Jan 14:23

Słowo pisane

VI. OBECNOŚĆ CHRYSTUSA

VI. OBECNOŚĆ CHRYSTUSA

 

„Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!" - Mat. 14:27.

 

Wszystko, co powiedzieliśmy o działaniu błogosławionego Ducha, zależy od tego, co myślimy o Jezusie, ponieważ to od Chrystusa Jezusa Duch przychodzi do nas; to do Chrystusa Jezusa Duch zawsze nas przyprowadza; a jedyną potrzebą chrześcijańskiego życia dzień po dniu i godzina po godzinie jest obecność Syna Bożego. Bóg jest naszym zbawieniem. Jeżeli mam Chrystusa ze sobą i Chrystusa we mnie, to mam pełne zbawienie. Mówiliśmy o życiu w upadku i w ciele, o życiu w niedowiarstwie i nieposłuszeństwie, o życiu pełnym wzlotów i upadków, o życiu na pustkowiu pełnym smutku i boleści; lecz usłyszeliśmy i uwierzyliśmy, że jest wybawienie. Błogosławmy Boga, który wyprowadził nas z Egiptu, aby wprowadzić nas do Kanaanu, do odpoczynku Boga i Jezusa Chrystusa. On jest naszym pokojem, On jest naszym odpoczynkiem. Gdybym tylko mógł mieć obecność Jezusa jako zwycięstwo nad każdym grzechem, obecność Jezusa jako siłę do każdego obowiązku, wtedy moje życie będzie w pełnym słońcu nieprzerwanej społeczności Bożej, a słowo wypełni się dla mnie w najbardziej błogosławionym doświadczeniu: „Synu, Ty zawsze jesteś ze mną, a wszystko, co mam, jest Twoje", a moje serce odpowie: „Ojcze, nigdy tego nie wiedziałem, ale to prawda, ja zawsze jestem z Tobą, a wszystko, co masz, jest moje". Bóg dał wszystko, co ma Chrystusowi i Bóg pragnie, aby Chrystus miał ciebie i mnie w całości. Przychodzę do każdego głodnego serca i mówię: „Jeśli chcesz żyć na chwałę Bożą, staraj się o jedną rzecz: wierzyć, że Jezus jest obecny przy tobie w każdej chwili twojego życia."

Chcę mówić o obecności Jezusa, jak to jest przedstawione w tej błogosławionej historii o chodzeniu Chrystusa po morzu. Przyjrzyjcie się razem ze mną kilku punktom, które są nam sugerowane.

1. Pomyślcie, po pierwsze, o utraconej obecności Chrystusa. Wiecie, że uczniowie kochali Chrystusa, przylgnęli do Niego i ze wszystkimi swoimi wadami, zachwycali się Nim. Ale co się stało? Mistrz udał się na górę, aby się modlić i wysłał ich za morze, zupełnie samych, bez Niego. Nadeszła burza, a oni trudzili się, wiosłowali i pracowali, ale wiatr był przeciwny, nie czynili żadnych postępów, byli w niebezpieczeństwie zginięcia i jakże ich serca mówiły: „O, gdyby tylko Mistrz był tutaj!". Ale Go nie było. Oni tęsknili za Nim. Raz przedtem byli w burzy, a Chrystus powiedział: „Pokój wam, bądźcie spokojni" i wszystko było dobrze, ale tutaj są w ciemności, niebezpieczeństwie i strasznym utrapieniu i nie ma Chrystusa, który by im pomógł. Ach, czyż nie takie jest życie wielu wierzących? Znalazłem się w ciemności, popełniłem grzech, chmura jest na mnie, tęsknię za obecnością Jezusa i przez wiele dni pracuję, martwię się i trudzę, ale to wszystko jest na próżno, ponieważ tęsknię za obecnością Chrystusa. Och, umiłowani, zapiszmy to - utracona obecność Jezusa jest przyczyną całej naszej nędzy i niepowodzeń.

2. Spójrzmy na drugi krok - obecność Jezusa, którego się obawiali. Tęsknili za obecnością Chrystusa, a Chrystus przyszedł po północy: przyszedł idąc po wodzie wśród fal, ale oni Go nie rozpoznali i zawołali ze strachu: „To duch!". Ich ukochany Pan zbliżał się, a oni Go nie znali. Bali się Jego podejścia. A jakże często widziałem wierzącego, który obawiał się zbliżenia Chrystusa, wołającego do Niego, tęskniącego za Nim, a jednak obawiającego się Jego przyjścia.A dlaczego? Ponieważ Chrystus przyszedł w sposób, którego się nie spodziewali.

Być może niektórzy mówili: „Niestety, obawiam się, że nigdy nie będę mógł mieć trwałej obecności Chrystusa". Słyszeliście, co mówiliśmy o życiu w Duchu Świętym, słyszeliście, co mówiliśmy o wiecznym przebywaniu w obecności Boga i w Jego społeczności, a baliście się tego i mówiliście: „To jest zbyt wzniosłe i zbyt trudne". Baliście się właśnie tej nauki, która miała wam pomóc. Jezus przyszedł do was w nauczaniu, a wy nie rozpoznaliście Jego miłości.

A może przyszedł w taki sposób, że obawiałeś się Jego obecności. Być może Bóg mówił do ciebie o jakimś grzechu. Jest to grzech temperamentu albo grzech nie miłowania, albo grzech nieprzebaczenia, albo grzech światowości, kompromisu i przyjaźni ze światem, miłości człowieka i jego honoru, strachu przed człowiekiem i jego opinią albo pychy i pewności siebie. Bóg mówił do ciebie na ten temat, a ty jednak byłeś przestraszony. To był Jezus, który chciał cię przyciągnąć do siebie, ale ty się bałeś. Nie widzisz, jak możesz zrezygnować z tego wszystkiego, nie jesteś gotowy powiedzieć: „Za wszelką cenę chcę, aby to zostało ze mnie usunięte i wyrzeknę się tego", a kiedy Bóg i Chrystus zbliżali się, aby cię pobłogosławić, ty się Ich bałeś.

Och, wierzący! Innym razem Chrystus przychodził do was z utrapieniem i być może mówiliście: „Jeśli chcę być zupełnie świętym, wiem, że będę musiał cierpieć, a boję się cierpienia" i baliście się myśli: „Chrystus może przyjść do mnie w cierpieniu". Strach przed obecnością Chrystusa! O, ukochani, chcę wam powiedzieć, że to jest błędne rozumowanie. Uczniowie nie mieli powodu, aby obawiać się tego „ducha", który tam przyszedł, ponieważ był to sam Chrystus i kiedy Słowo Boże zbliża się do ciebie i dotyka twojego serca, pamiętaj, że jest to Chrystus, z którego ust wychodzi miecz obosieczny. Chrystus w Swojej miłości przychodzi, aby odciąć grzech, aby mógł napełnić twoje serce błogosławieństwem Bożej miłości. Strzeżcie się strachu przed obecnością Chrystusa.

3. Potem przychodzi trzecia myśl: „Obecność Chrystusa objawiona". Niech będzie błogosławiony Bóg! Gdy Chrystus usłyszał, jak oni wołali, wypowiedział słowa: „Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!". Ach, jaką radość wniosły te słowa do tych serc! Tam jest Jezus, tamten ciemny obiekt pojawiający się, ta przerażająca forma, to jest sam nasz błogosławiony Pan. Drodzy przyjaciele, celem Mistrza, czy to przez cierpienie, czy przez utrapienie, czy w inny sposób, jest przygotowanie nas do przyjęcia obecności Chrystusa, a przez to wszystko Jezus mówi: „To Ja jestem, nie bójcie się". Obecność Chrystusa objawiona! Chcę ci powiedzieć, że Syn Boży, o wierzący, pragnie objawić się tobie. Słuchajcie! Słuchajcie! SŁUCHAJCIE! Czy jest jakieś tęskniące serce? Jezus mówi: „Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się".

O, umiłowani, Bóg dał nam Chrystusa. A czy Bóg chce, abym miał Chrystusa w każdej chwili? Bez wątpienia, Bóg chce, aby obecność Chrystusa była radością każdej godziny mojego życia, a jeśli jest coś pewnego, to jest to właśnie to, że w każdej chwili Chrystus może mi się objawić. Czy jesteś gotów przyjść i ubiegać się o ten przywilej? On może się objawić. Ja nie mogę ci Go objawić, ty nie możesz Go pojąć, ale On może świecić w twoim sercu. Jak mogę zobaczyć światło słoneczne jutro rano, jeśli dożyję? Światło słoneczne samo się ujawni. Jak mogę poznać Chrystusa? Chrystus może się Sam objawić. Zanim przejdę dalej, proszę cię, abyś nastawił na to swoje serce i ofiarował pokorną modlitwę: „Panie, teraz objaw mi Siebie, abym nigdy nie stracił Cię z oczu. Daj mi zrozumieć, że przez gęstą ciemność przychodzisz, aby dać się poznać". Niechaj żadne serce nie wątpi, jakkolwiek ciemno by było w samym środku nocy, jakikolwiek mrok byłby w duszy, to w nocy, w ciemności, Chrystus może się objawić. Dzięki Bogu, często po dziesięciu czy dwudziestu latach świtania, po dziesięciu czy dwudziestu latach zmagania się, raz w świetle, a raz w ciemności, przychodzi czas, kiedy Jezus jest gotów oddać się nam i nigdy więcej się nie rozstawać. Boże, daj nam tę obecność Jezusa!

4. A teraz przychodzi czwarta myśl: - utracona obecność Jezusa  - była pierwsza, a obecność Jezusa która napełnia strachem - była druga; obecność Jezusa objawiona - była trzecia, a obecność Jezusa upragniona - jest czwarta. Co się stało? Piotr usłyszał Pana, a oto był Jezus, w odległości 30, 40, 50 jardów, a On uczynił tak, jakby chciał ich minąć; a Piotr (wcześniej mówiłem o Piotrze, pokazując, jakie straszne niepowodzenia i cielesność w nim były) ale, błogosławmy Pana, serce Piotra było w porządku z Chrystusem i chciał domagać się Jego obecności, więc powiedział: „Panie, jeśli to Ty, każ mi przyjść po wodzie do Ciebie". Tak, Piotr nie mógł spocząć; chciał być tak blisko Chrystusa, jak to tylko możliwe. Widział Chrystusa chodzącego po wodzie; pamiętał, że Chrystus powiedział: „Pójdź za Mną"; pamiętał, jak Chrystus cudownym połowem ryb dowiódł, że jest Panem morza oraz wód i pamiętał, jak Chrystus uciszył burzę; bez dyskusji czy refleksji,  naraz powiedział: „Oto mój Pan objawia się w nowy sposób; oto mój Pan sprawuje nową i nadprzyrodzoną władzę, mogę iść do mojego Pana, On jest w stanie sprawić, że będę chodził tam, gdzie On chodzi". Piotr chciał chodzić jak Chrystus; chciał chodzić blisko Chrystusa. Nie powiedział: „Panie pozwól mi tu chodzić po morzu", ale powiedział: „Panie pozwól mi przyjść do Ciebie".

Przyjaciele, czy nie chcielibyście doświadczyć obecności Chrystusa w ten sposób? Nie, żeby Chrystus miał zstąpić tak, jak tego chce wielu chrześcijan, którzy chcą nadal kontynuować swoje grzeszne i światowe postępowanie, którzy chcą kontynuować swoje stare życie i chcą, żeby Chrystus zstąpił do nich ze Swoją pociechą, Swoją obecnością i Swoją miłością; ale tak nie może być. Jeżeli mam mieć obecność Chrystusa, to muszę postępować tak, jak On postępował. Jego postępowanie było nadprzyrodzone. Chodził w miłości i w mocy Bożej. Większość ludzi postępuje w zależności od okoliczności, w jakich się znajdują i większość mówi: „Jestem zależny od okoliczności, jeżeli chodzi o moją religię". Sto razy słyszysz, jak ludzie mówią: „Moje okoliczności uniemożliwiają mi cieszenie się nieprzerwaną społecznością z Jezusem". Jakie były okoliczności, które zastały Chrystusa? Wiatr i fale, a Chrystus szedł triumfując nad okolicznościami, na co Piotr powiedział: „Jak mój Pan mogę triumfować nad wszystkimi okolicznościami: wszystko wokół mnie jest niczym, jeśli mam Jezusa."  On tęsknił za obecnością Chrystusa. Oby Bóg sprawił, aby patrząc na życie Chrystusa na ziemi, patrząc jak Chrystus chodził i pokonywał fale, każdy z nas mógł powiedzieć: „Chcę chodzić jak Jezus". Jeśli to jest pragnienie twojego serca, możesz spodziewać się obecności Jezusa, ale tak długo, jak chcesz chodzić na niższym poziomie niż Chrystus, tak długo, jak chcesz mieć trochę świata i trochę samowoli, nie spodziewaj się obecności Chrystusa. Blisko Chrystusa i jak Chrystus - te dwie rzeczy idą razem. Czy przyjąłeś to? Piotr chciał chodzić jak Chrystus, aby mógł zbliżyć się do Chrystusa i to jest to, co chcę zaoferować każdemu z was. Chcę powiedzieć najsłabszemu wierzącemu: „Z Bożą obecnością możesz mieć obecność i społeczność z Chrystusem przez cały dzień, przez całe twoje życie". Chcę wam przynieść tę obietnicę, ale muszę dać Boży warunek: chodźcie jak Chrystus, a zawsze będziecie trwać blisko Chrystusa. Obecność Chrystusa zaprasza cię, abyś przyszedł i miał z Nim nieprzerwaną społeczność.

5. Potem przychodzi następna myśl. Mówiliśmy o pragnieniu obecności Jezusa, a moją następną myślą jest: „Obecność Chrystusa, której zaufaliśmy". Pan Jezus powiedział: „Przyjdź", a co zrobił Piotr? Wyszedł z łodzi. Jak ośmielił się to uczynić wbrew wszelkim prawom natury? Szukał Chrystusa, usłyszał Jego głos, zaufał Jego obecności i mocy, a w wierze w Chrystusa powiedział: „Mogę chodzić po wodzie" i wyszedł z łodzi. Tu jest punkt zwrotny, tu jest kryzys. Piotr zobaczył Chrystusa w manifestacji nadprzyrodzonej mocy i uwierzył, że ta nadprzyrodzona moc może działać w nim, a on może żyć nadprzyrodzonym życiem. Wierzył, że to odnosi się do chodzenia po morzu i w tym tkwi cały sekret życia wiary. Chrystus miał nadnaturalną moc - moc nieba, moc świętości, moc społeczności z Bogiem i Chrystus może dać mi łaskę, abym żył tak, jak On żył. Jeśli tylko, tak jak Piotr, spojrzę na Chrystusa i powiem Mu: „Panie, powiedz słowo, a przyjdę", i jeśli będę słuchał Chrystusa mówiącego: „Przyjdź", ja też będę miał moc, by chodzić po falach.

Czy kiedykolwiek widzieliście piękniejszy i bardziej pouczający symbol chrześcijańskiego życia? Wiele lat temu wygłosiłem na ten temat kazanie, a myśl, która wtedy wypełniła moje serce była następująca: życie chrześcijańskie porównane do Piotra chodzącego po falach, nic tak trudnego i niemożliwego bez Chrystusa, nic tak błogosławionego i bezpiecznego z Chrystusem. Takie jest życie chrześcijańskie: niemożliwe bez bliskości Chrystusa i najbardziej bezpieczne i błogosławione, chociaż trudne, jeżeli tylko mam obecność Chrystusa. Wierzący, starałem się na tych stronach wezwać was do lepszego życia w Duchu, do życia w społeczności z Bogiem. Jest tylko jedna rzecz, która może umożliwić wam takie życie: musicie mieć Pana Jezusa trzymającego was za rękę w każdej minucie dnia. „Ale czy to jest możliwe?" - pytasz. Tak, to jest możliwe. „Mam tak wiele do przemyślenia. Czasami przez cztery lub pięć godzin dziennie muszę iść w sam środek interesu, a wokół mnie stoi około dziesięciu ludzi, z których każdy domaga się mojej uwagi. Jak mogę zawsze mieć obecność Jezusa?". Umiłowany, ponieważ Jezus jest twoim Bogiem i kocha cię cudownie, i jest w stanie sprawić, że Jego obecność będzie dla ciebie bardziej wyraźna niż obecność dziesięciu mężczyzn, którzy stoją wokół ciebie. Jeśli każdego ranka poświęcisz czas i wejdziesz w swoje przymierze z Nim: „Panie Jezu, nic nie może mnie zadowolić, oprócz Twojej trwałej obecności", On ci ją da, na pewno ci ją da. Piotr zaufał obecności Chrystusa i powiedział: „Jeśli Chrystus mnie wzywa, mogę iść do Niego po falach." Czy zaufamy obecności Chrystusa? Chodzenie przez wszystkie okoliczności i pokusy życia jest dokładnie takie, jak chodzenie po wodzie, nie masz stałego gruntu pod nogami, nie wiesz, jak silne pokusy szatana mogą przyjść; ale wierz, że Bóg chce, abyś chodził w nadnaturalnym życiu ponad ludzką moc. Bóg chce, byś żył życiem w Chrystusie Jezusie. Czy chcesz żyć tym życiem? Przyjdź więc i powiedz: „Jezu, słyszałem Twoją obietnicę, że Twoja obecność pójdzie ze mną”. Powiedziałeś: „Moja obecność pójdzie z tobą i Panie, ubiegam się o to; ufam Ci".

6. Teraz szósty krok w tej wspaniałej historii, zapomniana obecność Chrystusa. Piotr wyszedł z łodzi i zaczął iść w kierunku Pana Jezusa, mając oczy utkwione w Nim. Ufał obecności Chrystusa i szedł odważnie przez fale, ale naraz oderwał oczy od Jezusa i zaczął tonąć. Oto Piotr, jego droga wiary dobiegła końca, cały przemoczony, tonący i wołający: „Panie, pomóż mi!". Niektórzy z was mówią w swoich sercach: „Ach, to jest to, co przyjdzie z waszego wyższego życia chrześcijańskiego”. Są ludzie, którzy mówią: „Nigdy nie możecie żyć takim życiem; nie mówcie o tym; zawsze musicie ponosić porażki". Piotr zawsze ponosił porażki przed Pięćdziesiątnicą. Było to spowodowane tym, że Duch Święty jeszcze nie przyszedł i dlatego jego doświadczenie uczy nas, że gdy Piotr był jeszcze w cielesnym życiu, musiał ponieść porażkę w taki czy inny sposób. Ale, dzięki Bogu, był Ktoś, kto podniósł go z tej porażki; a naszym ostatnim punktem będzie udowodnienie, że z tej porażki doszedł on do bliższej jedności z Jezusem niż kiedykolwiek wcześniej i do głębszej zależności od Niego. Ale najpierw posłuchajcie, gdy będę wam mówił o tym niepowodzeniu.

Ktoś może powiedzieć: „Próbowałem powiedzieć: «Panie, ja to przeżyję», ale powiedz mi, jeśli nadejdzie klęska, co wtedy?". Ucz się od Piotra, co powinieneś zrobić. Co uczynił Piotr? Coś zupełnie przeciwnego niż większość robi. Co zrobił, gdy zaczął tonąć? W tej samej chwili, bez jednego słowa wyrzutu sumienia, czy samo-potępienia, zawołał: „Panie, pomóż mi!". Chciałbym móc nauczyć tego każdego chrześcijanina. Pamiętam czas w moim duchowym życiu, kiedy to stało się dla mnie jasne, bo aż do tego czasu, kiedy zawiodłem, moją jedyną myślą było czynić sobie wyrzuty i potępiać się, myślałem, że to mi dobrze zrobi. Odkryłem, że nie przynosiło mi to żadnego dobra. Nauczyłem się od Piotra, że moje zadanie polega na tym, by w chwili, gdy poniosę porażkę, powiedzieć: „Jezu, Mistrzu, pomóż mi!" i w chwili, gdy to powiem, Jezus mi pomoże. Pamiętajcie, że porażka nie jest czymś niemożliwym. Potrafię sobie wyobrazić niejednego chrześcijanina, który powiedział: „Panie, proszę o pełnię Ducha Świętego. Chcę żyć w każdej godzinie, każdego dnia napełniony Duchem Świętym" i mogę sobie wyobrazić, że szczera dusza, która powiedziała to z drżącą wiarą, mogła jednak upaść. Chcę powiedzieć tej duszy:  nie zniechęcaj się. Jeśli przyjdzie niepowodzenie, natychmiast, bez żadnego czekania, zwróć się do Jezusa. On jest zawsze gotowy do usłyszenia cię, a w chwili, gdy zauważysz, że pojawił się temperament, pochopne słowo lub jakieś inne zło, od razu żywy Jezus jest blisko, tak łaskawy i potężny. Wołaj do Niego, a natychmiast otrzymasz pomoc. Jeżeli nauczysz się tak postępować, Jezus podniesie cię i poprowadzi do takiego chodzenia, w którym Jego siła zabezpieczy cię przed niepowodzeniem.

7. W końcu przychodzi moja ostatnia myśl. Obecność Jezusa została zapomniana, gdy Piotr patrzył na fale, ale teraz, w końcu, mamy przywróconą obecność Jezusa. Tak, Chrystus wyciągnął Swoją rękę, aby go uratować.

Być może (ponieważ Piotr był bardzo dumnym, pewnym siebie człowiekiem) musiał tam zatonąć, aby nauczyć go, że jego wiara nie mogła go uratować, ale moc Chrystusa. Bóg chce, abyśmy nauczyli się tej lekcji, że kiedy upadamy, możemy wołać do Jezusa, a On natychmiast wyciąga do nas swoją rękę. Pamiętajmy, że Piotr wrócił do łodzi, nie tonąc ponownie. Dlaczego? Ponieważ Chrystus był bardzo blisko niego. Pamiętaj, że jest to całkiem możliwe, jeżeli właściwie wykorzystasz swoją porażkę, aby po niej być o wiele bliżej Chrystusa niż przed nią. Wykorzystaj ją właściwie. To znaczy, przyjdź i przyznaj: „We mnie nic nie ma, ale ja zamierzam bezgranicznie zaufać mojemu Panu". Niech każda porażka nauczy cię na nowo przylgnąć do Chrystusa, a On okaże się potężnym i kochającym Pomocnikiem. Obecność Jezusa przywrócona! Tak, Chrystus wziął go za rękę i pomógł mu, i nie wiem, czy szli ramię w ramię te czterdzieści lub pięćdziesiąt metrów z powrotem do łodzi, czy też Chrystus pozwolił Piotrowi iść obok Niego, ale to wiem, byli bardzo blisko siebie i to była bliskość jego Pana, który go wzmocnił.

Pamiętajcie, co się stało od tego wydarzenia z Piotrem. Krzyż został wzniesiony, krew została przelana, grób został otwarty, zmartwychwstanie zostało dokonane, niebo zostało otwarte, a Duch Wywyższonego zstąpił. Czy wierzę, że jest to możliwe dla obecności Jezusa, aby być z nami każdego dnia i przez cały czas. Twój Bóg dał ci Chrystusa i On chce dać ci Chrystusa do serca w taki sposób, że Jego obecność będzie z tobą w każdej chwili twojego życia.

Kto jest gotów podnieść swoje oczy oraz swoje serce i wykrzyknąć: „Chcę żyć zgodnie z Bożym standardem?" Kto jest chętny? Kto jest gotów rzucić się w ramiona Jezusa i prowadzić życie w wierze, zwyciężając nad wiatrami i falami, nad okolicznościami i trudnościami? Kto jest gotów powiedzieć: „Panie, pozwól mi przyjść do Ciebie po wodzie"? Czy jesteś chętny? Posłuchaj! Jezus mówi: „Przyjdź". Czy wyjdziesz w tej chwili? Oto jest łódź, stare życie, które Piotr prowadził; on był zaznajomiony z morzem od dzieciństwa i ta łódź była bardzo świętym miejscem; Chrystus siedział tam obok niego; Chrystus głosił z tej łodzi, z tej łodzi Piotra, Chrystus dał cudowny połów ryb; to była bardzo święta łódź; ale Piotr opuścił ją, aby dojść do miejsca jeszcze bardziej świętego, do chodzenia z Jezusem po wodzie, do nowego i Boskiego doświadczenia. Twoje chrześcijańskie życie może być bardzo świętą sprawą, możesz powiedzieć: „Chrystus zbawił mnie przez Swoją krew, dał mi doświadczyć wiele łask; Bóg dowiódł Swojej łaski w moim sercu", ale wyznajesz: „Nie mam prawdziwego życia w trwałej społeczności; wiatry i fale często mnie przerażają i tonę". Och, wyjdź z łodzi przeszłych doświadczeń, wyjdź z łodzi zewnętrznych okoliczności, wyjdź z łodzi oraz stań na słowo Chrystusa i uwierz: „Z Jezusem mogę chodzić po wodzie". Kiedy Piotr był w łodzi, co było między nim a dnem morza? Kilka desek; ale kiedy wyszedł na wodę, co było między nim a morzem? Nie deska, ale słowo Wszechmogącego Jezusa. Czy przyjdziesz i bez żadnego doświadczenia oprzesz się na słowie Jezusa: „Oto Ja jestem z tobą na zawsze"? Czy oprzesz się na Jego słowie: „Ufaj, Ja jestem, nie bój się!"? W każdej chwili Jezus żyje w niebie, w każdej chwili przez swego Ducha Jezus szepcze to słowo i w każdej chwili żyje, aby je urzeczywistnić. Przyjmij to teraz, przyjmij to teraz! Mój Pan Jezus jest w stanie sprostać każdej potrzebie. Mój Pan Jezus może zaspokoić potrzeby każdej duszy. Całe moje serce mówi: „On może, On może to zrobić; On zrobi, On zrobi to!". O przyjdźcie wierzący i upominajmy się o to najbardziej świadomie, najbardziej cicho, najbardziej spolegliwie, domagajmy się tego.