Jan 14:23

Słowo pisane

Kazanie dziesiąte: Ostatnie spotkanie

Kazanie dziesiąte: Ostatnie spotkanie

To jest nasze ostatnie spotkanie i muszę przyznać się, że traktuję je z pewnego rodzaju smutkiem. Myślę, że jutro rano odlecę z tego kraju. Nie sądzę, abym przedtem spotkał kogoś z was, ale teraz mam takie uczucie, jakbym poznał wielu nowych przyjaciół, wielu braci i wiele sióstr w Jezusie Chrystusie. Czy to nie jest niezwykłą rzeczą, że istnieje rodzina, której nie zna świat, że istnieją więzi, które znają tylko napełnieni Duchem Świętym. Istnieje coś, co przekracza normalne więzi rodzinne. Kiedy w jakiejś rodzinie rodzi się jakiś człowiek, to on nie wybiera sobie matki ani ojca, braci ani sióstr. To jest coś, co jest narzucone człowiekowi bez pytania o jego zgodę, niezależnie od tego czy się to mu podoba, czy nie, jest to faktem Jeśli chodzi o rodzinę Bożą, to ty musisz dokonać osobistego wyboru. Musisz wybrać to, aby stać się dzieckiem Bożym. Musisz sam wybrać swoją przynależność do rodziny świętych. Kiedy mówię o świętych, nie mam na myśli obrazów ani witraży świętych, którzy noszą dookoła głowy świetliste aureolki. Mam na myśli tych, którzy zostali zrodzeni z Boga, bo każdy z takich jest nazwany przez Boga świętym. Nie mają znaczenia ci, których tak nazywa kościół czy świat. Kiedyś uczyłem się historii (wydaje mi się, że wszyscy uczyliśmy się historii). Myślę, że niektórzy z tych, co zostali przez innych ludzi kanonizowani na świętych  w niektórych przypadkach byli bardzo złymi ludźmi. Im gorszy był człowiek, im więcej popełnił morderstw,  tym bardziej był kanonizowany.

Ja podjąłem decyzję, aby z tym nie mieć nic wspólnego. Kiedy przeczytałem mój Nowy Testament  zobaczyłem, że w nim pokazane jest coś zupełnie innego i stwierdziłem, że to Bóg czyni świętych, a ludzie nie mają tu nic do powiedzenia. To jest wspaniałą rzeczą przeczytać to w Nowym Testamencie. To jest zupełnie nowe odkrycie w tym starym, złym pokręconym świecie. Kiedy na przykład mówimy o takim człowieku, jak apostoł Paweł - mówiliśmy o nim święty apostoł Paweł. On pisał listy do zborów (kościołów) i każdego adresata listu nazwał świętym.

Nikt nie mógł złamać mocy grzechu w tobie, ponieważ musiałeś je powtarzać. Ale Jezus Chrystus, który nigdy nie popełnił grzechu wchodzi do twojego wnętrza i oczyszcza świątynię. Wygania wszystko. Oczyszcza twoje sumienie, to jest cudowna rzecz! Mieć sumienie bez żadnych oskarżeń. Możesz stanąć przed Bogiem bez plamy na swoim charakterze. Możesz stanąć przed Bogiem tak czysty jak krew Jezusa Chrystusa, ponieważ zostałeś w niej obmyty. Cudowne! Cudowne! Kiedy ci się to zdarzyło? Czy wiesz dlaczego oddychasz i żyjesz na świecie? Czy wiesz? Czy myślisz, że po to, żeby walczyć? Czy żeby popełniać cudzołóstwo (wszeteczeństwo)? Dlaczego masz życie - jak myślisz? Żeby wejść w związek małżeński? Mieć rodzinę? Pytam i czekam na szczerą odpowiedź. No, dobrze, ja jestem żonaty, w porządku. Ale przecież ty nie masz życia po to.

Niektórzy z was zajmują się religią po to, żeby otrzymać polisę ubezpieczeniowa w przypadku śmierci. Ale żadna modlitwa wypowiadana nad tobą nie może cię zaprowadzić do nieba. Nigdy  nie umarłem i nigdy sam nie przechodziłem tego, ale mogę powiedzieć prawdę, że to tak jest. Posłuchajcie, przecież jesteście rozsądnymi ludźmi. Przecież wewnątrz siebie wiesz, że to jest śmieszne, nieprawdopodobne. Czy sądzicie, że ta mruczana modlitwa, czy też kropla oliwy, czy też cokolwiek innego uczyni cię nadającym się do tego, żeby Bóg cię zaakceptował?! Czy szczerze w to wierzysz? Wiesz, że to nie jest prawdą. Tylko Jezus Chrystus  osobiście  może tego dokonać. I z tego powodu On nie jest martwy dzisiaj wieczorem. On powstał z martwych, żeby tego dokonać dla ciebie. Amen. To brzmi dla mnie zupełnie sensownie. Bóg nie przekazał żadnego ze Swoich dzieł człowiekowi, ale pozwolił, aby ludzie Mu służyli. Gdy człowiek zostanie zbawiony przez Jezusa Chrystusa, wtedy Bóg pozwala, aby Mu służył. On pozwala ci, abyś  Mu służył wtedy dopiero i tylko wtedy. Jezus Chrystus musi wejść w ciebie i żyć w tobie.

Apostoł Paweł powiedział tam. Posłuchajcie uważnie, co on mówi, mogę wam dokładnie powiedzieć, gdzie on to napisał. Powinieneś czytać to własnymi oczami, bo wtedy bierzesz sam osobiście odpowiedzialność za swoją duszę. A jeśli nie będziesz chciał czytać tego, to nie zmienia stanu rzeczy, ponieważ, powiedziałem ci to ja. Tę dokładną prawdę. Apostoł Paweł powiedział tak: „Chrystus żyje we mnie”. Czy kiedykolwiek to przeczytałeś? Ale czy wierzysz w to? Czy żyje On w tobie? Zapytaj mnie, ja ci powiem, czy tak jest. Zapytajcie mnie o to, ja wam powiem czy żyje we mnie, czy nie. W przypadku gdybyście mnie zapytali, to ja wam odpowiem: Jezus Chrystus żyje we mnie! To jest łaska. Całkowita łaska. Ja się do tego nie nadawałem. Byłem człowiekiem pełnym grzechu. Pobożnym - ja myślę, że byłem w swojej dzielnicy jednym z najpobożniejszych ludzi - nigdy nie opuściłem żadnego nabożeństwa, nigdy, ale siedziałem na tych nabożeństwach pełen grzechu, jak pełna grzechu była łódź Piotrowa, ale Jezus przyszedł do mnie w moim własnym pokoju. I uklęknąłem przy moim łóżku i powiedziałem wreszcie: Panie! - nie powiem wam słów modlitwy, żebyście przypadkiem nie powtarzali. Ludzie myślą, że przez powtarzanie słów mogą  otrzymać to samo, ale nie otrzymasz przez powtarzanie słów. Zostaliśmy wychowani w tym, żeby powtarzać ciągle te same słowa. Wiecie, myśmy to wszystko robili - chodzi o powtarzanie różańca, na przykład. Czy wiecie, że buddyści również odmawiają różaniec? Byłem tam, mieszkałem tam pośród nich. Buddyści odmawiają różaniec! Tak jak my wszyscy zostaliśmy wychowani, żeby to czynić. Jest to tak samo niepożyteczne. I przyszedł tam moment, kiedy uklęknąłem przy moim łóżku. I wreszcie stanąłem przed rzeczywistością. I wyznałem przed Bogiem, że mam nieczyste, pełne grzechu serce.

Czy wiecie, że cały ten strumień nieczystych myśli, który biegnie poprzez wasz umysł  pochodzi z nieczystego serca? W centrum twojej istoty jest źródło nieczystości. I dopóki Jezus Chrystus nie wejdzie w to miejsce - musisz Mu na to pozwolić - umrzesz z nieczystym sercem. A jak sądzisz, kiedy to się stanie? A czym to się skończy - niebem? Chyba nie. Jeszcze chcę wam coś powiedzieć. Coś, co jest w Biblii. Mówiąc o nowej niebiańskiej Jerozolimie oto, co powiada: „Nic nieczystego do niego nie wejdzie”. Nic nieczystego do niego nigdy nie wejdzie. Nic! Dzięki Bogu, że nie potrzeba żadnego grzechu w niebie. Nie będzie żadnego grzechu w niebie! Chrystus wystarczająco wycierpiał za to tu na ziemi. Tym niemniej On miłuje ciebie. On żyje! I chce wejść. On się rozprawia z tym wszystkim. Nie próbuj najpierw sam się oczyścić. On wejdzie i oczyści cię, On uczyni z ciebie miły, czysty dom zamieszkania dla Siebie, aby mieszkać w tobie. Amen! Czy to nie jest miłe? Nic dziwnego, że to jest nazwane Ewangelią - to po prostu oznacza dobrą nowinę. Czy to jest dobra nowina dla ciebie? Jezus powiada tak: „Pozwól  mi wejść. Ja wejdę. Ja dokonam tego”. „Nie, nie ja dokonam sam” - ktoś mówi. Nie, nie zrobisz tego. Twoje ręce są zbyt brudne, żebyś mógł zacząć. Jak możesz sam siebie oczyścić? Jakby się to mogło stać? Tylko Sam Bóg może oczyścić twoje życie, jest zbyt brudne, za daleko się posunęło. A kiedy On wchodzi, On dokona tego. Będzie żyć w tobie. I wtedy będziesz mógł Go czcić. To nie chodzi o mówienie gdzieś komuś jakichś modlitw przez „10 milionów” lat, żebyś się przy tym czuł taki samotny. Będzie mieszkać wewnątrz. Chwała niech będzie Bogu! Będziesz mógł mówić do Niego, a On będzie mówił do ciebie. On miłuje ciebie. I nie będziesz musiał nigdzie szukać tak ważnej miłości, gdziekolwiek indziej. Będzie w tobie. Uczyni cię czystym. Uczyni cię świętym. O tym mówi Nowy Testament. Zachęcam was do czytania go. A jeśli chcecie mogę wam zostawić swoje nazwisko i adres i jeżeli znajdziecie coś takiego, że mówię nieprawdę, proszę, żebyście do mnie napisali. Ja przeczytałem to sam. I w końcu uwierzyłem w to i otworzyłem swoje życie przed Nim. A On wszedł. Alleluja! I jest we mnie teraz. To jest mój Jezus! To jest mój Zbawiciel! On jest moim Panem! On jest moim Dobrym Pasterzem! On jest Umiłowanym mojej duszy! On strzeże mnie dzień w dzień. Amen!

Czy dziwisz się, że Go miłuję? Czy dziwisz się, że chcę mówić innym ludziom o Nim? Ja wiem, że czasami, kiedy się zaczyna o Nim mówić ludzie się gorszą. Z ich serc wydobywa się nienawiść przeciwko tobie. Budują jakieś zapory. Usiłują się za nimi ukryć, tak jak Adam próbował ukryć się za drzewami. Ale nie mógł ukryć się przed Bogiem! Alleluja! Dlaczego nie miałbyś się z Nim spotkać dziś wieczorem? W całkowitej rzeczywistości. Dlaczego nie? Podajcie mi choć jeden powód, który pochodziłby z głowy osoby przy zdrowych zmysłach, dlaczego by Go nie przyjąć? Dajcie mi choć jeden powód, który wytrzyma dzień sądu. Nie możesz. To jest miłość, to jest łaska, to jest Bóg, to jest zbawienie, to jest dar. Nic, nic innego nie może być  zaakceptowane. No, ktoś mówi: „Ale ty nie znasz mojej sytuacji, nie znasz okoliczności tego czy innego”. Oczywiście, nie znam. Ale opowiem wam taką historię, prawdziwą historię. Opowiadam prawdziwe historie, te które sam znam, nie te które wyczytałem z książek. To wydarzyło się przed wielu laty. Zaproszono mnie wtedy, żebym odwiedził więzienny szpital psychiatryczny. Ktoś nazwał te szpitale moralnymi kloakami Anglii. Ktoś, kto był odpowiedzialny za ten szpital był jakimś wybitnym psychiatrą w Anglii, w tych czasach. Poprosił mnie, żebym przyszedł i mówił do jego pacjentów. Wszyscy oni byli mordercami albo  morderczyniami. Szczególnie ta młoda dziewczyna, o której chcę wam opowiedzieć. Ona miała jakieś dzieci, oczywiście zrodzone w pozamałżeński sposób i wyrzucała je do śmietnika. Mówię wam prawdę. Była morderczynią, ale powiedziano o niej, że jest schizofreniczką.

A więc nie skazano jej na śmierć, nie została umieszczona w normalnym więzieniu, ale została umieszczona w tym psychiatrycznym więzieniu. Kiedy tam wszedłem, w oknach były bardzo grube kraty. Ten psychiatra, który mnie zaprosił, wybitny człowiek w Anglii, wprowadził mnie do jadalni do tej sekcji, gdzie były kobiety i powiedział (to są dokładne jego słowa): „Popatrz na nie, nie mają nawet psiej szansy”. Posłuchajcie, powiada: „Nasze sposoby postępowania z nimi nie dają skutku”. A to nie był chrześcijanin. On był ateistą. „Nasze sposoby nie sprawdzają się, czy zechciałbyś przyjść i zwiastować im swoją Ewangelię; zobaczymy, co twój Jezus może poradzić w tej sprawie”. Ja wiem, że on mnie stawiał w pozycji testu. Był ateistą. A więc powiedziałem: „Tak, przyjdę”. I wskazał na tę młodą dziewczynę i powiedział: „Widzisz ją? Musimy coś z nią zrobić. Musimy chyba wyciąć jej część mózgu”. (Chodziło  o operację mózgu, żeby odciąć część mózgu). Mieli nadzieję, że w ten sposób zmienią jej osobowość. „Musimy coś z tym zrobić. Musimy coś  z nią zrobić, ona jest niebezpieczna dla siebie samej. Jest niebezpieczna również dla współwięźniarek. Pewnego dnia - powiedział - rozmawiałem z nią i staliśmy blisko okna i bez żadnego powodu nagle uderzyła pięścią w okno”. O takiej dziewczynie mówię, w tym przypadku, gdyby ktoś mówił sobie: „O, ty nie znasz mojej sytuacji, nie znasz mojego przypadku”. Ten psychiatra zapytał: „Czy zechcesz z nią porozmawiać?” Powiedziałem: „Tak”. Ja nie mówię tego z pychą i dumą. Powtarzam tylko dla chwały mojego Chrystusa.

A więc przyszedł taki dzień i wsadzili mnie do takiej bocznej celi. Była ona długości ok. 4-5 metrów, mniej więcej 2,5 metra szerokości. I ten człowiek powiedział do mnie tak: „Kiedy wejdziesz ja postawię ją tyłem do grzejnika (a za tym grzejnikiem było okno z grubymi kratami), przycisnę ją później grubym stołem mahoniowym, żeby nie mogła targnąć się)”. I powiada tak: „Cokolwiek będziesz robił nie dotykaj jej. Obiecaj mi, że jej nie dotkniesz. Zostawię drzwi otwarte, jeżeli coś się zacznie dziać uciekaj natychmiast”. Mówi - „Nie wstydź się, my to robimy”. I oto ta niewiasta - zwróćcie uwagę - była więźniarką, była morderczynią inaczej mogli by z nią zrobić, co tylko by zechcieli. A więc tego dnia wszedłem do tego pomieszczenia. Siedziała na końcu tego stołu, długiego ciężkiego stołu, a ja usiadłem po drugiej stronie. Usiadła podpierając się rękami - trzymając głowę w rękach. Nie chciała patrzeć na mnie, nie chciała robić nic. Usiadłem. Długa cisza. I powiedziałem do niej: „Przyszedłem powiedzieć ci, że Jezus cię miłuje”. Zaryczała jak zwierzę. Powtórzyłem wobec tego: „Czy usłyszałaś? Przyszedłem powiedzieć ci, że Jezus cię miłuje”. Znowu zaryczała więc powiedziałem: „Czy usłyszałaś, co powiedziałem?” Przyszedłem powiedzieć ci, że Jezus cię miłuje. I przyszedłem ci powiedzieć, że ja również cię miłuję”. Powiedziałem jej: „Nie płacą mi za to. Ja po prostu przyszedłem z powodu miłości Jezusa powiedzieć ci, że Jezus cię miłuje” I ona zaczęła krzyczeć: „Nikt mnie nie kocha!” To powiedziała. Powiedziałem jej: „To jest nieprawda. Ja miłuję ciebie i Jezus cię miłuje. I po to przyszedłem, aby ci to powiedzieć”. Znowu zaczęła  wrzeszczeć i bić rękami w stół. Zaczęła szlochać, zaczęła płakać, aż łzy zaczęły spływać jej po twarzy i stole. Kałuże wody zaczęły się pojawiać na stole. I powiedziałem jej: „Popatrz, moja droga, przecież nie chcesz być tym, kim jesteś. Przecież nie chcesz być morderczynią, nie chcesz mieć przecież dzieci, by je zabijać. Nie chcesz być tutaj zamknięta. Masz coś złego, co mieszka w tobie, ale Jezus  przychodzi. Jeżeli pozwolisz Mu, On to wygna. Jeśli poprosisz Go, On ci da nowe  czyste serce. Przyjdzie i będzie mieszkać w tobie”. I wtedy złamałem te rozkazy, które mi dano. To jest jeden z tych przypadków, kiedy złamałem obietnicę w swoim życiu, przykro mi bardzo, ponieważ ja obiecałem tamtemu człowiekowi, że jej  nigdy nie dotknę, ale wstałem i sięgnąłem, jak tylko mogłem daleko i dotknąłem jej dłoni, przytrzymałem ją. Zaczęła płakać, wyła jak demony w piekle, ponieważ one żyły w niej i rozdzierały ją. I ty możesz również mieć je mieszkające w tobie, dopóki ich Jezus nie wygna. To właśnie sprawia, że jesteś taką osobą jaką jesteś. Być może nie zamordowałeś nikogo, jeszcze, ale nienawiść w twoim sercu może  to uczynić. Nie ma takiej osoby na świecie, która by w takim czy innym czasie, nie mogła popełnić wszelkiego grzechu i przestępstwa, jakie jest na świecie. Więc ta niewiasta zaczęła płakać, trzymałem ją za rękę i powiedziałem: „Teraz, jeśli pozwolisz, żeby Jezus tego dokonał, jeśli przyjmiesz Jezusa, będę się modlił za tobą”. Pokiwała głową - tak. Za 5 minut sprawa została dokonana. W ciągu pięciu minut Jezus Chrystus dokonał tego!

Mówię wam o czymś, co wiem, ponieważ tam byłem. Widziałem, jak On tego dokonał. Nie miała żadnej operacji z odcięciem jakiegoś płata mózgu. Jezus dokonał operacji. Wygnał tego diabła precz. Wszedł do niej i oczyścił ją. Tak jak czytacie o tym w opowieściach w Nowym Testamencie. Co za cudowna rzecz to jest! Czy wiecie - każdy człowiek w tym świecie szuka miłości. Każdy w tym świecie potrzebuje miłości. Każdy w tym świecie potrzebuje miłości Jezusa. Ale nie poczujesz jej, dopóki nie pozwolisz Mu wejść do swojego wnętrza dopiero On tego dokona - o tym przecież mówi zdrowy rozsądek. Jeśli pozwolisz Mu wejść i jeśli pozwolisz Mu oczyścić się, jeśli Mu pozwolisz uczynić z siebie nową osobę i staniesz się Bożym dzieckiem. Przekonasz się, że każdy twój grzech został ci przebaczony. Te, które pamiętasz i te, których nie możesz sobie przypomnieć. Jezus omyje cię i będziesz czysty. Omyje cię w Swojej krwi i uczyni w tobie Swoje mieszkanie i pewnego dnia przedstawi cię Swojemu Ojcu. A jeśli On tego nie uczyni, kto tego dokona? Kto tego dokona? Jezus miłuje ciebie, w związku z tym chcę wam zadać to pytanie: Czy pozwolisz, aby Jezus wszedł do twojej łodzi dziś wieczór? Czy przestaniesz uciekać od Niego? Czy chcesz Go przyjąć? Czy chcesz Mu pozwolić, aby On zaczął żyć w twoim życiu? Czy pozwolisz Mu? Czy kiedy da ci szansę odpowiedzieć na to, czy odpowiesz? O, być czystym! Być sprawiedliwym! O, być takim, którego niebo może przyjąć! Możesz takim być dzisiaj, jeśli przyjmiesz Jezusa do swojego wnętrza. Pokażę wam, jak Go przyjąć. Chociaż nie będziesz tego czuł w swoim ciele. Chcę ci powiedzieć, jak tego masz dokonać  w swoim wnętrzu. Wstań. To musisz właśnie uczynić. Powiedzieć: „Wejdź, Panie Jezu” - tego masz dokonać. I nie będzie to tak, jak drugi człowiek stojący obok. Pan czeka na tę możliwość, aby wejść do środka, chociaż uciekałeś  od Niego i czyniłeś rozmaite wymówki. Przestań czynić to wszystko.

Panie, Jezu Chryste, dziękujemy Ci dzisiaj wieczór za tę wspaniałą, chwalebną Ewangelię, dziękujemy ci, że Ty zbawiasz ich na wieki. Dziękujemy Ci, że Ty omywasz serca i czynisz bielszymi niż śnieg. Dziękujemy ci, że Ty czynisz nowe stworzenie, dziękujemy Ci Panie. I chcesz dzisiaj w tym pomieszczeniu tego dokonać. Chcesz usunąć tę bezpożyteczną religię i dać to żywe zbawienie. Dzięki Ci, Panie. Amen.