Jan 14:23

Słowo pisane

09 03 2022 Rozważanie – Mateusz 19,16-22, Marian

09 03 2022 Rozważanie – Mateusz 19,16-22, Marian

I oto ktoś przystąpił do niego, i rzekł: Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny? A On mu odrzekł: Czemu pytasz mnie o to, co dobre? Jeden jest tylko dobry, Bóg. A jeśli chcesz wejść do żywota, przestrzegaj przykazań. Mówi mu: Których? A Jezus rzekł: Tych: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca i matkę, i miłuj bliźniego swego, jak siebie samego. Mówi mu młodzieniec: Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej; czegóż mi jeszcze nie dostaje? Rzekł mu Jezus: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, potem przyjdź i naśladuj mnie. A gdy młodzieniec usłyszał to słowo, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele majętności.”

Tak sobie pomyśleć jak byś to ty, czy ja przybiegł tak do Pana Jezusa i jesteś pod wrażeniem Jego nauczania, jesteś poruszony tym, jak On naucza. Zdajesz sobie sprawę, że Jego nauczanie sięga dalej niż uczonych w Piśmie, faryzeuszy, i zaczynasz rozumieć, że On chyba może ci odpowiedzieć na twoje pytanie, na które chciałbyś mieć pewność, że nie mylisz się, że to jest to, czego naprawdę potrzebujesz, aby osiągnąć żywot wieczny.

W pierwszym fragmencie tego spotkania, tego człowieka z Panem Jezusem Chrystusem, sprawa posuwała się w miarę dobrze. Gdy Jezus mówi o tym, co jest potrzebne, ten człowiek mówi: Panie, ja to czynię już od młodości mojej. Jest więc taki – jestem w tym, co mówisz, to nie jest mi obce. Taka jest rzeczywistość. I Jezus wie, że to jest prawda. Jezus dobrze zna tego człowieka, zna jego życie. Jezus wie, że ten człowiek ma olbrzymie pragnienie, aby osiągnąć żywot wieczny, że nie jest to dla niego takie sobie jakieś stwierdzenie. On naprawdę uwierzył w to, że przyjdzie dzień zmartwychwstania. Możliwe, że wziął to z Joba, kiedy Job mówi: „Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój jako ostatni nad grobem moim stanie, moje oczy będą Go oglądały.” W każdym bądź razie jest to taki moment, gdzie człowiek czuje się tak dobrze. Dalsza wypowiedź Jezusa już zmienia ten nastrój. Czyżby Jezusowi zależało, żeby zasmucać ludzi? Ludzie jak zbliżają się do Jezusa, to stają się smutniejsi. To Słowo, które mówi Jezus, jeżeli są wrażliwi, zaczyna powodować, że spuszczają głowę, zaczynają rozumieć z tego więcej, co to jest prawdziwe życie. I to jest dobry początek. Dopiero później, kiedy człowiek prawidłowo spuści głowę, kiedy prawidłowo zrozumie, co to jest pokutować ze swojego jakiegoś wzniosłego myślenia o sobie – ja nie jestem taki zły, nie jestem taka zła, nie zrobiłem tyle i tyle rzeczy, co ktoś inny, dopiero później Jezus może temu człowiekowi podnieść głowę. Jeżeli człowiek od razu podnosi głowę, bez opuszczenia, to ten człowiek raczej ma ślepe oczy. Ten człowiek nie będzie w stanie zobaczyć niczego więcej ponad to, co widział człowiek wcześniej. Nawet patrząc w górę, będzie i tak widział siebie, a nie Tego, który jest w górze, nie Boga.

Tutaj w tej opowieści, którą znajdujemy w Ewangelii Mateusza, jakby dochodzą nam takie trzy elementy, których nie ma w opowieści przekazanej nam przez Marka i Łukasza. Pojawia się tutaj: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”, czego nie ma w tych dwóch innych świadkach opowiadających o tym wydarzeniu. Dlatego też możemy zrozumieć, że również w Ew. Mateusza pojawia się – „jeśli chcesz być doskonały.” Sięga więc wyżej, dalej. Weźmiemy na przykład Marka, tak samo jest w Łukasza: „Wtedy Jezus spojrzał nań z miłością i rzekł mu: Jednego ci brak;” Mar.10,21. Jednego ci brak jeszcze. W Mateusza pojawia się: „Jeśli chcesz być doskonały”. Jest to fakt, że o tym też myśli Jezus, o poprowadzeniu go dalej, głębiej. Jeszcze jeden element, który jest w Mateusza, a nie ma w tych dwóch sprawozdaniach, to jest to, że ten człowiek był młody. W tych dwóch nie ma tego powiedzenia o wieku tego człowieka tylko, że ten człowiek powiedział, że od młodości już zachowuje to, co Jezus do niego mówi. Nie był to więc jakiś starzec, nie był to ktoś, kto miał wiele lat. Mateusz zwraca właśnie na to uwagę, że to jest młody człowiek, który na pewno musi być dziedzicem z bogatej rodziny, bo jest już zasobnym człowiekiem. W swoim domu wychowywał się w zasobności i mimo tego, że wychowywał się w zasobności, nie był rozpieszczonym dzieciakiem. Był chłopcem, który pragnął Boga. Od młodości mojej już to czynię, a więc Jezus mógł spojrzeć na niego z miłością, ponieważ to też był ciekawy człowiek w tej całej zbieraninie dumnych, pysznych, aroganckich ludzi, którzy mniemali o sobie, że są lepsi od wszystkich, podczas gdy nie myśleli w ogóle o świętym życiu, nie postępowali w sposób prawidłowy.

Faktem jest to, że mamy olbrzymie szczęście, że mamy przed sobą Biblię, i że możemy o tym czytać, o tych wydarzeniach, o słowach Jezusa. Możemy uczyć się, możemy korygować to, co w naszym życiu sprzeczałoby się z Panem Jezusem Chrystusem, co w naszym życiu stawiałoby to za duże wymagania.

List do Galacjan 3, 10-13: „Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu. A że przez zakon nikt nie zostaje usprawiedliwiony przed Bogiem, to rzecz oczywista, bo: Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Zakon zaś nie jest z wiary, ale: Kto go wypełni, przezeń żyć będzie. Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, albo wchodząc w to przekleństwo, gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie,” Ci, którzy polegają na zakonie bez wiary w Jezusa Chrystusa, którzy myślą, że są w stanie wypełnić cały zakon, nie tylko część, ale cały zakon, ci muszą zobaczyć, że nie umieją pozbyć się tego, co wiedzą, że nie powinno w nich tego być. Jezus dopiero uwalnia tak naprawdę człowieka od tego wszystkiego, czego ten człowiek nie byłby w stanie zrobić. Może być w tym; Jakub pisze: Co z tego, że w jednym jesteś wykonawcą, ale w drugim uchybisz, i jesteś winien przestępstwa wobec całego zakonu.

Ten człowiek więc nie był w stanie doskonale wszystko wypełniać, miał olbrzymie starania, miał potężne pragnienie, miał serce, które lgnęło do tych spraw, ale mimo wszystko, nie był w stanie tego wszystkiego wykonać. I dlatego Jezus pokazuje mu to, czego on jeszcze nie widzi. A więc prowadzi go do zwycięstwa, które jest tylko i wyłącznie w Chrystusie Jezusie.

Też w tym Liście do Galacjan 3,24 czytamy: „Tak więc zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni.” Ten człowiek w sumie przyszedł do Chrystusa, chciał dowiedzieć się więcej. Zakon więc wykonał w nim zadanie, które było potrzebne. On przyszedł, aby dowiedzieć się, co ma dalej czynić. W Liście do Hebrajczyków 7,19 czytamy: „gdyż zakon nie przywiódł niczego do doskonałości, z drugiej zaś strony wzbudzona zostaje lepsza nadzieja, przez którą zbliżamy się do Boga.” Zakon nie przyprowadził niczego do doskonałości. Ten człowiek pragnie żywota wiecznego. Żywot wieczny jest tylko dla doskonałych. Nie wystarczy być dobrym, bardzo dobrym wykonawcą zakonu. Człowiek musiałby być doskonałym wykonawcą zakonu, to znaczy w niczym nigdy nie uchybić. Chociaż ten człowiek od młodości starał się i troszczył się, jednak wiemy, że nie we wszystkim mu się powodziło. Tak jak Paweł pisze o sobie, że chciałem czynić dobro, a trzymało mnie się zło, gdy chciałem to czynić. Ten człowiek więc musiał też dostrzegać, że są pewne wydarzenia, w których on widzi, że nie może się przedostać przez nie, żeby uczynić to, co wie, że powinien uczynić. Jezus wiedząc, że ten człowiek ma wielkie staranie o to, mówi do niego: Jeśli chcesz być doskonały, jeśli chcesz osiągnąć więcej, jeśli zależy ci tak bardzo na tym, to Ja ci pomogę. Tylko nie zawsze nam ludziom pasuje ta pomoc od Jezusa Chrystusa, bo jeżeli człowiek fizycznie próbuje osiągnąć w Jezusie to, co jest możliwe tylko duchowo, to ten człowiek zawiedzie się na odpowiedzi Jezusa, bo odpowiedź nie będzie pasowała temu ciału. I każdy z nas ma to doświadczenie. Odpowiedź Jezusa nie pasuje ciału, dlatego człowiek zmaga się z Chrystusem. I to jest pozytywne, to co powiem, że nie może być szczęśliwym. Bo ludzie mogą być szczęśliwi bez Jezusa, ale tymi ludźmi Jezus nie zajmuje się. Człowiek, który chce osiągnąć więcej, nie może być szczęśliwy, jeśli nie przyjmie tego, co Jezus mówi do tego człowieka. Bo Jezus ma też troskę o to, żeby ten człowiek nie był zadowolony z tego życia, dopóki nie będzie zadowolony w Chrystusie. Bo zadowolenie z życia bez Chrystusa to jest zwiedzenie, to jest oszukanie. Ale niezadowolenie z życia, które jest bez Jezusa, jest prawidłowe i tak być powinno.

List do Filipian 3, 7.8: „Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa.” I to jest to o czym Jezus też mówił do tego młodzieńca, który tak bardzo lgnął do spraw Bożych. Tutaj ten inny młodzieniec, też zasobny, wyraża, że on uznaje to za śmieć, co zyskał bez Chrystusa. Uznał, że w tym nie było miłości do Boga takiej, jaka Bogu się należy. Gdy ten człowiek osiągał te swoje cele, nie było w tym miłości do Boga, jaka Bogu się należy, tylko była miłość własna, w której człowiek uważał, że to się człowiekowi należy. I ten Saul miał miłość własną, i troszczył się o te sprawy, które przyjął w swoim domu w taki sposób, jak go tam nauczono. Był dobrze wyuczony u stóp Gemaliela, był to więc człowiek podniesiony przez tego, od którego się uczył, a jednakże nie osiągnął tego, co jedynie do osiągnięcia jest w Chrystusie Jezusie. I chociaż miał tak mądrego nauczyciela, który umiał rozsądzić – zostawcie tych ludzi; jeżeli to jest sprawa z Boga, to wy nie wygracie z nimi, jeżeli zaś nie, to ona sama się rozleci. Miał więc mądrego nauczyciela, który umiał rozsądzać sprawy, na które napotykał. Często mówią, że młodość ma jeszcze swoje pomysły na życie. Dopiero doświadczenie życia pokazuje, co rzeczywiście zrobić i jak to zrobić. Człowiekowi wydaje się, że może rzucić się w tą, albo w tą stronę, i że wypłynie wtedy jeszcze wyżej. Saul był wielkim przeciwnikiem Chrystusa Jezusa i Jego Kościoła, jednak to zmieniło się, gdy Chrystus stanął na jego drodze.

I w tym momencie on mówi: „i znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, ” Filip.3,9a. A więc on już pojmuje to, co Jezus mówił do tego młodego człowieka, dostojnika pośród Izraela, że chociaż starasz się i wypełniasz to, to ty nie jesteś w stanie osiągnąć tej sprawiedliwości, która jest tylko i wyłącznie w Chrystusie Jezusie. Saul, następnie Paweł, zrozumiał to i uznał, że wszystkie jego osiągnięcia, jakie osiągnął, starając się wypełniać zakon, są niczym w porównaniu z doskonałym wypełnieniem zakonu przez Jezusa Chrystusa. I on uznał, że lepiej dla niego będzie zrezygnować ze wszystkich swoich osiągnięć, które osiągnął bez Chrystusa, niż zachować cokolwiek z tych osiągnięć jako jakąś wartość, którą mógłby przedstawić Bogu, że ona też jest dobra. On zobaczył, że wszystko co czynił było skażone nim samym, jego niezrozumieniem postępowania Bożego; on nie rozumiał, że Bóg może posuwać się w ten sposób. On myślał, że ma Boga już ogarniętego swoim myśleniem, swoim czytaniem Starego Testamentu i on rozumie już Boże działanie. I wydawało mu się, że to, co zrobił Jezus, to nie pasuje zupełnie do działania Bożego, a więc walczył z Panem Jezusem Chrystusem. I gdy on zobaczył Pana Jezusa, i zobaczył to swoje przestępstwo, był przerażony, bo zobaczył gdzie on doszedł na zasadzie swojej ludzkiej mądrości. Uznał, że to wszystko, co zrobił jest nic nie warte, w porównaniu z tym, co zrobił Jezus. I to jest zwycięstwo. To samo Jezus mówił do tego człowieka; żebyś to mógł zobaczyć, możesz starać się z całego serca, możesz myśleć o wszystkim, ale jednakże nie jesteś w stanie zrobić tego doskonale. W różnych wydarzeniach nie robisz tego, tak jak zrobić powinieneś, a więc lepiej dla ciebie będzie, jeśli zrezygnujesz z tego sposobu na osiągnięcie i przyjmiesz to, co Ja ci dam. Ilu już się na to załapało? Bo to jest ważne. Ilu już w to weszło? Ilu weszło już w Chrystusa, opuszczając swoje możliwości, przestając zarabiać po swojemu, tylko dziękując za dobre uczynki, które oddają chwałę Jezusowi, a nie człowiekowi? Cokolwiek dobrego uczyniłem, z Jego działania w moim życiu uczyniłem. Nie uczyniłem tego już sam z siebie. Chrystus uczynił to we mnie. I wtedy jest to usprawiedliwiony człowiek, bo już nie żyje on, lecz żyje w Nim Chrystus. „lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, ” Filip.3,9b.10. To znaczy, wyprzeć się siebie i pójść za Nim. Mówimy o tym, Jezus mówił do tego człowieka, lecz zrozummy to, że umysł ludzki lubi analizować to, co słyszy, i chociaż my wiemy, że to mówi Jezus Chrystus, to jednakże umysł ludzki analizuje to i próbuje to ustawić w taki sposób, żeby pasowało to temu ciału. Tak wygląda nasz rozum. On próbuje ustawić Słowo, które czyta z Biblii w ten sposób, aby pasowało to ciału dopóty, dopóki umysł nie zostanie przemieniony w duchu swoim, i nie zacznie myśleć dzięki Jezusowi.

Temu młodemu dostojnikowi było to potrzebne, by mógł zacząć myśleć wyraźniej, jaśniej o Bogu, by zrozumiał, że życie przemija, tak jak mówiliśmy ostatnio. Ten młodzieniec i tak dorósł, nie wiadomo kiedy skończył swoje życie. Jeżeli nie wykorzystał tego, co Jezus do niego powiedział, to tak czy inaczej, wszystko co posiadał i tak musiał zostawić, tylko, że przez śmierć, a nie przez uwielbienie Chrystusa. A to jest olbrzymia różnica – zostawić to przez uwielbienie Chrystusa, a zostawić to dlatego tylko, że się umrze. Jezus daje mu szansę, żeby za życia mógł uwolnić się od ciężaru, który dźwiga, aby dalej realizować ten zamysł ciała, aby mógł znaleźć się w zamyśle Ducha. Jezus nie od wszystkich wymaga tego, co wymagał od tego młodzieńca, ale od wszystkich wymaga, żeby każdy wyparł się siebie, od wszystkich wymaga tego samego. Ten młodzieniec usłyszał coś, co było akurat dla niego. On mógłby to zrobić, gdyby nie zadziałał rozum, mógłby to zrobić. Jezus dobrze wie co do kogo powiedzieć. Tak jak do tej kobiety kananejki; mógł ją mijać. On wiedział, że jej tak zależy, że ona będzie dalej walczyć o to. I tak dobrze jest, kiedy my rozumiemy, że Pan nie zwleka, ale Pan pozwala, żeby pewne rzeczy wydarzyły się, żeby nam zależało jeszcze bardziej na tym, żebyśmy byli gotowi zrobić krok, którego nigdy byśmy nie zrobili, gdyby On nie pomógł nam, żeby nam na tym zależało. I dlatego robi pewne rzeczy, żeby człowiekowi pomóc w tym. Rozumiesz, że człowiek jest letni, tak chciałby się bujać między Bogiem, a światem. Podczas gdy Pan nie chce letniości, chce byśmy byli gorący. Chce, żebyśmy podjęli decyzję, że będziemy tylko dla Boga żyć. On więc stawia przed nami pewne rzeczy, abyśmy zapragnęli takiego życia tylko dla Boga i wyłącznie dla Boga; jak przed tym człowiekiem.

Jeszcze może doczytajmy, Filip.3,10-21: „żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną” .To jest właśnie to, o czym tam Jezus z tym człowiekiem rozmawiał. „zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie. Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi; tylko trwajmy w tym, co już osiągnęliśmy. Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują według wzoru, jaki w nas macie. Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich. Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni”, i to jest to bardzo, bo do tego Jezus prowadził tego człowieka, „który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może.” To jest doprowadzenie nas, nas. On jest doskonały, my mamy w Nim doskonałość przez wiarę, ale my nie jesteśmy sami w sobie doskonali. Mamy to ciało cały czas, które ma wiele pomysłów, i które by chciało tak, albo inaczej, które nie lubi chłodu, lubi ciepło, nie lubi głodu, lubi być napełnione, najedzone, nie lubi być chore, lubi być zdrowe, nie lubi być nienawidzone, lubi być miłowane. Mamy to ciało, które cały czas czegoś takiego potrzebuje, żeby poczuć się dobrze. Ale to ciało nie może wejść do wieczności. Jezus więc mówi, że jeżeli będziemy do Niego należeć, to przyjdzie dzień, w którym uwolnieni od tego ciała, będziemy uczynieni doskonale takimi, jak On jest w tej chwili. Nie jak chodził po ziemi w ciele, tylko w jakim ciele On jest teraz, w uwielbionym. W takim samym ciele my będziemy w wieczności.

Jezus mówi do tego młodzieńca: Ja mam dla ciebie to, co jest doskonałe. Ty musisz pójść, ufając Mi, a Ja doprowadzę cię do dnia, w którym uczynię cię doskonale takim, jakim Ja będę, gdy skończę Swoje zadanie na ziemi i wejdę w chwałę. Jezus więc wróci w tej chwale po nas, i gdy my będziemy trwającymi w Nim, to będziemy doskonale takimi jak On jest w tej chwili.

Jaka jest cena za to? Wydawałoby się, że niewielka. Ale dlaczego tak mało ludzi chce zapłacić ją? Wydawałoby się niewielka, to jest tylko trochę życia na ziemi. Zależy ile moje, czy twoje zdrowie wytrzyma, to jest chwilka. A Jezus mówi: Oddaj Mi tą chwilkę za całą wieczność. Zobaczcie, jak mało ludzi oddaje chwilkę za wieczność dlatego, że ta chwilka jest dla ludzi cenniejsza od wieczności. Mówią jak w świecie: Lepiej mieć to, co masz teraz i wykorzystać, niż spodziewać się czegoś, czego jeszcze nie widzisz. Ale to jest właśnie niedowiarstwo, to jest cielesność. Lepiej gdy wierzysz w to, czego nie widzisz, będąc pewnym, że to nadejdzie i jesteś gotowy, czy gotowa wyprzeć się tego, co widzisz, aby osiągnąć to, czego nie widzisz. Tak samo jak miłujemy Tego, którego nie widzieliśmy. Pomyśl, że kiedy żyjemy, głupio może nazwę, ta transakcja może być zrealizowana – to przemijanie za wieczność. Ale to musi być nie tylko, że zostaje powiedziane: No, Panie, ja ci oddaję swoje życie. Ty musisz w tej transakcji przyjąć, że od chwili, kiedy wypierasz się siebie, to Jezus staje się twoim Panem i Decydentem, co będzie działo się w twoim życiu. Wiecie co jest największym „skarbem” każdego z nas ludzi – grzech. To jest „skarb”, mówię wam, to jest taka inwestycja, w którą ludzie nieustannie inwestują, ponieważ wydaje im się, że to jest dobra sprawa – móc żyć po swojemu. A Jezus mówi, że to jest zła sprawa żyć dla grzechu. Lepszą jest żyć dla sprawiedliwości, żyć dla Boga.

Paweł w Liście do Filipian też w 2,19-22 pisze: „A mam nadzieję w Panu Jezusie, że rychło poślę do was Tymoteusza, abym i ja się ucieszył, dowiedziawszy się, co się z wami dzieje. Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was; bo wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa.” I znowuż mamy wypowiedź, jak wielu ludzi w chrześcijaństwie szuka swego. Paweł mówi, że wszyscy inni szukają swego, a on nie szuka swego, tylko szuka tego, co jest Chrystusowe. I mówi: „ Wszak wiecie, że jest on wypróbowany, gdyż jak dziecię ojcu, tak on ze mną służył ewangelii.”. Nie szuka już swego, młody człowiek też, kolejny młody człowiek, ale nie szuka swego, szuka tego, co Chrystusowe. I w tym doznaje też Bożego działania.

Może w 1Liście to Tymoteusza 4,12-16: „Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości. Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki. Nie zaniedbuj daru łaski, który masz, a który został ci udzielony na podstawie prorockiego orzeczenia przez włożenie rąk starszych. O to się troszcz, w tym trwaj, żeby postępy twoje były widoczne dla wszystkich. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają.” Nadal więc walka. Paweł mówi: Co by mi to dało, gdybym wielu pozyskał, a sam na duszy szkodę poniósł. To jest więc walka o to, aby dotrzeć do tego miejsca wymiany. Mówi: Dobry bój bojowałem, wiarę zachowałem, biegu dokonałem, a teraz mnie oczekuje wieniec sprawiedliwości, który da mi Pan w tym dniu, kiedy przyjdzie.

1List Jana 3,2.3: „Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest. I każdy, kto tę nadzieję w nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty.” To musi człowiekowi naprawdę zależeć. Temu człowiekowi zależało, ale to, co powiedział Jezus, jeszcze nie umiało do niego dotrzeć. On miał jeszcze zbyt duży mur, mur swojego rodowodu, mur, w którym pewno mógł być jak książę izraelski; miał dziedziczenie, miał poprzedników, którzy pracowali jakby na chwalebne imię tego rodu. Nie umiał zobaczyć, że w Jezusie powstaje coś zupełnie nowego, nowy człowiek, człowiek, który będzie nie tyle według zakonu, co według łaski. I miejmy nadzieję, że człowiek ten w trakcie swojego życia zrozumiał to i może by się pojawił, tak na przykład jakiś Marek, Jan, taki też młody, ale już inny. Może gdzieś w historii pojawił się ten człowiek i powiedział: Zaprawdę, zrozumiałem, co Jezus mi powiedział. Bo Pan Jezus mówi mu też o skarbie: „Tam gdzie będzie skarb twój, tam będzie też serce twoje”. Żeby ten człowiek szedł do nieba, wiedząc, że tam jest skarb o wiele cenniejszy dla niego, niż ten, który on tu posiada na ziemi. I gdyby nawet stracił ten ziemski, to i tak ten niebiański jest więcej warty od tego ziemskiego. Chwała Bogu za Jego łaskę i dobroć. Miejmy nadzieję, że chociaż w tym momencie smutnym; myślę, że wielu odeszło zasmuconych od Pana Jezusa, ale potem, kiedy przemyśleli, wracali, aby dalej słuchać, co On ma im do powiedzenia. Amen.