Jan 14:23

Słowo pisane

Ogień rzucony na ziemię - część 1

Chwała Bogu bracia i siostry. Dziękuję za to, że Pan zgromadził nas tego dzisiejszego dnia, że możemy cieszyć się naszym Zbawicielem, a to jest chyba najważniejsza rzecz, która powinna wypływać z naszego serca. Powinniśmy cieszyć się każdego dnia naszym Zbawicielem.

Wczoraj mówiłem o tym, że doznaję w swoim sercu, że Bóg mocno wywyższył nas w Panu Jezusie Chrystusie i że mamy do Niego dostęp nie tylko po to, żeby mieć dostęp, ale po to, żeby wstawiać się za ludźmi, żeby ludzie widzieli w nas Boże dobro. Zapisane to jest też w Pierwszej Księdze Mojżeszowej. Takim Bożym człowiekiem był Abraham. Ludzie tacy jak Abimelech, przywódca jego wojsk, z którymi Abraham miał kontakt widzieli w nim księcia Bożego. Widzieli człowieka, który miał stały kontakt z Bogiem, który rozmawiał z Bogiem i mógł wstawiać się za tymi wszystkimi rzeczami, które wśród nich działy się. Oni widzieli to.

Czy ludzie, którzy otaczają nas też widzą, że mamy cały czas kontakt z Bogiem, że możemy wstawiać się przed obliczem Bożym, że jesteśmy też jak aniołowie, którzy wstawiają się za ludźmi? Jeżeli to, co Pan Jezus wykonuje w sercu każdego z nas jest żywe i skuteczne, to ci ludzie muszą tak to odczuwać. Choć wiemy, że musi wypełniać się i to co Pan mówi: „jeśli Mnie będą prześladować, to i was będą prześladować.” I w większości przypadków tak się dzieje, że ludzie z którymi jesteśmy w jakiś sposób prześladują nas, są jakieś pomówienia, ale widząc nasze relacje, odczuwają w sercu, że za tym kryje się Bóg. Również ci ludzie, którzy żyli w otoczeniu Abrahama, mieli przeświadczenie, odczuwali w sercach, że za Abrahamem stoi Bóg.

I to jest taka wspaniała informacja dla nas, żebyśmy wykorzystywali dostęp do Boga w słusznym celu. To Pan Jezus Chrystus poprzez swoją krew, poprzez ciało swoje i poprzez zasłonę, którą rozdarł, otworzył nam piękną, wspaniałą drogę do Ojca. Ale ta droga w życiu każdego z nas ma jakieś konsekwencje. Ta droga zaczyna coś sprawiać w naszym życiu. Mamy dostęp do Ojca i coś w naszym życiu zaczyna się dziać. Każdy z nas coś w związku z tym odczuwa. To nie jest tak, że przychodzimy do Boga, klękamy modlimy się i nic się nie dzieje. Coś zaczyna się dziać. Niekiedy ku naszemu zdziwieniu widzimy, że to, co zaczyna się dziać przerasta już nasze ciało. Nasze ciało buntuje się, ale to przerasta nasze ciało i zaczynamy wchodzić w kontakt duchowy z naszym Panem, z naszym Ojcem, który coś powoduje w naszym życiu. Przeczytam dzisiaj Słowo Boże, które jest zapisane w Ewangelii Łukasza 12, 49-53:

Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął. Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni. Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie. Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową”.

Pan Jezus Chrystus przyszedł na tą ziemię i mówił, że ci, którzy wejdą w Jego ślad, przyjmą Go do swojego serca jako swojego Pana i Zbawiciela, to do serc tych ludzi wpadnie ogień. I Pan mówi tu: „Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął.”

Może jeszcze wspomnę historię, która przydarzyła mi się przed przyjazdem tutaj na zjazd do Gdańska. W dniu, w którym odwoziłem żonę i Tomka do stacji na pociąg, poszedłem do kotłowni i czyściłem w piecu. Wyciągałem popiół, który był z poprzedniego dnia i były tam jeszcze grudki ognia z niedopalonego węgla, które jeszcze świeciły się. Kiedy wygarnąłem to z pieca, to te grudki w zetknięciu się z powietrzem atmosferycznym, automatycznie zrobiły się siwe, na zewnątrz spopieliły się. Taka dziwna rzecz, nad którą zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje. Przy zetknięciu się z tlenem zrobiły się od razu siwiuteńkie. Tak jakby ta grudka węgla broniła się przed czymś i nie rozumiałem dlaczego broni się. Zacząłem wybierać węgiel, który jeszcze można spalić w piecu, mam to w zwyczaju. Doszedłem do tych spopielonych grudek, myśląc, że one nie są już gorące. Kiedy chwyciłem w palce, to porządnie sparzyło mnie to. W środku grudek była jeszcze wysoka temperatura tak, że nie można tego było wziąć w ręce. Niby zrobiła się osłona, niby to spopieliło się, ale cały czas jest tam temperatura. Kiedy do tych włożonych do pieca spopielonych grudek włożyłem papier, to od razu zapalił się. W grudkach był ogień, który rozpala.

Kiedy zacząłem rozmyślać nad tym, to przypomniał mi się ten ogień z Ewangelii Łukasza, co czytałem. To jest ogień, który rozpala. Kiedy Pan Jezus wrzuci ten ogień do naszego serca i jest w naszym sercu, to czy szatan jest w stanie pochwycić nas? Nie jest w stanie. Musi wyrzucić nas z ręki. Musi nas puścić, nie jesteśmy dla niego osiągalni. Gdy ten ogień wpadnie do naszego serca, to nie jesteśmy osiągalni dla diabła. Diabeł nie może ruszyć takiego człowieka, w którym jest ogień Boży.