Jan 14:23

Słowo pisane

23 03 2022 Rozważanie Hebrajczyków 10,32-39; Marian

23 03 2022 Rozważanie Hebrajczyków 10,32-39; cz 4 Marian

 

Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedy po swym oświeceniu wytrwaliście w licznych zmaganiach z utrapieniami, czy to, gdy byliście wystawieni publicznie na zniewagi i udręki, czy też, gdy wiernie staliście przy tych, z którymi się tak obchodzono. Cierpieliście bowiem wespół z więźniami i przyjęliście z radością grabież waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwałą. Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał. Bo jeszcze tylko mała chwila, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał; a sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie; lecz jeśli się cofnie, nie będzie dusza moja miała w nim upodobania. Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę.”

 

Bez wiary nie można podobać się Bogu, sprawa więc jest bardzo poważna. Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy. Nie jest to więc domyślanie się, ale jest to pewność. Z drugiej strony, kiedy jesteśmy wierzący, to nie dziwimy się, że nas Bóg karze za nieposłuszeństwo. Gdy tracimy wiarę, wtedy dziwimy się za co Bóg nas karze. Ale kiedy jesteśmy wierzący, jesteśmy świadomi tego, co zrobiliśmy i wiemy, że Bóg nas karze za przestępstwo. Oni tracąc wiarę mówili: Za co Boże nas karzesz? Ale wierzący człowiek mówi: Tak, to jest prawda, jestem winien tego, popełniłem przestępstwo, i Ty, Boże, jesteś sprawiedliwy, i Ty ukarałeś mnie, bo jesteś sprawiedliwy. Widzicie to w Biblii, te dwa obrazy? Tak to wygląda. Jeżeli jesteś wierzący, to rozumiesz, że Bóg karze cię, bo cię miłuje, a ty popełniłeś, czy popełniłaś przestępstwo, i wiesz, że dobrze, że cię karze. Bo gdyby nie karał, to by znaczyło, że nie jest tobą zainteresowany. Gdy wierzysz, to byłbyś przerażony,  czy przerażona gdyby cię nie karał, bo wtedy byś myślał: Boże, o co chodzi? Przecież według Słowa Bożego Ty powinieneś mnie ukarać, powinieneś zareagować na to, co się ze mną dzieje, powinieneś postąpić ze mną w ten, czy inny sposób, bo Słowo Boże tak mówi, że takim Bogiem jesteś. Wiara więc oczekuje tego, co człowiek powinien rzeczywiście dostać. Niewiara nie przywiązuje do tego wagi. Gdy człowiek więc jest wierzącym i popełnia grzech, to zdaje sobie sprawę, że ten grzech jest przestępstwem wobec Boga, i że Bóg będzie musiał wyciągnąć konsekwencje, jeżeli człowiek natychmiast nie będzie pokutować z tego grzechu. To jest wiara.

Niewiara nie przywiązuje wagi do pokuty, ponieważ nie widzi Boga, który może być rozgniewany z powodu przestępstwa popełnionego przez Swojego syna czy córkę. Tu więc zobaczysz wiarę. Jeżeli boisz się, drżysz ze świadomością, że przestępstwo jest przestępstwem, a nie, że jest tylko błędem, pomyłką, niedopatrzeniem. Zdajesz sobie sprawę, gdy to robiłeś, czy robiłaś, że to jest przestępstwo, że to jest coś, czego nie powinno się zrobić przed Obliczem Bożym. I gdy jest wiara, to ona drży, świadoma, że to jest coś złego, wydarzyło się coś złego. Tak jak dziecko może postępować wobec rodzica, ale kiedy uda mu się oszukiwać, to już później nie przywiązuje takiej wagi do tego. Można więc to sprawdzić. Można to, mimo oszustw diabła, skontrolować jak rzeczywiście jest. Gdy popełnisz grzech, zobacz co z tobą się dzieje. Jeżeli twoja wiara jest byle jaka, to może trochę, chwilę, ale za chwilę już nie ma problemu. Ale jeżeli twoja wiara jest prawdziwa, to ona rozumie, że Bóg pamięta. Pamięta zarówno dobro, jak i pamięta zło. Nie jest Bogiem zapominalskim, jest Bogiem, który pamięta. Chce naszego dobra, bo tak sam o Sobie powiedział, że nas tak umiłował, że chce, żebyśmy byli uratowani i zbawieni. Ale również chce, abyśmy byli zbawieni. Nie tylko, żebyśmy czytali o tym, że On nas tak miłuje, że dał Syna Swego Umiłowanego, abyśmy wierząc w Niego, mogli mieć życie wieczne. On chce, abyśmy trzymali się wiarą Jego Syna, abyśmy mieli życie wieczne. Żeby to nie była bajka o życiu wiecznym, tylko życie wieczne już teraz doświadczane na ziemi.

Dlaczego w Księdze Objawienia napisane jest o letniejącym Kościele, o zletniałym Kościele? Gdyż tak wygląda życie wielu, wielu, wielu ludzi wierzących. Najpierw nawracają się, są głęboko poruszeni, są bardzo zainteresowani zmianą swojego życia, społecznością z Bogiem. Z wielu rzeczy rezygnują, żeby tylko być z Bogiem, potem przyzwyczajają się do bycia z Bogiem, staje się to powszednie i zaczynają coraz bardziej już rezygnować z tego bycia z Bogiem na konto swojego życia. Czują się już zabezpieczeni, bo trochę doświadczyli Boga, i już teraz mogą żyć inaczej. Tak wygląda to, w większości nawróconych ludzi dokładnie tak to wygląda. Zamiast  coraz bardzie jaśnieć, aż do białego dnia, przychodzi taki czas, że ludzie zaczynają ciemnieć, zamiast jaśnieć. To co było jasne, zaczyna się zaciemniać. Wcześniej byli głęboko wzruszeni, radujący się, a potem to się zaciemnia, już coraz mniej się radują, są coraz mniej wdzięczni Bogu; zaciemnia się to. Jest to więc już sygnałem, że dzieje się coś niedobrego. Wiara będzie na to reagować, bo zdaje sobie sprawę, że Słowo Boże nie mówi o tym, że w życiu człowieka wierzącego będzie raz jasno, raz ciemno. Ona mówi, że w życiu człowieka wierzącego będzie jasno, zawsze jaśniejący dzień, bo Chrystus to nam dał. Wiara jest pewna tego, co trzyma się w Chrystusie, podczas, gdy człowiek traci wiarę; złe niewierzące serce już nie zwraca na to uwagi. Już nie ma takiej wagi, nie ma wagi, że jest święty Bóg, że trzeba być świętym, już wystarczy, że człowiek jest trochę lepszy i jakoś trzyma się, nie jest tak źle. Kiedy jest wiara, ona jest ostra, ona naprawdę jest ostra. Ona przenika, ponieważ człowiek zdaje sobie sprawę, że Słowo Boże jest jak miecz obosieczny. A wiara przyjmując Słowo Boże poddaje się tym cięciom Słowa Bożego, żeby doświadczać oczyszczania. Jeżeli zaczyna się tracić wiarę, to człowiek broni się przed Słowem Bożym i nie dopuszcza do cięć, ponieważ nie chce stracić swojej osobowości. Własna osobowość to jest bardzo często bożek; ja mam własną osobowość, ja mam taką osobowość, ty masz taką osobowość. A Słowo Boże mówi, że my umarliśmy, abyśmy byli jednej osobowości, natury jednego Syna Bożego, byśmy byli Jego charakteru.

A więc wiara mówi o rzeczywistym byciu w Chrystusie; kiedy On umierał na krzyżu i my umarliśmy. I rzeczywistym byciu w Chrystusie, kiedy On powstaje z martwych. Kiedy On wstał i myśmy wstali z martwych, aby co robić? Co mówi wiara? Co robić? Żyć sobie jakoś powoli, coś tam planować? Co mówi wiara? Wiara mówi to, co Słowo Boże mówi; aby nowe życie prowadzić, to mówi wiara, a nie jakieś tam życie. Musimy więc umieć to rozeznać. Jeżeli jest wiara prawidłowo utrzymana, to człowiek będzie też prawidłowo stać przed Bożym Obliczem. Kiedy ona będzie się gubić, już nie będzie opierać się na Słowie Bożym, ale na własnych doświadczeniach, to już człowiek będzie odchodzić coraz bardziej od społeczności z Bogiem. I nie chodzi tu o filozofię, czy nauczenie filozofii, czy nauczenie czegoś, tylko, żeby wiedzieć o tym, że tak jest, a inaczej być nie powinno, tylko chodzi o to, żebyśmy się uratowali i nie zginęli na tej ziemi w grzechach. Tylko, żebyśmy się uratowali z grzechów swoich, trwając w Chrystusie. Po to jest wiara. Wiara wie, że zapłatą za grzech jest śmierć, ale z łaski Boga jest życie wieczne w Chrystusie Jezusie, życie wieczne w Chrystusie Jezusie. Nie  życie jakieś w Chrystusie, tylko wieczne. To znaczy nie życie ziemskie, chwilowe, że z Chrystusa korzystamy co do ziemskości, tylko życie wieczne, które sięga wieczności z Bogiem.

A więc patrzymy na otwarte Niebo i widzimy tam Niebiańskiego Ojca, widzimy tam Bożego Syna siedzącego po prawicy Jego na tronie chwały. Zdajemy sobie sprawę, że On nim zasiadł tam po prawicy Ojca, to przeszedł na ziemi całe doświadczenie wydostania nas z naszego złego stanu grzeszników, abyśmy mogli być dziećmi Boga, synami i córkami Boga, że On nie przyszedł po to, żeby zrobić coś na ziemi i zostawić nas w stanie, jak się uda, tak będzie, tylko pozostawić nas w stanie Swojego zwycięstwa, abyśmy my byli zwycięzcami. Wiara mówi o zwycięstwie, nie o trochę lepszym życiu. Ona mówi o zwycięstwie nad światem, o zwycięstwie nad grzechem, o zwycięstwie nad swoimi pomysłami, marzeniami, innymi planami. Ona mówi o tym, że myśmy umarli, aby żył w nas Chrystus. To jest rzeczywistość. Całe doświadczenie cały czas; gdyby Pan nie walczył o nas tam przed Obliczem Ojca, większość wierzących ludzi zginęłaby w gehennie, bo łatwiej się stygnie, niż nabiera gorąca. Większość więc wyhamowując to Boże tempo, zaczyna coraz bardziej zmierzać ku temu, co ochładza, a nie ogrzewa.

Dlatego też po części, można powiedzieć, że ten List do Hebrajczyków mówi tyle o wierze. Juda, który się modli, aby stoczyć bój o wiarę, która raz na zawsze została dana wierzącym ludziom. Pomyśl, że tu nie chodzi o to, żeby coś pogadać, chodzi o to, że musisz mieć wiarę, która zwycięży ciebie samego dlatego, że ona będzie widzieć większą cenność w Chrystusie, niż w tobie, która będzie bardziej szukać Boga, żeby Chrystus był widoczny w tobie, niż szukać Boga, żeby ci się lepiej żyło na ziemi. To musisz wiedzieć. Wiara spowoduje, że ty będziesz cierpieć, aby Chrystus był coraz bardziej widoczny w tobie. I w tym cierpieniu nie będziesz narzekać, ale będziesz dziękować Bogu, bo wierzysz, że te cierpienia mają sens. Wiara powoduje to, czego nigdy nie zrobi człowiek bez wiary. Człowiek bez wiary będzie zawsze narzekać na to, czy na tamto. Człowiek wierzący będzie rozumieć. Tak jak Job rozumiał, że skoro przyjęliśmy od Boga dobre, to dlaczego nie mielibyśmy przyjąć złego. On wierzył i był pewny tego, że jedno i drugi przychodzi od Boga. A dlaczego więc nie miałoby tak się stać, żeby dalej należeć do Boga i czcić Go jako Boga.

Musimy więc to spenetrować. Gdybyśmy wzięli to, co po części było już poruszone, gdybyśmy wszystkich nas cofnęli do pierwszej miłości i teraz wszyscy byśmy przyszli tutaj w chwili, kiedy mamy tą pierwszą miłość. Jak wyglądałoby to zgromadzenie? Fakt, że brakowałoby doświadczenia, ale ono wyglądałoby naprawdę ogniście. Potrzebne jest też doświadczenie, ale nie może zginąć ten ogień, nie może zginąć to szczęśliwe bycie z Bogiem, nie może zginąć miłość do Boga. Musi być dojrzałość, ale dojrzałość nie niszczy chwały tej pierwszej miłości, nie niszczy. Ona jeszcze bardziej uwidacznia to, co jest zwycięstwem Chrystusa tutaj na ziemi. Pomyślmy więc sobie, że tu nie chodzi o to, żeby tracić, ale zyskiwać. Bez wiary więc nie można podobać się Bogu. Gdy pytali Pana Jezusa co to jest aby czynić dzieło Boże, On powiedział, że to jest wierzyć w Tego, którego Bóg posłał. To jest dzieło Boże.

Pamiętajmy, ratujmy się z tego przewrotnego świata, ratujmy się. To nie jest zabawa w trochę lepiej, to jest wojna o wszystko, to jest wojna o to, żeby wygrać. Tu nie chodzi o to, że ktoś stale będzie ci mówił, że jest z tobą źle, jest z tobą źle, jest z tobą źle, to znaczy, że wcale nie jest z tobą dobrze, tylko jest z tobą źle. Ale Słowo Boże pokazuje nam nawet trochę zła po to, żeby ono zostało usunięte, aby nic nie było złego w naszym życiu. Nie to, że ono jest krytykanckie, ono jest światłością, która rozświetla te wydarzenia, żebyśmy mieli swobodę, aby usunąć; jeżeli takową rzecz ujrzymy w sobie, żeby usnąć to zło. To nie jest czepianie się; kiedy w końcu usłyszę, że jest dobrze? Jak wróci Pan, powie ci: Sługo dobry i wierny, byłeś wierny, wejdź do radości Pana swego. Wiecie, że pochwała udzielona zbyt szybko może przynieść szkodę. Gdy człowiek popełnia jeszcze zło i człowiek jest pochwalony, to myśli, że jest w porządku, a więc zostawia to zło. A Pan pracuje nad nami, żeby usunąć zło. Nie dlatego, że nas nienawidzi, tylko dlatego, że nas kocha. Wiara o tym nam mówi.

W Liście do Hebrajczyków 6, 7-12: „Albowiem ziemia, która piła deszcz często na nią spadający i rodzi rośliny użyteczne dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo (albo dobro) od Boga; lecz ta, która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie”.” Tu jest podobnie jak Paweł mówi: Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Kiedy Paweł mówi: „Ale chociaż tak mówimy, to jeśli chodzi o was, umiłowani, jesteśmy przekonani o czymś lepszym, zwłaszcza co dotyczy zbawienia.” On chce dodać otuchy i posilenia, żeby ludzie trzymali się Pana, żeby nie dopuścili w swoim życiu, żeby oni zaczęli wydawać ciernie i osty, ale by z nich wychodziła błogość obecności Chrystusa, życie Chrystusowe z nas. I Paweł zaraz mówi: Ale lepiej myślcie o tym, żeby czynić Boże dobro i nie ustępować przed złem, aby czynić zło. „Wszak Bóg nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o dziele waszym i o miłości, jaką okazaliście dla imienia jego, gdy usługiwaliście świętym i gdy usługujecie.” Już nie raz to, myślę, czytaliśmy, i wiemy, że Bóg jest zadowolony, gdy my sobie nawzajem usługujemy i Bóg o tym pamięta, gdy sobie nawzajem usługujemy. Nie trochę, ale całym sobą usługujemy, tak jak Chrystus nam. I Bóg pamięta o tym. „Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość dla zachowania pełni nadziei aż do końca, abyście się nie stali ociężałymi, ale byli naśladowcami tych, którzy przez wiarę i cierpliwość dziedziczą obietnice.” Jak warto jest więc, żeby walczyć i wygrać, żeby doznawać, że biegnę tam, gdzie jest wieczne szczęście, że nie tylko, żeby trochę pobiec w tym chrześcijaństwie, ale że ja chcę tam cel osiągnąć, chcę tam być z tym Bogiem. I wtedy doznaję też.

Wiecie, dlaczego większa trudność była z tym starszym synem, który nie popełnił tyle zła, co ten młodszy syn? Trudność polegała na tym, że ten młodszy zrozumiał swoje zło, które czynił. Starszy zaś nie zrozumiał swego zła. Bo Bóg daje wszystko w Chrystusie, abyśmy się radowali. Ten młodszy syn nieumiejętnie szukał radości. Kiedy zrozumiał, że nieumiejętnie szukał radości, wrócił do swego ojca, by przyznać się do tego, że popełnił grzech i nie godzi się nawet nazywać synem takiego ojca. Ten starszy zaś nie korzystał, żeby cieszyć się w domu ojca. Był zawiedziony, że przy tym młodszym jest tyle radości. Gdyby zrozumiał w tym momencie, że we mnie również jest zło, bo ja nie umiem cieszyć się teraz jak mój ojciec z dobra, które się teraz dzieje i przyznałby się: Ojcze, jestem biedny, może nawet biedniejszy od tego mojego młodszego brata, bo mam twarde serce, gdy ty, ojcze, jesteś tak szczęśliwy. I gdyby to zrozumiał, ojciec znalazłby dwóch synów jako tych, którzy zrozumieli swój stan przed ojcem.

Czasami więc jest tak, że gdy ktoś popełni jakieś przestępstwo, i kruszone jest jego serce, i uniża się przed Bogiem, i Bóg przywraca tego człowieka do tej radości i zadowolenia, może okazać się, że to było lepsze, żeby ten człowiek głębiej upadł, żeby zrozumiał to, co się stało, niż ten, który robi jakieś drobne potknięcia, ale jest twardy, czy twarda. Poczucie własnej wartości, mniemanie, że człowiek jest lepszy od innych, często jest wielkim niebezpieczeństwem. Powinniśmy rozumieć, że wszyscy jesteśmy w takiej samej bitwie, i gdyby nie łaska Boża, to wszyscy zginęlibyśmy w tej bitwie. Nie ma lepszych od innych, wszyscy zasłużyliśmy na śmierć na krzyżu. Ale teraz możemy sobie więcej pomóc w Chrystusie, jako nowo zrodzone stworzenie. Tu jest to, o co chodzi Bogu, przez tą wiarę, abyśmy służyli sobie nawzajem, jako nowe stworzenie, abyśmy nie zwalczali się jak stare stworzenie, szukając własnej chwały, ale byśmy mogli służyć sobie nawzajem wiedząc, że tylko jedna chwała dzisiaj nas interesuje i to jest chwała życia dzięki Jezusowi Chrystusowi. Niech Bóg pomoże nam to rozumieć, bo musisz mieć poczucie w jakim stanie jesteś dzisiaj. Wierzący człowiek może określić swój stan, bo wierzy w to, co jest napisane w Biblii. Słowo Boże sądzi tego wierzącego człowieka i może powiedzieć jaki jest dzisiaj mój stan. Gdy człowiek traci wiarę, nigdy nie jest w stanie określić swego rzeczywistego stanu. Pamiętacie tych ludzi, którzy rozmawiali z Jezusem i oni mówili, że oni mają Boga, jako Ojca. Oni nie widzieli swojego stanu, oni nie byli w stanie, oni byli bez wiary, oni nie widzieli swego stanu przed Bogiem. Gdy Jezus powiedział im, że stan ich jest straszny, gdyż ojcem ich nie jest Bóg, tylko diabeł. Ale przychodzili ludzie do Jezusa i korzyli się. Rozumieli, że ich stan jest zły. Tak jak Jezus opowiadał o faryzeuszu i celniku.

Pomyśl, twoja wiara ma lustro w Słowie Bożym. Jeżeli czytasz Słowo Boże i ono na ciebie nie wpływa, żeby cię osądzić, żeby ci dodać otuchy, czy wskazać kierunek, to znaczy, że nie wierzysz w to, że to jest Słowo Boże, że mówisz, że to jest Słowo Boże, ale nie wierzysz. Tak jak kiedyś mówiliśmy: Oto Słowo Boże, o. Ale człowiek nie wierzył w ogóle, że to jest Słowo Boże. I pamiętaj, twój stan jest opisany w Biblii, mój stan jest opisany w Biblii. Biblia mówi nam prawdę o naszym stanie. Gdy wierzymy, to tu jesteśmy w stanie zobaczyć, co z nami dzisiaj jest. I wtedy albo wstydzimy się, albo cieszymy się, że Bóg już w nas to osiągnął, rozumiecie? Słowo Boże działa na nas jak światło. Na przykład ostatnio słońce mocno świeciło u nas w tym dużym pomieszczeniu, patrzysz, a tu pełno kurzu lata w tym pomieszczeniu, i większe i mniejsze latają, i widzisz czym ty oddychasz tutaj. Ale jak słońce nie świeciło, nie wiedziałeś, w ogóle nie miałeś poczucia i wydawało ci się, że świeże powietrze jak na dworze. A wcale tak nie jest. Światło zaświeciło i zobaczyłeś rzeczywistość. Skąd tyle kurzu w domu, przecież nikt nie biega, nie chodzi, a jednak się unosi. Wyszedłeś na dwór, już inaczej. A więc to jest światło. Słowo Twoje jest światłością stopom moim. I mogę zobaczyć kurz, paproch, mogą zobaczyć jakąś najmniejszą rzecz. Mieć poczucie, że, Boże, to jest coś złego i to musi zginąć. I wtedy to, z czym przychodzę do Boga, jest oparte na rzeczywistości tego kim jestem przed Bożym Obliczem dzisiaj. Bóg chce z nami rozmawiać na zasadzie tego, że my to rozumiemy. Manasses zrozumiał, że jest wielkim grzesznikiem i głęboko ukorzył się tam w więzieniu, i Bóg wejrzał na to, i przywrócił go, gdyż widział, że mocno ukorzył się. I on też kiedy został przywrócony, zaczął robić porządek, zaczął robić to, co Słowo Boże mówi, zaczął niszczyć to, co wcześniej zbudował tam; na ile zdążył to zrobić.

Pamiętaj, Słowo Boże więc jest odzwierciedleniem rzeczywistej twojej wiary. Jeżeli możesz patrzeć w Słowo Boże; zresztą przypomnij sobie od samego początku jak to było. Że ta wiara powodowała – zobacz, to jest napisane, tak musi być, nie może być inaczej, jak napisane w Biblii. Wiara, która jest skuteczna, która trzyma się Słowa Bożego. Niech Bóg nam pomoże, byśmy nigdy nie stracili tego lustra. By nie było tak, jak Jakub pisze: Zajrzeliśmy, zobaczyliśmy i zaraz zapomnieliśmy, jakby nie miało znaczenia, że kiedyś przed Bogiem staniemy i trzeba będzie odpowiedzieć za to. Zaraz człowiek zapomniał i idzie dalej, robi swoje. Niech tego nie będzie. To już jest jakiegoś rodzaju utrata wiary, może części wiary. I wtedy Juda mówi: Walcz o wiarę pełną, prawdziwą, żeby wygrać, żeby nie chwiać się jak bezbożni.

 Pamiętamy ten tekst, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Go miłują, po to, abyśmy byli coraz bardziej podobni do Jego Syna. A więc to nas napomina, to nam przypomina. Nawet gdy czegoś nie robimy, to sumienie nasze mówi nam: To musi się zmienić, to musi się zmienić, to musi się zmienić. Nie ma znaczenia w jakim jesteś wieku chrześcijańskim. Cały czas Słowo Boże będzie jeszcze mówić: I to jeszcze musi zmienić się. Paweł mówi: Ja poznaję Pana, i to jeszcze musi się zmienić. Cały czas jeszcze jestem w rozwoju, mówi apostoł Paweł. My byśmy pomyśleli, że człowiek jest całkiem już rozwinięty. A on mówi: Nie, ja cały czas jestem jeszcze w rozwoju, cały czas wzrastam, rozwijam się. I to jest normalne, aż do białego dnia. Nie ma tak. Nie ma ani jednego wierzącego, który mógłby zatrzymać się i powiedzieć: Już jest finisz, już jest koniec. Nie ma. Zresztą Paweł pisze w Liście do Hebrajczyków też 5,14: „pokarm zaś stały jest dla dorosłych, którzy przez długie używanie mają władze poznawcze wyćwiczone do rozróżniania dobrego i złego.” Ale też i do porzucania złego, a przyjmowania dobrego. A więc przez długie używanie. Uczmy się tego. Nie polega to na krytykanctwie, czy na chwaleniu. Polega to na świadomości, że mamy czas na ziemi, aby przygotowany był każdy z nas jak Mistrz, abyśmy byli jak Mistrz, abyśmy mogli należeć do Niego, abyśmy mogli pomagać młodszym w wierze. Naprawdę pomagać młodszym w wierze przez dojrzałość w wierze, nieść pomoc. Tak jak silniejszy może pomóc słabszemu w czymś.

Niech tym Pan napełnia nas, abyśmy mogli się naprawdę radować, bo to jest bardzo ważne. Słowo Boże też mówi w Liście do Hebrajczyków 10,22.23, abyśmy weszli do tej świątyni: „ze szczerym sercem, w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą; trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę;” Pilnujmy tej sprawy. Dzięki Bogu, że uwierzyliśmy, to jest cudowna łaska Boża, że zostaliśmy pociągnięci tą wiarą, o której Piotr pisze, że została raz na zawsze nam dana, wiarą, którą otrzymaliśmy losem od Boga. A więc, że staliśmy się wierzącymi ludźmi. Ale pamiętajmy, że to był początek, to nie był koniec. Wiara jest dana od początku, bo bez wiary nie moglibyśmy przyjść do Boga. Ale  Jezus mówi: Czy znajdę wiarę, gdy wrócę? A więc wiara musi być do końca. Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Niech Bóg nam pomoże.

Pamiętaj, łatwo jest to zweryfikować. Gdy czytasz Biblię, a ona mówi o twoim zepsutym życiu, a ty nie patrzysz na to, jak człowiek, który przygotowuje się na spotkanie z Bogiem, lecz czytasz to jak opis czegoś, przechodzisz i idziesz dalej, to wróć i zatrzymaj się, i przyjdź z tym wersetem do Boga i powiedz Bogu, że twoja wiara już nie umie z tego korzystać. Przyznaj się Bogu do swego grzechu. To będzie lepsze niż minąć to i pójść dalej. A Bóg odpowie na twoją modlitwę, ponieważ kocha cię i zależy Mu, żeby nikt nie zginął z Jego dzieci, ale każdy był uratowany. Amen.