Jan 14:23

Słowo pisane

25 05 2022 Rozważanie, Marian - Ewangelia Łukasza 10, 46-52

  25 05 2022 Rozważanie, Marian - Ewangelia Łukasza 10, 46-52

 

I przyszli do Jerycha; a gdy wychodził z Jerycha On oraz jego uczniowie i mnóstwo ludu, syn Tymeusza, Bartymeusz, ślepy żebrak, siedział przy drodze. Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, począł wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! I gromiło go wielu, aby milczał; a on tym więcej wołał: Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! Wtedy Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go. I zawołali ślepego, mówiąc mu: Ufaj, wstań, woła cię. A on zrzucił swój płaszcz, porwał się z miejsca i przyszedł do Jezusa. A Jezus, odezwawszy się, rzekł mu: Co chcesz, abym ci uczynił? A ślepy odrzekł mu: Mistrzu, abym przejrzał. Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok, i szedł za nim drogą.”

 

Nasze życie jest najlepszym obrazem tego doświadczenia tego człowieka. On w rzeczywistości nie widział, był biedny, żebrał. Gdyby był bogaty i nie widział, pewno miałby wielu pomocników, przewodników, wiele rzeczy ustawiono by pod niego, przewożono by go, wynajmowano by najlepszych opowiadaczy tego, co można zobaczyć i ten człowiek miałby wszystkie udogodnienia w tym swoim kalectwie, by nie czuł wtedy się tak źle. Ale myślę, że wtedy taki człowiek nie potrzebowałby tak bardzo Jezusa Chrystusa, jak ten biedny żebrak, który był ślepy i w sumie nie miał nikogo, kto by mu specjalnie pomagał w tej jego ślepocie, dlatego był tak zdeterminowany. Jeżeli człowiek ma jakieś ułatwienia w swoim życiu, które pozwalają człowiekowi funkcjonować, mieć poczucie, że postrzega to, co się dzieje wokół, i że to rozumie, nie będzie tak bardzo potrzebować Chrystusa, jak ten, który nie ma pomocników, którzy by chcieli wytłumaczyć to wszystko człowiekowi. Nie ma znajomych, którzy by potwierdzali to, czy tamto, nie ma wsparcia w diable, który też by popierał i mówił, że to jest tak, przedstawiał to w swoich różnych kolorach. Człowiek potrzebuje mieć naprawdę świadomość, że jest ślepy bez Boga, że jak ci tam w Laodecei, kiedy wydawało im się, że są bogaci, że są zasobni, że są, można powiedzieć, śmietanką zborową, a byli nadzy, nędzni, biedni, ubodzy, ślepi i nawet o tym nie wiedzieli. Dopiero Jezus im powiedział o tym, żeby nabyli maści, aby przejrzeć, aby zobaczyć. Musieli więc mieć mnóstwo pomocników, którzy pomagali im cieszyć się czymś tam, kiedy tak naprawdę nie widzieli, że giną.

Moglibyśmy sobie pomyśleć, gdyby wszyscy aniołowie w niebie, którzy widzą teraz Jezusa, podjęli taką decyzję, żebyśmy nie zawracali głowy Jezusowi w niebie, a więc żebyśmy się w ogóle do Niego nie modlili, i na każdą naszą modlitwę aniołowie z nieba krzyczeli by nam: Cicho! W niebie chcemy mieć spokój, a nie żebyście zakłócali nam tu spokój. Co pomyślelibyśmy wtedy? No dobra, skoro aniołowie są przeciwko nam, to może faktycznie zamilknijmy, po co wywoływać sobie tyle kłopotów. Ten Bartymeusz dokładnie napotkał na takie doświadczenie i był zdeterminowany nie ustąpić, aż nie dostanie się do Pana Jezusa. I co ciekawe, że on nie ruszał się z miejsca, on krzyczał, ale nie ruszał się z miejsca, on krzyczał coraz głośniej i czekał. I Jezus powiedział: Zawołajcie go. A więc przyprowadźcie go do Mnie. Nie próbował po swojemu jakoś tam osiągnąć cel. Osiągnął go na Słowo Pana.

A co by się stało na przykład, gdyby Bartymeusz odzyskał wzrok, ale pomyślałby sobie tak: No tak, to ja teraz będę musiał pójść do pracy i zarabiać na swoje utrzymanie, a całkiem nieźle w sumie z tego żebrania się żyło. Teraz już mam wzrok, to mógłbym fajnie korzystać z tego, co ludzie mi dadzą. I udawałby nadal, że jest ślepy, przychodził na to samo miejsce, ludzie by mieli pewność, że on jest ślepy, a więc dawaliby mu dalej pieniądze, a on później by szedł i wykorzystywał te pieniądze już patrząc oczami, tak jak wykorzystują to ludzie w świecie.

Wielu próbuje właśnie to samo robić. Mimo odzyskanego wzroku udają, że nie widzą i dlatego nie idą za Jezusem w taki sposób, żeby pójść za Nim na całość. A więc udają nadal żebraków, żeby ludzie się nad nimi litowali, zamiast pójść do pracy u Pana i wykonywać wszystko tak, jak to jest miłe Bogu. To się nie opłaca, nie ma w tym kalkulacji, to jest strata. Ale niestety wielu to robi i nie korzysta z tego, z czego korzystał Bartymeusz. Bartymeusz zrobił jedną bardzo ważną rzecz – poszedł za Nim. I teraz gdy mamy osobiste doświadczenia, i wiemy co to znaczy, to Bartymeusz nie tyle poszedł za Nim, bo inni szli za Nim. Bartymeusz poszedł za Nim, żeby widzieć Go dalej. On chciał już patrzeć na Jezusa i nie stracić Go z oczu. Widok tego Jezusa stał się dla niego tak drogocenny, że on był gotowy iść za Nim cały czas.

I teraz mamy nasze osobiste doświadczenie. Na ile człowiek po odzyskaniu wzroku, kiedy zaczął widzieć Jezusa, gotowy był pójść za Nim na całość, a na ile, na tyle, na ile wygodnie będzie człowiekowi pójść. Czy w Jezusie zobaczyliśmy Kogoś, na Kogo jedynie naprawdę warto jest patrzeć, bo w Nim nie ma nic nieczystego. Wszystko jest czyste, doskonałe i warto jest iść, poznać Go, nauczyć się Go i naśladować Go. Bo nie ma nikogo takiego jak On, kto by tak doskonale żył przed Obliczem Ojca. Dowiedzieć się od Niego co jest miłe Ojcu, bo jak powiedział Pan Jezus, nikt nie wie, nie widział Ojca, jak tylko Syn. I tylko Syn może objawić Kim jest Ojciec. Jak mało ludzi zdaje sobie sprawę, że Jezus wie to wszystko, czego my potrzebujemy się dowiedzieć, żeby tutaj serce nasze nigdy nie ostygło, nigdy nie ostygły nasze myśli, żeby zawsze były gorące, płomienne, zakochane w Chrystusie. Żeby tak było, to trzeba Go jeszcze bardziej poznawać, trzeba iść za Nim, patrząc na Sprawcę i Dokończyciela wiary.

Wielu przez rzeczy tego świata zaczyna opuszczać Jezusa, potem wraca, znowuż opuszcza, wraca, opuszcza. Po jakimś czasie coraz więcej opuszcza, coraz mniej wraca, coraz mniej widzi potrzebę, żeby poznać Jezusa i poznać Ojca, i coraz bardziej się tracą. Nie używają więc wzroku w prawidłowy sposób. On został przywrócony po to, żeby patrząc na Chrystusa, Sprawcę i Dokończyciela wiary, iść za Nim i naśladować Go. Mało kto chce naśladować Jezusa. Jego życie, Jego poddanie się Ojcu jest tak potężne, że wielu ludzi widząc Jezusa, mówi: Nie, to za duże poświęcenie. I dlatego odsuwają się od Niego, żeby nie widzieć Go zbyt ostro, i żeby nie mieć sumienia poruszanego, że ten Jezus żyje inaczej niż żyją ogólnie chrześcijanie. Dlatego coraz dalej i dalej, żeby tak za mgłą trochę widzieć, żeby tak nie poruszało się już sumienie, że coś z tym życiem jest nie tak. Ale kto chce się naprawdę uratować, ten pragnie być coraz bliżej Jezusa, żeby coraz wyraźniej widzieć i słyszeć co On mówi, żeby dowiedzieć się. Czy serce nasze nie płonęło, gdy mówił do nas? A co się dzieje z sercem, które oddala się? Ono twardnieje, ono już nie płonie, ono nie reaguje już na Słowa Jezusa płomiennym odzewem, tylko: No, powiedział, ale życie jest życiem. Niestety wielu tak właśnie marnuje swój wzrok, przesuwając go z Chrystusa na swoje własne życie i coraz bardziej szukając w swoim własnym życiu zadowolenia, samozadowolenia, zadowolenia z samego siebie, czy z samej siebie. Nie z Chrystusa już, tylko z własnych działań.

W Ewangelii Łukasza 9,23 Pan Jezus powiedział takie Słowa: „I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie.” Gdyby ludzie wierzący naprawdę to zrobili, wiecie, że mielibyśmy mnóstwo nieba na ziemi. A nie ma nieba na ziemi w dużej części wierzących ludzi tylko dlatego, że naprawdę ludzie nie robią tego, co mówi Jezus, bo im się to nie kalkuluje. Człowiek nie chce tak poświęcić życia dla Boga, jak Jezus Chrystus. Uważa, że będzie umieć dawkować swoje życie Bogu i Bóg będzie zadowolony z tego życia. Ale Jezus mówi: Wszystko za wszystko. A więc Jezus nie daje szansy człowiekowi, żeby się zmieścił w Jego gronie wieczności, jeżeli człowiek nie zrozumie, że albo idziesz za Chrystusem we wszystkim, albo zginiesz. Jezus jest prawdziwy. Kiedy On otwiera usta, On zawsze mówi prawdę. Ludzie kłamią, oszukują chcąc osiągnąć swój cel. Jezus nigdy nie kłamie, nikogo nie oszukuje, zawsze mówi prawdę. Jeżeli Jezus to powiedział, to znaczy, że człowiek musi zastanowić się co to znaczy pójść za Nim.

List do Hebrajczyków 5, 7-9: „Za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci, i dla pobożności, czy bogobojności został wysłuchany; i chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, a osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego.” Powtarzamy to ileś razy. Jezus mówi: Rozkazuję wam nawzajem miłować się, nie dając żadnej możliwości wymykania się, umykania. Albo miłujesz tak jak rozkazał Jezus, albo zginiesz. Kto nie miłuje tego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. A więc nie jest to możliwe, żeby człowiek mógł miłować Boga, którego nie widzi, jeżeli nie miłuje bliźniego swego, którego widzi. Nie jest więc możliwe okazywać miłość Bogu, mijając Kościół, mijając Boży lud. Jezus mówi, że poznają was, żeście uczniami Moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. Co to jest miłość? Jezus pokazał co to jest miłość. To jest oddać swoje życie za innych. Jeżeli do tego człowiek nie dojdzie wzrokiem, który otworzył Pan, widząc Jezusa, to znaczy, że człowiek przymruża oczy, bo nie chce widzieć Jezusa. Będzie czytać Biblię, ale z Biblii wynajdzie tylko to, co człowiekowi pozwoli czuć się spokojnym, a nie to, co niepokoi serce. Bo nasze serce niepokoi się, czytając o życiu Jezusa i o tym, że On powiedział: Idź za Mną i naśladuj Mnie. A więc On mówi, że ty musisz toczyć bój o swoje życie tak, żeby mógł powiedzieć tobie: Żyj tak, jak Ojciec powiedział Mi. To nie było: Ja jestem twoim Synem, Ojcze, ja nie mogę zginąć, a więc sobie robię co chcę, Ty i tak nic mi nie zrobisz, Ojcze, bo mnie kochasz. To jest ideologia diabelskiej nauki. Ale Boże posłanie było, że chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał.

Jeżeli więc widzimy w doświadczeniu; po co idziesz za Jezusem? Po to, żeby opowiedzieć innym jak to Jezus czynił cuda, czy inne rzeczy? Czy idziesz po to, żeby uratować się? Paweł mówi, że nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus, i że chlubą moją jest to, że świat umarł dla mnie na krzyżu, ja umarłem dla świata. Człowiekowi nie jest łatwo to zaakceptować, bo ceni sobie to swoje ziemskie życie i lubi swoje ziemskie życie. Jezus mówił o nienawiści, Jezus mówił o poświęceniu, Jezus mówił o oddaniu. Jeżeli byśmy wzięli tego Bartymeusza i ten obraz rzuconego płaszcza, to moglibyśmy porównać to do zdjęcia z siebie swojego starego człowieka i przyjęcie Chrystusa jako swoje życie.

Paweł mówi do Tymoteusza, czy do innych: Naśladujcie mnie, bo ja naśladuję Jezusa. I teraz ty jesteś tym człowiekiem z przodu. Inni patrząc na ciebie, mają widzieć w tobie Jezusa żyjącego i uratować się przez to, jak ty naśladujesz Jezusa. Paweł właśnie takie zadanie wypełniał, apostołowie wypełniali to zadanie. Oni wiedzieli, że mszą pokazać jak żyje Chrystus, nie tylko opowiadaniem, ale i życiem. I gdyby teraz twoje dzieci miały pójść za tobą jako ojcem chrześcijaninem, czy matką chrześcijanką we wszystkim. I ty im dajesz gwarancję, że jak pójdą za tobą we wszystkim, to będą zbawieni, uratowani, będą w wieczności. Na czym możesz oprzeć swoje gwarancje? Na tym, że wierzysz, że należysz do jakiegoś zgromadzenia, że chodzisz na te społeczności, czy inne rzeczy? Na tym oprzeć to, że one będą uratowane i wejdą do wieczności? To robi mnóstwo ludzi. Oni muszą zobaczyć Chrystusa, muszą zobaczyć poświęcenie, muszą usłyszeć wołającego, płaczącego ojca do Boga, czy wołającą, płaczącą matkę, wołającą za tymi, czy za tymi. Czy widać człowieka przed Obliczem Bożym, który w uniżeniu szuka Jego Oblicza, żeby poznać Jego wolę? Muszą widzieć świętego, muszą widzieć oddzielonego człowieka dla Bożej chwały. Inaczej pójdą za tymi rodzicami, ale pójdą na zatracenie. Zginą tak jak zginą ich rodzice przez to, że nie poszli za Jezusem we wszystkim. Słowo Boże mówi tak, że wszystko mamy czynić teraz w Imieniu Jezusa Chrystusa.

Czy Jezus by to też czynił? Czy Jezus żyjąc teraz w nas, w tobie, we mnie, czyniłby to wszystko, co my czynimy? Czy poszedłby z nami we wszystko, co my robimy? Jeżeli nie, to musimy zrezygnować z tego, gdzie by nie poszedł. Musimy wypełnić to miejsce tym, czym wypełniał to Jezus. On nie zaniedbał ani jednego dnia i zobaczmy jak wyglądało Jego życie, jak było potężnie wykorzystane, aby światło ewangelii mogło świecić w każdym miejscu. To jest przywołanie, to nie jest zmuszenie kogokolwiek do czegokolwiek. Mówię to tylko po to, żeby zrozumieć, że Słowa Jezusa są bardzo silne, bardzo silne. One wręcz niosą w sobie, że wielu ludzi odejdzie od Niego, usłyszawszy co On mówi, że tylko nieliczni pójdą za Nim dalej, żeby poznać Go, naprawdę Go poznać. Ale ci nieliczni to będą właśnie ci, którzy będą świecić światłością Jego życia tu na ziemi, aby innym dać świadectwo, że Jezus tutaj był. Ale też aby byli sądem dla tych, którzy widząc przeminione życie innych ludzi, mimo wszystko nie pójdą za tym, aby w ten sposób funkcjonować, ale pozostaną gdzieś na swoim, na swoich prawach, na swoich działaniach.

W Liście do Kolosan 3,17 czytamy te Słowa: „i wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez Niego Bogu Ojcu.” Pamiętajmy, na drodze wierzącego człowieka jest coraz jaśniej, jaśniej, jaśniej, jaśniej. Pamiętajmy, że ponosimy odpowiedzialność w tym, co robimy, jak robimy, dlaczego to robimy. Czy to co robimy jest wykorzystaniem czasu, aby ratować swoje życie z tej ziemi, czy nie?

Mówiliśmy ostatnio, że chociaż Go nie widzieliśmy, to Go miłujemy. Co to znaczy miłujemy Go? Pierwsze, że chcemy żyć tu dla Jego Imienia. Drugie, że chcemy Go zobaczyć. Kiedy Go zobaczymy? Paweł mówi o tych, którzy umiłowali dzień Jego powrotu. Kiedy zobaczymy tego Chrystusa, w którego uwierzyliśmy, a którego nie widzieliśmy, gdyż te nasze ziemskie oczy nie są w stanie zajrzeć do nieba i zobaczyć Chrystusa. Kiedy Go więc zobaczymy? Jak ten Bartymeusz idziemy, a On zawołał nas: Chodź, chodź do Mnie. Idziesz i wiesz, że On jest przed tobą, ale musisz do Niego dojść. I przyjdzie dzień powrotu Pana, i wtedy ci, którzy umiłowali dzień powrotu Jego i trwali tu w Nim, należąc do Niego, zobaczą Go po raz pierwszy. I to będzie najważniejsze zobaczenie. Teraz przejrzeliśmy, żeby poznać bezcelowość ziemskich rzeczy i wydarzeń, a celowość niebiańskich tutaj na ziemi. Że ci, którzy są niebiańscy, będą czynić to, co Niebiański Człowiek, a ci, którzy ziemscy, to co ziemski człowiek. Ale naszym głównym celem co do Chrystusa Jezusa a także i do Ojca jest zobaczyć Go, zobaczyć Go. Iść i nie dać się zatrzymać ludziom.

Wiecie, że to było gorszące co oni robili. Ten cały tłum krzyczał: Nie, nie wołaj, nie przeszkadzaj. I jeżeli twoje życie będzie zdeterminowane, by spotkać się z Chrystusem i zobaczyć Go, będzie słyszało też: Przestań, przecież tylu wierzących ludzi jest i żyją sobie spokojnie i też są pewni, że kiedy wróci, to będą z Nim. Po co tak się szamoczesz, po co się tak starasz? Po co jesteś tyle przed Bożym Obliczem? Dlaczego tylko chodzisz i Pan Jezus, i Pan Jezus, i Pan Jezus? Przecież można o innych rzeczach też pogadać i będzie fajnie. Ale ciebie to nie interesuje. Ciebie interesuje Jezus. Chcesz Go zobaczyć. Pierwsze, usłyszałeś Jego wołanie, tak? Usłyszałeś, usłyszałaś? Usłyszeliśmy, że nas zawołał: Chodź. Wyruszyliśmy, ale nie po to, żeby w połowie stanąć i powiedzieć: No, w razie czego mogę się pochwalić, że słyszałem Jezusa i wyszedłem. Nie. Chcemy dotrzeć do tego dnia, aby się spotkać z Nim i zobaczyć Go twarzą w twarz. To nas interesuje. Nie po to jestem chrześcijaninem, spotykam się, spędzam czas z Bogiem, żeby pochwalić się przed ludźmi, że coś robiłem w Bożych sprawach. Nie, zdaję sobie sprawę, że jeszcze więcej i więcej potrzebujemy Chrystusa, więcej potrzebujemy chwytać się Go, trzymać się Go, umacniać się nawzajem, wspierać się nawzajem. Choćby wszystkie demony krzyczały: To się i tak nie uda, to się nie powiedzie; ale skoro usłyszałeś, czy usłyszałaś: Chodź do Mnie, to znaczy, że Jezus mówi: Idź, a otrzymasz to, co potrzebujesz. Co więc chcesz? Chcę zobaczyć Jezusa, to mnie najbardziej interesuje. Ludzie mogą prosić: A może to, daj mi zdrowie, daj mi tamto, daj mi jeszcze coś. Jasne, można prosić o wiele rzeczy. Ale jeśli mija się najważniejszą sprawę, życia Chrystusa, to cóż pomoże zdrowie i cokolwiek, skoro i tak człowiek umrze i pójdzie do gehenny.

 Jezus mówi: Życie za życie. Mało ludzi chce żyć życiem Jezusa, bo to stracone życie ziemskie. Tak jak Paweł pisze, że wielu szuka swego, niewielu jest tych, którzy szukają Chrystusowego. Wielu szuka swego, mimo tego, że usłyszeli: Chodź do Mnie, to jednak po drodze słyszą: A to by się przydało, a tamto by się przydało. I myślą sobie: No, faktycznie, może by się i to przydało, i tamto. I ta droga robi się taka – odchodzi, przychodzi, odchodzi; a potem, gdzie Jezus jest? Już człowiek nawet nie ma pojęcia jak iść, gdzie Go znaleźć. A więc póki zdajesz sobie z tego sprawę, póki wiesz o tym, po co On cię zawołał, to nie daj się oszukać i zwieść wrogowi. Tu musi Jezus stać się najcenniejszy, najważniejszy. Jeżeli to jest jakaś religia, jakieś nauki, jakieś inne rzeczy, to one nie dadzą tego człowiekowi. Przejrzałem co do świata, ty też, żeby rozsądzić, że świat nie ma w sobie życia, świat więc nie da mi życia. Będę używał, będę żył tutaj, ale nie będę uzależniony od tego świata. Życiem jest Chrystus, ale nadal nie widzę Go.

1List Jana 3, 1-3: „Patrzcie, jaką miłość darował, albo okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał. Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest. I każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada,” Co robi?  „oczyszcza się, tak jak On jest czysty.”  Albo mi więc zależy, żeby spotkać Jezusa, zobaczyć Tego, który umarł za mnie na krzyżu, poświęcił Swoje całe ziemskie życie, żeby mnie i ciebie zbawić. Albo nie zależy mi tak bardzo na tym i będę dać się wplątywać w różne cielesne sprawy tego świata, i będę tracić czas, tak drogocenny czas. Apostoł pisze: Wykorzystujcie czas, gdyż dni są złe. A więc na co wykorzystam ten czas? Aby poznać jeszcze bardziej Jezusa, aby być z Nim. Duch Boży upomina się o czas, który się należy Umiłowanemu. Duch Boży napomina i przypomina o czasie, który człowiek powinien spędzić z Chrystusem. A jaki to jest czas? Całe życie. Nigdy Duch Święty ci nie powie: Troszeczkę, albo dwie, trzy godziny i wystarczy. On mówi: Całe życie. Czy chcesz? Całe życie, ani trochę mniej. Jeżeli rozumiemy co to dla nas znaczy, to mówimy: Panie, bierz wszystko. Bo nie chcę zginąć z powodu swojego ja, bo chcę się uratować z powodu Ciebie, Panie Jezu. Nie chcę zmarnować swego życia, być oszukiwanym, czy oszukiwać siebie samego, czy siebie samą, i stanąć kiedyś przed Tobą i dowiedzieć się, że nie mogę być z Tobą, że muszę zginąć w gehennie, bo nie zrobiłem tego, co powiedziałeś, Panie Jezu. A Jezus powiedział, że wszakże Jego Słowa sądzić nas będą. A więc jak bardzo ważne dla mnie i dla ciebie jest: Chcę Cię zobaczyć, Panie.

Wiem i ty wiesz również, że nie raz doświadczyłeś już taką bliskość Chrystusa, jakbyś Go prawie widział, czy widziała. A po co On to robi? Po to, żeby ci poświadczyć: Jestem, jestem z tobą. Ale czy ty jesteś ze Mną? Czy ty będziesz we wszystkim ze Mną? Czy ty będziesz miłować, będziesz przebaczać, będziesz okazywać cierpliwość, łagodność i wytrwałość? Czy będziesz wychodzić naprzeciw? Czy będziesz walczyć w złej sprawie? Czy weźmiesz udział w dobrym boju? Czy będziesz szczęśliwcem, który powie: Zaprawdę, nie dam się już zatrzymać swemu ja, nie pozwolę, żeby moje ja szukało atrakcji poza Chrystusem, żebym musiał zostawić Jezusa, bo, bo, bo coś tam, bo ktoś sobie coś wymyśli takiego, czy innego. Słowo Boże mówi: Jeżeli cokolwiek robisz, rób to dla Pana. Jeżeli to nie może posłużyć Panu, to tego nie rób. Nic nie stracisz, jeżeli nie będziesz robić czegoś, co nie posłuży Panu. Ale stracisz, jeżeli będziesz robić coś, co nie posłuży Panu, bo to będzie twoim ciężarem, który będzie cię obciążać, obciążać i coraz bardziej powodować, że nie będziesz mógł, czy mogła ruszyć się, tylko będziesz musiał już zostać w jakimś swoim żebraczym miejscu.

Apostoł Paweł w 2Tymoteusza 4,7.8 pisze: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego.” Dodawajmy sobie tutaj otuchy. Jeżeli nie mogę powiedzieć: Naśladuj mnie we wszystkim, bo ja naśladuję Jezusa, to znaczy, że ja muszę zlikwidować to wszystko, w czym nie naśladuję Jezusa, żeby móc innym powiedzieć: Naśladuj mnie, bo ja naśladuję Jezusa. To jest sprawa oczywista. Na początku człowiek się nawraca i wiadomo, że musi wszystkiego nauczyć się. Ale gdy się nauczy, to już musi uczyć innych. A jak ma uczyć innych? Filozofów greckich jest pełno, ale prawdziwych nauczycieli, którzy żyją w ten sposób, jest mało, należąc do Chrystusa Jezusa.

A więc głównie chodzi o to, żeby uczyć się tego, co najważniejsze. Żeby tak należeć do Chrystusa, to potrzebuję chcieć Go coraz bardziej poznać, a gdy Go będę coraz bardziej poznawać, wtedy nie będę mieć czasu na wiele rzeczy, bo chcę Go jeszcze bardziej poznać. I to jest na całe nasze ziemskie życie najlepsze wyjście, jakiekolwiek Bóg dla nas przewidział. Poznać Go, to jest żywot wieczny. Niech Bóg pomoże i da zwycięstwo wygrać. Krótkie są dni. Lepiej zweryfikować wiele rzeczy i mieć to szczęście i radość, żeby wygrać, żeby pokonać te wszystkie przeciwności i mieć tę radość, że wiesz po co żyjesz na tej ziemi, że wiesz po co ty jesteś w ogóle tutaj.  Jako dziecko Boże, po co ty tu jesteś? Wiecie jakie to szczęście wiedzieć po co tu jestem jako dziecko Boże? To jest takie szczęście, że już znam wolę Swojego Ojca i wiem po co jestem na tej ziemi, bo Ojciec mi o tym mówi. Jeżeli poznaję to, co jest miłe Ojcu, to poznaję to, co jest miłe i mnie, bo chcę być z Ojcem i Synem. Wiem, że mam to ciało, które musi być ukrzyżowane, bo ono nie będzie chciało pójść tam, gdzie mój Ojciec mnie wzywa. A więc wypieram się siebie, biorę swój krzyż, żeby ono mi nie przeszkadzało, żebym nie musiał stale spierać się ze swoim ciałem; czy ja pójść mogę, czy nie mogę, czy to zrobić, czy tamto; żebym nie musiał stale radzić się swego ciała. A ciało zawsze powie mi: No nie musisz tak bardzo, nie musisz, daj mi też trochę pożyć na tej ziemi, przecież mi też się coś należy. Jeżeli pójdziesz za tym ciałem, to zobaczysz co ono zrobi dalej. Jemu będzie za mało cały czas, będzie chciało więcej i więcej, że więcej mu się należy.

Ale jeśli pójdziesz za Panem, to będziesz szczęśliwcem, wielkim szczęśliwcem, bo chociaż Go nie widzisz, ale będziesz z Nim tak blisko, że będziesz mieć takie doświadczenie społeczności, jakbyś Go widział, czy widziała. I to jest właśnie Jezus. Ale przyjdzie dzień, że staniemy twarzą w twarz i poznamy Go tak, jak my jesteśmy sami poznani. Umiłujmy ten dzień, każdego dnia myśląc o tym: Po to żyję, żeby Go kiedyś zobaczyć. A zobaczyć Tego, który umarł za mnie na krzyżu, to jest sprawa najważniejsza. Skoro mnie tak umiłował, to jakże mógłbym stracić tą możliwość, żeby zobaczyć Go i zostać z Nim na wieczność. Chwała Bogu za Pana Jezusa i za tą nadzieję, którą nam daje! Amen.