość dla Pana, ponieważ tak naprawdę zgubili swoją gorliwość dla Chrystusa. Chrystus nadal jest gorliwy, a oni zaprzestali już. Serca ich zajęło bardziej coś innego.

Czytamy 17 wiersz:

A gdy przybył do Samarii, kazał wytracić wszystkich, którzy jeszcze pozostali z rodu Achaba w Samarii, aż wytępił ten ród doszczętnie według słowa Pana, jakie wypowiedział do Eliasza.

Jonadab jest cały czas z Jehu i widzi to.

Wiersz 23:

A gdy Jehu wszedł wraz z Jonadabem, synem Rekaba, do świątyni Baala, rzekł do czcicieli Baala: Zbadajcie dokładnie i przyjrzyjcie się, czy nie ma tu wśród was kogoś ze sług Pana, a są tylko czciciele Baala. 

Jonadab znowu widzi działanie Jehu, który doprowadza do wybicia wszystkich fałszywych kapłanów, fałszywych zarządców. Jehu jest gorliwy, ale kiedy kończy się to, co włożył Bóg w serce Jehu, Jehu już nic nie robi od siebie dla Boga. Jehu już nic więcej nie zrobił niż tylko to, co dał mu uczynić Bóg.

Moglibyśmy powiedzieć: „Jehu, dostałeś taką wspaniałą lekcję od Boga. Mogłeś zobaczyć pragnienie Boga w swoim doświadczeniu. Dlaczego nie poszedłeś dalej?”

Jonadaba widzimy przy Jehu, dopóki Jehu czyni to, co chce Bóg. Jaką osobą musi być Jonadab, skoro on własnym synom rozkazał, aby nie pili wina przez całe swoje życie i nie budowali budynków, mieszkali w namiotach, żyjąc jako przychodnie na ziemi? Jaką osobowością musiał być Jonadab, skoro był tak cenny dla Jehu, kiedy on gorliwie wypełniał to, co dał mu Bóg. Jehu musiał wiedzieć, że Jonadab jest mężem sprawiedliwym, wiernym Bogu i dla niego oglądanie jak wypełniane są przykazania Boże, będzie przyjemnością. Jak musieli widzieć go synowie jego, skoro nawet po jego śmierci byli mu jeszcze posłuszni? Co ten mąż Jonadab miał takiego w sobie, że jego dzieci były nu posłuszne i Jehu był chętny, by pokazać mu swoją gorliwość? Musiał być to mąż czysty w swoim życiu. Jego dzieci widziały go takim.