Jan 14:23

Słowo pisane

W miłości gorliwi - część 1

Chwała Bogu, że jeszcze dzisiaj mamy możliwość być przed obliczem Boga.

Chciałbym, żebyście włączyli sobie trochę wyobraźnię. Jesteście w pokoju, w którym nie ma w ogóle światła. Z zewnątrz słyszycie głos kogoś bliskiego waszemu sercu, chcecie biec na pomoc i przewracacie się. Nie widzicie nic, nie widzicie przedmiotów w tym pokoju i chociaż chcecie biec na pomoc, jednak przewracacie się, rozbijacie się i w końcu dochodzicie do wniosku, że jesteście beznadziejni. Chociaż słyszycie głos, jednak nie możecie pomóc.

Taki był stan wszystkich ludzi na ziemi. Chociaż słyszeli głos i często mieli w sercu dobre pragnienia, jednak wykonać tego nie mogli, ponieważ potykali się o swoje grzechy, o to co było w nich, o ciemność, która otaczała ich serca. I przyszedł Jezus, żeby dać przestrzeń czystości dla człowieka, żeby człowiek mógł widzieć i słyszeć w światłości głos innych ludzi i kiedy słyszy głos innego człowieka, żeby mógł faktycznie pomóc. Pan rozświetlił wszelkie ciemności. Swoją krwią oczyścił nasze grzechy. Jeżeli nawet jeden grzech jest w naszym życiu, będzie powodował to, że będziemy potykać się o niego, chcąc nawet dobrze. Wielu ludzi chciało wiele razy w swoim życiu dobrze, ale w końcu dochodzili do wniosku, że są beznadziejni i nie ma sensu, bo i tak nie dadzą sobie rady, aby czynić to dobro.

W rzeczywistości jedynym lekarstwem jest krew Jezusa, oczyszczenie z grzechów, uwolnienie od tej ciemności, tej niemocy ku czynieniu dobrze.

Wiele razy słychać małe dzieci, które mówią: „ja chcę dobrze”, ale kiedy chcą, to potykają się i co rusz widać, jakby chcieli niedobrze, jakby lekceważyli sobie drugą osobę. W rzeczywistości chcą dobrze, ale potykają się o swoje ciemności; o pożądliwości, o pragnienia, o działania, nawet o sposób myślenia.

Jedyną odpowiedzią dla nas ludzi jest Jezus, bo On rozwiązuje więzy nasze poprzez rozświetlenie naszych wnętrzności. To nie jest coś, co wyobrażasz sobie. To jest tak, że zdajesz sobie sprawę, że w tobie jest czysto, jasno i jesteś gotowy do tego, co powiedział Jezus. Jezus uczynił cię gotowym do wypełniania swoich przykazań.

Widzimy uczniów Jezusa chodzących z Nim. Jeszcze nie ma krzyża i oni potykają się o to, kim są. Idą z Jezusem jako światłością, ale nadal potykają się. Sprzeczają się kto będzie większy, kto będzie miał to, czy tamto. Potykają się i mają między sobą utarczki, obrażają się. Jezus wie, że oni będą tak funkcjonować, dopóki On nie umrze na krzyżu za ich grzechy.

Najlepsza nauka Pana nie jest w stanie zmienić ciemności twojego wnętrza. Możesz słyszeć najlepszą naukę Chrystusa, ale wnętrze twoje będzie ciemne, dopóki nie przyjmiesz ofiary Jezusa. Tylko krew Jezusa oczyszcza te ciemności, które przeszkadzają uczynić ci to dobro, które chcesz.

Każdy człowiek na ziemi, naprawdę każdy ma pragnienie dobra, ale mało kto czyni dobro.

Jezus mówił, że Bóg jest jedynie dobry i w Chrystusie zostaliśmy przeznaczeni do dobrych uczynków.

Słowa, które słyszymy, mogą przerażać nas swoją wielkością, swoją potęgą Bożych wymagań. Żaden człowiek nie byłby w stanie przekazać ich dalej, gdyby wcześniej sam nie przeżył oczyszczenia w środku, w sobie, wewnątrz.

Wicie, my jako ludzie jesteśmy bardzo drażliwi dla siebie nawzajem. Nasze fizyczne postawy są drażliwe dla drugich ludzi. Nam wydaje się, że to jest normalne, że tacy jesteśmy, ale nawzajem drażnimy siebie wymaganiami. Często ktoś mówi: „wymagasz od drugiego, a sam, co robisz?” Drażnimy siebie, bo drugi wie, jak żyjesz, a ty wymagasz czegoś i drażnisz go swoimi wymaganiami, ponieważ on nie widzi w tobie tego, co ty wymagasz.

A więc drażnimy siebie nawzajem, nawet mówiąc dobre rzeczy, jeśli nie żyjemy tymi dobrymi rzeczami. Powodujemy nieraz zniechęcenie do słuchania najpiękniejszych słów, jeśli tych słów nie mamy w swoim życiu. Rodzice drażnią swoje dzieci, kiedy dzieci nie widzą w życiu rodziców tego, co rodzice żądają od nich.

Miłość ma potężne wymogi. Jeśli mówimy o miłości, to ona naprawdę prosto brzmi, kiedy płynie z ust Bożego Syna Jezusa Chrystusa. Jezus mówi: „widziałeś Mnie, widziałeś Ojca.” A Ojciec jest Miłością. Widzimy chodzącą Miłość po ziemi, która podchodzi do każdego człowieka, reaguje na to, co ten człowiek przeżywa. W jaki sposób reaguje ta Miłość? Chce doprowadzić człowieka do uniżenia, żeby człowiek naprawdę przyjął to, co jest mu potrzebne. Nieraz ta Miłość prowokuje człowieka do dalszego uniżania się, żeby człowiek był gotowy przyjąć to, co jest potrzebne. Miłość nie robi tego po to, by poniżyć człowieka, tylko człowiek przyjąwszy to, pobiegłby sobie i zginął z tą dobrocią. Miłość wie, jak naprężać nasze postawy wobec siebie, żebyśmy chcieli to wziąć od Pana. To nie może być tak, że lekko wziąłem sobie, lekko przyszło, lekko poszło.

Przeczytam słowa z listu do Rzymian, z 13 rozdziału, 8-14:

Nikomu nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej; kto bowiem miłuje bliźniego, zakon wypełnił. Przykazania bowiem: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj i wszelkie inne w tym słowie się streszczają: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Miłość bliźniemu złego nie wyrządza; wypełnieniem więc zakonu jest miłość. A to czyńcie, wiedząc, że już czas, że już nadeszła pora, abyście się snu obudzili, albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmy tedy uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. Postępujmy przystojnie jak za dnia, nie w biesiadach i pijaństwach, nie w rozpustach i rozwiązłości, nie w swarach i zazdrości; ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości.