Jan 14:23

Słowo pisane

Rozważanie - Psalm 39. Część 1

Psalm Dawidowy. Rzekłem: Będę pilnował dróg swoich, Bym nie zgrzeszył językiem, Będę trzymał na wodzy usta swoje, Póki bezbożny stoi przede mną. Zaniemówiłem, zamilkłem, Pozbawiony szczęścia, Lecz ból mój się powiększył. Rozpaliło się serce moje we mnie, Gdy rozmyślałem, zapłonął ogień. Wtedy odezwałem się językiem swoim: Daj mi, Panie, poznać kres mój I jaka jest miara dni moich, Abym wiedział, jak jestem znikomy! Oto na szerokość dłoni wymierzyłeś dni moje, A okres życia mojego jest jak nic przed tobą. Tylko jak tchnienie jest wszelki człowiek, choć pewnie stoi. Sela. Zaprawdę, człowiek przemija jak cień, Zaprawdę, na próżno się miota. Gromadzi, a nie wie, kto to zabierze. A teraz, czego mam się spodziewać, Panie? W tobie jest nadzieja moja. Ratuj mnie od wszelkich występków moich! Nie wystawiaj mnie na zniewagę nikczemnika! Zamilkłem, nie otwieram ust swoich, Bo Ty to uczyniłeś. Odwróć ode mnie cios swój; Ginę pod razami ręki twojej. Karami za winę karcisz człowieka I niweczysz jak mól urok jego. Zaprawdę, tylko tchnieniem jest każdy człowiek. Sela. Wysłuchaj, Panie, modlitwy mojej, I nastaw uszu na wołanie moje! Nie milcz na łzy moje! Gdyż jestem tylko przychodniem u ciebie, Wędrowcem jak wszyscy ojcowie moi. Odwróć ode mnie surowe spojrzenie swoje, Abym odetchnął, zanim odejdę i nie będzie mnie!”

 

Będziemy mieli dzisiaj wieczerzę i ta wieczerza mówi o drodze, którą mają iść wszyscy, którzy chcą wrócić do Boga. To jest droga naszej śmierci w Jezusie Chrystusie. Jeśli będziemy wracać drogą naszej śmierci, z tą świadomością, że nie pasujemy do tak wspaniałego dzieła jako ludzie, będziemy chcieli chętniej umierać, chętniej będziemy chcieli korzystać z tego, że Chrystus umarł a my w Nim, dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że to jest zbyt piękne. Nawet kiedy otwieramy usta, to jesteśmy świadomi, że nasze słowa, choćby nawet najbardziej ułożone, nie będą tym, co On potrafi powiedzieć, że On wie wszystko, czego my nie wiemy.

Bóg wiedząc o nas wszystko, nie zostawia nas samych z wiadomością o drodze. Daje nam swego Ducha Świętego, żeby nas prowadził. I Słowo Boże mówi, że ci, którzy są dziećmi Bożymi, to są ci, których Duch Boży prowadzi. Jesteśmy w olbrzymim doświadczeniu, bo sama droga jest święta, czysta. Sprawiedliwi nią chodzą, bezbożni zaś upadają na niej. Nie jest to droga, którą się tak łatwo idzie. Na tej drodze, jeśli próbuje iść nasze „ja”, to zaraz przewracamy się. W Liście Piotra Słowo Boże mówi nawet, że ci, którzy chcieli pójść w swój stary sposób, potknęli się o kamień, o tą drogę i przewrócili się i poobijali się i ten kamień przycisnął ich. Nie można iść tą drogą w sposób frywolny, czy nawet w sposób zakonny. Nie można iść używając zakonu, ponieważ ta droga już nie jest tą drogą, nie można wejść na tą drogę w ten sposób. Wchodzi się tam poprzez śmierć. Nie można wejść na nią z własną sprawiedliwością, osiągniętą w zakonie i powiedzieć: „wracam tą drogą, którą jest ciało Jezusa Chrystusa.” Wraca się nią w zupełnie inny sposób, z innymi nastawieniami serca.

I tego właśnie bardzo często nam potrzeba, świadomości tej drogi, wiadomości tej drogi, uczenia się tej drogi. Albo można dojść do punktu, że drogi prawdy nie poznali, drogi zbawienia nie poznali, drogi, przez którą mogliby uratować się z przewrotnego świata nie poznali. Dlatego musieli zostać w tym świecie, gdyż nie widzieli wyjścia z tego świata. Tak jest z człowiekiem, który nie wierzy w Jezusa Chrystusa, nie widzi wyjścia, więc nawet kiedy próbuje, to próbuje po swojemu i wtedy może czuje się fajnie, lepiej od innych, ale nadal nie idzie tą drogą.

Na tej drodze na początku jest wąska brama, tak wąska jak wąski jest krzyż. Jest tam śmierć Jezusa i nie przeciśniesz się, jeśli nie umrzesz wraz z Nim. Nie można przejść i wejść na pastwisko, które jest po drugiej stronie, jeśli nie umrzesz dla swego „ja”. Dlatego tak wielu ludzi nie karmi się na obfitych błoniach tym, co jest już po tamtej stronie. Tam jest to wszystko jako zmartwychwstałe życie. Tam jest pokarm dla tych, którzy powstali w Chrystusie z martwych do nowego życia. Tam jest pokarm, który mogą jedynie spożywać ci, którzy obumarłszy dla grzechów, zaczęli żyć dla sprawiedliwości.

A więc, żeby w ogóle wejść na ta drogę, to musimy umrzeć. Rozumiecie, nasza wiedza biblijna może konkurować z wiedzą biblijną faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Mamy Nowy Testament, a więc wiemy więcej od nich. Ale dla nich i dla nas równo ta droga, która się otworzyła, jest przez krzyż, przez ciało Jezusa Chrystusa. A więc dla pogan i dla Żydów jest jedna droga. Nawet wiedząc więcej, to i tak musimy wejść na tą drogę przez własną śmierć. Jezus, który jest tą drogą uczy nas, że musimy umrzeć dla naszego „ja”, dla naszych marzeń, pragnień. Dzisiaj ludziom dużo mówi się: „marz, marz, a Bóg to sprawi, że twoje marzenia zrealizują się”. Czytam pozycję, w której zaleca się nawet marzenie. W Chrystusie nie ma marzenia! Jezus nigdzie nie marzył. Skąd w ogóle wyszła ta nauka? To jest fałszywa droga. W Jezusie nie ma marzenia. W Jezusie jest rzeczywistość. Jest Bóg i Syn i oni mają ze sobą święte relacje. I kiedy my jesteśmy w Synu, również mamy święte relacje i Duch Boży mówi w nas i do nas.

Księga Izajasza 30, 15-21:

Gdyż tak mówi Wszechmocny, Pan, Święty Izraelski: Jeżeli się nawrócicie i zachowacie spokój, będziecie zbawieni, w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc; lecz wy nie chcieliście. Mówiliście raczej: Nie! Na koniach umkniemy! Dlatego umykać będziecie. - Na wierzchowcach pojedziemy! Dlatego wasi prześladowcy was wyprzedzą. Tysiąc będzie uciekać przed groźbą jednego, przed groźbą pięciu będziecie uciekać, aż zostanie z was resztka jak maszt na szczycie góry i jak sztandar na wzgórzu. I dlatego Pan czeka, aby wam okazać łaskę, i dlatego podnosi się, aby się nad wami zlitować, gdyż Pan jest Bogiem prawa. Szczęśliwi wszyscy, którzy na niego czekają. Gdyż, ludu na Syjonie, który mieszkasz w Jeruzalemie, nie będziesz zawsze płakał. Na pewno okaże ci łaskę na głos twojego wołania, gdy go tylko usłyszy, odezwie się. A chociaż Pan dał wam chleb niedoli i wodę ucisku, to jednak nie będzie się już ukrywał twój nauczyciel i twoje oczy będą oglądać twojego nauczyciela. A gdy będziecie chcieli iść w prawo albo w lewo, twoje uszy usłyszą słowo odzywające się do ciebie z tyłu: To jest droga, którą macie chodzić!”

A więc Bóg obiecuje dać Nauczyciela, który nauczy jak wrócić do Boga, jak iść drogą zbawienia, jak iść drogą, w której Bóg ma upodobanie. I ten Nauczyciel przyszedł i swoim własnym życiem pokazał jak mamy wracać. I doświadczamy, że przemawia do nas poprzez nasze sumienie, czy poprzez wyraźny głos.

Kiedy zacząłem poznawać Jezusa, była najpierw ciekawa myśl, później pociągnięcie do czytania Biblii i szukania odpowiedzi na to pytanie, później poznawanie Jego, później zastosowywanie Słowa Bożego w swoim codziennym życiu. Wszystko to szło. Później tak przyszło mi do serca, żeby poprosić Go, żeby uwolnił mnie od papierosów, żeby pomógł nie jeść za dużo, żebym nie przytył ponownie. I znowu się stało. Czytałem Biblię i zrozumiałem, że mam przychodzić do Niego z wyznawaniem grzechów, co też zacząłem czynić. Zacząłem widzieć sposób, w jaki Bóg chce, bym miał z Nim społeczność. I cały czas chodziłem jeszcze do tego budynku katolickiego. Rozumiecie, czytałem Biblię poznawałem Boga, coraz więcej wiedziałem, że On jest żywym Bogiem. Bóg dawał mi możliwość podjęcia decyzji, wyboru, a ja dalej tam szedłem. I kiedyś przywieziono duży drewniany tak zwany święty krzyż. Położono go w środku i była kolejka do całowania krzyża. W tym swoim sposobie ludzkiego myślenia, myślałem, że uczczę przez to Boga. Kiedy doszedłem i pocałowałem krzyż, wtedy usłyszałem już nie łagodny, miły głos, ale zdecydowany i stanowczy: „wyjdź stamtąd”. Bóg powiedział: „Koniec. Daję ci szansę wyboru, daję ci możliwości myślenia. Daję ci poznawać prawdę. Daję ci poznawać, że jestem Bogiem żywym, a ty później idziesz i robisz coś takiego? Po co ci więc daję to poznanie?”