Jan 14:23

Słowo pisane

Mieszkanie Boga i dwie drogi - część 1

Całości można posłuchać na www.jan1423.pl

Przeczytam dzisiaj taki piękny fragment z Ewangelii Jana, nad którym chciejmy się zastanowić. Niekiedy wydaje się proste to, co mówi Pan i człowiek mówi: „wiem”. Piotrowi też wydawało się proste, ale kiedy przyszło doświadczenie, wtedy okazało się, czy jest to proste, czy nie. Jak więc stosować to, co wiemy w codziennym swoim życiu, czy wtedy rzeczywiście jest zrozumiałe to, co Pan powiedział.

Odświeżmy sobie te piękne słowa Pana z Ewangelii Jana z 14 rozdziału, 1-6 wiersza:

Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli. I dokąd Ja idę, wiecie, i drogę znacie. Rzekł do niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz, jakże możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie.

„I dokąd Ja idę wiecie i drogę znacie”. My wiemy dokąd odszedł Pan Jezusa i moglibyśmy pomyśleć, że uczniowie powinni znać drogę. Tyle czasu chodzili z Panem, a więc powinni znać drogę. Oni mówią: „Panie, pokaż nam drogę”. Pan odpowiedział: „Ja jestem droga, prawda i życie” i zastanówmy się nad tym. „Ja jestem droga” – możemy zadać sobie pytanie, czy znamy drogę? Jest to bardzo ważne, żeby znać drogę. Jeśli człowiek nie zna drogi, to jedzie na oślep i często błądzi i zamiast godziny, pokonuje odcinek przez kilka godzin. Pan nie chce, żebyśmy błądzili, ale rzeczywiście znali drogę.

Możemy zastanowić się głęboko w naszych sercach, po iluś latach naszego chrześcijaństwa, czy znamy drogę? Co możemy powiedzieć o tej drodze, jaka ona jest? Każdy chrześcijanin mówi, że zna tą drogę: „ja wiem, co jest na tej drodze”. Czy wiemy, co jest na tej drodze, co można na niej spotkać, czego możemy spodziewać się na niej? Czy po tej drodze można iść fantazyjnie? Czego na pewno nie spotkasz na tej drodze? Wielu dzisiaj mówi, że na tej drodze spotykają złość, obrażanie się, obmowę, złorzeczenie. Zastanówmy się razem, czy te rzeczy można spotkać na tej drodze. Musimy dobrze znać tą drogę, gdyż spotykamy ludzi, którzy mówią, że idą tą drogą i mówią, co spotyka się na niej i czego można zaznać. Niech Pan Jezus daje nam tu głębokie wejrzenie w to, żebyśmy mogli powiedzieć, że jesteśmy pewni, że idąc tą drogą nie spotkam tego, czy tego. Możemy wymieniać teraz, ku wspólnemu zbudowaniu, co na pewno spotkamy na tej drodze, a czego na pewno nie spotkamy.

Pan Jezus powiedział: „Ja jestem droga” i to jest najważniejsze, żeby patrzeć na Niego. Po tej drodze idziemy już ileś lat, jedni więcej, inni mniej, dlatego jedni więcej mogą powiedzieć, inni mniej, ale każdy może powiedzieć cokolwiek, czego doznał, co spotykało go na tej drodze, co na pewno można tam spotkać, a czego na pewno nie spotka się. Jeśli człowiek nie zna drogi, to ktoś może powiedzieć: „tam są różne znaki, powykręcane w różnych kierunkach”, ale ten kto zna tą drogę może powiedzieć: „bzdury pleciesz, te znaki pokazują tylko jeden kierunek”. Uczniowie, kiedy poznali tą drogę, opisywali jak idą nią, mówili co jest na tej drodze, a czego nie ma.

Dzielmy się tym, jak my chodzimy po tej drodze.

Brat

Bardzo mi się spodobało, że tekst, który czytał brat wyrażał słowa Pana Jezusa do konkretnych osób. Pan mówi konkretnie do osób, na które patrzy, których zna życie, odpowiednio o nich myśli i kieruje odpowiednie słowa, które mają dać im odpocznienie przed jakąś trwogą. Może jest to trwoga: ”czy ja dojdę, czy poradzę sobie w tym doświadczeniu.”. Jezus mówi: „skup uwagę na Mnie, idę przygotować ci miejsce, a ty trwaj.”

Człowiek ma wyobrażenie dwóch dróg, jakaś szeroka i jakaś wąska droga. Tam idą szeroką, a tu wąską i wydawałoby się, że to łatwo rozpoznać. Jest inaczej. Rozeznać możesz po tym, czy człowiek żyje jak świat, czy nie jak świat. Możesz rozeznać po tym, jak człowiek żyje. Naocznie nie widać tej drogi, gdyby tak było, można by powiedzieć: „idziesz wąską drogą, to jesteś moim bratem.” Tego nie widać, ale drogę można zobaczyć po tym, jak żyjemy i określić, którą drogą chodzimy. Izajasz pisze to w ten sposób:

Mówcie do zaniepokojonych w sercu: Bądźcie mocni, nie bójcie się! Oto wasz Bóg! Nadchodzi pomsta, odpłata Boża! Sam on przychodzi i wybawi was! Wtedy otworzą się oczy ślepych, otworzą się też uszy głuchych. Wtedy chromy będzie skakał jak jeleń i radośnie odezwie się język niemych, gdyż wody wytrysną na pustyni i potoki na stepie. Rozpalona ziemia piaszczysta zmieni się w staw, a teren bezwodny w ruczaje; w legowisku szakali będzie miejsce na trzcinę i sitowie. I będzie tam droga bita, nazwana Drogą Świętą. Nie będzie nią chodził nieczysty; będzie ona tylko dla jego pielgrzymów. Nawet głupi na niej nie zbłądzi. Nie będzie tam lwa i zwierz drapieżny nie będzie po niej chodził, tam się go nie spotka. Lecz pójdą nią wybawieni. I wrócą odkupieni przez Pana, a pójdą na Syjon z radosnym śpiewem. Wieczna radość owionie ich głowę, dostąpią wesela i radości, a troska i wzdychanie znikną. 

I teraz idziemy tą drogą, którą jest Chrystus, ale jesteśmy strasznie kuszeni przez wydarzenia polityczne, religijne, kulturalne, żeby zejść, żeby nie patrzeć na Chrystusa, żeby nie czerpać z Niego to, co potrzebne, tylko żeby gdzie indzie była zawrócona uwaga.

Powiem wam proste dzisiejsze doświadczenie. Rozmawiając ze sobą, możemy porozmawiać o różnych rzeczach i później idę do Biblii, i muszę spędzić ileś czasu z Biblią, zanim mój umysł wróci do prawdy. Raptem poprzez to okazuje się, że wiele rozmów było zbędnych, niepotrzebnych. Mój umysł musi być doprowadzony do odpowiedniego stanu przez Ducha Świętego. Dzisiaj trwało to przez pół godziny i dopiero po tym czasie Słowo zaczęło docierać do mnie. Przez te pół godziny czytałem jakby coś zupełnie obcego. Gdzie ta droga? - można by zapytać. Jesteśmy na obozie, wszystko toczy się i okazuje się, że i tutaj są te dwie drogi – o czym mówimy, myślimy, czym zajmujemy się. Czy w tym wszystkim znajduje się nasz umiłowany Zbawiciel, czy jesteśmy uprzejmi, mili? Cokolwiek robimy, czy gramy w piłkę, czy inne zajęcia, to wszystko ma wpływ. Później przychodzisz na zgromadzenie i kiedy mówiący już kończy, ty mówisz sobie: „dopiero coś zaczynam kojarzyć o co chodziło.” To tak, jak z płaszczami, zostały ukradzione, a oni dopiero po jakimś czasie zaskoczyli: „aha, to nasze płaszcze.”

A więc widzimy, że to nie są takie wyraźnie widoczne drogi. To jest tak, że w jaki sposób żyjemy, okazuje się jaką drogą wracamy. Czy jest to wąska droga oparta na tym, kim jest Jezus, czy wracamy zamieszani tymi różnymi rzeczami, pomysłami. Kiedy zapytam, o czym myślisz, mówisz: „no, za dwa lata zbuduję sobie dom.” Możesz tak myśleć przez sekundę, ale nie myśl zbyt długo, bo nie wiadomo, czy jutro będziesz żył. Może okazać się, że zająłeś sobie umysł czymś, co w ogóle nie doszło do skutku.

Słowo Boże mówi, że co dobrego możesz zrobić, to zrób dzisiaj, bo jutro nie należy do ciebie. Nie absorbuj sobie zbyt wiele umysłu. Zobaczcie, tutaj zapomnieliśmy o świecie i wiele spraw świata zostało za nami i o wiele łatwiej jest nam już poruszać się. To jest taka łaska. To tak jak Izrael szedł, a tu oaza, strumień, woda, słońce, palmy, cień, no super. Ale później Bóg mówi, że dalej trzeba iść pustynią, trzeba dalej wejść w doświadczenie. Ale to nam może po prostu pomóc zrozumieć: „nie absorbuj się za bardzo pracą, swoimi rzeczami.” Powierzaj Panu swoją drogę, a On ziści twoje zamiary. Powierzaj Panu swemu, a On da ci to, co potrzebne.

Pewien człowiek modlił się do Boga, by uratował go w czasie powodzi. Miał dwupiętrowy dom, woda szła już do parteru. Poszedł na pierwsze piętro i modli się dalej: „Panie Boże, pomóż.” Przypłynęła łódź, by zabrać go, a on odpowiada: „nie, nie, bo modlę się do Pana Boga”. Woda zalewa pierwsze piętro, w końcu musiał wejść na dach. Przypłynęła następna łódź, a on znowu odmówił, myśląc, że za chwilę Pan Bóg weźmie go z tego dachu. W rezultacie utopił się. Staje przed Bogiem i mówi: „przecież modliłem się, ufałem Tobie, dlaczego utopiłem się?” „Przecież wysłałem ci dwa razy pomoc, dlaczego nie przyjąłeś jej?” On umyślił sobie, że Bóg weźmie go z tego dachu, ale nie przyjął najprostszego sposobu odpowiedzi.

Rozumiecie, Bóg jest Bogiem, który chce dawać nam pomoc. Na przykład dostajesz pracę sprzątaczki. „Panie Boże, sprzątaczka to nie bardzo miejsce dla twojego dziecka. Gdybym był na przykład głównym księgowym, to mógłbym dyrygować tymi ludźmi i byliby zależni, to wtedy mógłbym głosić im ewangelię.” Okazuje się, że sprzątaczka ma najwięcej czasu, żeby myśleć o Panu, a księgowy nawet nocami będzie myślał o swoich cyferkach. Raptem okazało się, że człowiek chciał pracę, która dawałaby podstawy, by zwiastować ewangelię. W rezultacie nie zwiastuje ewangelii, a ten, który sprząta ma mnóstwo okazji. „Pani sprzątaczka, co pani taka szczęśliwa dzisiaj?” „A, bo Bóg mi błogosławi.”

Zupełnie inaczej, niż myśli człowiek. Ale człowiek musi zobaczyć, że Bóg ma coś dla niego przygotowane, żeby on mógł służyć Bogu. Człowiek myśli o pozycji, o jakichś rzeczach, które pokazywałyby, że Bóg jest bogaty, np. wielki wspaniały dom, gdzie wszystko stoi na filarkach. Bóg nie potrzebuje tych rzeczy, może inaczej pokazać, że jest potężny, wielki, święty. Kiedy ktoś będzie potrzebował pomocy, na przykład jest ślepy, a ty pomodlisz się i on przejrzy. To lepiej niż dać nawet sto tysięcy dolarów, prawda? Tak chodzić z Bogiem, żeby Bóg mógł uczynić przeze mnie to, co potrzebne.

To jest ta droga. Jezus tak chodził. Nie miał pieniędzy, nie miał gdzie głowy skłonić, a mnóstwo ludzi skorzystało z Niego. Dlaczego Jezus miał tyle czasu? Dlatego, że nie miał firmy, nie miał chałupy do sprzątania, trzech wozów do wyprawy. W każdej chwili mógł pójść gdziekolwiek, był wolny. Być wolnym dla Pana i nie być zniewolonym niczym, co przeszkadzałoby być dla Niego – to jest wybór tej drogi. Inny sposób myślenia – nie żyję dla własnej chwały, lecz dla chwały tego, który mnie posłał. Musimy nauczyć się, że Pan gotów jest dać nam wszystko, co jest potrzebne, by On odebrał chwałę, ale Pan gotów jest zatrzymać wszystko, co jest potrzebne, kiedy my chcemy odebrać chwałę. Pan gotów jest korygować nasze życie, ponieważ chce zachować nas do wieczności, abyśmy nie pomylili się gdzieś po drodze.

Czasami można zobaczyć człowieka, który ma dużo i jest stale znękany, z drugiej strony można zobaczyć człowieka, który prawie nic nie ma i jest stale szczęśliwy. O kim powiedziałbyś, że jest podobny do tego, który idzie tą wąską drogą? Błogosławieni ubodzy, albowiem oni będą ubogaceni w Panu, będą napełnieni tym, co daje szczęście człowiekowi. To jest piękne.

Pan Jezus mówi: „nie martw się o jutro, nie martw się o to, czy dojdziesz.” Zostaw to swemu Panu, wiesz, że On zaczął i ma moc dokończyć, a ty przyjmuj od Niego to, co On daje ci i dziękuj Mu. Mówiliśmy na zgromadzeniu o pewnym człowieku, podekscytowanym, zaaferowanym Chrystusem, który mówił: „Panie pójdę za tobą, gdziekolwiek pójdziesz.” A Jezus mówi: „a Ja nie mam gdzie głowy skłonić.” „Panie, ale to za dużo wymagań, nawet głowy nie mieć gdzie skłonić, to za dużo”. Można dojść do zrozumienia, dlaczego Jezus postawił tak surowe warunki przed człowiekiem, który był chętny, by pójść za Jezusem. Dlatego, że gdyby Jezus dał mu pod spód kocyk, to on dziękowałby za ten kocyk. Ale gdyby Jezus obiecał mu pałace, to narzekałby na wszystko po kolei, że nie miękkie, niewygodne. Jezus stawia najsurowsze warunki po to, żebyś za wszystko dziękował. Kiedy dostaniesz poduszkę, to już będziesz dziękował, bo wcale nie obiecano ci poduszki, bo powiedziano ci, że nie będziesz gdzie miał głowę skłonić. Będziesz dziękował, że msz gdzie umyć twarz i tego też ci nie obiecano. Dlatego Jezus stawia tak surowe warunki, żeby człowiek dziękował, cokolwiek dostanie. I wtedy Paweł pisze: „za wszystko dziękujcie, bez ustanku radujcie się.”

Zobaczcie, że na tej drodze jest wszystko inaczej ustawione niż na szerokiej. Jeśli Chrystus stawia przed nami tak surowe warunki, to po to, żebyśmy już za wszystko dziękowali. Czy dziękujemy już za wszystko? Czy myślimy, że czegoś brakuje nam? To jest niebezpieczeństwo szerokiej drogi, tam zawsze komuś coś brakuje. Nawet ci bogacze mówią: „za mało.” Ma dwa domy, kilka samochodów i mówi, że właśnie nie ma pieniędzy i bierze jeszcze na oranżadę od tego ubogiego, bo jeszcze musi się napić. On ma wszystko na karcie, a teraz z karty nie można skorzystać.

Widzicie, że na tej drodze, którą jest Jezus Chrystus jest zupełnie inaczej niż my sobie myślimy, kiedy podchodzimy do Jezusa. Świat wrzuca wiele spraw w chrześcijaństwo i chrześcijanie utrapiają się w codziennym życiu, bo muszą na to wszystko zarobić. Świat stawia pewien standard, a ludzie muszą w tym standardzie żyć. A musimy? Nie. Kto nas zmusza, żebyśmy żyli jak świat? Czy jest nam wstyd? Jezusowi nie było wstyd, że jako Władca tego świata jechał na osiołku. Nie było mu wstyd chodzić piechotą, nie wstyd mu było spać pod chmurką, ale służył Ojcu w każdej chwili. I tak, jak mówiliśmy, ludzie przychodzili rano do świątyni, bo wiedzieli, że spotkają tam Jezusa. On przecież mógł wykonywać jakąś pracę, był cieślą i ludzie znali go wcześniej jako cieślę. Jego całe życie zostało oddane ludziom, by mogli słyszeć cudowne przesłanie z nieba. Mówi: „póki tu jestem, słuchajcie, korzystajcie ze światłości.”