Jan 14:23

Słowo pisane

zgr.18.05.2022r. Rozważanie 2 Tym. 2,14-21. Marian

  Zgromadzenie 18.05.2022r.

  Rozważanie 2 Tym. 2,14-21. Marian

 

 

 

      Jak zwykle wszystko zależy od tego, czy jesteś przekonana, przekonany, że warto być takim naczyniem do celów zaszczytnych, czy masz pewność? Bo jeżeli coś jest stawiane przed nami, to my musimy podjąć decyzję. Stawiam przed tobą drogę życia i drogę śmierci. Bóg mówi: podejmij decyzję, radzę ci wybierz drogę życia. Ale jeśli wybierzesz drogę śmierci, pozwolę ci pójść. A więc, kiedy przed nami stoją dwa rodzaje służby, to my musimy też podjąć decyzję, czy my chcemy być dla Boga do wszelkiego dobra, które on chce uczynić? Czy chcemy, żeby nasze życie było całkowicie w Jego dłoniach, czy chcemy zachować coś dla siebie? Jeżeli chcemy zachować dla siebie, nie będziemy naczyniem do celów zaszczytnych, pozostaniemy do pospolitych, takich zwyczajowych zadań, ale nic nie będzie w tym z tych takich rzeczywiście zaszczytnych. Nie będzie tej mocy i siły, którą napełnia Bóg tych, którzy należą do Niego w całej pełni. I warto sobie na te pytania odpowiadać, bo człowiek coś posłucha, coś przeczyta i idzie potem dalej, i dalej robi coś tam po swojemu. A była modlitwa, żeby już było inaczej, żeby robić to tak, jak mówi Słowo Boże, żeby nie tylko słuchać, ale i czynić to, co mówi Bóg. W zrozumieniu Boga naczynia zaszczytne mogą się uniżyć tak głęboko, jak się uniżył Chrystus Jezus, kiedy wziął miskę, wodę i poszedł umyć uczniom nogi. Chociaż jest wyjątkowym naczyniem, jedynym takim naczyniem,  które tak doskonale jest czyste, jednakże nie było dla Niego problemem w tym, aby się uniżyć. Nie było dla Niego problemu, by być w ciele, które niewielu się podoba. Nie było dla Niego problemu, że chociaż Ojciec w niebie jest Bogiem, który Go posłał mieszkać często gdzieś w miejscach, w których ludzie nie za bardzo by chcieli przebywać nocami. On jednak przyjął to wszystko. A więc bycie naczyniem zaszczytnym zaczyna się od tego, na ile cenię sobie Tego, który chce bym był dla Niego naczyniem zaszczytnym. Na ile Bóg jest dla mnie, czy dla ciebie, wystarczający, aby Jemu się powierzyć całkowicie. Jeżeli nie, trzeba się uczyć o tym Bogu, wziąć Biblię, poczytać. Jezus mówi: Kto chce poznać, że posłał Mnie Ojciec, niech zacznie żyć tym słowem, które jest napisane w Biblii. A więc, żeby zrozumieć, komu się oddaję, potrzebuję poznać tego, komu się oddaję. Jeżeli człowiek nie zna Tego, chociaż może powiedzieć, oni mówili, że znają, ale nie znali. Jezus powiedział: Wy nie znacie, Ja znam, bo gdybym powiedział, nie znam, byłbym kłamcą takim jak wy. A więc, jeżeli nie rozumiemy do końca komu się oddajemy, to najpierw bądźmy z tym Bogiem tak, żeby Go poznać. Jezus mówi, że to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego, prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś. Musisz wiedzieć, komu się oddajesz, bo jeżeli człowiek nie rozumie, komu się oddaje, to szybko się zabiera. Wystarczy tylko, że coś nie jest po myśli człowieka i człowiek zabiera siebie Bogu od razu. Bóg nie będzie się spierać z człowiekiem. Bóg nie będzie trzymać człowieka na siłę przy Sobie. Człowiek musi podjąć świadomą decyzję: wiem, komu zawierzyłem i się nie zawiodę. To nie jest decyzja, no bo ja wiem o Bogu, ja wiem, że jest Bóg. Wiedział wcześniej, że jest Bóg, a jednakże nie mógł tego czynić co, wiedział, że powinien czynić. Ale gdy zrozumiał, jaki jest Bóg, jak Bóg miłuje, jak Bóg przebacza, jak Bóg posyła Swoje sługi na cierpienia. I dopiero w ogniu cierpień okazuje się to naczynie naprawdę, jakie jest, to wtedy zrozumiał, że do tego Boga chce należeć mimo wszystko, bo zrozumiał, że to dopiero daje sens życiu, że prawdziwy sens pokazał się w Chrystusie Jezusie. A więc czy na pewno tego chcesz? Bo jeżeli nie masz decyzji, to nic to nie da, że to jest napisane w Biblii, nic nie da dzisiejsze zgromadzenie, ono się rozmyje. Ale jeżeli naprawdę tego chcesz, to Jezus powiedział, co należy zrobić, trzeba się wyprzeć samego siebie, wziąć swój krzyż na siebie, koniec, pójść za Jezusem i naśladować Go. To jest od Pana powiedziane, jeżeli chcesz być do tych celów, do których On jest, to musisz to zrobić. Jeżeli tego nie zrobisz, to znaczy, że nie rozumiesz, komu się chcesz oddać. Wielu ludzi oddaje się Jezusowi, oddaje się Bogu, wyznają to i mówią, lecz oni się nie oddają w ogóle, bo myślą, że oni się Mu oddają na swoich warunkach i On ich przyjmie na tych warunkach. On postawił Swoje warunki: wyprzyj się siebie. Jeżeli tego nie zrobisz, nigdy nie poznasz smaku bycia naczyniem do celów zaszczytnych, nigdy. Kolejna rzecz, weź swój krzyż, swoją śmierć, abyś nigdy nie reagował, czy nie reagowała, w sposób niegodny Boga, bo będziesz brać udział w zaszczytnych celach Bożych, aby nie było w twoich reakcjach zła, żeby ludzie nie zostali zgorszeni poprzez to, że mogli zobaczyć trochę Boga, a potem zobaczyli w tym i diabła, i wtedy ludzie pomyśleliby, to gdzie jest w końcu Bóg? A więc Bóg chce mieć naczynia całkowicie dla Niego, żeby mogły świadczyć, aby ludzie mogli w dzień nawiedzenia wyznać: zaprawdę, Boże, Ty jesteś Bogiem, Ty potrafiłeś zdobyć tego człowieka dla siebie i ten człowiek nie odpowiadał złem na zło. Już nie walczył o swoje, nie demonstrował swoich postaw. Czy chcesz usłyszeć kolejne pytanie, bo to było główne pytanie? Można śpiewać i krzyczeć hasła: idę za Bogiem i wcale nie iść za Bogiem. A więc, czy naprawę człowiek chce, żeby Bóg miał człowieka tylko do Swojej dyspozycji, żeby człowiek nie szukał własnej chwały, nie pokazywał się, żeby wszyscy widzieli, jak to jest, ale by mógł znieść, że będzie ukryty całkowicie i żadnej chwały nie będzie oglądać, będzie z to oglądać poniewierkę, pomówienia, oskarżenia, różne rzeczy i nie zobaczy chwały otaczającej miłością, ciepłem, łagodnością i dobrocią. Tam są właśnie te naczynia zaszczytne, one są używane do celów najbardziej zderzających się z diabłem, który nienawidzi Boga, nienawidzi sług, którzy służą w duchu Bożym i wypowiada im zawsze wojnę i to totalną wojnę. A więc wejść w taką wojnę, to człowiek musi być świadomy, że jedynie wtedy, kiedy już nie żyję ja, lecz żyje we mnie Chrystus, diabeł napotka Tego, który go pokonał. Byli wymieniani tu pewni słudzy, czy służebnice, którzy powiedzieli: tak, Boże, uczyń to. Znieśli później różne doświadczenia z tego powodu. Widzimy Daniela i tych młodzieńców, którzy ocierali się o śmierć, a jednak okazali się ludźmi, którzy gotowi byli umrzeć, ale nie zrezygnować z należenia do Boga. Byli doświadczeni i w doświadczeniu wybrali: Boże, choćbyśmy mieli zginąć, my chcemy żyć według tego, co się Tobie podoba. To nie były naczynia, które sobie tam demonstrowały, że wiemy, co jest u Mojżesza napisane, czy gdziekolwiek. Wiedzieli, co jest napisane, ale zdawali sobie sprawę, że gdziekolwiek by nie byli, nawet w niewoli, to i tak są Jego ludem. A więc obowiązuje ich Jego prawo. Jeżeli chcą dalej, żeby Bóg był ich Bogiem, to mimo tego, że są w niewoli, będą się Go słuchać i jeden z ich królów musiał wyznać: zaprawdę Bóg jest ich Bogiem skoro to uczynił, Bóg jest Bogiem, On może uczynić wszystko. Nehemiasz, kolejny Boży człowiek, ile musiał znieść doświadczeń? Ile musiał znieść kombinacji, nawet spośród tego ludu, który nazywał się Bożym ludem. Występowali przeciwko niemu prorocy, którzy chcieli go namówić do przestępstwa. A więc, ile przeciwności musiał doświadczyć ten człowiek na swojej drodze. I wygrał, okazał się naczyniem zaszczytnym, pokonał je w sposób godny Boga, pozostał wierny Bogu do końca. Jeśli weźmiemy Tymoteusza, List do Filipian 2 rozdział od 19 wiersza: "A mam nadzieję w Panu Jezusie, że rychło poślę do was Tymoteusza, abym i ja się ucieszył, dowiedziawszy się, co się z wami dzieje. Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was, bo wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa". A co jest Chrystusa Jezusa? Jest miłość, pokój, radość, łagodność, cierpliwość, wytrwałość, wstrzemięźliwość, uprzejmość. To jest życie Jezusa Chrystusa. Tymoteusz szukał życia Jezusa Chrystusa, jak czytamy w tym 2 Liście do Tymoteusza. Paweł pisze o nim w ten sposób, w tym 3 rozdziale od 10 wiersza: "Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością, za moimi prześladowaniami, cierpieniami, które mnie spotkały w Antiochi, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem, a z wszystkich wyrwał mnie Pan. Tak jest wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie prześladowania znosić będą". Czy chcesz? "Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając. Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc od kogoś się tego nauczył. I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma Święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Całe pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła wyposażony". A więc Bóg chce mieć takie naczynia. Bóg chce, żeby było widać Go na tej ziemi. Ale czy ty chcesz, żeby Boga było widać przez ciebie? Czy ty chcesz, żeby Jezusa Chrystusa było widać przez ciebie? To nie możesz być już ty i Chrystus, bo człowiek albo będzie próbować coś tam osiągnąć z tego powodu. No, różne rzeczy będzie próbować przy tym zrobić. Ale jeśli to będzie tylko dla Niego, dla Jego chwały, wtedy Pan odbiera chwałę w każdym momencie, nawet wtedy, kiedy umierasz. Tak jak Szczepan, kiedy umierał, Pan odbierał chwałę, bo powiedział: Panie, nie policz im tego grzechu. Nie zależało mu na odwecie, zależało mu na tym, żeby ci ludzie zostali wyrwani diabłu. A więc naczynie pokazało się szlachetnym, okazało się, że owoc tej szlachetności Chrystusa był w Szczepanie. A więc Tymoteusz szczerze się troszczył, dbał o to, starał się o to. Oczyszczanie nie polega też na tym jak robili to faryzeusze i uczeni w Piśmie, aby pokazać siebie. To nie polegało na tym. Pan Jezus im powiedział: Wy to robicie, aby się ludziom pokazać, staracie się o miętę czy kminek, czy cokolwiek, aby niczego tam nie zabrakło, a w sumie nie oczyszczacie swojego wnętrza i dalej jesteście brudni, na zewnątrz pokazujecie się jakoby było w porządku, ale wewnątrz dalej jest brud. Jezus wiedział o tym, a oni chcieli pokazać, że są naczyniami Bożymi, oni nie będą mieli nic wspólnego z tym czy z tamtym, ale mieli wspólne cały czas, bo żyli w grzechach, żyli w swoich grzechach i mówili źle o Panu: gdyby On wiedział, że ta kobieta jest wszeteczna, to by nie pozwolił się jej dotknąć, a ona lepiej potraktowała Pana Jezusa niż ten Szymon faryzeusz. A więc mamy ułudę czegoś tam, że ludzie próbują pokazać, że oni się troszczą. Czy przyprowadzili tą kobietę cudzołożną, jakoby w trosce o cały lud: Mojżesz kazał nam takie kamienować? Wiemy, że nie wypełniali tak naprawdę zakonu Mojżeszowego, bo nie było tego mężczyzny, a po drugie, wcale im nie zależało na tym, żeby wypełniać zakon Mojżeszowy, bardziej chcieli złapać Jezusa na czymś. A więc byli fałszywi, obłudni, tam było tego pełno, ale chcieli pokazać się od takiej strony: widzisz, my w trosce o czystość tego ludu przychodzimy i pytamy się ciebie, co mamy zrobić wtedy? Czy mamy słuchać Mojżesza? Czy Ciebie? Ty jesteś taki łagodny, miły, kto więc ma tutaj rację? Jezus jest łagodny, jest Barankiem Bożym, jest miłym, jest też święty i zdecydowany. I On tej kobiecie dał możliwość zmiany tego, co ona robiła, powiedział jej: Nie potępiam cię, ale nie czyń tego więcej, nie grzesz, nie popełniaj już tego zła. Czy ty na pewno chcesz być czystym, czystą? Czy ty na pewno chcesz być czystym czystą, żeby już nie popełniać zła, nie popełniać grzechu, żeby być dla Boga? Czy zależy ci na tym tak naprawdę. Jeżeli tak, to krzyż rozprawił się z tobą, już nie ma w tobie potrzeby szukania swego, już się skończyło, został Chrystus, tylko Chrystus. Pan Jezus mówi o Swoim zasiewie, że On sieje i jeśli padnie to na dobrą glebę, to wyda owoc. To są właśnie te naczynia. Są te naczynia wcześniejsze, gdzie padło, ale w chwili doświadczeń człowiek rezygnuje i nie może być już do celów zaszczytnych, ponieważ wycofa się w tym, czy w tamtym. Bóg chce, żebyśmy wszyscy mogli być dla Jego celów zaszczytnych. Bóg chce, posłał Swego Syna, powiedział, że mamy się modlić o wszystkich ludzi, bo Bóg chce, aby ludzie mogli być napełnieni Jego chwałą. Lepiej jest w czasie życia zrozumiawszy Boga, że On jest Bogiem, który posłał Swego Syna, aby pokazać nam, co On będzie chciał z nami zrobić, poddać się temu Bogu i z chęcią słuchać i oczekiwać Jego działania w ten sposób, jak On powiedział. On zaczął, On    dokończy. A więc jest to sprawa Boża i my jako ludzie nie byliśmy w stanie tej sprawy ani zacząć, ani dokończyć. Ale możemy w tej sprawie być tymi, którzy ufają Bogu bardziej niż wszystkiemu innemu. Tymoteusz poszedł za Pawłem, bo rozpoznał w Pawle Jezusa, o którym Paweł mówił. Gdyby Tymoteusz w Pawle nie widział Jezusa, o którym Paweł mówił, Tymoteusz nie poszedłby za Pawłem. On chciał się uratować, on chciał żyć i widział, że to, co Paweł mówi o tym Jezusie jest prawdą i że ta prawda mieszka w Pawle. A więc wiedział, że idąc w tym, w czym żyje Paweł idzie na pewno w tym, jak chce Bóg go prowadzić. A więc im więcej jest ludzi, którzy należą do Boga, już nie szukają swego, tym więcej będzie możliwości, żeby inni mogli zobaczyć tego Chrystusa w tym człowieku, czy w tym, w tych naczyniach i zapragnąć tego samego. Bo cóż nasze życie, szybko zbiegnie, ono się skończy. Co my osiągniemy, jeżeli będziemy szukać czegoś dla siebie? Co my osiągniemy, jeżeli nawet znajdziemy to, czego szukamy dla siebie, zaspokoimy jakieś tam swoje pragnienia, ale jeśli nie będziemy dla Boga, to co z tego będzie? No, wielu ludzi mówi, że osiągnęli jakiś swój cel na ziemi i są zadowoleni, że wszystko, co chcieli osiągnęli. Ale czy Bóg osiągnął w nich Swój cel? Czy oni zostali zdobyci dla Boga? Bo to jest sprawa najważniejsza. Bo czasami człowiek może być naprawdę tak zaparty, że będzie osiągać różne takie cele, które sobie wyznacza i będzie osiągając je zadowolony. Ktoś chce tam zdobywać szczyty, czy inne rzeczy, robi wszystko, aby móc to czynić. No i osiąga gdzieś tam, zdobywa je, ale czy przez to stał się lepszym człowiekiem? Czy przez to Bóg może tym człowiekiem się posłużyć? Poznawajmy Ojca i Syna, to jest najważniejsze. Jeśli miłość do Ojca i Syna będzie w nas, wtedy my chętnie wypełniać będziemy Boże przykazania, bo  Sam Pan Jezus powiedział, że kto Mnie miłuje, Moje przykazania wypełnia. Chętnie będziemy poddawać się temu, kim jest Jezus i będziemy znajdywać w tym szczęście i upodobanie, zadowolenie. I wtedy będzie właśnie to, o co tu chodzi. Zna Pan tych, którzy są Jego. Pamiętamy, kogo Jezus nie zna - mówią: Panie, Panie, Panie, a Jezus mówi: Nie znam was, bo czynicie dalej bezprawie. Ale zna tych, którzy są Jego. Mówi: Ja jestem dobry Pasterz, Moje owce Mnie znają, a Ja znam Moje owce i Moje owce idą za Mną. A więc pomyśl, wszędzie gdzie człowiek próbuje walczyć o coś swego, spiera się z Bogiem. Jest źle, gdy człowiek nie słucha się Boga, jak powinno się słuchać Boga, lecz podważa to, że Bóg ma moc zachować, czy zatracić człowieka. Wtedy człowiek żyje nie do końca poddając się Bogu, bo kto sprawi w człowieku, żeby on się poddał Bogu? Sam Bóg jedynie. Jeżeli Bóg widzi w człowieku, że człowiek naprawdę szuka Boga, nie dla siebie, ale dla Boga, to w tym człowieku Bóg uczyni wszystko, co potrzebne, żeby ten człowiek mógł znaleźć Boga, ale Bóg będzie napełniać tego człowieka tym, kim On jest i człowiek sam na sobie zacznie poznawać, jaki jest Bóg i zacznie poznawać świętość Boga, miłość Boga, radość Boga, czystość Boga. Zacznie poznawać prawdziwie Pana Jezusa Chrystusa. A więc to jest dopiero coś. A jak Go będziesz szukać? Tylko wtedy, kiedy zrozumiesz, że nie ma nikogo innego poza Nim. Jeżeli masz kogokolwiek innego, nie będziesz tak szukać Boga z całego serca. Ale jak widzisz już tylko Jego, to szukasz Go z całego serca i właśnie to jest już początek. To jest początek, bo któż zwrócił tak uwagę człowieka na Jezusa Chrystusa, jeśli nie Sam Ojciec? Albo kto będzie tak szanować Ojca, jeśli Syn go nie nauczy tego? List do Tytusa, 2 rozdział 14 wiersz: "Który dał samego siebie za nas, aby nas wykupić od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na własność gorliwy w dobrych uczynkach". Oczyścić sobie lud na własność. Pan ma moc to uczynić, gdy widzi w nas, że my chcemy, naprawdę chcemy, aby On to uczynił. Najpierw skoncentruj się na chceniu, chcenie i wykonanie przychodzi od Boga. Skoncentruj się, czy ty naprawdę chcesz być dla Jezusa tak jak On mówi? Jeżeli nie, to bądź szczery wobec Boga i nie udawaj, bo Bóg to rozezna. Powiedz Bogu, że boisz się o to, lękasz się o to, czy o to, czy o tamto? Bóg ci pomoże, jeżeli naprawdę chcesz, Bóg ci pomoże. Napełni cię tym, żebyś zaufał Mu bardziej, zaufała, żebyś był pewnym, czy pewną, że On cię nie zawiedzie. Zbuduje relacje z tobą, jeżeli naprawdę tego chcesz. Ale jeśli nie potrzebujesz tego, a potrafisz sam, czy sama, to zrobić, no to pozwoli ci próbować aż przyjdziesz do rozumu i powiesz: nie da rady. Bo Jezus powiedział, że bez Niego nic nie uczynimy. A więc niech Bóg pomoże nam, żeby nie zaczynać czegoś w połowie, bo to nic nie daje. Jeżeli w połowie człowiek wchodzi na bieżnię, to nie liczy się wśród biegnących, musi zacząć, wystartować razem i dobiec, bo to jest prawidłowe. A więc trzeba wszystko od początku, od samego początku. Jeżeli człowiek nie ma serca dla Pana, nie ma tego, by ustąpić Panu miejsca, całkowicie ustąpić, bo Jezus jest godzien, żeby Mu ustąpić, a człowiek będzie próbował wejść w to, że no, ja będę żyć dla Jezusa. Nie będzie żyć dla Jezusa, bo tylko wystarczy, że coś nie pójdzie po myśli człowieka i on się w to wepcha ze swoim „ja”, bo nie da rady, nie wytrzyma. Ale jeśli człowiek będzie szczerym, szczerą, wobec Pana, no to wtedy przecież Pan nie pominie tych, którzy naprawdę chcą być Jego, nie pominie. Ale nie uczyni tego na siłę, nie zmusi cię do tego. Wszystko zrobił, żebyśmy chcieli i byśmy rozumieli, że On przyszedł z nieba, żeby zbawić nas, poszedł na krzyż, przelał Swoją krew, żebyśmy Mu zaufali i żebyśmy odpoczęli  w Nim, abyśmy byli pewni, że On sobie z nami poradzi, ale On musi mieć nas dla Siebie. Bo jeśli będziemy uciekać od Niego i stale szukać poza Nim czegokolwiek, no to się okaże, że tak naprawdę nie rozumiemy, że zostań, pozostań, przyjdź i zostań, już nie odchodź - mówi Pan, zostań ze Mną już we wszystkim, co będziesz doświadczał. Bądź pewny, będę z tobą po wszystkie dni, aż do skończenia świata, wygrasz, przejdziesz, ale to musi być Chrystus w tobie, a nie cokolwiek innego. Dobrze, że człowiek próbuje, że człowiek po swojemu chciałby coś dać Bogu, bo wtedy się przekonuje, że Bóg widzi tego człowieka i szanuje to pragnienie człowieka, ale Bóg nie może tego przyjąć od człowieka, bo to jest zanieczyszczone. A więc przyciąga tego człowieka do siebie, aż człowiek zrozumie: Boże, ja muszę wziąć to z Ciebie, żeby dać Ci i żeby to było naprawdę godne Ciebie. I wtedy dopiero człowiek zaczyna postrzegać, że to wszystko jest właśnie w Jezusie Chrystusie. I to jest coś, co czyni człowieka coraz bardziej rozumnym i świadomym tego, że choćby on zawiódł, to Pan nigdy nie zawiedzie, że gdy człowiekowi coś się nie powiedzie, to nie jest to tak, że nie powiedzie się Panu. Pan przez to niepowodzenie pouczy człowieka, że musisz na Mnie polegać w pełni, nie trochę. Powodzenie będzie wtedy, kiedy to będzie w pełni Moje, a nie Moje i twoje. Bo strach, lęk, obawa, to nie jest Chrystus, to jesteśmy my. Obawa o to, co będziemy jedli, co będziemy pili, jak się ubierzemy, czy cokolwiek innego, to jest nasze, ciało ma takie obawy, w Chrystusie tego nie ma, Chrystus nie ma takich obaw. A więc jeżeli wezmę z Chrystusa Jego czystość, Jego śmiałość, Jego prawdomówność, Jego wierność, to wtedy będzie to Chrystus we mnie, a nie ja po swojemu. Dlatego Paweł pisał o tych rzeczach, chciałbym żebyśmy mogli wszyscy mieć świadomość, to jest najlepsze, co może się przydarzyć człowiekowi na tej ziemi, gdy może należeć do Boga jako naczynie do celów Bożych, zaszczytnych, dobrych, pożytecznych, potrzebnych. Nie ma nic cenniejszego na tej ziemi, jak to, gdy człowiek może tak należeć do Pana. Ale pamiętamy, co Paweł pisał, że niewielu jest tych, którzy nie szukają już swego. Większość szuka czegoś swego, a Bóg chce, żeby człowiek nie szukał już swego, ale by szukał Boga. Jeżeli wewnątrz, w tobie, bo to jest relacja między Bogiem a tobą, ty rozmawiasz z Bogiem szczerze o tym, co jest rzeczywiście i Bóg szczerze dokonuje w tobie to, co jest rzeczywiście ci potrzebne i ty doświadczasz, że to nie ty, tylko Bóg czyni to w tobie i wtedy masz pewność, że ten Bóg potrafi to uczynić. I tak się budują święte relacje między Bogiem a człowiekiem. Niech Bóg pomoże, żebyśmy mogli być prawdziwi, tu gdzie jesteś w tym miejscu, w którym jesteś. W tym miejscu bądź prawdziwym z Bogiem. Jeżeli coś się popsuło, zawaliło, czy cokolwiek innego, jest wszystko jeszcze do naprawienia, do usunięcia tych gruzowisk, do oczyszczenia fundamentu z tego wszystkiego, co człowiek sobie tam ze swoich wymysłów poukładał jako fundament, zostanie sam Chrystus i wtedy człowiek wie, że to jest pewny fundament. To nie zawiedzie. Niech Bóg pomoże każdemu z nas, bo Bogu zależy na tym, bo gdyby nie zależało nie posłałby Syna. Amen.