Jan 14:23

Słowo pisane

Wonność miła Bogu – część 3

To jeszcze bardziej pokazało mi, jak muszę dbać o serce, jak muszę być czujnym i trzeźwym, żeby mieć tą czystość. Wiemy co zanieczyszcza serce, znamy to już. Paweł mówi: „już wiecie to.” To jest świat, obcowanie z tym światem, podporządkowywanie się tradycjom tego świata, podporządkowywanie się tym rzeczom, które sprawiają Bogu smutek, z powodu których powiedział, że będzie musiał zniszczyć tych ludzi, jeśli nie upamiętają się. Czy Bóg zmienił się? Nie.

Dlatego przynośmy sobie nawzajem te podarunki z serc uświęconych. Wiemy, że w tym tak wiele nam potrzeba. Kto może wprowadzić nas w to? Kto miał takie czyste ręce, kto miał czyste serce, kto przyszedł z największym podarunkiem dla nas na tą ziemię, kto nie miał nic przeciwko nam? Mógł mieć miliard powodów do tego, żeby ten podarunek schować wyłącznie dla siebie, bo należał Mu się. Wszelka chwała, radość, szczęście należało się Jezusowi od Ojca, a wyciągnął tą radość, szczęście, uwolnienie ku nam, a sam poniósł śmierć. I przyniósł ten podarunek. Czy warto służyć temu Jezusowi Chrystusowi? Warto!

Nigdy nikt z nas nie da sobie takiego podarunku. Moglibyśmy oddawać sobie pół świata, ale kiedyś w końcu umrzemy razem z tą majętnością, ze wszystkim, jak każdy inny. Widziałem umierającego człowieka z tytułem profesor zwyczajny. Widziałem też umierającego bezdomnego. Umierali tak samo nadzy i nic nie wezmą ze sobą. Ani ten, który nic nie miał, poza może długami, ani drugi, który może miał wiele. Nic nie wezmą. Dlatego właśnie naszą wartością, cudowną rzeczą, którą możemy wziąć ze sobą, jest serce jakie mamy dla Kościoła, dla siebie nawzajem. Możemy obdarowywać się nawzajem Chrystusem, tą pięknością. Dlatego musimy zewlec wszelkie rzeczy, które jeszcze nas łączą z tym ciałem, coś co jeszcze łączy nas z tym światem. To jest dla nas przekleństwem. Pan mówi: „to będzie przekleństwem dla ciebie, jeśli w czymkolwiek połączysz się z tymi narodami.”

Ewangelia Jana 12.3. Zobaczmy tu wspaniałą sytuację:

A Maria wzięła funt czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła swoimi włosami, a dom napełnił się wonią maści.”

Co takiego Maria zobaczyła w Chrystusie? Dlaczego ona zrobiła to? Dlaczego nogi? Dlaczego nie włosy? Dlaczego nie plecy? Mamy na to odpowiedź w Liście do Rzymian 10,15b:

Jak napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny!”

Jak piękne to były nogi! Dlatego psalmista mówi, żeby ucałować Mu nogi.

Jak piękne są nogi tego, który zwiastuje dobre nowiny! Kto przyniósł tą dobrą nowinę na tą ziemię? Kto zwiastował ją najpotężniej? Kto? Jezus Chrystus! Jezus Chrystus przyniósł tą wiadomość, tą dobrą nowinę na ziemię. Dlatego też tak myślę, że nogi są tak szczególne. Te nogi przyniosły nam cudowną nowinę, te czyste nogi naszego Pana stąpały po tej grzesznej ziemi ze względu na nas. Chwałą Jezusowi! Nogi namaszczone, otarte włosami tej kobiety. Ona zobaczyła w Nim wspaniałego Chrystusa, cudownego Mesjasza, Tego, który uwalnia. Także i ją uwolnił.

Czy my dzisiaj po kilku może latach, czy kilkudziesięciu, widzimy tak samo tego Chrystusa? Czy jesteśmy tak samo gotowi paść Mu do nóg, oddać to, co mamy może najcenniejsze, może najpiękniejsze. Coś, od czego napełni się cały dom tą tak drogą wonią? Czy potrafimy tak oddać to Chrystusowi, tak paść Mu do stóp? Czy potrafimy to? Sami z siebie nie potrafimy, ale On daje nam tą możliwość. On pozwala nam to uczynić i mówi: „czyńcie to, czcijcie Mnie.” Chrystus jest czysty, chce, żebyśmy radowali się, bo w czczeniu Chrystusa jest radość i szczęście i Ojciec ma w tym upodobanie. Dlatego Jezus mówi: „czyńcie to, bo będziecie przez to podobali się Ojcu. A jeśli będziecie podobali się Ojcu przeze Mnie, to będziecie ze mną i z moim Ojcem na wieczność”.

Dlatego tak ważne jest to, żebyśmy mogli rzeczywiście tak to czynić, żebyśmy mogli oddawać swoje serca tak, żeby ta woń mogła roznosić się po naszych domach, po naszych drogach do pracy.

Już słyszeliśmy nie raz i wiemy to, kiedy wychodziliśmy może z wagonu tramwaju, bo przebywał tam pewien człowiek, który śmierdział. Czekaliśmy tylko kiedy otworzą się drzwi. Tacy jesteśmy bez Chrystusa. Ale kiedy idziemy z Chrystusem, to jest piękna woń. Może być ona dla zbawionych i niezbawionych. Zbawieni, ci którzy chcą tak samo pachnieć, którzy radują się i mówią: „kochany bracie, jak to pachnie!” Tak naprawdę jest i rozkoszuję się tym. Naprawdę chcę, żeby ktoś przechodząc koło mnie, powiedział: „ty pachniesz”. Nie ten fizyczny zapach, bo to tylko jest na chwilę, ale Chrystus pachnie na wieczność. Nie pozwólmy, żeby smród tego ciała zanieczyścił nam ten zapach, żeby zapach Chrystusa został zniszczony.

Dużo w tym Słowie jest na ten temat. Wiemy, że kadzielnica, z której wydobywała się miła woń była w miejscu Najświętszym. Tak samo my przebywając w miejscu Najświętszym, w Jezusie Chrystusie, dopiero wtedy możemy roznosić tą woń. Też to wiemy. Kiedy nie przebywamy w Nim, kiedy możemy nawet robić pewne rytualne rzeczy, możemy siedzieć z Biblią, co jest bardzo ważne i piękne, ale jeśli to odbywa się bez Chrystusa, bez miłości do prawdy, bez miłości do Niego, to nawet to nie usprawiedliwi nas przed Bogiem. Bo Bogu miłą wonnością jest świętość, oddzielenie dla Niego. Dlatego nieraz może tak być, że nie dostanie się do nas brat, czy siostra, bo w tym momencie jesteśmy oddzieleni dla Boga, gdyż potrzebujemy czasu by być sam na sam z Nim. Wtedy nie dobijajmy się do brata, czy do siostry, odejdźmy na bok. Wiedzmy, że to jest najlepszy czas dla tej osoby. Wiedzmy o tym, że ta wonność, którą w tym momencie Bóg też kształci w tej osobie może być wonnością, z której ty później skorzystasz.

Pomagajmy w tym sobie kochani, żebyśmy nie wchodzili w miejsce Chrystusa w żadnym związku małżeńskim, w żadnej sprawie. Naprawdę, też to ostatnio zauważyłem, że jeśli wchodzisz w miejsce Chrystusa, w modlitwie, kiedy twoja żona, czy twój mąż zanosi ją do Pana, kiedy Pan działa w tamtej komorze, to uważaj. Nie ma tak ważnej sprawy na tej ziemi.

Nie ma tak ważnej, drugiej sprawy na tej ziemi, jak uświęcenie, jak woń. A sam Bóg będzie badał wtedy, czy to rzeczywiście jest święte, czyste przed Nim. Ale uważajmy, żebyśmy nie wchodzili w to „z butami”. Nikt z nas nie jest własnością żadnego człowieka, ale Chrystusa. Ale jeśli jesteśmy własnością Chrystusa, to też poddajmy się w ten porządek, który jest w Jego ciele. Jeśli nie, to będzie to od razu widać. Jeśli mówimy, że jesteśmy własnością Chrystusa, a nie żadnego człowieka i sprzeciwiamy się ludziom, to wtedy rzeczywiście widać, czy jesteśmy własnością Chrystusa, czy nie. To bardzo szybko widać, bo u Chrystusa jest porządek.

Na koniec Księga Objawienia 8 rozdział, wersety 3,4. Następna dziedzina darowania sobie Chrystusa, przytulenia się do tych stóp, do uczczenia naszego Pana Jezusa Chrystusa, następna wonność, która jest miła naszemu Panu.

I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złotą kadzielnicę; i dano mu wiele kadzidła, aby je ofiarował wraz z modlitwami wszystkich świętych na złotym ołtarzu przed tronem. I wzniósł się z ręki anioła dym z kadzideł z modlitwami świętych przed Boga”.

Zobaczmy. To już jest wypełnione w Jezusie Chrystusie, już nie rytuał, już nie obrzęd ludzki, ziemski. W Jezusie Chrystusie nasze modlitwy zanoszone są do Boga, który w tym czasie bada nasze serca i jest to ze względu na Jezusa, na miłość, którą On nam dał do Niego i do siebie nawzajem. Wtedy ta miła wonność rzeczywiście może wznosić się do Boga, wonność modlitwy, waleczność w tej modlitwie, staczanie w modlitwie boju za brata, za siostrę, jako coś, co jest tak przyjemne dla Boga. On chce to wąchać, chce czuć to. Bóg przegląda całą ziemię i chce czuć woń z tej ziemi. Dlatego dał to, co miał najcenniejsze. Mówi: „poślę Swego Syna, może uszanują Go”. Nie uszanowali. Ale jeśli my dzisiaj szanujemy Syna swoim życiem, swoją czystością, świętością, to rzeczywiście ta woń będzie mogła wznosić się ku Bogu z naszych wnętrz. W tych właśnie ciałach jest to możliwe dzięki Chrystusowi. Dzięki Jezusowi Chrystusowi może wznosić się to z tego właśnie ciała, martwego dla tego świata, a żywego dla Chrystusa, z tego wewnętrznego człowieka, który przybiega do Boga i mówi: „Boże, błagam, daj mi to.”

Moim świadectwem z mojego życia jest modlitwa o pewną sprawę (jeszcze tego nie mówiłem wam, ale Bóg często przypomina mi to).Czy pamiętacie modlitwę przed jednym z obozów w Dąbrównie? Nasz kochany brat powiedział, żebyśmy modlili się o to, żeby Pan rzeczywiście przygotował nas na ten obóz. Pamiętam jak Bóg napełnił moje i wszystkie nasze serca, bo słyszałem modlitwy wokół, jak mówiliśmy: „daj nam to Panie, błagamy daj nam przez wzgląd na Twoją chwałę, przez wzgląd na Twoją świętość. Daj nam to Boże”. Przypomnijcie sobie jaki był wtedy obóz. Ja dobrze pamiętam obfitość Bożego błogosławieństwa. Naprawdę, Pan działał we mnie, kiedy mnie kruszył, kiedy dawał nam piękne rzeczy, cudowne rzeczy o swoim Synu Jezusie Chrystusie, wprowadzał nas w poznanie Chrystusa, w głębię tego Kim jest Chrystus. To było dla nas dzisiaj, nie dla tamtych pokoleń, nie dla Izraela, ale dla nas. I dlatego szczera modlitwa jest miłą wonnością Bogu. Przychodzimy i błagamy: „daj nam to Boże przez wzgląd na Swoją chwałę.” Kto tak przychodził? Od razu przypomina się to nam – Mojżesz, wtedy najpokorniejszy z ludzi. „Przez wzgląd na Twoją chwałę, na Twoje imię.” A później doskonały nasz Chrystus: „ze względu na Twoją wolę, Ojcze, ze względu na Ciebie”. Tak przychodźmy i tak wołajmy. Niech ta wonność naprawdę wznosi się z naszych serc.

A Bogu niech będą za wszystko dzięki. Niech On pozwoli nam, abyśmy umierali dla siebie i swoich pragnień, a mogli już żyć dla pragnienia Ojca. Jeśli On chce mieć przyjemną woń, chce, żebyśmy byli Mu przyjemni, to niech Jego wola wypełni się w nas. Amen.