Jan 14:23

Słowo pisane

Wyjście poza obóz – rozdział 2 – część 7

Rozważmy to, że kiedy ludzie mówili: „Zobacz Panie, co ja dla Ciebie robiłem - demony wypędzałem, językami mówiłem, prorokowałem, cuda czyniłem”, Jezus im odpowiedział: „Idźcie precz ode mnie, wy, którzy czynicie bezprawie, nigdy was nie znałem”. Na czym polega ten trud, który nie jest daremny? Na tym, że ja przez wiarę umartwiam codziennie siebie dla siebie, aby Pan Jezus miał mnie dla Siebie, ku wypełnianiu woli Ojca. Czy alkoholik może spokojnie pić alkohol? Narkoman, który został wyswobodzony z narkotyków, czy może swobodnie znowu je wziąć i nie bać się, że powróci do nałogu? Palacz, który zostawił papierosy, czy może z powrotem zapalić papierosa i czuć się bezpieczny? Doświadczenie uczy nas, że najczęściej kończy to się jeszcze głębszym nałogiem niż wcześniej. Tak i w Słowie Bożym jest napisane, że stan człowieka, który wraca do starych rzeczy staje się gorszy niż był poprzednio. Tak i my nie możemy bezpiecznie, bez krzyża przed oczami naszych serc, patrzeć na to wszystko, co nas wcześniej zniewalało, bo w nas mieszka grzech, a gdy tylko dasz mu możliwość, żeby on ożył w tobie, przez ciekawskie zaglądanie poza Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, to on jest gotowy, aby ożyć i żeby zawładnąć z powrotem tobą i zaprowadzić cię na zatracenie. Jakub pisze: „Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć. Dlatego, jako ludzie wiary, jesteśmy stali w tym, że myśmy umarli w Chrystusie i trwamy w patrzeniu na krzyż Chrystusowy, jako na krzyż naszej śmierci w Nim. Czy ktokolwiek bez przyjęcia swojej śmierci w Chrystusie i swego zmartwychwstania w Jego zmartwychwstaniu, może być stały w tych działaniach? Ten, który umarł w Chrystusie i trwa w swojej śmierci w Nim, nie chodzi już w oparciu o emocje, on nie jest uzależniony od emocjonalności danego dnia, ale każdy dzień u niego należy do jego Pana.

Zobacz, że my jako ludzie według ciała normalnie funkcjonujemy w tym życiu - wstajemy, myjemy się, jemy, pracujemy i odpoczywamy. Możemy zobaczyć, że tak samo naturalność umierania i naturalnośćżycia Chrystusa czyni nas normalnie funkcjonującymi w Duchu Chrystusowym chrześcijanami, którzy z wiarą porównywalną z oglądaniem fizycznym, postępujemy naturalnie w życiu duchowym, tak jakbyśmy wstawali, myli się, jedli, pracowali i odpoczywali w fizycznym wymiarze. My nie mamy sobie wyobrażaćżycia Chrystusowego w nas, my mamy je przyjąć przez wiarę i dzięki Jego obecności w nas, należeć do Niego, jako Jego własność według Jego ciała.

Chrześcijaństwo w jakimś momencie zostało odwiedzione od rzeczywistości Chrystusa w uczuciowość i z tego powodu powstał wielki chaos, bo wielu ludzi w to weszło, straciło pokój z Bogiem i przestało pracować dla Pana, bo krzyż w ich życiu niestety pozostał tylko na kartach Biblii. Krzyż przenikający życie człowieka rozprawia się całkowicie z wszelką jego uczuciowością, bo gdy umiera człowiek, to z nim umierają jego zamysły, niepewności, lęki, obawy, szaleństwa, miłość i nienawiść, radość i smutek, jednym słowem wszystkie jego uczucia umierają z nim w nim. Z życiem Jezusa Chrystusa napełniającym tego, który umarł w Nim na krzyżu, wchodzą w nowego człowieka nowe, bo święte uczucia, które nie mają w sobie niczego wspólnego ze starymi, skażonymi przez grzech. Żołnierz Chrystusowy nie może oglądać się do tyłu, ale ma patrzeć na Wodza i Pana swego, aby nowe, Boże uczucia napełniały jego serce każdego dnia jego pielgrzymowania. Każdy, który będzie się oglądał w tył wpadnie w te stare sidła, o których już powinniśmy być dobrze poinformowani i będzie się szamotał, aż osłabnie i podda się. Lecz wiedz, że choćbyś i ty wpadł w te sidła i dzisiaj twoje siły są już nikłe, to Pan Jezus Chrystus jest Ten Sam wczoraj, dzisiaj i na wieki, a ofiara Jego jest wystarczająca, abyś w Jego mocy dzisiaj strząsnął z siebie to obrzydlistwo uczuciowości według starego człowieka i wrócił na najbezpieczniejszy dla nas pielgrzymów i wychodźców teren wiary patrzącej ufnie na Pana Jezusa Chrystusa, jako dawcężycia wiecznego, tym, którzy wierzą i trwają ufnie w Nim nie dając się, ani zastraszać, ani oskarżać, ani poganiać, ani zatrzymywać. Diabeł nie raz będzie chciał cię jeszcze przekonać, że nie nadajesz się na ucznia Chrystusa, bo nie masz jakichś uczuć, gdy się modlisz, śpiewasz, albo rozmawiasz o Chrystusie. Zastanów się, czy Chrystus ci to zarzuca i od tego uzależnia twoje zbawienie? Czy Chrystus oskarża cię za to, że nie masz tej sentymentalnej uczuciowości w sobie? Czy w swoim fizycznym życiu cały czas chodzisz „na uczuciach”? I nie możesz porozmawiać z kimś kogo miłujesz, bo serce twoje teraz tego nie czuje? Pan Jezus powiedział do nas: „Kto ma przykazania Moje i przestrzega ich, ten Mnie miłuje (...)”. Widzimy więc, że nie w niczym innym jak w zachowywaniu Jego Słów i przestrzeganiu ich okazuje się prawdziwa miłość do Niego. Bóg nie potrzebuje uczuciowych ludzi. On potrzebuje martwych w krzyżu Chrystusa dla wszelkiej cielesności, a wtedy dopiero ożywionych Duchem Bożym według uczuć Chrystusowych do duchowego życia.

Czy w życiu Chrystusowym spotykamy się kiedyś z tą tak „popularną” dzisiaj uczuciowością? Na przykład: czy kiedykolwiek spotykamy Jezusa mówiącego: „Dzisiaj nie mam tych uczuć, jakie miałem podczas wzbudzania Łazarza, łzy nie pojawiają się w moich oczach; uczniowie moi, oceniam według tego, że Bóg mnie zostawił, myślę, że Bóg mnie dzisiaj porzucił, bo nie mam uczuć”? Nigdzie nie spotykamy Jezusa, który mówi coś o jakiejś uczuciowości, o jakichś przeżyciach uczuciowych, według których ocenia się stopień pobożności. Nigdzie Go takiego nie spotykamy, co to w ogóle za ewangelia, która nadal wszystko uzależnia od ciała, a nie od ducha? To jest diabelska „ewangelia”. On chciałby, żeby nasza społeczność z Bogiem była zbudowana na tym, jak my dziś sobie przeżywamy to, czy tamto. On chce, abyśmy tak jak w świecie organizowali sobie takie spotkania, podczas których duch uczuciowej euforii mógłby napełniać oszukane serca. Nie po to przecież opuszczaliśmy ten zwodniczy świat uczuć, aby po jakimś dłuższym czy krótszym czasie wracać do niego piękniej wyglądającymi drzwiami! Niech żaden z was, którzy uwierzyliście w Jezusa Chrystusa, nie da się zwieść tym bajecznym obrazem boga radości i szaleństwa, który nadal chce karmić nas jadem uczuciowości przez organizowanie spektakli, na których wiele się dzieje, ale, o zgrozo, jakże podobnie jak w świecie. Umiłowani Pańscy, prawdziwie przed naszymi oczami, niech zawsze stoi krzyż, na którym nasz Chrystus umierał z powodu tego, że uczuciowość grzechu odciągnęła ludzi od Boga żywego i prawdziwego.

Jakże potężne jest dokonanie krzyża, i od kiedy krzyż stanął w moim sercu, mogę modlić się do Boga jako do Ojca, bo On pobłażliwie się odniósł do wszystkich moich przedtem popełnionych grzechów. On nie jest moim oskarżycielem, jest Tym, który okazał mi łaskę, uwalniając mnie od ciała niewoli grzechu, abym mógł dzisiaj, jako wolny w Chrystusie syn Jego, przychodzić do Niego i rozmawiać z Nim jako z Bogiem i Ojcem moim na warunkach Jego doskonałej łaski.