Jan 14:23

Słowo pisane

9. Dobre wyznanie

9. Dobre wyznanie

 

Pamiętam dobrze jakie miałem trudności, kiedy zaraz po nawróceniu chciałem  przyłączyć się do zboru chrześcijańskiego w Newmarket. Przez kolejne cztery dni próbowałem skontaktować się z pastorem tego zboru i za każdym razem coś stało na przeszkodzie. Ponieważ nie mogłem go spotkać, napisałem do niego list, w którym oznajmiłem mu, że chciałbym być na najbliższym zebraniu członków zboru, aby uzyskać członkostwo. Wydawało mu to się trochę dziwne, wyraziłem, co czułem, że nie będę szczęśliwy, jeśli nie będę miał społeczności z Bożym ludem. Chciałem być razem z nimi, tam gdzie oni i jeśliby byli przez kogoś wyszydzani, to także i ja chciałem być razem z nimi; jeśliby ludzie brzydko ich nazywali, to ja też chciałem się tak nazywać. Wiedziałem, że nie mogę spodziewać się, iż będę razem z Chrystusem rządzić w Jego chwale, jeśli nie jestem gotowy, razem z Nim znosić upokorzenia.

Po tym jak przyjęto mnie na członka Zboru Kongregacjonalistów w Newmarket, zaproszono mnie, abym wziął udział w wieczerzy, ale nie byłem ochrzczony. Odmówiłem, ponieważ miałem przekonanie, że nie jest to w porządku i nie jest to zgodne z Nowym Testamentem: „Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz. I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach.” [ Dz.Ap. 2,41-42 ]

Czekałem tak długo z przyjściem do stołu Pańskiego, bo chciałem przyjść jako ten, który uwierzył i został ochrzczony. Poszedłem razem z moim ojcem i dziadkiem do domu Bożego, pomyślałem, że teraz skoro sam czytam Pismo Święte, jestem sam za siebie odpowiedzialny. Wiedziałem, że mój ojciec i dziadek brali na ręce małe dzieci, kropili na ich twarze trochę wody, no i tak je chrzcili. Ja jednak w mojej Biblii nic nie mogłem znaleźć na temat chrztu niemowląt. Nauczyłem się trochę greckiego, ale nie znalazłem, żeby słowo „zanurzyć” oznaczało to samo co „pokropić”. Powiedziałem sobie: „Dobrzy są z nich ludzie, ale w tym przypadku są w błędzie. Pomimo, że ich kocham i szanuję, to nie mogę ich naśladować.” Zrozumieli to, gdy usłyszeli, że wynika to z mojego głębokiego przekonania; wiedzieli, że czynię to zgodnie z tym, co mówi mi moje sumienie.

Uważam, że „chrzest” niemego niemowlęcia jest tak samo głupi jak „chrzest” statku albo dzwona. Na to jest wiele biblijnych dowodów. Dlatego odciąłem się od moich krewnych i stałem się tym, kim dzisiaj jestem, baptystą, tak mnie nazywano. Ale mam nadzieję, że jestem bardziej chrześcijaninem niż baptystą. Są i tacy, którzy nadal chodzą do swojego kościoła, ponieważ nie chcieli opuścić kościoła swego ojca. Wolałbym też raczej należeć do denominacji mojego ojca i wolałbym też nie za bardzo odróżniać się od moich przyjaciół, i nie chciałbym też opuszczać jakąś konkretną grupę czy denominacje. Ale dla mnie Bóg musi stać wyżej niż moi rodzice. Nawet jeśli nasi rodzice zajmują w naszym sercu jedno z ważniejszych miejsc, a my ich kochamy i szanujemy oraz jesteśmy im posłuszni, również jeśli chodzi o  sprawy religii, to mamy prawo, aby samemu podejmować decyzje i działać zgodnie ze swoimi przekonaniami.

 

Pewnego razu spotkałem człowieka, który już czterdzieści lat był chrześcijaninem. Wierzył, że powinien się jeszcze ochrzcić. Kiedy z nim rozmawiałem, powiedział: „kto wierzy, nie musi się śpieszyć.” Ciągnął tą sprawę już tak przez czterdzieści lat i dalej, tak twierdził. Zacytowałem mu pewne miejsce w Biblii: „Śpieszę, a nie opóźniam się wypełniać przykazania Twoje.” Chrzest jest symbolem oddzielenia zboru od świata. Chrzest człowieka znaczy tyle, co zanurzenie w śmierć. Według jego świadectwa, to nie oddalił się on zbyt daleko od świata. Ochrzczony człowiek umiera i powstaje do nowego życia. Żaden inny symbol nie mógłby tego tak wyraźnie pokazać. Chrzest jest „przekroczeniem Rubikonu“. (przyp.tłum. Rubikon – rzeka we Włoszech )Kiedy Juliusz Cezar wraz ze swoją armią przekroczył Rubikon, już nigdy więcej nie było pokoju między nim a Rzymskim senatem. Wyciągnął swój miecz z pochwy, a pochwę wyrzucił. To samo znaczenie ma chrzest dla wierzącego. Człowiek przez chrzest burzy  za sobą wszystkie mosty. W ten sposób mówi do świata: „ Nie mogę wrócić, dla ciebie jestem martwy. Aby ci to udowodnić, zostanę dla ciebie całkowicie pogrzebany. Z tobą świecie, nie mam nic więcej wspólnego. Należę do Chrystusa i będę do Niego zawsze należał.“ Potem następuje wieczerza Pańska. Tak pięknie obrazuje nam ta pamiątka odłączenie wierzącego od tego świata i to czym będzie się on teraz karmił.

Taka jest droga uświęcenia: uwielbianie, modlitwa, wiara, wyznanie – i jeśli ludzie chcą być posłuszni, jeśli chcą żyć zgodnie z Biblią, wówczas wyznanie to musi być dokonane na sposób Chrystusa: poprzez chrzest w wodzie, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Bóg tego od nas wymaga; jeśli ludzie ratowani są bez chrztu i jeśli duża liczba ludzi dostaje się do nieba, którzy nigdy nie byli zanurzeni w wodzie, nawet jeśli chrzest nie przynosi szczęścia – nawet wtedy nie wolno być nieposłusznym. Muszę to podkreślić, ponieważ Bóg dał nam taki nakaz. Jezus powiedział do swoich uczniów: „Idąc na cały świat głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony.”

Katechizm Kościoła Anglii potwierdza zanurzenie. A tylko te dzieci, które są słabe, powinny być pokropione. Zadziwiające jest jednak to, jak w ostatnim czasie rodzi się wiele „słabych” dzieci! Życzyłbym sobie, aby ci „kościelni” ludzie byli lepszymi „kościelnymi” ludźmi. Gdyby bardziej kierowali się tym, co zapisane jest w ich artykułach wiary, to bardziej byliby zbliżeni do tego, co mówi Biblia i jeśliby się bardziej identyfikowali z porządkiem swojego kościoła, byliby czyści sami z sobą. Po tym jak przeczytałem Nowy Testament, zwłaszcza w języku greckim, stałem się baptystą, a w mojej decyzji wspierał mnie fragment Katechizmu Kościoła Anglii, który stwierdza, że warunkiem chrztu jest uprzednia pokuta i otrzymanie przebaczenia grzechów. Zgodnie z tym, co czytam w Piśmie Świętym, wierzący w Chrystusa ma być razem z Nim pogrzebany w chrzcie i w ten sposób otwarcie rozpocząć życie jako chrześcijanin. Rozejrzałem się więc za baptystycznym pastorem. Ale nie mogłem znaleźć żadnego bliżej Newmarket, niż ten w Isleham w hrabstwie Fen. Tam pewien W. W. Cantlow pracował jako pastor kościoła baptystów. Moi rodzice chcieli, abym podążał za własnymi przekonaniami. Pastor Cantlow zorganizował chrzest, a mój pracodawca dał mi w tym celu dzień urlopu.

Nie mogę zapomnieć 3 maja 1850 roku. To były urodziny mojej mamy, a mnie samemu brakowało kilku tygodni do szesnastych urodzin. Wstałem bardzo wcześnie, aby mieć kilka godzin na cichą modlitwę i ponowne oddanie się Bogu. Następnie musiałem przejść około 12 kilometrów, aby dotrzeć do miejsca, gdzie miałem zostać ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, zgodnie ze świętym przykazaniem. Co to był za spacer! Jakie myśli i modlitwy wypełniły mnie podczas tego porannego spaceru! Był to chłodny dzień, idealny na dwu- lub trzygodzinny spacer. Widok uśmiechniętej twarzy pastora Cantlowa w pełni zrekompensował mi tę wędrówkę przez pola. Widzę go jeszcze, jak stoi ze mną przed białym popiołem torfowego ogniska i opowiada o tym uroczystym akcie. Razem poszliśmy do stoczni, bo przyjaciele w Isleham nie byli jeszcze tak zdegenerowani, by przenieść chrzest do wnętrza domu i przeprowadzić go w wannie. Korzystali oni z dużo większego baptysterium rzecznego. Stocznia w Isleham nad rzeką Lark jest bardzo cichym, spokojnym miejscem. Jest ono około pół kilometra oddalone od miasta i rzadko przeszkadza tam jakikolwiek ruch uliczny, niezależnie od pory roku. Sama rzeka jest pięknym odcinkiem wody, który oddziela Cambridgeshire od Suffolk.

Stocznia została udostępniona dla pastora i tych, którzy mieli zostać ochrzczeni, aby mogli się przebrać. Tam, gdzie zwykle w dni powszednie odbywa się remont statku, teraz stał tam pastor i kilku widzów. Kiedy chrzest odbywał się w niedzielę, kaznodzieja stawał w barce, wypływał na środek wąskiej rzeki i wygłaszał kazanie do słuchaczy na obu brzegach. Tam, gdzie w wodzie mogą stać trzy osoby, tam się wchodziło. Wydaje mi się, że w czasie nabożeństwa poprzedzającego chrzest miałem na sobie kurtkę z kołnierzem, która była powszechna wśród chłopców, jednak pamięć o niej po nabożeństwie zaginęła. Moje myśli krążyły wokół wody, trochę myślałem o moim Panu i radości jakiej doznawałem będąc z Nim, a trochę o sobie i wtedy drżałem ze strachu przed takim otwartym wyznaniem. Najpierw zostały ochrzczone dwie kobiety – Diana Wilkinson i Eunice Fuller –  mnie zaś poproszono, abym  obie te kobiety doprowadził przez wodę do pastora. Cały drżący ze strachu, odmówiłem. Dla mnie osobiście było to nowym doświadczeniem. Nigdy dotąd nie brałem udziału w żadnym chrzcie i obawiałem się, że mógłbym zrobić jakiś błąd. Kiedy przyszła moja kolej, wiatr wiał przez rzekę mocną bryzą. Ale kiedy zrobiłem kilka kroków do wody i zobaczyłem wszystkich ludzi na statku i w innych łodziach, a także po obu stronach rzeki, poczułem się tak, jakby niebo, ziemia i piekło patrzyły na mnie; ale ja się nie wstydziłem. Oddałem się na śmierć jako naśladowca Baranka. Mój strach został zdmuchnięty, popłynął wraz z rzeką do morza. Z pewnością zjadły go ryby, bo od tamtej pory nie czułem nic podobnego. Chrzest rozluźnił mi też język. Od tego dnia nie mogłem już dłużej milczeć. Tam w rzece Lark straciłem tysiąc obaw i przekonałem się, że to prawda: „Kto zachowuje Twoje przykazania, otrzyma wielką nagrodę".

Ten zewnętrzny znak często służy do tego, aby jego duchowe znaczenie było żywo postawione przed umysłem i sercem. Dlatego należy go pragnąć, ze względu na Tego, który zarówno wydał taki rozkaz, jak i sam podporządkował się jemu. Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego zostałem ochrzczony w ten sposób, odpowiadam: „Ponieważ wierzę, że tak nakazał nam Chrystus i połączył ten nakaz bardzo wyraźnie z wiarą w Jego Imię. «Kto uwierzy i zostanie ochrzczony, ten będzie usprawiedliwiony»”.

Nie miałem przesądnego przekonania, że chrzest mnie zbawi, ponieważ byłem zbawiony. Nie chciałem też, aby woda zmyła moje grzechy, ponieważ wierzę, że zostały mi one już przebaczone dzięki mojej wierze w Jezusa Chrystusa. Rozumiałem chrzest jako zewnętrzny znak oczyszczenia dany wierzącemu, symbol jego pogrzebania z Panem i zewnętrzne potwierdzenie jego nowego narodzenia. Nie mam zaufania w chrzcie, ale zaufałem Jezusowi jako mojemu Zbawicielowi i podążam za Jego przykładem, ponieważ Jezus został ochrzczony w Jordanie. Nie ochrzciłem się dlatego, aby stać się baptystą, ale aby stać się chrześcijaninem na wzór apostołów, ponieważ oni zostali również ochrzczeni, gdy uwierzyli. Jeżelibym uznam, że się pomyliłem, stając się baptystą, to będę musiał stamtąd odejść i zrobić to, co uznam za słuszne. Szczególną doktryną baptystów jest to, że nie uznają oni żadnego autorytetu, który nie pochodzi ze Słowa Bożego. Nie cenią autorytetu ojca, nie dbają o autorytet matki, jeśli ojciec czy matka mówią to, co nie zgadza się z nauką ewangelistów, apostołów i proroków, a zwłaszcza z nauką samego Pana. Gdybyśmy znaleźli chrzest niemowląt w Słowie Bożym, wtedy byśmy go przyjęli. Pomogłoby nam to wyjść z wielu trudności; uchroniłoby nas to od zarzutu, że jesteśmy dziwakami, bo nie postępujemy tak, jak inni ludzie wokół nas. Ale my czytaliśmy Biblię bardzo uważnie i nie mogliśmy znaleźć w niej  nic o chrzcie niemowląt, ani nie wierzymy, że mogłoby w niej być coś takiego napisane. Nasi przodkowie byli nazywani ana-baptystami, ponieważ ich przeciwnicy twierdzili, że chrzczą ponownie tych, którzy już zostali ochrzczeni. Oczywiście, nic takiego nie zrobili. Oni chrzcili na podstawie wiary tych, którzy wcześniej zostali pokropieni wodą jako nieświadome niemowlęta. To nie jest powtórzony chrzest, ani odnowiony chrzest, to jest całkiem coś zupełnie innego. Mógłbym na temat powtórzonego chrztu opowiedzieć wam wiele historii. Jeden z najstarszych należących do zboru - Tabernakulum został „ochrzczony" cztery razy, zgodnie ze zwyczajowym rozumieniem słowa „chrzest": za pierwszym razem dziecko zostało pokropione, ale było ono tak chore i słabe, że można było wykonać tylko około połowy obrzędu przewidzianego w modlitewniku. Kiedy dziecko poczuło się lepiej, przyniesiono je znowu do kościoła, aby dokończyć  chrztu, ale ksiądz pomylił się i nadał chłopcu żeńskie imię. Rodzicom to przeszkadzało, nie chcieli, aby wołano na syna fałszywym imieniem i przynieśli go trzeci raz do chrztu. Chłopca, kiedy dorósł i nawrócił się, ochrzciłem zgodnie z tym, jak jest napisane w Słowie Bożym. Kościół w Anglii trzy razy próbował go ochrzcić i za każdym razem się nie udawało.