Jan 14:23

Słowo pisane

16.04.2022r. Marian - Posłuszeństwo Bogu - cz. 2

Posłuszeństwo Bogu - cz. 2

16.04.2022r. Marian

 

Zdajemy sobie sprawę z tego, że Bóg stworzył człowieka bardzo dobrym i bardzo dobry człowiek nie poradził sobie z pokuszeniami, jakie przyszło mu spotkać, przegrał. A więc bardzo dobry człowiek nie jest wystarczająco silny, by wygrać z pokuszeniami. Bardzo dobry chrześcijanin też przegrywa z pokuszeniami i one go powalają, i przewracają. Jest niewystarczające być nawet bardzo dobrym chrześcijaninem czy chrześcijanką. To jest niewystarczający stan. Wczoraj mówiliśmy o tym, że człowiek w tych wszystkich wydarzeniach i miejscach, nawet w raju, nie okazał się posłusznym Bogu. A więc tak naprawdę stan człowieka jest stanem tragicznym, ale człowiek wszelkimi środkami sobie próbuje wmówić, że nie jest tak źle. I gdy człowiek sobie próbuje wmówić, że nie jest tak źle, żeby nie czuć się tak bardzo w złym miejscu, to człowiek sobie wcale nie pomaga, raczej szkodzi. Lustro Bożego Słowa jest po to, żeby człowiek zobaczył, jak jest naprawdę. To nie jest lustro, które zwodzi i oszukuje, żeby człowiek nie czuł się jakoś tak nie za bardzo, kiedy zajrzy w to lustro, tylko to Słowo wręcz pokazuje, jak naprawdę wygląda człowiek, jaki jego stan jest zły, po to, żeby mógł zastanowić się, pomyśleć i zacząć zdawać sobie sprawę, że jeżeli zostanie w tym stanie, to zginie na zawsze.

Wiecie, że nasza mowa, nawet bardzo dobrego człowieka, jest mową nie do końca pewną; ona mówi coś, ale człowiek, który to mówi, wcale nie oddałby życia za to, co mówi. Taki jest bardzo dobry człowiek, nie oddałby życia za to, co mówi. Może mówić nawet bardzo dobre rzeczy, ale życia za to nie odda. Pokazuje to codzienność. Ludzie wierzący dużo sobie mówią, ale życia za to nie oddadzą. Mało kto oddaje życie za to, co mówi, i trwa w tym. I to jest właśnie ten stan, o który chodzi Bogu. Bóg Swojego Syna posłał tu, na ziemię, aby oddał życie za każde przekroczone przez nas posłuszeństwo Jego Słowu. Za każde nieposłuszeństwo, włącznie nawet z tymi wspaniałymi Bożymi ludźmi, o których czytamy w Biblii, którzy w tym stanie jeszcze sprzed ukrzyżowania Chrystusa naprawdę bardzo silnie starali się pilnować Boga, a jednakże gdzieś tu czy tu zawiedli, nie podołali, nie dali rady. Mówili tak, jak mówiliśmy już nie raz o Psalmach Dawida, gdzie on mówi: każdego, który żyje, łamiąc to prawo, usunę, zniszczę wszystkich, którzy popełniają przestępstwo w Jerozolimie. Ale kiedy sam popełnił przestępstwo, zrozumiał, że jest tak samo człowiekiem nie do końca gotowym uczynić wszystko, co mówi. I wtedy powiedział: Boże, gdy mi przebaczysz, będę mówił przestępcom, że jest nadzieja, ale nie nadzieja w człowieku, nie nadzieja w ciele, ale nadzieja w Bogu; żeby do tego dojrzeć, naprawdę trzeba cudu Bożego w nas, ludziach, żeby dojrzeć do zrozumienia, że nie ma nadziei w żadnym człowieku, w żadnych możliwościach człowieka. Cały człowiek zawiódł kompletnie. To jest trudno przyjąć ludziom. Ludzie mają godność swoją, zepsutą oczywiście przez grzech, i w tej godności boją się przyznać, że są tak strasznie nędzni. Dlatego próbują się zasłaniać jakimiś mamidłami, jakimiś smarowidłami, jakimiś farbami, jakimiś rzeczami, żeby nie pokazać rzeczywistości. Wymalowują zupełnie inny obraz swojego życia, mówią: ze mną nie jest tak źle, bo przecież nie mogłoby być tak źle ze mną, przecież nie jestem aż tak głupim człowiekiem, żeby żyć bezbożnie. Ale co jakieś działanie, co potrzeba decyzji, okazuje się, że człowiek podejmuje decyzje zupełnie inaczej niż obiecywał, czy mówił, czy świadczył człowiek sam o sobie. Dobrze jest to zobaczyć. Im szybciej człowiek to zobaczy, tym większa jest szansa, że człowiek nie zmarnuje swojego życia na ziemi. Im szybciej człowiek to zobaczy, od tego zależy można powiedzieć, że wszystko. Bóg powiedział o tym, że Bóg to widzi, ale to nie spowodowało, że Bóg zostawił człowieka, tylko to spowodowało, że Bóg posłał Swojego Syna, aby uratować człowieka. Boga nie przeraziło to, w jakim stanie znaleźliśmy się jako ludzie, dlatego też i: mówcie prawdę jeden drugiemu. Boga nie przeraziło to, w jakim stanie – Bóg wiedział, że potrzebujemy pomocy, ale po pomoc sięgnie tylko człowiek, który jej naprawdę potrzebuje. Jeżeli człowiekowi się wydaje, że tej pomocy nie potrzebuje, to dalej grzęźnie w swoim cielesnym chrześcijaństwie i nie wyciąga dłoni do Pana, żeby tą pomoc dostać, a jak wyciąga, to z zaświadczeniem: Panie, nie jest tak źle ze mną, ale gdybyś tam zechciał coś mi pomóc, to przyjmę, ale nie jest tak źle, Panie, żebyś nie myślał, że ja jestem beznadziejnym człowiekiem i ja Cię potrzebuję całkowicie, w każdej chwili, Panie, żebyś tak nie myślał… Ja rozumiem Biblię, ja wiem, o co chodzi w tej Biblii, ja tak będę żył. Takie są modlitwy, one nie wyrażają rzeczywistości, one mówią wręcz: Panie, dobrze, żeś mnie wziął, ze mnie to jest dopiero pożytek. A więc pierwszy krok to zrozumienie, kim my naprawdę jesteśmy. Zawsze mówimy: a, ja nie jestem taki jak ten, ja nie jestem tak zły, ja nie jestem tak zła. Prawda? To jest takie stereotypowe: ja bym tego nigdy nie zrobił, co tamten człowiek zrobił, nigdy bym nie zrobił tego… Ale wiemy, co potrafi człowiek zrobić, ile jeszcze gorszych rzeczy od tamtego człowieka, kiedy zacznie działać. Diabeł i ciało wejdą w komitywę i zacznie się współpraca – co człowiek wtedy potrafi zrobić? A więc mamy być uświadomieni, jak naprawdę jest, nie oszukiwać się, nie udawać, nie mistyfikować. Wiecie, ludzie często myślą, że jak chrześcijanie rosną, to oni będą coraz bardziej tacy w gloriach chodzący, a chrześcijanie, kiedy rosną, są coraz bardziej uniżeni, pokorni i wyciszeni. Mówią: no zobacz, ja myślałem, że oni będą tacy aż ulatywać do nieba, a oni tacy jakby ich ktoś podeptał. Tak, bo rozumieją, jak bardzo potrzebują Jezusa i dlatego nie marnują już swego życia, żeby udawać, że jest lepiej, tylko naprawdę korzystają z pomocy Pana. A Pan uzdrawia ich z tych wszystkich rzeczy, a oni Mu za to dziękują. Już się nie afiszują, już nie potrzebują aplauzu, nie potrzebują, żeby ktoś widział ich, są szczęśliwi, że Pan się nimi zajmuje. Wielu ludzi nie przyszło do Jezusa dlatego, że doznawali, że są wstrętnymi grzesznikami, którzy popełnili już tyle wrednych przestępstw, tyle ohydnych rzeczy zrobili, tylko przychodząc uważali, że nie są tak źli jak „Kowalski”. A więc tak przychodzili do Jezusa: nie zabiłem, ja takich rzeczy nie zrobiłem. I później kolebią w tym chrześcijaństwie i kolebią cały czas, i nie umieją żyć normalnie, bo cały czas mają nie załatwioną sprawę rzeczywistości ze swoim przyjściem do Chrystusa Jezusa. Cały czas mają w głowie, że nie byli tacy źli. A jak jest naprawdę? Ciężko ją przyjąć – tę prawdę - bo ona pokazuje najokropniejszy stan, jaki jest możliwy. Ale człowiek nie chce, żeby to o sobie powiedzieć. Piotr, kiedy doświadczył tego, powiedział: odejdź ode mnie, Panie, jestem grzesznym człowiekiem. Wielu mówi: co, Jezus? Przecież to jest wspaniały Jezus. Ale kiedy człowiek doświadcza, jak żyje przeciwko temu Jezusowi, wtedy doświadcza: Panie, jestem wrednym grzesznikiem, odejdź, Panie. I wtedy jest to prawidłowe, bo wtedy Jezus jest Tym, który wyciąga rękę do tego skruszonego, świadomego grzesznika i mówi: nie bój się, właśnie po to przyszedłem, żeby cię z tego uwolnić, jeszcze będzie z ciebie pożytek, ale już nie dlatego, że ty jesteś taki, tylko zupełnie z innych powodów.

Wczoraj mówiliśmy o tym, że wszędzie człowiek będąc może być nieposłusznym Bogu, nawet na zgromadzeniu będąc – może być nieposłusznym Bogu, nawet głosząc słowo – może być nieposłusznym Bogu, bo wy głoście jak Słowo Boże mówi, a Bóg nigdy nie mówi byle jak i Bóg nigdy nie mówi bez serca. Bóg zawsze mówi z serca, mówi z otwartego serca i mówi w świętym zdecydowaniu. Diabeł wie, kiedy my mówimy w świętym zdecydowaniu, a kiedy paplamy coś i mówimy różne rzeczy. Diabeł wie, kiedy my się naprawdę modlimy, a kiedy paplamy coś tam, opowiadając różne rzeczy, udając coś, czego nie ma. Diabeł wie, kiedy stoi na jego drodze człowiek, który już nie żyje dzięki sobie, ale dzięki Jezusowi. A kiedy stoi na jego drodze człowiek, który dalej daje się diabłu motać w różne sprawki, diabeł wie, przecież on kusi do grzechu, a więc zna każdego człowieka, wie, jak łatwo tu jest kusić czy tam skusić. Jego hasła czy plandeki z napisem: tylko dla Jezusa, jego tam nie zatrzymują. Musi się to wydarzyć w każdym człowieku, żeby diabeł zaczął szanować i uznawać człowieka za przeciwnika, za wroga, który nie słucha się diabła.

To, co było czytane tu z Ewangelii Mateusza, z 11 rozdziału: pójdźcie do Mnie… Kto pójdzie do Niego? Powiedz mi, odpowiedz sobie na to pytanie dzisiaj: czy ty już tak przyszedłeś do Jezusa? Jako człowiek, który zdaje sobie sprawę, że ani sekundy życia bez Jezusa już nie chce. Czy przychodzisz Mu powiedzieć jakieś bajki o tym, że: no, Panie, fajnie by było już z Tobą pochodzić trochę… Czy ty widzisz, że giniesz, idąc bez Niego? Jezus nigdy nie przyjmuje ludzi, którzy próbują udawać przed Nim: no, tak trochę to Cię potrzebuję, Panie… I tym ludziom nigdy nie powiedzie się, aby poznali prawdziwe życie. Ale jeśli człowiek dochodzi do stanu, w którym mówi: nic już bez Ciebie, Panie, nic bez Ciebie; kiedy człowiek naprawdę mówi już prawdę Bogu, nie mówi: nic bez Ciebie – i zaraz idzie, i robi po swojemu, swoje, tylko kiedy naprawdę Pan może zrobić to, odpowiedzieć na tą modlitwę, bo On bada serce i nerki i On wie, czy człowiek naprawdę tego chce, o co prosi Pana. Czy jest człowiek gotów, aby wziąć to jarzmo na siebie i uczyć się od Pana, co to znaczy być cichego i pokornego, łagodnego Ducha? Czy człowiek naprawdę tego chce? Czy Jezus jest potrzebny tylko jak chrześcijaninowi, bo przecież bez Jezusa chrześcijaństwo nie istnieje? Jezus jest wszędzie – prawda czy nie? We wszystkich religiach, tych, które mienią się chrześcijańskimi, jest Jezus, bo przecież, jak bez Jezusa ma być ta religia? Ale czy ci ludzie są uratowani dlatego, że mówią o Jezusie, modlą się? Widzimy, że w dużej mierze nie, ponieważ nie zrozumieli, że Go potrzebują. On im wystarcza, żeby tylko zapewnił im to, że mogą być na zgromadzeniach, że mogą się pomodlić, że mogą coś powiedzieć, wystarcza, a reszta należy do nich. Taki człowiek nic nie osiągnie u Jezusa. Dlatego jest tak ważne, kiedy człowiek wchodzi w światło, wtedy doświadcza wszystkiego, co rzeczywiście jest przekleństwem tego człowieka, i wtedy człowiek zaczyna rozumieć, że żyje w przekleństwie. Jeżeli nie zdejmiesz ze mnie, Boże, tego przekleństwa, to będę z nim chodził do końca swoich dni – czy jest tak, czy nie? Odpowiedz sobie na to. Masz dobre myśli i myślisz sobie: no, dobrze by było zmienić to życie na lepsze. Dlaczego się nie zmienia? Dlaczego nadal wychodzą te cielesności na wierzch i nadal jak szumowina szumią, i co wtedy się dzieje? I nie widać wcale wtedy Chrystusa. Kogo więc widać wtedy? Nadal człowieka, który nie załatwił swoich spraw z Bogiem. Mijają lata i człowiek nie załatwił swoich spraw z Bogiem. Nie ma życia Chrystusa w tym człowieku. A człowiek mówi, że jest dobrze, że jest w porządku; tak, może jesteś już bardzo dobry, możliwe, że już osiągnąłeś coś, co jest dużo lepsze od wszystkich innych, ale to nie wystarczy, diabeł przychodzi i tak cię ma. Tu cię ma albo tam cię ma. Dlaczego Jezus nie jest bardzo dobry? Bo „bardzo dobry” to niewystarczające – On jest doskonały.

A więc, do jakiego Jezusa masz przyjść każdego dnia? Pomyśl, ile ci to sprawi naprawdę, ile ci to może pomóc, o czym mówimy dzisiaj? Ile może ci to ułatwić prawdziwe stanięcie przed Nim, nie mistyfikowane, nie: Panie, jestem strasznym grzesznikiem, stale widzisz, co robię itd. Ale wewnątrz wcale nie potrzebuję Cię, tak, Panie. Gdybyś przyszedł i odpowiedział mi, to musiałbym znosić tyle doświadczeń, a ja bym nie za bardzo chciał tyle znosić. Ale to tak dobrze wygląda, że przyjdę i powiem: no tak, to czytaliśmy wczoraj, wielu przychodziło, pokutowało, posty zakładało, a Bóg mówi: to nie dla Mnie, to nic dla Mnie nie znaczy, co wyście robili. A więc, jak bardzo jest to potrzebne nam, ludziom, żebyśmy mogli znienawidzić swojego starego człowieka ze wszystkim, co ten człowiek potrafił zrobić. Aby on, ten stary człowiek, już nie żył, to musisz go znienawidzić; mówi Jezus o tym – ty musisz zobaczyć, że ten stary człowiek idzie do gehenny, a ty nie chcesz wszak ginąć w gehennie, w ogniu oddzielenia od Boga, tam, gdzie diabeł, szatan, będzie wrzucony, wszystkie demony i wszyscy, którzy mu byli ulegli. Potrzebujesz Jezusa, by cię uratował. Wtedy nie wyciągasz ręki, udając: Panie, przydałoby się, gdybyś mi pomógł; tylko wyciągasz rękę jak człowiek, który wie: jeśli, Panie, nie chwycisz tej ręki, zginę w stu procentach, ani procenta nie mam w sobie nadziei, że poradzę sobie tu na ziemi, żeby nie ulegać diabłu. Dlatego tak wielu falsyfikatów chrześcijańskich chodzi, młodzi ludzie się nawracają, dają się ochrzcić, a później siedzą dalej w demonizmach, bo nie widzą, że tak naprawdę idą do gehenny, nie wierzą w to, tak naprawdę nie uznają, że grozi im takie niebezpieczeństwo. Dlatego łatwo człowiek wyciąga rękę do grzechu, bo nie doznaje, co za to będzie, co to kosztuje. Też nie doznaje, bo nie zna w ogóle, co to znaczy żyć z Bogiem – ani nie wie, jak żyje się bez Boga, ani nie wie, jak żyje się z Bogiem; człowiek otumaniony, oszukany.

A więc, jak bardzo potrzebny jest Jezus. Można powiedzieć, że temu człowiekowi na pustyni, który nie pił wody już parę dni, woda, którą byś mu podał, nie jest tak drogocenna, jak to, kim jest Jezus dla nas. Tak musi być, tak musisz myśleć, inaczej nie uratujesz się na tej ziemi. To jest zbyt ważne dla Boga, żeby pozwolić przemycić się ludziom, którym nie zależy na tym, by Jezus był w nich uwielbiony. Nie przejdziesz, choćbyś nie wiem jak dobry był, choćbyś ciało wydał na spalenie, choćbyś góry przenosił, choćbyś nie wiadomo co, rozdałbyś mienie, wszystko byś zrobił i nie miałbyś tego Chrystusa, nic ci to nie pomoże. Musisz to wiedzieć, bo to jest nadzieja. Wtedy twoja pozycja wobec Boga będzie prawdziwie świadoma, a świadomość to już jest zwycięstwo. Kiedy człowiek jest świadomy swojego zagrożenia i wie, wtedy – dlaczego woła Boga? – wie że nie puści się, bo bez Boga zginie na pewno. Powiedzieliśmy wczoraj, że ten, który idzie sam, nie kieruje swoimi krokami. Wierzący człowiek, który chodzi sam – diabeł takich łatwo dopada i łatwo ich napełnia swoimi myślami, potępieniami, oskarżeniami, pochwałami, czymkolwiek, aby ten człowiek dalej szedł sam. I dalej myślał o sobie: nie jestem złym człowiekiem, są gorsi ode mnie. Cóż to pomoże – jeden grzech to śmierć. Czasami myślimy sobie, że Jezus, gdyby z nami rozmawiał, to rozmawiałby o wspaniałościach nieba. On najpierw musi załatwić sprawę ziemi z nami, bo co mówić o wspaniałościach nieba, jak sprawy ziemi nie są załatwione. To tak, jakby siać między ciernie i cieszyć się, że te wszystkie nasiona znowuż są zniszczone i znowuż zniszczone, i znowu zniszczone. A że umiłował nas do końca, to nie zależy Mu na takim czymś, ale zależy Mu najbardziej na tym, żebyśmy nawet byli zasmuceni i to głęboko zasmuceni. A może zasmuceni jak nigdy jeszcze nie byliśmy zasmuceni. Przerażająco zasmuceni, z całym tym uświadomieniem sobie, że: żyję na raty, a nie naprawdę, że wykorzystuję i ciało, i trochę z Biblii, a nie żyję tylko Chrystusem, bo wydaje mi się, że rozumiem, jak żyć po chrześcijańsku. Ale samo zrozumienie nie wystarczy, potrzeba tego, który będzie mógł tak żyć. Dlaczego są między wami jeszcze utarczki? Dlaczego między wami jest letniość? Dlaczego między wami są jeszcze spory, kłótnie? Paweł, Jakub, Piotr – wszyscy, którzy piszą, mówią: z cielesności to waszej wynika. Więc, co to znaczy cielesność? To znaczy, że jeszcze stara sprawa nie została załatwiona z Bogiem do końca i ona się ciągnie za człowiekiem i powoduje właśnie między wierzącymi ludźmi takie dziwne wydarzenia, które w ogóle nie powinny być nawet, bo wszak wszyscy powinniśmy się miłować miłością Bożą. A to jest świadectwem, że już jesteśmy Chrystusowi. Bóg jest wspaniały w Swojej łasce.

Księga Izajasza, 1 rozdział 18 i 19 wiersz:
„Chodźcie więc, a będziemy się prawować…” Widzicie, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele narobił zła i ile jeszcze jest w stanie zrobić tego zła, nawet wierzący człowiek, kiedy zdaje sobie sprawę, Bóg mówi: chodź, będziemy się prawować. Mówi do człowieka: „…Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna…” Chodź do Mnie, Ja mogę cię uratować – mówi Bóg – chociaż sam rozumiesz, ile przeklętych rzeczy zrobiłeś, wypowiedziałeś, wymyśliłeś. Bóg mówi: chodź do Mnie, chodź bliżej, zrobimy z tym porządek, jest nadzieja, zrobimy z tym porządek – mówi Bóg – ale przyjdź do Mnie taki, jaki jesteś, nie udawaj kogoś, nie obiecuj, nie fantazjuj. Bóg ma moc uratować każdego grzesznika i każdy może rozpocząć inne życie, dzięki Bogu może rozpocząć inne życie. Jeśli dalej chcesz sobie mówić: inni też się złoszczą – to nic ci nie pomoże, bo złośnicy nie wejdą do wieczności; inni też się kłócą – to nic nie pomoże, bo kłócący się nie wejdą do wieczności. Bóg nie weźmie nic z tych rzeczy, które są złe, tam jest czyste miejsce dla czystych ludzi. Czy rozumiesz to? Bo wtedy będziesz się ratować, a tak, to dni będą płynąć i człowiekowi będzie się wydawać: jak się trochę pomodlę, trochę poczytam, to, Boże, dostałeś Swoją porcję. Ale Bóg chce twojego życia, całego życia, chce, żebyś żył z Nim w społeczności, w światłości, w chwale doskonałego człowieczeństwa. „…Jeżeli zechcecie być posłuszni, z dóbr ziemi będziecie spożywać.” (Izaj. 1,18-19)
Jeżeli zechcecie Mnie już słuchać, Ja was poprowadzę przez to ziemskie życie. Jakież to szczęście, rozumiecie, jak ktoś ci odsłania całą twoją historię zła, ale nie odsłania jej po to, żeby cię potępić i zniszczyć, ale po to, żebyś zrozumiał, On nie jest przeciwko tobie, On jest po to, by cię zbawić, uratować. Ty nie zasłaniaj się i nie próbuj tymi listkami czy innymi zasłaniać tą swoją nagość, żeby nie okazało się, że jesteś całkiem nagi, całkiem przeklęty, w całkiem złych jakiś rzeczach. Po co? Niech wszystko to się odsłoni i zginie. Po co coś ukryć? Schować, żeby: Boże, może nie zobaczysz, może nie pomyślisz, że jestem gorszy od Kowalskiego, może będziesz myśleć: no, nie jest tak zły, prawie jak Kowalski, albo Kowalski jest trochę tylko lepszy od niego, albo Kowalski jest tylko trochę gorszy od tego człowieka… Przecież umiłował nas do końca. Po co ludzie trzymają te swoje złe życia, żeby nie okazało się tak złym życiem. Po co? Przecież wszystko to jest złe, co czyniliśmy bez Jezusa, wszystko złe. Po co przemycać do nowego człowieczeństwa złe nastawienia, złe pomysły, zły sposób na życie? Po co, skoro to życie ma być już inne?

Z Ewangelii Jana, 8 rozdział 47 wiersz:
„Kto z Boga jest, słów Bożych słucha; wy dlatego nie słuchacie, bo z Boga nie jesteście.” (Jana 8,47)
Odpowiedz na to słowo Jezusa: kto z Boga jest, słów Bożych słucha. Ile słów Bożych nie słuchasz, nie robisz tego, co mówią te słowa? A mimo tego, czujesz się nie tak zły. Z każdego słowa zdamy sprawę. Pan mówi, że słowo Jego będzie nas sądzić. Pomyśl dzisiaj, nim przyjdzie Sędzia, ile słów Jego nie słuchasz? Nie robisz tego, co On mówi? Robisz po swojemu, masz swoją wizję chrześcijańską, nie chcesz tak żyć, jak On chce, abyś ty żył. Okazujesz nieposłuszeństwo, nie czując się wcale źle. To jest stan tych wszystkich ludzi, co żyli przed nami, dokładnie oni tak żyli. Czyniąc zło, nie czuli się wcale złymi ludźmi, czuli się całkiem dobrymi: to zrobiłem, to uczyniłem, Boże, przecież widzisz, że nie jestem takim złym człowiekiem. To nie wystarczy. Czy Jego słowa są dla nas wystarczającą wyrocznią, aby poddać się i żyć tymi słowami? To jest właśnie to, o co chodzi Bogu. Jego Syn jest posłuszny we wszystkim Ojcu i słowa, które mówi do nas Jezus, mają być dla nas takim programem, który sprawdza nas codziennie, czy my należymy do Boga już i czy my jesteśmy Bożym ludem na ziemi. Taki Boży program na sprawdzenie człowieka, czy żyjemy słowami Jezusa, czy one są dla nas wyrocznią? Czy przyzwyczailiśmy się, że słowa są zapisane w Biblii, ale my mamy swoją wizję chrześcijaństwa – ten ma swoją, tamta swoją – i tak żyjemy, i wcale nie czujemy się źle. Ale to nie wystarczy, żeby wejść do domu Ojca.

Ewangelia Mateusza 13 rozdział. To jest właśnie, co udało się wrogowi zrobić, to, że ludzie przestali być trzeźwi, czujni, oceniający tak naprawdę jak człowiek, który rozumie, że są dwie drogi – jedna prowadzi na zatracenie, druga do wieczności – i ja nie chcę być niepewnym, którą idę dzisiaj. Muszę być pewnym, dlatego sprawdzam, czy żyję tym słowem, które do mnie dociera? Czy jeszcze gdzieś nie żyję i wtedy pokutuję, i przepraszam, i proszę: Panie, niech te słowa napełniają i mnie, chcę być śmiałym, chcę odważnie czynić wolę Ojca, nie przejmować się tym, czy inni będą to oceniać jako nadprogramowe chrześcijaństwo, czy jakkolwiek. Chcę żyć dzięki Tobie, Panie. I 13 rozdział 9 wiersz czytamy:
„Kto ma uszy, niechaj słucha.” (Mat. 13,9)
Kolejne pytanie: czy człowiek urodzony z ciała ma uszy? Ludzie mówią: ma uszy; ale nie o tych uszach mówi Jezus. Kto z Boga jest, ten Bożych słów słucha, kto ma uszy z Boga urodzony, ten ma uszy odpowiednie, żeby słuchać. Kto słyszy, że to mówi Pan, to niech słucha dalej, co mówi Pan. Bo ten człowiek rozumie, że to mówi Pan, a z Panem się nie dyskutuje, Pana się słucha. Człowiek, dopóki dyskutuje z Panem Jezusem, to znaczy, że nie ma jeszcze uszu, potrzebuje jeszcze być uregulowana sprawa starego życia, potrzebuje człowiek nowego zrodzenia. Jest to otwarte, Bóg jest chętny, po to właśnie posłał Swego Syna.

W Ewangelii Marka, 4 rozdział 23 wiersz:
„Jeśli kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha.” (Mar. 4,23)
Wczoraj mówiliśmy, że straszenie gehenną nic nie daje; ludzie mogą być straszeni gehenną, a i tak będą nieposłuszni Bogu. Może im być obiecywane wspaniałe niebo, gdy będą posłuszni Bogu, i tak będą nieposłuszni Bogu. A więc, co by im nie powiedzieć, oni i tak będą na swoim. Znasz takie stany? Przychodzisz do zboru i wychodzisz ze zboru, i w sumie masz ten sam stan. Było zgromadzenie, przeszło zgromadzenie – stan pozostał. To jest właśnie ten stan. To jest stan, gdzie nie ma uszu, które mogą usłyszeć, że to mówi Pan, a Pana się słucha: mów, Panie, sługa Twój słucha. To jest piękne dopiero. Ci, którzy mają uszy, oni wiedzą, że to powiedział Pan i to trzeba zrobić, to trzeba wykonać. A więc, jak dobrze, gdy człowiek za życia zrozumie: Panie, brakuje mi tych uszu, które będą gotowe przekazać do tego nowego serca to, co jest naprawdę ważne w moim życiu, aby czynić to, co Ty chcesz, Ojcze. Piękny stan, wspaniały stan doskonałego człowieczeństwa, które już nie liczy, nie patrzy: stracę, zyskam, ale idzie drogą Bożą. Piękny stan.

Tak samo w Księdze Objawienia, jest powtarzane tam do każdego zboru: kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do zborów. Mało słuchania, dużo mniemania o sobie, że jest dobrze. Lepiej rozbić to w czasie ziemskiej pielgrzymki, niż pozwolić, żeby człowiek zwodzący sam siebie dotarł przed Sędziego i wtedy dopiero człowiek przerażony stwierdził, że mylił się, bo zamiast żyć słowami Jezusa, żył swoim mniemaniem. Temu się podoba takie chrześcijaństwo, tamtej się podoba takie chrześcijaństwo, każdy ma swoje chrześcijaństwo – tak czy nie? Takie swoje, takie prywatne, takie przyjemne, takie pozwalające na ekscesy cielesne, bo przecież nikt nie jest w stanie przestać grzeszyć, a więc takie swoje, takie ubrane w szatki swoich pomysłów. Może być bardzo dobre, może być lepsze od wszystkich innych i można chodzić i podziwiać siebie, jak się pięknie żyje, nie tak jak tamten wierzący, nie tak tamta wierząca, nie jak ten i tamten, czy inny. Co to da, skoro nie tak jak Chrystus? Jest nadzieja, ale człowiek, który się złapie nadziei, musi się jej złapać jak człowiek, który potrzebuje Jezusa. Jeżeli do tego stanu nie doprowadzony będzie człowiek, to ten człowiek zginie z tego powodu, że nie rozpoznał stanu swojego, w jakim jest, i dlatego nie woła z całego swojego stanu, potrzebując Jezusa tylko tak: Panie, przy okazji to mógłbyś coś zrobić dla mnie, ja bym się później odwdzięczył… No, zrobiłbym coś dla Ciebie, Panie, ale później, wiecie, jak to wygląda. Później, jak Pan mówi: no dobra, to idź to zrób. Wiesz, Panie, nie teraz, teraz mam inne bardzo ważne zajęcia, później gdybyś powiedział, to na pewno bym zrobił. To nigdy nie następuje.

A więc mamy coś bardzo ważnego, to nie jest zabawa w Kościół. Wielu już zginęło w tym swoim zabawianiu się Kościołem, kiedy myśleli, że mogą sobie grzeszyć i zarazem przychodzić do zboru. To jest tragedia później tych ludzi, bo oni są już martwi, oni już ani nie słyszą, ani nie rozumieją, wydaje im się, że nie są złymi ludźmi i kiedyś wejdą do wieczności. Czy masz te uszy, które nie mówią ci: a o co chodzi? Ja przecież nie jestem złym człowiekiem, ja nawet ewangelię mówię innym ludziom, ja nawet upominam innych ludzi, żeby powinni żyć lepiej. Ale co z twoim życiem, czy ono należy całkiem do Boga? Czy Bóg może mieć z tobą piękną społeczność? Mówiliśmy też wczoraj o tych czterech glebach, o tej czwartej glebie, która jako dobra ziemia zachowuje Słowo, rozumie i w wytrwałości wydaje owoc. Zachowuje Słowo, to Słowo nie umyka z tego człowieka, ten człowiek zachowuje to Słowo, dla tego człowieka jest to Słowo Boże, jest to ważne, bardzo ważne, ważniejsze od wszystkiego innego. Człowiek gotów by był stracić życie, ale nie to Słowo. Znasz taki stan? To jest stan, w którym człowiek już nie jest tym, kim był wcześniej, to jest stan Jezusa, który nigdy nie zmieni tego, co powiedział Ojciec. Piękny stan, kiedy człowiek jest w święty sposób zdecydowanym: tak powiedział Pan, tak zrobię. To jest wolność, aby już należeć do Boga bez lęków, strachów, obaw ciała. Więc to jest być świadomym, wiedzieć, spostrzegać, rozumieć. I co robi to Słowo wtedy w człowieku? Każdy, kto wie, co to znaczy być dobrą ziemią, to wie, że gdy zachowuje to Słowo, chodzi z tym Słowem, należy do tego Słowa, to Słowo przenika tego człowieka, to po jakimś czasie ten człowiek doświadcza swobody, wolności, zgodnej z tym Słowem, które ten człowiek przyjął. Jezus powiedział: poznacie Prawdę, a Prawda was wyswobodzi. Powiedział: jeśli On nas wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziemy. To jest Słowo, które stało się ciałem i dociera do mnie i do ciebie. Pamiętaj, to jest rzeczywiste zwycięstwo nad diabłem. My musimy mieć zwycięstwo nad wrogiem, takie jakie ma Jezus Chrystus. To jest uwolnienie, to jest wyprowadzenie nas z niewoli ciemności, abyśmy mogli nowe życie prowadzić.

W Liście do Rzymian, 10 rozdział 17 wiersz, czytamy, że wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe. Jaką masz wiarę – czy zbudowaną na Słowie Chrystusa, czy na swoich mniemaniach? Wiara zbudowana na swoich mniemaniach nie zwycięża świata, świat zwycięża taką wiarę. Ale jeśli wiara jest zbudowana na Słowie Chrystusa, to świat przegrywa z tą wiarą. Czy masz wiarę zbudowaną na Prawdzie? Czy na oszukaniu? Jeżeli na Prawdzie, to świat jest za słaby, żeby cię pokonać, ale jeśli na oszukaniu, to świat właśnie jest taki oszukańczy i on pokonuje wszystkich oszustów. A więc tak bardzo ważne jest to dla mnie i dla ciebie, czy my żyjemy tym Słowem, które jest zapisane? Czy tylko mówimy o tym Słowie? Wczoraj mówiliśmy o tym, byli ludzie na mównicy, mówili, ale tak nie żyli. Jezus powiedział, żeby ich nie naśladować, że to nie jest zwycięstwo. Człowiek, który mówi i żyje tak jak Słowo Boże mówi, to jest zwycięzca. Ale żeby być zwycięzcą, potrzebujemy być doskonali. Ludzie znają to: nikt nie jest doskonały na tej ziemi. Jest – Jezus Chrystus i wszyscy, którzy w Nim trwają, są doskonali, oni już oceniają inaczej, oni mają społeczność z Bogiem, Bóg jest blisko nich, mają święte relacje, mają objawienia, wskazania, nakierowania. Dlatego Paweł napisał: jeżeli taki człowiek odwróciłby się od Boga, to już dla niego nie ma ponownej ofiary. Bo to jest najbliższa społeczność, jaka jest możliwa na tej ziemi. Ci, którzy nigdy nie doznali tej społeczności, raczej tego przestępstwa nie popełnią, bo jakże porzucić coś, czego nie znają. Ojciec też powiedział: oto Mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. A więc mamy słuchać Syna. Zacznij to robić. Jak to zrobisz? Od dzisiaj się wezmę i będę słuchać Syna. To już się wziąłeś nie raz za to. Niech On się weźmie w tobie. Proś Pana o to, by pomógł ci naprawdę zrozumieć, kim jesteś, i przyjść takim do Niego, żeby On ci pomógł uczynić to, co tylko On potrafi. Powiedział, że bez Niego nie jesteś w stanie tego uczynić. Czytaliśmy wczoraj o ludziach, którzy obiecywali Panu różne rzeczy i nie byli w stanie tego dotrzymać. Okazali się i tak nieposłuszni. Ani obiecania, ani bycie przy karaniu, ani posiadanie zakonu, nie powoduje, że człowiek jest we wszystkim posłuszny Bogu. Więc – życie za życie – tak, bracie i siostro. Dopóki nie nastąpi życie za życie, człowiek będzie ulegał nieposłuszeństwu. To ciało jest zbyt słabe, żeby odeprzeć ataki diabła. Chociaż może mieć wiedzę biblijną, tak jak Saul z Tarsu powiedział, on miał wiedzę biblijną, miał dobre pragnienia, lecz kiedy chciał to uczynić, trzymało się go złe, był sam. Kiedy Jezus stał się jego Panem i jego Życiem, wtedy, jako już Paweł apostoł, zaczął czynić to, co przychodziło do niego. A więc mógł powiedzieć: widzieliście moje życie, że było święte, czyste, należące do Boga. Takie życie jest naprawdę otwarte, bo to jest życie Chrystusa w nas. Pismo Święte nie jest po to, żeby udawało coś, ono mówi Prawdę; jeżeli nie żyjemy my, lecz żyje w nas Chrystus, wtedy jesteśmy doskonali, bo On jest doskonały. On uczy nas, kształci nas, my dążymy do tego, rozwijamy się, ale to jest wzrost i rozwój, to nie jest kręcenie się po czymś i mataczenie swojej drogi, to jest coraz jaśniejsza, jaśniejsza, aż do białego dnia. A więc Boży człowiek staje się doskonałym w Chrystusie i sam poddaje się Jego wpływowi. A więc sam wzrasta również do tej doskonałości i coraz więcej tego dobra Chrystusowego widać w tym człowieku, nie jest marnowany czas. Ten człowiek nie marnuje czasu na udawane chrześcijaństwo, ten człowiek jest w pełnym poddaniu się Temu, który go ocenia, usuwa z niego to, co jest nienadające się i napełnia tym, co jest potrzebne, aby człowiek mógł żyć i obfitować dla Boga.

Dzieje Apostolskie 5 rozdział. Często ludzie myślą, że ktoś im chce jakąś łatkę przypiąć koniecznie czy coś; powiedzieliśmy już wczoraj – straszenie ludzi nic nie pomaga, nic, mógłbym tu proch sypać, ogień palić, demony mogłyby tutaj wyprawiać różne hece, człowiek i tak by wstał i poszedł dalej robić swoje, bo nie umie inaczej, nie potrafi i nie byłby w stanie zrobić nic innego, jak tylko dalej swoje. Może pod jakimś strachem jakąś chwilę, ale zaraz za chwilę strach by zniknął i znowuż. Przeczytam to z grecko-polskiej, tej interlinearnej:
„I my jesteśmy świadkami słów tych i Duch Święty, którego dał Bóg słuchającym władzy jego.” (Dz. Ap. 5,32)
Słuchającym władzy jego. Jest tam „posłusznym”, „podporządkowującym się”, ale głównie chodzi o to, że to są słowa Władcy, który mówi do nas. Kiedy my jesteśmy już otwarci, by słuchać tych słów, jak poddani, to jest piękny stan. Pamiętacie, jak uczniowie powiedzieli: Panie, kto więc będzie uratowany? Dla ludzi to rzecz niemożliwa, dla Boga tak. A więc, jeżeli Bóg się będzie mną zajmował i tobą, to my będziemy uratowani, ale jeśli Bóg nie będzie mógł nami się zajmować, bo my sami się chcemy sobą zajmować, to zginiemy, nawet na najlepszych pozycjach. Paweł mówi: co by mi dało, gdybym innych uratował, a sam szkodę poniósł? Co by mi to dało? Potrzebował cały czas, by Pan pracował w nim, żył w nim. To jest piękne, to nie jest poczucie: no to co, ja jestem taki zupełnie do niczego? Już nie raz mówiliśmy, że tak, dokładnie, ale to przyjęcie, że jestem do niczego, mówi o tym: ale Pan jest Tym, który potrafi wszystko, a więc zaczynam naprawdę żyć, bo Pan pokazuje, że On potrafi uczynić to wszystko. A więc, kiedy człowiek naprawdę przyjmuje, że jest do niczego, zobaczysz w nim piękne owoce Pana. Ale jeżeli człowiek udaje, że jest do niczego, a tak myśli o sobie: ja wcale nie jestem tak do niczego, ja umiem różne dobre rzeczy zrobić, no to cóż zobaczymy w tym człowieku? Dalej jego karłowatość, dalej jego dziwne życie, a więc nie zobaczymy Chrystusa.

List do Rzymian 8 rozdział. Czasami człowiek pracuje, pracuje, pracuje, coś buduje i buduje, i buduje, i cały czas mu się to przewraca, aż przychodzi ktoś i mówi: słuchaj, a dlaczego ty nie robisz fundamentu? – Fundament? To przecież szkoda czasu, postawię i stoi. – Nie, bo zobacz, tyle razy już ci się to przewróciło, zacznij od fundamentu, zacznij od początku. – Jak od początku, już tyle postawiłem, co z tego, że się przewróciło, ale ile już postawiłem, ile zrobiłem już rzeczy w chrześcijaństwie. Co to ma za znaczenie, że to się przewróciło i to się nie nadaje do wieczności, spalone, zniszczone… Rozpocznij robić to tak, jak mówi Bóg, rozpocznij to z Chrystusem, dzięki Chrystusowi, a wszystko będzie inaczej. W 8 rozdziale od 1 wiersza:
„Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy będąc w Chrystusie Jezusie, nie według ciała chodzą, lecz według ducha...” Bóg daje Ducha Swego tym, którzy uznają Jego Słowo za wyrocznię, aby mogli żyć tymi Słowami. Ciało nic nie pomaga, Duch ożywia, a więc potrzebujemy Ducha, żeby żyć Słowami, ale żeby żyć Słowami, potrzebujemy uznać te Słowa jako Słowa Życia, których my potrzebujemy. Więc ci, którzy uznają, że Chrystus jest Słowem Życia, że Chrystus mówi to, co jest życiem, ci dostaną Ducha, aby tak żyli. Człowiek próbujący po swojemu będzie stale próbować i próbować, i z tego wyjdzie, co wyjdzie. Ale ci, których Duch Boży prowadzi, już nie próbują, oni już idą, oni już żyją tym Słowem dzięki Duchowi Świętemu. To jest dopiero życie. Duch ożywia, dopiero Duch ożywia, ale żeby Duch ożywiał, to on nie odda chwały tobie. Dopóki szukasz własnej chwały, to Duch cię nie będzie ożywiać, ale jak szukasz chwały Tego, który mówi do ciebie, chwały Jezusa Chrystusa, wtedy Duch zacznie cię ożywiać. Myślisz, że jak powiesz: Panie, Twojej chwały teraz szukam, to już Duch będzie przekonany, że naprawdę tego chcesz? Ludzie mówili dobrze i nic się nie stało, Duch na nich nie zstąpił i nic się nie wydarzyło. To musi się stać wewnątrz, Duch wie, co jest w każdym człowieku. Jeżeli wewnątrz będzie uznanie, że Słowo Boże jest wyrocznią, to Duch Święty będzie gotowy w tym człowieku uczynić to, co to Słowo Boże mówi i człowiek wtedy doświadczy Słowo i Życie. Bóg daje tym Ducha, którzy uznają, że to jest Słowo Boże; wy nie słuchacie, bo nie uznajecie – powiedział Pan Jezus, a ci, którzy uznają, że to jest Słowo Boże, tym Duch Święty daje żyć tymi Słowami. Prosta rzecz, nic nie skomplikowane – prawda czy nie? Bóg wziął na Siebie to wszystko, ale nie wziął tego z tymi, którzy będą sobie robić po swojemu, z tymi, którzy przyjmą to, co On do nas mówi, tak jak On mówi. Mówił do Izraela: uznaj tylko, że zgrzeszyłeś, Izraelu, uznaj. Nawet nie chcieli tego uznać, powiedzieli: a w czym, Panie, zgrzeszyliśmy? Przecież do świątyni chodziliśmy, ofiary składaliśmy, posty robiliśmy, święta obchodziliśmy – w czym zgrzeszyliśmy? Bóg mówi: Ja mam dość waszych ofiar, waszych świąt, waszych pieśni, waszych sabatów, mam dość, jestem zmęczony, gdyż wy nie czynicie tego, co Ja do was mówię. Ale dla Boga to jest ważniejsze. „…Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci…” To jest dopiero uwolnienie. „…Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna Swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy…” Ale żeby nie postępować według ciała, to ja muszę być pewnym, że w moim ciele nie ma nic dobrego. Diabeł przychodzi do nas i oskarża, kłamie. Jeżeli napotyka mnie z poczuciem, że jest we mnie jednak jakieś rozeznanie duchowe, ja już umiem rozeznać, co jest od Boga czy nie, to diabeł rozprawia się z takim człowieczkiem bardzo szybko i człowiek mataczy, sam mataczy i komuś mataczy. Ale kiedy napotyka już Chrystusa, to z Chrystusem się nie rozprawi. Kiedy ja kocham Jezusa więcej niż wszystkich i siebie włącznie, kiedy Jezus jest dla mnie najważniejszy, kiedy moja relacja z Jezusem jest całą relacją mojego życia, ani chwili sobie nie zostawiam, ani działania nie zostawiam bez Jezusa, żeby to robić, to wtedy to jest dobry stan, bo Jezus udowodni wtedy, co On potrafi zrobić z człowiekiem, który całkowicie zaufał Jemu. Ale żeby zaufać Jemu – jak Mu zaufam? Ciałem? Myślami swoimi Mu zaufam? Ale kiedy przychodzę do Boga i mówię o tym: nie mam, Panie, tego, co mówisz, że powinno być we mnie, aby iść dalej za Tobą i prawdziwie uznaję, że nie będę doszukiwał się w sobie tego, czego nie mam, kiedy szczerze rozmawiam z Bogiem, okazuje się, że Bóg się nie obraził, że Bóg dał zwycięstwo i wiesz, że to jest Bóg i mówisz: o Boże, to znaczy, że gdy ja prawdziwie do Ciebie przychodzę, to Ty prawdziwie ze mną obchodzisz się jak z tym, którego zbawiasz, ratujesz. A gdy ja udaję i zasłaniam się, i mówię o sobie dobre rzeczy, to Ty nic nie robisz we mnie, Panie. Już początek mądrości, prawda? Bojaźń, zrozumienie. „…Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne…” O czym myślisz? Odpowiedz sobie dzisiaj, póki jeszcze jest czas, o czym myślisz? Jeżeli myślisz o tym, co cielesne, to akurat potrzebujesz naprawdę przyjść do Boga, przyznać się i naprawdę uznać się jako grzesznika, który żyje dalej cielesnymi myślami, dalej szuka cielesnych potwierdzeń, dalej się uraża, obraża, dalej ma pretensje do kogoś, jest cielesny. I myślisz o tym, co ciało, żeby być najwyżej, żeby osiągnąć to czy tamto... I co z tego? Co taki człowiek, chrześcijanin, osiągnie? „…Ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe…” Ile masz duchowych myśli? Jak dużo już duchowo myślisz – święte, czyste, z Bogiem, takie prawdziwe, takie nie zakamuflowane, nie oszukane, nie zabrudzone. To jest dopiero. Ile takich myśli masz już – czystych, doskonale czystych? Nie szukasz swego już, wszystko masz w Chrystusie. To jest duchowe życie, to jest duchowe zwycięstwo. I Bóg chce dawać duchowe życie. On kocha człowieka, nie chce, żeby człowiek cieleśnie skończył swoje życie, chce, żeby duchowo człowiek doszedł do swego kresu. A duchowy człowiek ma wejrzenie w to wszystko. A więc nie oszukuj się, nie okłamuj się: jestem chrześcijaninem tyle lat… Co to kogo obchodzi? Jak myślisz? Czy twój umysł jest odnowiony w duchu, możesz myśleć o Bogu w czysty sposób? Czy dalej pełza jak wąż po różnych rzeczach? Lepiej teraz zrozumieć to i znaleźć Boga, który posłał Syna, żeby zbawić nas z takiego umysłu, żeby dać nam nowy umysł, myślący po Bożemu. To jest dopiero chrześcijaństwo, uważam, gdzie ludzie są rzeczywiście przekonani, chodzą w światłości i widzą swoje ohydne rzeczy, i nie nazywają ich przywarami, nazywają je obrzydliwymi grzechami i potrzebują krwi Jezusa, żeby z nich być oczyszczonymi. „…Albowiem zamysł ciała to śmierć, a zamysł Ducha to życie i pokój…” Życie i pokój, nowe życie, gdzie już nie ma ciebie, jest Chrystus, a gdzie ty się pojawiasz, to ty zaraz przychodzisz do Pana i już z Nim rozmawiasz o tej sprawie, bo wcale ci nie zależy, żeby chodzić po swojemu. „…Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może. Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą…” A więc nadal nie mogą się podobać Bogu. „…Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego. Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie…” I kiedy Paweł mówi: ten nie jest jego, mówi: idź, zgiń człowieku? Nie, mówi: ratuj się, zobacz, że twój stan jest zły, ale jest Pan, który przyszedł, aby cię zbawić, ratuj się, zobacz, że widzisz duchowych ludzi, którzy nie biegają za pożądliwościami świata, którzy nie potrzebują sycić oczu różnymi ohydnymi rzeczami. A więc można żyć na tym świecie i żyć w sposób prawy. Nie naśladuj tego, co złe, naśladuj to, co dobre. „…A jeśli Duch Tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha Swego, który mieszka w was…” Jak to pięknie, gdy już poznajesz: Panie, to nie ze mnie, to nie ze mnie, to nie ze mnie. Boże, jakie cudowne, że ja mogę okazywać miłość nie ze mnie, mogę usłużyć nie ze mnie, nie jestem, żeby się chyłkiem wycofać, bo mi teraz nie pasuje ta służba. Jestem pierwszy, by stanąć, jeśli trzeba, Panie, bo Ty byłeś pierwszy, by stanąć, by mi usłużyć. Już człowiek nie chodzi bokami, żeby tylko się udało, upiekło, aby nie musiał nosić ciężaru tego życia tutaj na ziemi. Jest gotów dźwigać ciężary, bo jest nowym człowiekiem i zawsze może powiedzieć: Pan jest ze mną, Pan poprowadzi; a Pan wszak dźwiga ciężary nasze. „…Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi.” (Rzym. 8,1-14)
Jak myślisz, jak Duch Boży prowadzi? Wiesz już, jak prowadzi Duch Boży? Nigdy według ciała, nigdy, zawsze według Boga. Jeżeli idziesz zawsze według Boga, to właśnie Duch Boży cię prowadzi. Nie oszukane chrześcijaństwo, nie myślenie o sobie, że jestem w porządku, bo to nie wystarczy. Jeżeli zło jest, to zło nazywamy złem, a dobro nazywamy dobrem. Jeżeli nie wmawiamy komuś złego, bo to nic nie da, jeżeli wmówimy komuś coś złego i ktoś się będzie uniżać, żeby powiedzieć, że się uniżam, to nic nie da, nie muszę sobie wmawiać. Biblia mówi prawdę, a więc patrzę, co mówi Słowo Boże.

Ewangelia Łukasza, 3 rozdział od 21 wiersza:
„A gdy wszystek lud przyjmował chrzest i gdy Jezus został ochrzczony i modlił się, otworzyło się niebo i zstąpił na Niego Duch Święty w postaci cielesnej jak gołębica, i odezwał się głos z nieba: Tyś jest Syn Mój umiłowany, którego Sobie upodobałem.” (Łuk. 3,21-22)
I zstąpił na Niego Duch. Wszak i nas ma Duch Boży prowadzić, ten Sam Duch, który zstąpił na Jezusa Chrystusa. Wiemy, że Jezus wzrastał w łasce u Boga i u ludzi.

4 rozdział 1 wiersz:
„A Jezus, pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni.” (Łuk. 4,1)
A więc już w mocy Ducha po pustyni, Zwycięzca idący. Duch Boży prowadzi, wprowadzi cię w te rzeczy, które wydawałoby się, że kiedyś cię pokonywały, powalały, okazuje się, że wcale już nie mają tej mocy, prowadzi cię przez przestrzeń, na której leżałeś co rusz, już nie leżysz, już zwyciężasz, jesteś pełen Ducha. To jest dopiero chodzić w Duchu, chodzić za Duchem Bożym, chodzić w zwycięstwie.

I 1 rozdział Ewangelii Łukasza, 34 i 35 wiersz:
„A Maria rzekła do anioła: Jak się to stanie, skoro nie znam męża? I odpowiadając anioł, rzekł jej: Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego zacieni cię. Dlatego też to, co się narodzi, będzie święte i będzie nazwane Synem Bożym.” (Łuk. 1,34-35)
A pamiętasz to nauczanie Pana Jezusa, gdy rozmawiał z Nikodemem? Jeżeli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie ujrzy nawet Królestwa Bożego. A więc każdy z nas ma się narodzić z Ducha. Mamy być Duchowymi ludźmi, nowymi ludźmi. To są doskonali ludzie, którzy mogą żyć na ziemi i być nieskażeni przez ten świat. To jest dla ciebie i dla mnie, dla każdego z nas. Jeżeli będziemy prawdziwymi dzięki temu, że nie boimy się Boga w sposób taki, jak diabeł chciałby, że uciekamy jak Adam i Ewa przed Bogiem. My raczej biegniemy do Niego z tym wszystkim, bo wiemy, że On nas kocha i Jemu zależy, żeby nas zbawić. Nie skrywamy się za udawanym chrześcijaństwem, za parawanem własnych wyobrażeń o sobie, jesteśmy jawni i chcemy być jawni do końca, chcemy być świadomi i chcemy być z Bogiem, który nas kocha, żeby nas zbawił, żeby Jezus nas uratował. Gdyby diabeł nas potępiał, tym bardziej będziemy biegli do Jezusa, bo Jezus jest naszym Zbawicielem. On umarł za nasze grzechy. Do kogo miałbym biec, gdy jestem świadomy, że coś robię i to jest złe, to jest grzechem, jeżeli nie do Jezusa, który przecież przyszedł po to, żeby zbawić mnie z moich grzechów. Nowy człowiek już się nie chowa, on przychodzi do Pana, jeżeli coś jest nie tak, reguluje to ze swoim Zbawicielem i Zbawiciel wyzwala go, i człowiek nie musi chodzić w upadłości, bo Jezus go zbawia. To jest wspaniałe Imię – Jezus Chrystus. A więc, kiedy wróg cię ściga i chce cię zagonić i powiedzieć: ty teraz do Pana, z czym ty przyjdziesz do Pana? No właśnie z tym, że nie radzę sobie, chciałbym, żeby było inaczej, ale nie radzę sobie i potrzebuję Go ponad wszystko, zostanę z Nim, wyprę się siebie, żeby tylko On uczynił to, co chce, żeby mnie zbawił. Zależy mi na zbawieniu bardziej, niż na wszystkim innym. Nawet na życiu nie zależy mi tak bardzo, jak by być zbawionym człowiekiem i mieć życie wieczne w Chrystusie, być uratowanym dzięki Chrystusowi Jezusowi. Wtedy człowiekowi zależy, wtedy widzisz, że człowiek gorliwie stara się o to, co jest prawdziwie temu człowiekowi potrzebne. Widzisz, że ten człowiek nie mataczy, że nie udaje, że przyszedł na zgromadzenie, żeby być na zgromadzeniu, ten człowiek przychodzi, bo wie, że potrzebuje Boga, potrzebuje Słowa, potrzebuje w światłości stanąć, potrzebuje zobaczyć, jeżeli coś jest nie tak, żeby przyjść z tym do Pana, a nie ukrywać się i chować i mówić: wszystko jest dobrze, bracie, siostro, gdy jest źle, gdy nie ma gorliwości o sprawy Boże, gdy jest taka sztuczka, takie letnie chrześcijaństwo, któremu nie zależy wcale, żeby to żył Jezus. Jeżeli tobie nie zależy na tym, żeby w tobie żył Jezus, to po co ci Ten Jezus jest potrzebny? Ty musisz widzieć, że nie jesteś w stanie żyć w taki sposób, jak mówi Słowo Boże. Dlatego potrzebujesz Jezusa cały czas, żeby tak żyć. A gdy tak żyjesz, to nie chwal siebie, chwal Pana, bo tylko dzięki Niemu można żyć naprawdę po Bożemu.

Jeszcze List do Hebrajczyków 2 rozdział. Mówić prawdę, to jest zwycięstwo; diabeł jest kłamcą, otumania ludzi, kłamie tym ludziom: nie jest źle. Jak to nie jest źle? Albo znowuż, kiedy idą za Bogiem: o, to wszystko takie nie za bardzo jeszcze, czy inne rzeczy, a więc próbuje wtedy potępiać, że to nie za bardzo. Jakkolwiek, aby tylko okłamywać. 2 rozdział od 14 wiersza:
„Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli. Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama…” Chodzi o wierzących. „…Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym Arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania Go za grzechy ludu.” (Hebr. 2,14-17)
Jeżeli powiedzie się to i człowiek zaufa Jezusowi, jak grzesznik Temu, który jedynie może sprawić, by przestał grzeszyć, to się nie zawiedzie ten człowiek. Ale taki człowiek zawsze będzie wdzięczny Bogu, bo rozumie, że nigdy nic dobrego nie uczyni bez Pana Jezusa Chrystusa. Więc, gdy twoje ciało domaga się chwały, pamiętaj, to nie jest Chrystus, ale gdy twój duch domaga się chwały, to jest Chrystus i wtedy jest Chrystus chwalony za to, co czyni również i dzisiaj. Niech ta czysta świadomość będzie w nas. Bóg nikogo nie potępia, ale też nie zgadza się, żebyśmy zostali w grzechach. Musimy być tego świadomi, nie gania nas i nie straszy, ani nie nęci nas nagrodami, ale pokazuje nam wspaniałość Swego Syna i mówi: z Nim całą wieczność, jeżeli chcesz, żebym z tobą też teraz i wiecznie, to oto Mój Syn, należ do Niego, trwaj w Nim, wzywaj Jego Imienia, On cię nie zawiedzie. Chwała Bogu za Jezusa Chrystusa, za nowego człowieka. Amen.