Jan 14:23

Słowo pisane

Czego oko nie widziało - część 1

Dziękujemy Panu naszemu Bogu, że dał nam możliwość spędzić dzisiaj czas tutaj przed Jego obliczem. Chwalimy Boga za to, że dał nam swego Syna, abyśmy spędzali czas przed Jego obliczem w sposób uroczysty, inaczej niż spędzają jakieś uroczystości ludzie świata. Bóg musiał uczynić coś, co zmieniłoby nasze myślenie, nasz sposób pojmowania Boga, żebyśmy zaczęli rozumieć przed Kim jesteśmy. Człowiek jest ograniczony w formie, dopiero Bóg potrafi przemieścić to co jest ograniczone, w miejsce niczym nieograniczone, ani szerokością, ani głębokością, ani wysokością. Niczym nieograniczone. Czy dasz się przenieść? To jest bardzo ważne.

Jest chrześcijaństwo literalne, chrześcijaństwo, które przez cały czas jest ograniczone, ponieważ ono przez cały czas jest oparte na sile ciała. I jest chrześcijaństwo, które opuszcza te granice i zaczyna kroczyć w miejscu niczym nieograniczonym. Wszystko staje się możliwe. Piękne miejsce. Ale żeby przemieścić się w to miejsce, to Bóg musiał posłać nam swego Syna. Jego Syn był doskonały w sposobie myślenia. Jego Syn nie miał ograniczeń, i On nie podchodził do Swego Ojca, jako do kogoś ograniczonego, który nie może czegoś wykonać. Jezus nie miał tych ograniczeń w sposobie myślenia. On wiedział, że może wziąć wszystko od Ojca. Piękne chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo nie zamknięte w naszym sposobie myślenia.

My jesteśmy ograniczonymi i mamy taki sposób myślenia i w ten sposób podchodzimy do Boga, że On jest tak samo ograniczonym jak my i Jemu też może się nie udać to, co zamyślił, że musi się gdzieś potknąć, że musi się gdzieś zatrzymać, że musi się gdzieś cofnąć, że musi zastanowić się, czy dobrze w ogóle zrobił. A On nie musi. On zawsze idzie do przodu. On idzie zawsze w ustalonym przez siebie kierunku i nigdy nie ma zachwiania czy jest to dobry kierunek. Czy dołączysz do Niego i będziesz szedł w pochodzie chwalców, którzy poszli za Tym, który nigdy nie cofa się?

Wiecie, kiedy myślimy o Chrystusie, to jak daleko sięgają nasze myśli? Co widzimy, kiedy patrzymy w Słowo i czytamy o Jezusie? Czy jesteśmy gotowi osiągnąć z Nim to miejsce? Kiedy Jezus mówi, że Jego Kościół poznaje się po miłości wzajemnej, to czy sięgasz tam i czy doznajesz, że to jest twoje miejsce w Chrystusie?

Musimy zrozumieć pewną rzecz, że chrześcijanie kiedy mają początek miłości, dla nich wszystko jest otwarte i wspaniałe. Ale kiedy znowu zaczynają działać ograniczenia ciała, to zaczynają gubić się w tych rzeczach i zaczynają marudzić, narzekać na innych. Zaczynają narzekać na innych, że to przez tych innych oni nie mogą żyć i funkcjonować. Zaczynają zrzucać winę za swój odstępczy sposób myślenia na innych ludzi, że to oni są winni. Bo gdyby „oni” byli inni, to ich sposób myślenia, nie zmieniłby się.

Ale kto jest tym sposobem myślenia, ludzie, czy Chrystus? Jeśli patrzysz na Chrystusa, to czy widzisz w Chrystusie jakąś ograniczoność, jakieś odstępstwo, jakąś nieprawidłowość? Nic nie widzisz. Na kogo masz patrzeć? Kto jest tym, na którym musisz skupić swój wzrok i czerpać z Niego siły, by żyć i obfitować? Chrystus! Patrz na Jezusa. Nigdy nie będziesz mógł powiedzieć, że z powodu Jezusa, nie udaje ci się to, że z powodu Jezusa, z powodu lęków, obaw, zahamowań, ty też masz lęki i obawy. Nigdy nie będziesz mógł zarzucić Jezusowi, że teraz nie idziesz dalej, bo On nie idzie dalej. Nigdy. I nigdy też nie zatrzymasz się i nie przestaniesz rozwijać się, bo w Nim jest rozwój.

Czy sięgniemy tam? Jesteśmy po to, by sięgać jeszcze dalej, jeszcze dalej. Fascynacja Chrystusem polega na tym, że zawsze jak sięgniesz, to nigdy nie sięgniesz już do końca. Nie ma takiej możliwości, że sięgając w Chrystusa, sięgniesz i już koniec. Nie ma już nic, co można by wziąć jeszcze z Chrystusa. Nigdy ci się to nie zdarzy, nigdy! Nigdy nie będziesz zaskoczony: „to już koniec, już więcej nie ma?” Chwała Bogu, że w Jezusie mamy pełnię wszystkiego! Możesz sięgać w lewo, w prawo, do przodu i do tyłu, wszędzie masz przestrzeń. Wszędzie możesz rozwijać się i wszędzie dla ciebie jest chwała. Wszędzie gdzie tylko sięgniesz w Chrystusa, jest chwała, jest objawienie, światłość, jest Majestat Boga, jest piękno przebaczenia, pojednania z Bogiem, jest możliwość nowego życia. Wszędzie gdzie sięgniesz jest twoja siła, moc i te wszystkie możliwości, żebyś mógł chodzić po wężach i skorpionach. Tam nigdzie nie ma tak, żeby ogarnęła cię bezsiła, żeby ogarnęło cię zniechęcenie. W Jezusie tego nie ma. To pochodzi tylko z tego, kiedy człowiek zatrzymuje się i nie idzie już za Jezusem. Nie ma już serca, żeby sięgać w Chrystusa, nie ma już serca, żeby sięgać w tą skarbnicę. Pozwala własnym myślom, decyzjom, emocjom zatrzymać to co jest w Chrystusie. I wtedy człowiek zamiast sięgać w Chrystusa, to sięga w inne miejsce.

Są tylko dwa stoły, z których możemy brać. Jeden to jest stół demonów, a drugi to jest stół Boży. Z powodu tego, że człowiek jest w potrzebie musi sięgać z któregoś z tych stołów. Jeżeli mamy złe emocje, sięgamy ze stołu demonów, ponieważ te emocje potrzebują akurat tego pokarmu. Potrzebują rozpalać się, rozwijać się, a tego nie ma na stole Bożym, a więc to jest zupełnie po drugiej stronie. I człowiek sam doznaje, że kiedy karmi się ze stołu demonów, to coraz bardziej rozwija się zło w człowieku. Ale kiedy kierujesz się w kierunku Jezusa, to widzisz, że tam jest wszystko co potrzebne, żeby zginęło zło. Jest Jego ofiara, krzyż, przelana krew.