Jan 14:23

Słowo pisane

Znaczenie przyjęcia Jezusa Chrystusa – 4/05/2014 – część 2 część 1

Dziękujemy Bogu, że daje nam szansę uczyć się, a z drugiej strony niech pomoże nam zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności uczenia się Jego słowa. Bo gorsze rzeczy spotkają tych, którzy wiedzieli, co jest wolą Bożą a nie czynili jej, niż tych, którzy nie znali tej woli Bożej i nie czynili jej. Bo gdy już wiemy co Bogu się podoba, a nie czynimy, to jesteśmy świadomymi buntownikami. Gdy nie wiemy, to po prostu nie wiemy jeszcze, a więc uczenie się Słowa Bożego, niesie w sobie piękność prawdy, ale również i odpowiedzialność wynikającą z poznawania tej prawdy. Również musimy mieć świadomość, że im więcej słyszymy Bożego Słowa, tym więcej musimy krzyżować swoje „ja”, bo każde następne Boże objawienie Bożej woli, Bożej prawdy, musi spowodować ukrzyżowanie tego, co nie żyje wg tej woli.

A więc w sumie, słuchanie Bożego Słowa, łączy się z niszczeniem tego, co jest niezgodne z tym Słowem Bożym. I Słowo Boże mówi, że to należy do nas. Syn Boży został ukrzyżowany, a teraz my musimy, korzystając z tej śmierci Jezusa na krzyżu, krzyżować samych siebie w tych sprawach, które są niezgodne z wolą Bożą, bo inaczej będzie to straszna rzecz.

W pewnym momencie może dojść do takiego stanu, że człowiek słucha a nie słyszy, że to Bóg mówi. Rozumiecie? Tak jak słucha się kogoś, kto tak naprawdę opowiada opowieści, a to nie ma nic powiązania z rzeczywistością, z życiem – jak opowieść jakąś. Toczy się jakaś opowieść, poszerza się, ale w sumie ona nie ma oddziałania na rzeczywistość, na codzienność.

Musimy pamiętać, że komu więcej dano, od tego więcej się wymaga. Bóg tak mówi i On będzie się tego trzymał, bo On jest wierny każdemu Słowu. A więc, chwała Bogu, że mamy więcej zgromadzeń, ale i też wtedy więcej odpowiedzialności mamy z tego, co słyszymy na zgromadzeniach. Jak my do tego podchodzimy? Co my z tym robimy? Czy zważamy na Boga, który mówi do nas i uczy nas przez Swego Ducha Świętego, przez Słowo Boże. Czy uważamy na to, co w psalmie 139 czytamy: Oto otacza nas z przodu i z tyłu, wie co myślimy, wie co robimy, wie czym się zajmujemy w tym, jak i każdym momencie naszego życia. A więc mamy do czynienia z Bogiem, który zna myśl naszą, kiedy ona jeszcze się nie pojawiła. On wszystko o nas wie. Mamy do czynienia z Bogiem, przed którym się nie można ukryć. Psalmista powiedział, że choćbym poleciał w gwiazdy, Ty tam też jesteś. A więc nie ukryję się nigdzie przed Tobą.

Myślenie o sobie, że Bóg mnie nie widzi jest tragicznym myśleniem w sumie. Jeśli krzywdzę kogokolwiek i myślę, że Bóg tego nie widzi, jest tragicznym myśleniem. Słowo Boże mówi, że to, co zasieję, to zbiorę. Bóg odda to mi. Jeśli sieję dla Ducha, zbiorę dobry owoc. Jeśli dla ciała, zbiorę zły owoc – Bóg odda to, Bóg zwróci.

 

Dlatego pamiętajmy, że mamy z Bogiem do czynienia; że to nie jest religia, w której bożek jakiś drewniany, metalowy, złoty, srebrny postawiony jest i w sumie to my robimy wszystko koło niego, a on nic nie może zrobić koło nas. Tylko mamy do czynienia z Bogiem, który stworzył niebo i ziemię, stworzył nas tak samo. Nasze życie nie może być puszczone tak sobie; swobodnie, luzem, żeby biegło jak sobie chce. Życie musi mieć po prostu lejce na sobie, które trzyma Jezus Chrystus. To życie musi mieć jarzmo na sobie, które jest połączone z jarzmem Jezusa. To nie może być samowolne życie żadnego z nas. Nikt z nas nie może żyć samowolnie. Nie można sobie wstać i żyć samowolnie, kiedy jesteśmy chrześcijanami. To życie już zostało ujarzmione, złączone z życiem Jezusa, albo możemy się wyrwać z tego jarzma i próbować żyć po swojemu wtedy narobimy wiele bałaganu. To wiemy co się dzieje jak świnia wpadnie w jakieś rzeczy, czy nawet jakieś inne zwierze wpadnie w coś tam. Ile narobi różnych rzeczy. Czy nawet jak dziecko wpadnie w jakieś dziwne rzeczy, ile też się wydarza. A więc musimy być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim działaniu nieustannie świadomi tego, że mamy do czynienia z Bogiem.

Z jednej strony jest to wspaniałe, ponieważ wiemy, że nigdy (jakby) nie straci On nas sprzed swoich oczu, że zawsze widzi nasze doświadczenia, że widzi nasz problem, że nie umyka Mu nic. A z drugiej strony, również kiedy my żyjemy w zły sposób, to też Mu nie umknie. On nie jest Bogiem, który zapomina. Jego pamięć jest doskonałą pamięcią. Czas nie jest w stanie usunąć z Jego pamięci zła, jedynie Krew Syna Bożego może to zrobić.

Także człowiek, który liczy na czas, że Bóg zapomni, jest człowiekiem głupim. Nie zna Boga – Bóg nie zapomina. Jedynie Krew Jezusa może to oczyścić, spowodować, że Bóg nigdy tego nie wspomni. A więc zobaczmy, że mamy do czynienia z Bogiem, który jest tak wspaniały, że przerasta nasz sposób pojmowania. A więc my często próbujemy Boga ściągnąć do naszego sposobu myślenia i pojmowania, i zrobić sobie bożka z Boga. Że On jest taki jak my pojmujemy, jak my sobie myślimy. W taki sposób w jaki my sobie Go wyobrażamy, że On jest takim Bogiem. I wtedy mamy tragedię, bo ten Bóg nie jest nam w stanie pomóc w naszych problemach życiowych, w naszych doświadczeniach.

Mówiliśmy sobie wczoraj o tym, co to znaczy przyjąć Jezusa Chrystusa, żeby rozjaśnić to, że przyjęcie Jezusa Chrystusa wiąże się z oddaniem Mu siebie w całkowite władanie. Czy Jezus by się kłócił z kimkolwiek? Czy Jezus stawiałby na swoim? Czy Jezus byłby uparty i zawzięty? Czy Jezus by robił bałagan w Kościele? Czy Jezus by wprowadzał niesmak tam, gdzie powinien być smak miły Bogu? Czy Jezus by wprowadzał złą woń, tam gdzie powinna być miła woń? Czy obce kadzidło Jezus wprowadziłby? Rozumiecie? Jezus by tego nigdy nie zrobił. Jeśli my oddajemy Mu władzę nad sobą, wtedy my też tego nigdy nie zrobimy. Ale kiedy my zabieramy władzę, wtedy my właśnie to robimy. Do miejsca świętego wnosimy śmierdzącą cielesność i myślimy sobie, że Bóg to zniesie. Wygoni nas. Tak jak wygonił ze świątyni tamtych, co jaskinię zbójców z niej zrobili. I później na zewnątrz człowiek może bawić się w swój kościół, ale nic się nie zmieni w jego życiu na podobieństwo tego, co Bogu się podoba. Człowiek idzie dalej w swoją tragedię.

A więc jak ważne jest, czy my pojmujemy to, po co Bóg dał nam przyjąć Swego Syna. Żebyśmy przestali żyć my, żeby zaczął żyć w nas Jego Syn, żeby nas zbawić. Po to posłał swojego Syna, ponieważ dla nas nie było żadnej szansy, innej, jak tylko usunąć nas i w to uwolnione od nas już miejsce wprowadzić to, kim jest Boży Syn, żebyśmy mogli sobie dobro czynić, a nie zło.

Człowiek, który tego nie pojmuje, próbuje realizować swoje chrześcijaństwo i tylko wiele bałaganu z tego wynika, ponieważ raz jest dobry, raz jest zły, raz miły, raz niemiły. Rozumiecie, cały czas to jest szamotanie, jak z tą pogodą teraz mamy. Ciepło, za chwilę chłodno i już okno trzeba zamykać, a za chwilę ponownie ciepło. Szamocze się ta pogoda. Nie jest ustabilizowana i w tym momencie nie wiesz jak się ubrać do takiej pogody. Jak do brata i do siostry, nie wiesz jak się ubrać. Raz miły, raz niemiły, raz miła, raz niemiła. Po prostu i nie wiesz, jak się teraz przygotować na spotkanie z tym kimś. Tak być nie może, bo Bóg jest stały. U Boga stałe jest to, dziś, jutro, na zawsze.

Także Bóg dał nam dzisiaj dzień i chwała Bogu za to, że dał nam dzień, że możemy uczyć się Boga, poznawać Go. Musimy mieć świadomość, że przyjęcie Jezusa, to jest coś najpiękniejszego, co mogło nas spotkać z Bożej łaski. Że nasze życie może być zastąpione życiem doskonałego Bożego Syna. Czy to sprawia ci radość, że twoje życie zostaje usunięte; to śmierdzące życie zostaje usunięte, a w to miejsce pachnące życie Jezusa, miła woń dla Boga, w której On ma upodobanie. Przenika ciebie dla twojego dobra, dla twojego i mojego zbawienia. Czy cieszy cię to, że Jezus przejmuje władzę nad twoim stanowieniem w każdej sprawie? Czy cieszy cię to, że to już nie ty, lecz Chrystus? Czy sprawia ci to największą przyjemność? Czy przyjemność ci sprawia, kiedy ty robisz coś po swojemu? I kiedy Chrystus musi patrzeć na to ze smutkiem?

Zobaczcie, że On przyszedł zgromadzić w jedno wszystkie rozproszone owce. Owce powinny być miłe dla siebie. Owce powinny się miłować nawzajem. Owce powinny szanować się nawzajem, bo tak mówi Słowo Boże. Owce powinny pomagać sobie w wędrówce do wieczności, bo taki jest Jezus.

Pamiętacie co w Ezechiela jest napisane i w Jeremiasza, o ludziach, którzy paśli samych siebie, a nie owce. Jak niszczyli pastwisko zamiast ratować, pomagać, wspierać. Każdy, który przychodzi nie przez bramę, nie przechodzi przez krzyż, jest niszczycielem na pastwisku. Zawsze będzie to „ego” silnie pracować na pastwisku Jezusa i będzie niszczyć. Ale kiedy będzie przechodzić przez Drzwi, tak jak mówiliśmy wczoraj, umiera, a więc kończy się dzieło niszczenia, zaczyna się dzieło ratowania, budowania, zbawiania – wtedy to jest Jezus.

Zobaczcie, że Bóg nie chce wpuścić nas na pastwisko. Absolutnie, tylko Jego Syn jest wpuszczony na pastwisko. Dlatego On powiedział, że chce mieć każdego, jak Jego Syn. Zobaczcie ile zniszczenia jest między ludźmi wierzącymi, z powodu tego, że ludzie tak naprawdę nie przyjęli Jezusa. Podzielili na części Jezusa i przyjęli jakąś część Jezusa, która im odpowiada. Ale nie przyjęli całego Jezusa. Dlatego jest niedobrze. Jeśli człowiek przyjmuje całego Jezusa, wtedy Jezus zajmuje całość; zmienia się życie człowieka. Wtedy człowiek, ma inne plany, inne zamysły, zupełnie zmienia się! Naprawdę, wszystko zmienia się! Wiecie o tym. Zmienia się wszystko, inne skarby masz, inne zadowolenie. Wszystko się zmienia! Wtedy wiesz, że to jest Jezus, nie ty, bo znasz siebie. Wiesz co cię cieszyło, wiesz z czego zadowolenie czerpałeś, czy czerpałaś, a teraz już zupełnie z czegoś innego cieszysz się; czym innym się smucisz, zupełnie zmienia się sytuacja. To jest Jezus właśnie.

A więc tak jak mówiliśmy, tylko cząstkę mogliśmy rozjaśnić sytuacji, co to znaczy przyjąć Jezusa Chrystusa. Żeby sobie uświadomić, że to nie jest to, że ja dalej rządzę, gdy Go przyjąłem. Jezus nie da się tak przyjąć po prostu. On nie jest uprzejmym władcą, który mówi: Dobra, zgodzę się z tobą na wspólną władzę. On jest po prostu „Autokratą” ale dla naszego dobra. Wchodzi i mówi: Ja przejmuję całą władzę, inaczej zginiesz. To nie jest demokracja, w której ja i Jezus dyskutujemy ze sobą. Raz On mi się poddaje, raz ja Jemu się poddaje, żeby nie było tak, że tylko On rządzi. On rządzi i koniec. Rozumiecie, On nie jest uprzejmy, żeby przekazywać mi rządzenie, ani tobie. Jeśli zaczynamy my rządzić, to tylko dlatego, że zabieramy bezprawnie to, co się należy Jezusowi. Nie ma w tym żadnego Bożego prawa. Boże prawo jest takie, że Jezus ma rządzić wszystkimi bo On jest ustanowiony głową, bo to głowa rządzi ręką, a nie ręka głową. I dlatego musimy doświadczać, że przyjęcie Jezusa Chrystusa, to jest przyjęcie całego Jezusa Chrystusa.

Z tego powodu, że podzielono na części Jezusa i wmówiono ludziom, że jak Go przyjęliście to już macie życie wieczne, i choćbyście dalej grzeszyli to już życia wiecznego stracić nie możecie, i tak dalej– ale jakiego oni przyjęli Jezusa? Czy świętego? Czy posłusznego we wszystkim Ojcu? Jakiego Jezusa przyjęli? Przyjęli Jezusa, który pasuje do ich wyobraźni i sprawia im zadowolenie, ale nie przyjęli Go takim, jakim On naprawdę jest.

To tak jak mężczyzna chce mieć żonę. Ale ją przyjmuje tylko ze względu na swoje przyjemności; ale nie przyjmuje jej w całości, taka jaka ona jest. I co się dzieje wtedy? No ma kłopot, bo niestety, nie tylko przyjemności przyszły – przyszła osoba. Druga osoba. Czy w drugą stronę – niewiasta i mężczyzna. To jest druga osoba. To nie są tylko przyjemności, zadowolenia i inne miłe rzeczy. To jest druga osoba, z którą teraz trzeba być nawzajem, i budować wspólnie razem ten dom, w pokoju Bożym i w miłości. Nie można sobie wyobrażać, że Jezusa przyjmujemy na tyle, na ile On nam pasuje. A w tym, co nam nie pasuje, to już nie musimy Go przyjąć. On przychodzi do każdego cały i wtedy, gdy człowiek widząc jaki On do niego przyszedł, może Go wyprosić na zewnątrz swoim egoizmem. Bo nie myślał o takim Jezusie, ale o innym, który będzie żył tylko dla niego, aby sprawiać mu same przyjemności. Może ten ktoś powiedzieć wtedy: „Ja sobie inaczej wyobrażałem przyjęcie ciebie Jezu. Że Ty tylko sprawiać mi będziesz to, co jest mi potrzebne, że będę zdrowy, że będzie mi się powodziło, że wszystko fajnie mi się poukłada w pracy, w domu, i tylko ciebie takiego przyjmę. Nie takiego, którzy chce rządzić mną w każdej sprawie, a nie pozwalasz mi rządzić samemu sobą. Takiego nie chcę, ale zgodzę się na ciebie takiego jakiego ja chcę”. Zobaczcie, że Bóg mówi, że jeśli prosimy o cokolwiek niezgodne z Jego wolą, to co? Nie dostaniemy. To ciekawe, co? Tylko zgodne z Jego wolą, wtedy dostaniemy. To ciekawy Bóg jest.

A więc to jest coś, czego musimy się nauczyć, bo to jest bardzo ważne w chrześcijaństwie. Ponieważ z powodu nie nauczenia się tego prawidła, Bożego chrześcijaństwa, ludzie błądzą, próbując realizować swoje chrześcijaństwo. Im dłużej błądzą, tym bardziej uczą się bezprawnego chrześcijaństwa i żyją w ten sposób.

Kiedy wchodzi Jezus, wchodzi z Nim Jego charakter, wchodzi Jego sposób dążenia i działania. I kiedy czytamy w Ewangelii Jana, 1-szym rozdziale, 12 wiersz: „Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego.” Teraz kiedy patrzymy na to, „dał prawo stać się dziećmi Bożymi”, to czy widzimy komu dał prawo stać się dziećmi Bożymi? Tym, którzy Go przyjęli. Dzieci Boże muszą wypełniać wolę Ojca. Nie po to dostaje człowiek prawo bycia dzieckiem Bożym, by chlubić się, że jest dzieckiem Bożym, ale po to dostaje prawo stać się dzieckiem Bożym, żeby pełnić wolę Ojca, tak jak Jezus. Dlatego tym, którzy Go przyjęli dał prawo być dziećmi Bożymi, ponieważ ci będą mieli w sobie naturę Jezusa, otwartego i gotowego, by pełnić wolę Ojca.

 

Czy myślimy, że Jezus  przyszedł, by dać nam prawo bycia nieposłusznymi Bogu dziećmi? Lekkomyślnymi? Chodzącymi własnymi drogami? Czy przyszedł, aby te dzieci Boże były posłuszne swojemu Ojcu? A więc tym, którzy Go przyjęli jako Światłość, jako Drzwi przez które wchodzimy. Jako Drogę, jako Świętość, jako Życie – tym daje prawo być dziećmi Bożymi. Zobaczcie to jest zaszczyt być dzieckiem Bożym. Ale Jezus nie chce żeby ujmę Bożemu imieniu przynoszono. On chce, żeby imię Jego Ojca było uwielbione, uczczone, wywyższone. Dlatego zobaczcie, co to znaczy przyjąć Jezusa Chrystusa. Jaka to jest ważna sprawa, ale też jaka odpowiedzialność, gdyż będziemy praktycznie ćwiczeni w tym, tak jak Jezus był przez Ducha Bożego zaprowadzony na pustynie, gdzie kuszony był przez diabła. Tak samo dzieci Boże prowadzone są na kuszenia, na doświadczenia – będziemy kuszeni, tak jak On był kuszony, ale wygramy, dlatego że jesteśmy dziećmi Bożymi. Dlatego wygramy! Nie dlatego, że nazywamy się chrześcijanami, ale dlatego, że przyjęliśmy Jezusa i Jego natura jest w nas, zbawia nas, ratuje nas w pokuszeniach. Zwyciężyć możemy tylko dzięki Jezusowi, bo On jest jedynym wyjściem w pokuszeniach. Nie dzięki swojej wiedzy biblijnej. Widzicie, co robi wiedza biblijna, jak zawodzi kiedy emocje rosną. Natura Jezusa musi być w nas, wtedy wygrywamy bitwę. Wtedy możemy wygrać, wtedy może nam się to powieść. Dlatego przyjąć Go musimy całego, nieustannie musimy trzymać w ukrzyżowaniu samych siebie. Dlatego Paweł mówi, ja codziennie krzyżuję siebie, żeby Jezus mógł swobodnie działać we mnie, ratując mnie i innych przeze mnie. Nie pozwalajmy naszemu „ja” żyć, bo to nasze „ja”, stale będzie krzywdzić innych, nawet po chrześcijańsku – mile uprzejmie, ale będzie krzywdzić. Bo nasze „ja”, nie potrafi nie krzywdzić, bo jest egoistyczne, jest nastawione na siebie, dopiero Chrystus jest otwarty i nastawiony na ratowanie, na zbawianie, na niesienie pomocy, wspieranie. Myślmy o tym, to jest piękna rzecz przyjąć Jezusa – rozumiecie, przyjąć, nie żądając dla siebie żadnych praw. Nic w zamian, nic dla mnie.