Jan 14:23

Słowo pisane

Życie i śmierć w mocy języka - część 1

Zaczęliśmy w tym gronie dzisiaj razem przybliżać się do Boga. Trudno nam dokładnie powiedzieć jak wyglądały do tego momentu nasze dni, nasze działania, nasze słowa. Nie wiemy jak wszyscy reagowaliśmy na dane sprawy, nie wiemy w jaki sposób podeszliśmy do czegoś. Może ci, którzy są bliżej siebie, wiedzą o pewnych rzeczach, ale o wszystkich i tak nie wiemy. Ale jest Ktoś, kto wie wszystko. I kiedy przychodzimy przed Jego najświętsze oblicze, to najważniejszą sprawą jest to, żeby być świadomym tego, że On wie wszystko i nikt Go nie oszuka. A jeśli ktoś będzie próbował bawić się z Bogiem, ten zginie na wieczność, odrzucony od Boga. A więc pierwsza ważna rzecz: z powodu Boga musimy pamiętać o tym, że On jest Święty i do Niego przychodzimy. Jeśli jest grzech, to trzeba się oczyszczać. Próba udawania może spowodować tylko jedno; że Bóg nie zwróci uwagi ani na modlitwy, ani na to, że ktoś z nas tu jest i odejdziemy stąd, tak jak zawsze mówiliśmy, w gorszym stanie niż przyszliśmy; z jeszcze bardziej twardym sercem, jeszcze bardziej obojętni na Boże sprawy.

Ale jeśli podchodzimy do Boga szczerze, to jeśli mieliśmy jakiś grzech, to wcześniej oczyściliśmy się, pozbyliśmy się zła, żeby nie razić Boga swoją obrzydliwą naturą buntownika (buntowniczki), i wtedy Bóg łaskawie wejrzawszy na nas przez krew swego Syna, oczyścił nas, i dopiero wtedy śpiew, modlitwa była Mu już miła. Ale jeśli człowiek pozostał na swoim terenie grzechu, to Boga nie przekona się, nawet najpiękniejszymi pieśniami. Nic nie przekona Go jak to, że człowiek uniży się przed Bogiem, ukorzy się. Jest to bardzo ważne, żeby o tym też pamiętać.

Pewien brat mówił, że doznaje, że toczy się bitwa duchowa. Bitwa duchowa toczy się za każdym razem, kiedy lud Boży spotyka się, gdyż Bóg widzi całe nasze życie, wszystko, wszystkich nas. A są tacy, którzy przychodzą, żyjąc lekkomyślnie, a potem siadają, jakby przyszli uczcić Boga. Tak jak na wesele bez szaty weselnej, nieprzygotowani i myślą, że Bóg uzna. A co ma w tym momencie czuć Bóg, ten Święty, Wszechmogący Bóg, który dał swojego Syna po to, żebyśmy przychodzili czyści przed Jego święte oblicze? Wszyscy jesteśmy chrześcijanie. Nie ma nikogo, kto nie byłby chrześcijaninem. A więc jaki stan nasz powinien być dzisiaj, kiedy wiemy, że Bóg jest Święty, kiedy wiemy, że On słyszy co mówią nasze wargi?

Bóg nie jest Bogiem, który chce śmierci grzesznika. Bóg chce, żeby grzesznik upamiętał się, odwrócił od swojej bezbożności i przyjąwszy oczyszczenie w krwi Chrystusa, żył według woli Boga na tej ziemi, należąc do Niego z całego serca, z całej duszy, myśli i siły. Bóg jest zainteresowany tym, aby pomóc nam, abyśmy tak do Niego należeli, bo my sami z siebie nie potrafimy kochać Boga z całego serca, z całej myśli, duszy i z całej siły, a bliźniego swego jak siebie samego. Nie ma żadnego człowieka, który potrafiłby to zrobić. Ale Bóg może uczynić możliwym, żebyśmy to mogli zrobić, jeśli będziemy wierzyć w Jego Syna, pomoc z nieba, jeżeli będziemy trzymać się tego Syna, nie patrząc na konsekwencje, i ile nas to będzie kosztowało. Gdy wierzymy i poddajemy się temu, że tylko w Synu jest zbawienie, wtedy Ojciec czyni nam Swoje dobro. Słowo Boże mówi, że nadzieja nie zawodzi, bo Bóg rozlewa miłość w sercach naszych. Nadzieja, którą mamy w Chrystusie nie zawodzi, bo Bóg rozlewa miłość, a bez miłości nie można do Niego należeć. Więc Chrystus musi stać się wszystkim. Moglibyśmy teraz powiedzieć, czy ja miłuje Jezusa dlatego, że On przyniósł mi zbawienie? Czy ja miłuje Jezusa dlatego, że będę miał życie wieczne? Czy ja miłuje Jezusa dlatego, że Bóg dał w Nim całe duchowe błogosławieństwo niebios, wszelkie obdarzenie niebios? Czy ja miłuję Jezusa za Jego bogactwo? Za co ja miłuję Jezusa?

Zobaczcie, jest mężczyzna i kobieta. Mają wziąć ślub. Ale kobieta nie patrzy na mężczyznę, tylko na to, co on posiada; będzie miała z czego kupić sobie fajne szatki, będzie miała fajny samochód, bo on jest bogaty, zasobny. Będzie jeździła i wszyscy w mieście będą podziwiać jaka ona jest bogata. Ona nie patrzy na niego, ona patrzy na to, co on posiada. Czy to jest dobre? A odwrócimy sytuację. Dla niej nie ma znaczenia, co o ma, ponieważ on jest jej obiektem zainteresowania. I choćby był najbiedniejszy w mieście, ona pójdzie i będzie jego żoną, bo ją nie interesuje to co on posiada, tylko to kim on jest.

Dlaczego idziesz za Jezusem? Nie jest napisane, że kto uwierzy w to, co posiada Jezus, będzie zbawiony, ale kto uwierzy w Jezusa, będzie zbawiony. Nie jest napisane, że kto miłuje to, co posiada Jezus, będzie z Ojcem, ale ten, który miłuje Jezusa, będzie z Ojcem.

Dlaczego jest tak słabo widoczny Chrystus pośród wierzących ludzi? Dlatego, że ludzie pokochali coś z tego dziedzictwa; jakieś dary, przez które będą bardziej widoczni i lepsi od ludzi w świecie, bo mają jakieś pewne swoje rzeczy wzięte z Biblii. Było już tu mówione, że łatwo poucza się innych, nie dając się samemu pouczyć. To nie jest miłość do Jezusa, to jest miłość własna.

Jeśli chcemy tu na ziemi przejść przez wszystko, co tu jest przygotowane na doświadczenie każdego z nas, to trwajmy w Chrystusie. Pamiętamy, że Duch Święty wyprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł. Kiedy rodzisz się z wody, z Ducha, jesteś wyprowadzony, by być kuszony (kuszoną). Jak przejdziesz przez te wszystkie pokuszenia? Tylko wtedy, kiedy miłujesz Jezusa.

Zobaczcie, miłość to jest wierność. Miłość to nie są uczucia, wielkie bieganie z kwiatkami i mówienie: „kocham cię”. Nie widzimy Jezusa w takim stanie. Miłość to jest wierność, bez patrzenia już na kogokolwiek innego. Człowiek już nie ogląda się za nikim innym, ani za niczym innym. Miłość jest przede wszystkim wierna, nie rozgląda się już za nikim. Wtedy wiadomo, że ten ktoś jest już wybrany, bo jest wszystkim. A jeśli człowiek znajduje jeszcze radość poza Jezusem, to wcale nie miłuje Jezusa tak jak powinien. Chlubi się wtedy swoimi językami, albo tłumaczeniem języków, uzdrawianiem, różnymi darami, nie widząc Jezusa.

Co zrobisz dzisiaj dla Jezusa, powiedz? Złóż ślubowanie. Czy będziesz Mu cokolwiek ślubować? Mówiliśmy, że jeśli On nie usłuży nam, nic nie jesteśmy w stanie zrobić dla Niego, nic, zero! Pełne totalne zero. Nic nie jesteśmy w stanie zrobić dla Niego i dlatego taki jest stan ochrzczonych ludzi, którzy znają Biblię. Próbują od siebie coś robić dla Jezusa. Nim Jezus usłuży im, już chcą coś dla Niego robić, krzywdząc siebie i innych wokół. Dopiero kiedy Jezus uczyni cię gotowym (gotową) do tego, wtedy zrobisz to w taki sposób, jak miłe to jest Ojcu. Jezus mówi: „beze Mnie nic nie uczynicie”, ale człowiek rwie się na siłę, chce pokazać, że miłuje Jezusa i przy tym krzywdzi siebie i innych wokół, zadając pełno ran.

Wiecie, podam taki drastyczny przykład. Jak ja bym dzisiaj wziął kija (oczywiście wiecie, że tego nie zrobię) i tak każdemu po razie przeciągnął chropowatym kijem i zostawiłbym jakieś zadrapania, rany większe, mniejsze, zależnie z jaką siłą robiłbym to i przyszlibyście tutaj za tydzień, czy za dwa, to pozostałyby tylko zwykłe blizny, albo nie byłoby po tym śladu. Ale gdybym dzisiaj językiem zadał wam rany, mówiąc obraźliwe słowa, które dotknęłyby was, uderzyłyby w waszą osobę, w to kim jesteście, zraniłbym was swoim językiem, może nigdy, nigdy, do końca życia nie zabliźniłaby się ta rana. Język potrafi zostawiać takie rany, których nie zabliźnia ani czas, ani nawet dobre rzeczy, który otaczają człowieka. Człowiek z tą niezabliźniona raną dochodzi do swojej śmierci. Te rany może zabliźnić jedynie Chrystus. Tylko Chrystus może uzdrowić człowieka z tych ran zadawanych językiem kolegów, koleżanek, rodziców, jakimkolwiek językiem, w którym nie ma miłości, który niósł w sobie słowa obrzydliwe, uderzające, słowa w gniewie, zawiści, złośliwości, słowa przekleństwa, np. ”do niczego nie nadajesz się, jesteś beznadziejny (beznadziejną).”