Jan 14:23

Słowo pisane

21.05.2021r. wieczorne Marian - Nikomu nic złego nie uczynił - cz. 2

Nikomu nic złego nie uczynił - cz. 2

21.05.2021r.

           

Chciałbym, abyśmy mogli do tego tematu wrócić. Niezrozumiałe jest, dlaczego ludzie tak słabo słuchają się Jezusa Chrystusa? Dlaczego tak oporni są wobec poddania się rozkazom? Dlaczego tak walczą długo o swój sposób chrześcijaństwa, skoro zdajemy sobie sprawę, że wszystkie najlepsze sposoby ludzkie legły
w gruzach – saduceuszy, faryzeuszów – ta cała budowla religijna runęła w gruzach, nic nie dała. Może dziwimy się im, jak oni mogli w ogóle? Przecież znali Pisma, jak oni mogli tak kombinować? Byli grzesznikami, to kombinowali jak sobie tutaj zrobić łatwiej, jak tam zrobić łatwiej, a potem, jak włożyć ciężar na kogoś, a samemu nie dźwigać. A więc w sumie uczyli się robić, żeby wydawało się, że z nimi jest
w porządku, rzemyki sobie przedłużali, podczas gdy tak naprawdę ich modlitwa do Boga nie docierała, Bóg ich nawet nie słuchał, zakłócona różnymi fantazjami na swój temat. Skoro Pan Jezus czynił samo dobro, to oni nie umieli tego rozeznać, im wydawało się w pewnych momentach, że Jezus czyni zło, a nie dobro, ale On zawsze czynił dobro. Oni mieli problem z rozpoznaniem dobra, im się wydawało, że On łamie sabat, a On naprawdę pokazywał, jak się żyje w sabat, jak się funkcjonuje, żeby czynić dobro, radować się przed Bożym obliczem.

            W Księdze Jeremiasza, w 2 rozdziale 31 wiersz:

„Jakim to rodem jesteście! Zważcie na Słowo Pana: Czy byłem dla Izraela pustynią albo ziemią mroku? Dlaczego Mój lud mówi: Chcemy zażyć wolności, nie pójdziemy już do Ciebie?” (Jer. 2,31)

Dlaczego oni doszli do takiego przekonania, że Bóg zabrał im wolność i zostali skrępowani, i nie mogą żyć tak, jak chcą, tylko poczuwali się, że oni muszą to, co chce Bóg, a jak nie, to giną. Mieli poczucie, jakby stracili wolność, a nie zyskali wolność. Jezus mówi: Poznacie Prawdę i ona was wyswobodzi, będziecie wolnymi, bo kogo Syn wyswobodzi, ten człowiek jest wolny. Dla tych ludzi wyglądałoby, że Jezus zabiera wolność, bo później: skoro umiesz dobrze czynić, a nie czynisz, dopuszczasz się grzechu. Wcześniej nie miałeś takiego przykazania, bo nie umiałeś dobrze czynić, więc zamiast zyskiwać większą swobodę funkcjonowania, to ta swoboda jest jakby zacieśniana. Na tym polega wolność u Boga, że jesteśmy coraz bardziej oczyszczani z tego, co zrobiliśmy bez Boga. Wyglądałoby na to, że wolność nam się ogranicza, ale tak naprawdę wolność się nam poszerza, bo coraz bardziej możemy czynić to na ziemi, co jest miłe Bogu, tak jak Jezus czynił. Wyglądałoby, że Jemu nie można tego, czy tamtego, a Jezus był zawsze wolny i należał do Boga. Oni uznawali: nie pójdziemy do Ciebie, chcemy być wolnymi ludźmi, chcemy robić sobie, co chcemy. Wiemy, co za to grozi, jeżeli człowiek robi, co chce, ale wiemy, co za to też grozi, bo jeżeli człowiek robi, co chce, to wtedy zginie z tego powodu. Bóg mówi: czy Ja byłem dla was pustynią? Czy jakąś ziemią mroku? Czy Ja was nie wprowadziłem do zasadzonych ogrodów, zasianych pól, domów mieszkalnych, że nic nie musieli budować, stawiać, a wszystko mieli – ogrody, zasiane zboże, domy, gdzie mogli zamieszkać, a więc w sumie wszystko mieli gotowe. A jednak uważali, że Bóg zabrał im coś. Potem, jeżeli człowiek ma poczucie, że Bóg zabrał coś, to człowiek opiera się wobec Boga, bo czuje się, że znowu mu coś zabierze. Tak jak dziecku zabierasz nóż, a ono ma jeszcze scyzoryk, chowa się z nim, żeby mu go nie zabrać, aż sobie zrobi krzywdę, to wtedy dopiero rozumie, dlaczego został zabrany nóż. Człowiek lubi to schować i myśleć: nic mi nie grozi, nie jestem taki nierozumny, nie dam się tak szybko nabrać – i za chwilę człowiek siedzi w jakimś grzechu. Na przykład często jest grzech niewidoczny – pycha, samozadowolenie, człowiek jest zadowolony z siebie samego i tyle, żyje tak i wydaje mu się, że jest w porządku,
a jest źle, bo nie chodzi z Bogiem, nie chodzi w wolności Chrystusowej, tyko w jakiejś cielesności. Nie mieli znowu podstaw ludzie, żeby odwracać się od Boga,
a jednakże... Musiałby się każdy człowiek zastanawiać, co jest takiego, że człowiek wzbrania się przed Bogiem, lęka się porządku Bożego, lęka się dni ułożonych przez Boga? Widzimy, jak dni miał ułożone Jezus Chrystus, On mówi: Ja nic nie czynię, jak tylko to, co Ojciec kazał Mi czynić, co Mi Ojciec pokazał. Widzimy, jak Jezus miał te dni ułożone. Ktoś by pomyślał, że to była strata życia – tylu ludziom pomógł, a oni Go odrzucili, w sumie – co On zyskał? A jednak zyskał. Jak się uważnie człowiek przypatrzy, to zyskał bardzo dużo tym, co zrobił. Niby niewiele, a to był bardzo duży wyłom w tych szeregach diabła, kiedy iluś ludzi zaczęło pojmować Prawdę i zaczęli tą Prawdą żyć, i później szli i głosili innym tę Prawdę, rozjaśniając ciemności, pokazując, jaka jest rzeczywistość. Też wspominaliśmy o tym, że zyskiem tego posłuszeństwa Jezusa Chrystusa Ojcu, każde pokolenie ma najwspanialszą pieśń Baranka, która gra w sercach tych wszystkich, którzy zostali uwolnieni ze swoich grzechów i zaczęli nowe życie prowadzić. To jest pieśń Baranka, pieśń uwolnienia, kiedy Boży Baranek zapłacił za nasze grzechy i doznaliśmy uwolnienia z naszych grzechów, żeby nowe życie prowadzić. Mnóstwo ludzi w każdym pokoleniu nauczyło się pieśni Baranka, nauczyło się życia w oczyszczeniu krwią Jezusa i ci ludzie są świadectwem tego, że posłuszeństwo jest lepsze niż jakieś tam samowolne kombinowanie. Kto słucha się Boga, ten więcej zyska, wydawałoby się, że może mniej, ale później każdy jeden ten owoc, który jest tam gdzieś zasiany, okazuje się, że ono wydaje plon i tu, i tam. Okazuje się, że te nasienia były żywe, że w nich było życie. Każde pokolenie ma ludzi, którzy nauczyli się życia na wolności Chrystusowej, którym wolność Chrystusowa nie była przeszkodą, ale należenie do Boga było przyjemnością. Nasze pokolenie, czy to obecne pokolenie, musi poznać też tą pieśń uwolnionych ludzi, którzy nie muszą chodzić w grzechach, nie muszą żyć, skrywając się przed Bogiem z czymś, żeby im tego nie zabrał, bo im to tak bardzo miłe jest, ale są gotowi porzucać wszystko, co nie dopuszczałoby życia Jezusa do pełni w nas. To jest zrozumienie, że wolność to Jezus, a nie że: ja robię, co chcę – wstaję i własne myśli realizuję. Słowo Boże mówi, że ci, którzy należą do Pana, nie żyją już dla siebie, ale dla Niego – to jest wolność. Jezus mówi: kto pozna tę Prawdę, będzie wolny. Ktoś może powiedzieć: ale on musi robić to, co chce Jezus. Dla tego człowieka jest to triumfem, że on chce robić to, co mówi Jezus, to jest dla niego zwycięstwo nad diabłem, bo nie musi czynić tego, co chce diabeł. Robiąc to, co chce Jezus, czyni dobro, a to, co chciał diabeł, czynił zło. To jest wolność, kiedy nie musisz czynić zła, a możesz czynić dobro, tak jak Jezus. Dobro ma swój wymiar, ma swoją cenę, ma swoje odrzucenie, ma swoje pomówienia, oskarżenia, inne rzeczy
i wtedy, kto cierpi z powodu dobra, jest szczęśliwym, Duch Boży spoczywa na tym człowieku. Mamy to rozróżnienie, że w każdym pokoleniu powstają grzesznicy, którzy dziękują Bogu za tę łaskę w Jezusie, że mogą przestać grzeszyć, że mogą żyć inaczej jako wolni ludzie. Nie jako ci, którzy mówią: nie, ja tu nie jestem jednak wolnym, tylko trochę wyzwolonym; ale są prawdziwie wolnymi ludźmi. Dobrze jest zawsze spojrzeć, czy jest jakiś powód, dla którego my też nie chcemy uznać Jezusa, jako dającego wolność, żyjącego na wolności? Jemu wolno było przyjąć kielich z rąk Ojca i wypić z niego za mnie i za ciebie, abyśmy mogli być uratowani, wyzwoleni. On nie musiał tego robić, On zrobił to dla nas. On mógłby powiedzieć, tak jak my, ludzie: no, może trochę im pomogę, ale całkiem nie, bo oni i tak nie zrozumieją, co Ja dla nich robię, a więc może zostawię to tak i sobie pójdę – wtedy nie moglibyśmy być zbawieni. On musiał to dokończyć, chociaż my nie ułatwialiśmy Mu tego.

Jak czytamy w Biblii, to wszyscy, którzy żyli na wolności, nie mieli ułatwianego życia na wolności, ale utrudniane. Mojżesz, pokorny człowiek, tak blisko dopuszczony do Boga, wydawałoby się, że powinien mieć posłuch w Izraelu absolutny, a okazuje się, że miał cały czas problemy i spory. Nawet Miriam, Aaron stanęli przeciwko, najbliżsi stanęli przeciwko, oskarżany o to, że wymyślił sobie tą podróż przez pustynię, chociaż obłok szedł, ale jak ten Mojżesz mógł zrobić, żeby obłok szedł przed nim, tam, gdzie on chce, przecież to było nienormalne, ale oni sobie wymyślili, że to Mojżesz ich prowadzi, a nie Bóg. Nawet znaki im nic nie mówiły, uważali, że lepiej wiedzą, jak to jest. Każdy, który gdzieś zostaje wyzwolony, wyprowadzony na wolność, doznaje, że jest niezrozumiały kierunek dla tych, którzy nie żyją na wolności – zawsze tak było i będzie. Wyjście łączy się z niezrozumieniem. Tak samo nie rozumieli Apostoła Pawła, który miał wytyczony kierunek, aby oni wszyscy byli podobni do Chrystusa, a oni stale mieli kłopot, żeby uznać go, słuchać go, czy pójść za tym, co on mówi. Bez żadnych podstaw, bez jakichkolwiek prawdziwych dowodów, faktów, człowiek nie dopuszcza Jezusa do pełni, powstrzymuje Go, a to później skutkuje tym, że człowiek nie ma radości, wdzięczności, nie ma miłości, nie ma życia normalnego, ale człowiek broni się nadal. Tutaj właśnie jest ta wspaniałość Chrystusa, który wie, do kogo przyszedł, wie, jacy jesteśmy i wiedząc o tym, On był gotów przyjść tutaj, by nas uratować, zbawić. To jest dopiero wspaniałe patrzenie na Jezusa Chrystusa, który nie daje się odepchnąć, nie daje się ludziom doprowadzić do zniechęcenia, powiedzieć: dobra, wy nie chcecie Mnie, Ja już też nie chcę was, zobaczymy, kto na tym lepiej wyjdzie... Jezus tego nie powiedział. Wielu ludzi mówi: dobra, nic chcesz, to ja też, i tyle... Ale Jezus tego nie mówi, bo wie, że gdyby On to powiedział, to wszyscy zginęlibyśmy w tym momencie i nie mielibyśmy żadnych szans. A więc On dalej dociera, dalej pracuje, dalej walczy o nas, abyśmy mogli być uratowani. To jest naprawdę wyczyn, czynić komuś dobro, kto tego dobra nie rozumie i nie za bardzo chce to przyjąć, starać się
i docierać, tłumaczyć i wiedzieć, że kolejny raz człowiek zrobi to samo. Ile razy mam przebaczyć – mówi Piotr. No, jakaś określona liczba, niech będzie to siedem – dla Piotra to już jest wyczyn. A Pan Jezus mówi: gdybym Ja miał siedem razy tylko przebaczyć, to byłbyś już poza i musiałbym innego apostoła szukać, przebaczam ci więcej razy i pozwalam dalej uczyć się i wzrastać. Pan Jezus wie, jacy jesteśmy, ale to nie jest tak, żebyśmy mogli to sobie lekceważyć, ale daje nam możliwość, abyśmy mogli się uratować. Mamy taki wspaniały czas łaski, w którym doznajemy, że ten, który się nami zajął, jest zdecydowany, aby osiągnąć sukces. Jeśli my będziemy poddawać się tej Jego pracy, to ten sukces będzie coraz bardziej widoczny
w naszym codziennym życiu, On ogarnia cały temat naszego zbawienia.

Tak, jak powiedzieliśmy sobie wcześniej: On poszedł na krzyż, On zmartwychwstał, On poszedł do nieba przygotować nam miejsce, On wróci po tych, którzy do Niego należą, abyśmy mogli być tam, gdzie On jest. Jezus zatroszczył się
o cały wymiar tego wszystkiego, co jest nam potrzebne, abyśmy nie zginęli, abyśmy mogli żyć i obfitować życiem. Dla nas jest to cudowne doświadczenie, każdy z nas powinien się zastanawiać: dlaczego w ogóle ja jestem w gronie tych ludzi, którzy czytają Słowo Boże? Doznają, że w ich życiu musi coś się zmienić, że muszą coś więcej poznać Pana, skąd ja się w tym gronie ludzi w ogóle wziąłem, skąd ty? Bez Jezusa nigdy byśmy tutaj nie byli, nie byłoby możliwości. Ojciec – do kogo by nas przyprowadził? Do Izraela? Który nauczył się, jak kłamać, kraść, jak mordować? Do kogo by nas zaprowadził? Przyszedł Jezus i Ojciec ma do Kogo prowadzić i prowadzi nas do Jezusa, który wie, jak nas uratować, jak zbawić i dzięki temu jesteśmy. Ten Jezus czyni to, co potrzebne, okazuje nam wyjątkową cierpliwość, to jest naprawdę wyczyn, nie zrezygnować, nie poddać się temu wszystkiemu, co dzieje się na ziemi, kiedy tak mnóstwo ludzi rezygnuje z piękna Chrystusowego na konto przemijania, czegoś pustego, nic nie wartego. W tym pustym, nic nie wartym jest ego, i ono ma swoje zadowolenie.

            W Dziejach Apostolskich, w 16 rozdziale, dlatego patrzmy na Chrystusa
i podziwiajmy Go za to, jaki On jest. On więcej podstaw ma, aby zrezygnować z nas, o wiele więcej, i to rzeczywistych podstaw, ale On ma wobec nas mnóstwo, że mógłby powiedzieć: odejdź , idź już sobie... Widzimy, jaki On jest i jak Jemu zależy na tym. Od 25 wiersza czytamy:

„A około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga, więźniowie zaś przysłuchiwali się im. Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi,
a więzy wszystkich się rozwiązały. A gdy się przebudził stróż więzienny i ujrzał otwarte drzwi więzienia, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. Lecz Paweł odezwał się donośnym głosem, mówiąc: Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy. Zażądał wtedy światła, wbiegł do środka i drżąc cały, przypadł do nóg Pawła i Sylasa, i wyprowadziwszy ich na zewnątrz, rzekł: Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni rzekli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom.”
(Dz. Ap. 16,25-31)

Zobaczmy, jaka kolej rzeczy jest, obserwujemy coś, ale tych dwóch ludzi musiało dostać lanie za przynależność do Chrystusa, trafić do więzienia, tam wygrać bitwę
z diabłem, który chciałby wrzucić ich w smutek, albo jakąś rezygnację, i w tym wszystkim śpiewać Bogu pieśni pochwalne; wtedy Pan Bóg wstrząsnął tym miejscem i nawrócił się stróż więzienny. Ile trzeba było zrobić rzeczy, żeby dotrzeć do tego człowieka w tym doświadczeniu i ten człowiek kładzie się spać jako grzesznik, ze swoimi planami życiowymi, co jeszcze sobie kupią z żoną, bo więzienie dobrze prosperuje, bo kolejni więźniowie i więcej pieniędzy będzie za pilnowanie więzienia. W nocy się budzą i zmienia się wszystko, stają się innymi, zbawionymi ludźmi.

„I głosili Słowo Pańskie jemu i wszystkim, którzy byli w jego domu. Tejże godziny w nocy zabrał ich ze sobą, obmył ich rany, i zaraz  został ochrzczony on i wszyscy jego domownicy. I wyprowadził ich do swego domu, zastawił stół i weselił się wraz z całym swoim domem, że uwierzył w Boga.” (Dz. Ap.
16,32-34)

Piękne to jest. To jest właśnie nasz Pan, który mógłby powiedzieć: no, człowieku, Moi trafili do ciebie, to, co uczyniłeś jednemu z najmniejszych, Mnie uczyniłeś. Czy trzeba było ich aż w dyby? Trzeba było ich zamknąć w tym więzieniu, nie uciekliby, a nie jeszcze w dyby, żeby pokazać, jaki jesteś rzetelny w tym wykonywaniu. Jezus tego nie zrobił, dał temu człowiekowi możliwość – taki jest Jezus. My po ludzku może inaczej byśmy spojrzeli, a On widział, że ten człowiek potrzebuje zobaczyć, jak on źle potraktował tych, którzy mają Słowo Życia dla niego i wtedy on słuchał uważnie apostołów, wiedział, że to, co oni mówią do niego, od tego zależy, co się będzie
z nim działo w ogóle. Wiedział, że oni wiedzą, co mówią. W ten sposób do niego to dotarło i co on mógł powiedzieć: to jest rzeczywiście tak wspaniałe, co Ty mi uczyniłeś i memu domowi, niczym sobie na to nie zasłużyłem, wręcz robiłem coś przeciwko temu, a jednak okazałeś się wspaniałym Zbawicielem. Taki właśnie jest Jezus – i co, nie być Mu wdzięcznym do końca? Nie zachować tego domu dla Pana, żeby jeszcze wzrastać, rozwijać? Zaniedbać to, co Pan uczynił, zmarnować to, co wyszło od Tego, który mógłby odwrócić się i powiedzieć: ty już tyle narobiłeś zła, że po co Mi taki ktoś, żeby się jeszcze męczyć z tym kimś, poszukam jakichś łatwiejszych przedstawicieli. Jednak sami najlepsi wybrańcy, ile kłopotów, doświadczeń, żeby doprowadzić do stanu w którym ci ludzie będą wolni, by żyć dzięki Jezusowi, nie dzięki sobie. Chociaż mamy świadomość, że wszystkim odepchnęliśmy Go od siebie, a On nie dał się odepchnąć i wydostał nas z tego wypychania Chrystusa ze swojego życia, a zaczęliśmy rozumieć, że my Go potrzebujemy i zaczęliśmy dawać się ratować Jemu, poznawać Jego. Widzimy, ile Mu zawdzięczamy, a więc, jakim prawem moglibyśmy zaniedbać życie, które rozpoczął w nas Jezus? Jakim prawem moglibyśmy marnować taki skarb, który został w ciebie włożony? To jest największa inwestycja na tej ziemi. Nie ma większej inwestycji, jak jeden grzesznik, któremu się daje upamiętać i któremu daje się szansę uratowania się z tej ziemi i wejścia do wieczności, do domu Ojca. Pomyśl tak o sobie, że wbrew wszystkiemu, co zrobiłeś, Jezus wyszedł tobie naprzeciw. Po co marnujesz na jakieś stare, cielesne rzeczy, żeby znowu odpychać Jego i preferować to swoje cielesne „ja”, po co? Skoro wiesz, że to właśnie odpychało Jezusa, a On nie dał się odepchnąć? On znowu docierał i docierał, aż zaczęło kruszeć serce. W taki sposób Pan dotarł do tego człowieka i do jego domu; i nie tylko do niego, w Biblii mamy wiele świadectw, sami jesteśmy świadectwem. Pomyśl, czy dobrą rzeczą jest niszczyć to, co jest tak cenne i wieczne? Czy dobrą rzeczą jest zaniedbać to, co zaczęło się w tak piękny sposób? Czy dobrą rzeczą jest wyhamować tę inwestycję i nie skończyć jej? Nie pozwolić, żeby budowniczy do końca dopracował wszystko? Stracić to na jakieś ludzkie, stare, cielesne rzeczy; tak jak Jakub: skąd spory, waśnie między wami? No, z ciała... Po co cielesność dokładać do duchowej budowli? Przecież cielesność to jest jakbyś okna pozatykał słomą, przyjdzie wichura i masz wszystko w domu i koniec z tymi zabezpieczeniami. Nie mamy żadnych podstaw, żeby przeszkadzać Jezusowi, nie mamy żadnych podstaw, by zatwardzać się na wspaniałość Chrystusa. Nie mamy żadnych podstaw, by uznać, że On zabiera nam szczęście. Nie mamy żadnych podstaw, że On nie wie, co robi. Po prostu w każdym czasie, doświadczeniu, my widzimy rękę Pana i jesteśmy wdzięczni Jemu za to, że On wie, co robi. Paweł
i Sylas mogli nie wiedzieć, dlaczego wpadają w takie tarapaty i trafiają do tego więzienia –  Panie, bo my wiemy, że ten stróż się nawróci, będziemy śpiewać
i czekać aż on przyjdzie – nie, oni nie mieli pojęcia, że się nawróci, ale byli prawdziwie dla Pana i byli gotowi przyjąć to w sposób godny Pana. A więc i my się zastanawiamy i myślmy, czy mamy podstawy, aby obawiać się Jezusa jako Przyjaciela? Czy mamy podstawy, aby nie pozwolić Mu dotknąć wszystkiego, co
w nas potrzebuje, aby to usunąć, żeby z nas było coś pięknego, na wieczność. Nie mamy żadnych podstaw, żeby nawet podejrzewać Pana Jezusa, że On chce nam zabrać wolność, że On chce nas ograbić z naszych swobód ludzkich, że tylko
w cierpienia wpadniemy i w sumie może stracimy życie. Wiemy, że wszystkie świadectwa, jakiekolwiek mamy, mówią o naszym Panu, że On uczynił coś, czego nikt z nas nigdy by nie uczynił. Był gotów w taki sposób walczyć o nas, żeby wygrać.

            List do Rzymian, 5 rozdział od 15 wiersza:

„Lecz nie tak jak z upadkiem ma się sprawa z łaską; albowiem jeśli przez upadek jednego człowieka umarło wielu, to daleko obfitsza okazała się dla wielu łaska Boża i dar przez łaskę jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa. I nie tak ma się sprawa z darem, jak ze skutkiem grzechu jednego człowieka; albowiem wyrok za jeden upadek przyniósł potępienie, ale dar łaski przynosi usprawiedliwienie z wielu upadków. Albowiem jeśli przez upadek jednego człowieka śmierć zapanowała przez jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru usprawiedliwienia, królować będą w życiu przez jednego, Jezusa Chrystusa. A zatem, jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia Jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi. Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami, tak też przez posłuszeństwo Jednego wielu dostąpi usprawiedliwienia. A zakon wkroczył, aby się upadki pomnożyły; gdzie zaś grzech się rozmnożył, tam łaska bardziej obfitowała, żeby jak grzech panował przez śmierć, tak i łaska panowała przez usprawiedliwienie ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.” (Rzym. 5,15-21)

To jest właśnie kolejna taka wspaniała sprawa, że nieważne, ile grzechów popełniłeś, czy ja, kiedy przyszliśmy do Pana Jezusa, On przebaczył je wszystkie, bez względu... Może ktoś pomyśleć: szkoda, że nie grzeszyłem więcej, mogłem to i tamto jeszcze pogrzeszyć, wtedy przyszedłem do Niego, On by mi to wszystko przebaczył, ale co skosztowałem, to skosztowałem – to jest myślenie człowieka, który nie rozumie, Kim jest Jezus i co On uczynił. Wielu mogłoby sobie tak pomyśleć i tak sobie myśleli: teraz to wiemy, grzeszmy więcej, to będzie więcej łaski dla nas.
W rzeczywistości, jakkolwiek żyliśmy, przyszliśmy do Pana i to wszystko zostało
z nas zdjęte, On nas uwolnił z tego – jedni więcej, drudzy mniej, ale doprowadzeni zostaliśmy do tego samego stanu – oczyszczeni z grzechów swoich, usprawiedliwieni – i to uczynił Jezus, On nie dał się zniechęcić. Jak myślisz teraz, na ile my umiemy sobie poradzić z grzesznikami? Na ile my umiemy sobie poradzić
z ludźmi, którzy nic chcą? Jak my postąpimy? Co my zrobimy? Wiele może modlitwa sprawiedliwego, dobry bój toczyć, tak jak Pan toczył, być w miejsce Jego i osiągać to, co On osiągał z tobą, czy ze mną, aby innym móc powiedzieć, że Jezus zbawia, ratuje, że Jezusowi się nie opieraj, do Niego przychodź, On odbierze to wszystko, co skazałoby cię na gehennę, a da ci to wszystko, co pozwoli ci żyć na ziemi i wejść do wieczności. Nie wzbraniaj się, nie ograniczaj Mu swobód ani wolności, gdyż to jest Jedyny, który wie, za kogo umierał. Nie musisz się krępować, chować swoich grzechów, On wie, co zrobiłeś, co ja zrobiłem, to wszystko wziął na Siebie, abyśmy obumarłszy grzechom, mogli żyć dla sprawiedliwości. Pan Jezus nie dał się zniechęcić w żaden sposób, a w sumie mógłby...

            Ewangelia Marka, 9 rozdział od 19 wiersza:

„A On im odrzekł, mówiąc: O rodzie bez wiary! Jak długo będę z wami? Dokąd będę was znosił? Przywiedźcie go do Mnie! I przywiedli go do Niego. A gdy Go duch ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on, upadłszy na ziemię, tarzał się
z pianą na ustach. I zapytał ojca jego: Od jak dawna to się z nim dzieje? A on powiedział: Od dzieciństwa. I często go rzucał nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam. A Jezus rzekł do niego: Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe dla wierzącego. Zaraz zawołał ojciec chłopca: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu. A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, zgromił ducha nieczystego i rzekł mu: Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci: Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie wracaj. I krzyknął, i szarpnął nim gwałtownie, po czym wyszedł; a chłopiec wyglądał jak martwy, tak iż wielu mówiło, że umarł. A Jezus ujął go za rękę
i podniósł go, a on powstał.”
(Mar. 9,19-27)

Widzimy, że Jezus wiedział to, z kim ma do czynienia, jak ludzie podchodzą do tego, co On uczy, co On głosi, o czym On mówi w ogóle. Coraz napotyka na przeciwność, jakby nie był słuchany, jakby ludzie i tak mieli w głowie swoje różne rzeczy. A więc, jak dobrze, żeby On mógł we mnie i tobie uczynić to wszystko, co chce uczynić. Abyśmy byli wdzięczni, szczęśliwi: Panie, Ty mi organizujesz życie moje, a nie ja, każdy dzień Ty mi przygotowujesz, Panie, chcę przyjąć ten dzień i uczynić to, co Ty dla mnie zaplanowałeś tego dnia – to jest chodzenie z Panem, należenie do Niego. Wiadomo, że trzeba pracować i tyle, będziesz zarabiać na utrzymanie i innych wspierać, ale jak będzie potrzeba, to może cię zabrać, pójdziesz i będzie inaczej. Do Niego to należy, w jaki sposób; szukajcie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości,
a wszystko inne będzie wam przydane. Jezus najlepiej wykorzysta to moje ziemskie życie, najlepiej... Nigdy bym sobie nie pomyślał, że można tak wykorzystać życie, ale On potrafi to zrobić. Chwała Bogu, że oddał nas Jezusowi i On się nie zniechęca.

            12 rozdział od 13 wiersza:

„I posłali do Niego niektórych z faryzeuszów i Herodianów, aby Go pochwycić w mowie. Przyszli więc i rzekli do niego: Nauczycielu, wiemy, że jesteś szczery i na nikim Ci nie zależy; nie oglądasz się bowiem na żadnego człowieka, ale po prawdzie nauczasz drogi Bożej; czy wolno płacić podatek cesarzowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić? A On, przejrzawszy obłudę ich, rzekł do nich: Czemuż Mnie kusicie?  Przynieście Mi denar, abym go obejrzał. Tedy Mu przynieśli. A On rzekł do nich: Czyj to wizerunek i napis? A oni Mu odpowiedzieli: Cesarski. Wtedy Jezus powiedział im: Oddawajcie, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu. I podziwiali Go.” (Mar.
12,13-17)

Znowu Jezus napotyka na ludzi, którzy chcą Go podejść, kuszą Go, a On chce zbawić ich z grzechów. Napotyka na przeszkody od tych, którzy powinni Go błogosławić, opowiadać o Nim wszędzie, jakim wspaniałym jest Zbawicielem. A tutaj oni chcą wciągnąć Go w jakąś pułapkę, chcą wyśmiać, wydrwić, by powiedzieć: zobacz, dał się złapać. A tu znowu musieli odejść i podziwiać Go, ale to podziwianie wcale nie zmieniło Jego nastawienia, by Go podejść, czy zabić, ale podziwiali, bo nie myśleli, że mogą dostać taką odpowiedź w ogóle. Widzimy, że Jezus, chodząc, mógłby pomyśleć: dobra, dam Sobie spokój z tymi ludźmi... Oni tylko umieją kusić, wystawiać, nie wierzą, co do nich mówię, chcą tylko wykorzystywać, chleba dostali
i chcą Go Królem zrobić. Co za ludzie? Nie mogą zobaczyć, co On naprawdę przyniósł, tylko każdy szuka coś swego, dla siebie u Niego. A jednak się nie zniechęcił. To jest aż nieprawdopodobne, że do dzisiaj Ten Jezus Chrystus nadal nie jest zniechęcony i On ma ochotę dalej wywoływać ludzi ze świata, z którymi będzie miał sporo kłopotów i problemów, będą próbować, jak się tu prześlizgnąć, czy tam... A On będzie kształtował ich, docierał do nich, przypominał im o tym, co powinni zrobić i wcale nie będzie na nich napadał, nie będzie robił tego na siłę, w żaden sposób, aby się nauczyli, że On jest cierpliwym Nauczycielem, nie jest taki, że wpada w szał, zleje ucznia i potem mówi: no, trochę za mocno... Uczy, wychowuje. Zobaczcie, do czego dochodzi z nami? Jaki to jest wynik? Mógłby być dużo lepszy, gdzie wszyscy bylibyśmy swobodni w tym, aby wszystko mogło dziać się tak, jak Jemu się podoba, jak Ojcu się podoba.

            Ewangelia Marka, 15 rozdział od 31 wiersza, jak był na krzyżu:

„Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili z Niego i mówili do siebie: Innych ratował, a Siebie Samego wyratować nie może. Niechże Chrystus, Król Izraela, zstąpi teraz z krzyża, abyśmy ujrzeli i uwierzyli. Także
i ci, co z Nim byli ukrzyżowani, urągali Mu.”
(Mar. 15,31-32)

Jezus dochodzi do końca, gdzie bierze na Siebie nasze grzechy, a tu ludzie drwią, kpią sobie z Niego. Widzisz, jaką musiał mieć świętą determinację, żeby nie zrezygnować, przecież był tak samo kuszony jak my, też był kuszony, żeby zrezygnować, żeby opuścić ręce i powiedzieć: no trudno, z tymi ludźmi nie idzie po prostu, oni są tak uparci, zawzięci, co by nie zrobił – uzdrawiał, demony wyganiał, nakarmił ich, rozmawiał z nimi tyle, nie dosypiał, modlił się – a tutaj oni kpią, szydzą sobie z Niego. Później jakiś setnik, co był z tymi żołnierzami przy ukrzyżowaniu, mówi: to jednak był Syn Boży. Widzimy, gdzieś światło dotarło, że człowiek, który był wykorzystany do tego, by Jezusa ukrzyżować, widzi, że był to Syn Boży. Ten złoczyńca na krzyżu w pewnym momencie przestaje szydzić, urągać i mówi: Jezus, Ty przecież nic złego nie uczyniłeś... Zobaczmy, jakie zwycięstwo, jak trzeba wytrwać w ogniu, żeby zobaczyć chwałę zwycięstwa i Jezus to właśnie potrafi – to jest właśnie cecha Zbawiciela. On potrafi w ogniu doświadczenia nie zrezygnować, nie wyrzucić, dalej dać szansę, możliwość, czy z tej, czy z tej strony, aby człowiek mógł się uratować, być zbawiony, bo Mu zależy na tym. To jest to, by móc powiedzieć: Panie, jestem trudnym człowiekiem, ale wierzę, że Ty Sobie zawsze poradzisz, chcę Cię słuchać i zrobię to, co ty chcesz. Mimo tego, że nie jest łatwo Ci ze mną, wierzę, że jesteś mocen zrobić to, co jest potrzebne, żeby mnie uratować na tej ziemi, mimo przeciwności, na jakie napotykamy. Paweł też mógłby zrezygnować, tyle miał przeciwności, a jednak wytrwał, bo Duch Chrystusowy był w nim. Ten Duch Chrystusowy ma właśnie tą moc, że przeprowadza przez zniechęcenia – to są najgorsi wrogowie. To tak, jak ktoś do pracy idzie zniechęcony, to nic nie wychodzi,
a jak jest zachęcony – to samo, a inaczej to idzie. Patrzysz, ludzie cię zniechęcają,
a Pan cię zachęca i widzisz, jaka wojna się toczy. Ciekawe, kto silniejszy. Pan! Dopóki ten zachęcany nie ucieknie z pola bitwy, to zawsze wygra, ale jak ucieknie
z pola bitwy, wtedy będzie porażka, Bóg nie ma w tym upodobania. Jeremiasz, czy Paweł, jeżeli weźmiemy tych Bożych ludzi, to oni pokonali swoich przeciwników, ile oni mówili do nich, rozmawiali z nimi, w ogóle nie złościli się na nich, okazało się, że później ci, czy ci próbowali coś słuchać i tak docierała ta Prawda.

            Księga Objawienia, 7 rozdział od 9 wiersza:

„Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, którzy stali przed tronem
i przed Brankiem, odzianych w szaty białe, z palmami w swych rękach. I wołali głosem donośnym, mówiąc: Zbawienie jest u Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka. A wszyscy aniołowie stali wokoło tronu i starców, i czterech postaci, i upadli przed tronem na twarze swoje, i oddali pokłon Bogu, mówiąc: Amen! Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc,
i siła Bogu naszemu na wieki wieków. Amen. I odezwał się jeden ze starców,
i rzekł do mnie: Któż to są ci przyodziani w szaty białe i skąd przyszli?
I rzekłem mu: Panie mój, ty wiesz. A on rzekł do mnie: To są ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i wyprali szaty swoje, i wybieli je we krwi Baranka. Dlatego są przed tronem Bożym i służą Mu we dnie i w nocy
w świątyni Jego, a Ten, który siedzi na tronie, osłoni ich obecnością Swoją. Nie będą już łaknąć ani pragnąć, i nie padnie na nich słońce ani żaden upał, ponieważ Baranek, który jest pośród tronu, będzie ich pasł i prowadził do źródeł żywych wód; i otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu.”
(Obj. 7,9-17)

Zobaczymy, ilu ludzi zostało uratowanych przez jednego Jezusa Chrystusa. Jedno nasienie, a ilu ludzi będzie tam w wieczności, cały tłum ludzi. Widzicie, jakie to jest piękne. Jezus wie, że w Swojej pracy i w Swoim staraniu On przyprowadzi tłumy ludzi do wieczności. Ludzi, którzy rozpoznają w Nim Zbawiciela i dają się Mu zmieniać, dają się Mu kształtować. To są ci, którzy się nie cofnęli, kiedy ucisk spadał, kiedy zabijali, palili na stosach, ścinali, różne rzeczy wymyślali, oni wygrali w tym wszystkim i oto oni tworzą cały ten tłum, który jest tam w wieczności. Jak dobrze jest należeć do Jezusa w każdym doświadczeniu, nie dać się wyprowadzić z tego, co Pan czyni, ale cieszyć się z tego, że On to czyni. To jest cudowne, kiedy widzisz, jak Jego łaskawa prawica prowadzi cię, jak zaznajamia cię, co chciałby uczynić, czy jak chciałby to uczynić i to jest piękne, kiedy to widzimy, kiedy to oglądamy. Ile ma cierpliwości w sobie? Tak jak weźmiemy sobie te ostatnie wydarzenia, tak czas biegnie wszystko, i człowieka, który mógł robić różne rzeczy, wypowiadać różne słowa, a Pan spokojnie docierał, aż człowiek sam widział, że nie ma wyjścia, musi się ratować, że już nie ma wyjścia. Pan tak zagonił, jak to mówią „w kozi róg”, że człowiek wiedział, że nie ma wyjścia, musi się uratować. Dobrze zrobił, że go tam zagonił, nie zostawił mu ani trochę przestrzeni, ani w lewo, ani w prawo, tylko pójść za Nim, i chwała Bogu! Cierpliwie i spokojnie, bez jakichś napaści, człowiek doświadczał tego. To jest nasz Pan, On wie, jak, w jaki sposób dotrzeć. A my możemy tylko podziwiać, jak długo jest cierpliwy. Ludzie narzekają, krzyczą przeciwko Niemu, różne rzeczy mówią, a On dalej to robi. Czy my jesteśmy gotowi na to – w Duchu Chrystusowym podążać? Zobaczmy, jaką zaciekłość ma wróg, żeby niszczyć ludzi, zarzynać, zabijać, mordować... Czyni to z agresją, ze złością,
z grożeniem.

            Księga Objawienia, 15 rozdział od 2 wiersza:

„I widziałem jakby morze szkliste zmieszane z ogniem, i tych, którzy odnieśli zwycięstwo nad zwierzęciem i jego posągiem, i nad liczbą imienia jego; ci stali nad morzem szklistym, trzymając harfy Boże. I śpiewali pieśń Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka, mówiąc: Wielkie i dziwne są dzieła Twoje, Panie, Boże Wszechmogący; sprawiedliwe są drogi Twoje, Królu narodów; któż by się nie bał Ciebie, Panie, i nie uwielbił Imienia Twego? Bo Ty jedynie jesteś Święty, toteż wszystkie narody przyjdą i oddadzą Ci pokłon, ponieważ objawiły się sprawiedliwe rządy Twoje.” (Obj. 15,2-4)

I widziałem znowu tych, którzy odnieśli zwycięstwo nad zwierzęciem, nad posągiem, nad liczbą imienia jego. To są ci, którzy przechodzą końcowy okres, kiedy się to dzieje. Znowu mamy ludzi, którzy wygrali dzięki Jezusowi, dlatego niech będzie
w nas piękna pieśń wdzięczności, która nigdy nie będzie mogła grać w naszych sercach, gdy my gdzieś nie pozwalamy Jezusowi, aby to mogło się dokonywać
w nas, abyśmy mogli mieć taką swobodę należenia do Chrystusa, żeby aż serce nasze grało Jemu na chwałę, że On tak pięknie potrafi zbawiać ludzi na tej ziemi, potrafi uwalniać. Weźmy Mullera – złodziej, z niego zrobić bankiera, to jest naprawdę wyczyn, nikt z nas nie byłby w stanie tego zrobić, a Jezus to zrobił. Jakiegoś innego złoczyńcę, a potem ten ktoś służy. Weźmy Saula z Tarsu i z niego zrobić apostoła – Jezus to potrafi. Potrafi z ciebie też zrobić sługę, służebnicę, tylko jeden warunek – trzeba Mu się poddać. Muller się poddał, Saul z Tarsu się poddał, Piotr się poddał,
a więc wszyscy, którzy się Mu poddali, którzy stali się Jego niewolnikami, osiągnęli zwycięstwo nad diabłem, osiągnęli zwycięstwo nad swoimi grzechami, nad swoją starą naturą i zaczęli żyć dzięki Jezusowi, dzięki Zbawicielowi i znosić przeciwności, czy oskarżenia, czy pomówienia. Wróg zaczyna atakować takich ludzi. Pamiętajmy
o tym, jest napisane, że Pan Jezus chce przysposobić Sobie Oblubienicę czystą, świętą i nieskalaną. Mamy wielką pracę nad nami, nie marnujmy ani dnia, wykorzystujmy ten czas, to jest czas łaski, aby poznawać Pana, aby wzrastać, by się Mu nie sprzeciwiać, aby Mu ulegać, aby stał się ten cud, który jest nam potrzebny.

            I List Jana, spójrzmy na ten 4 rozdział od 1 wiersza:

„Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są
z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki Duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie. Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie.”
(I Jana 4,1-4)

To była jedna z takich rzeczy, z którą gdzieś, jako paroletni wierzący człowiek, Bóg do mnie dotarł, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Byłem tak zafascynowany, miejsca w Biblii mi się otwierały, jakie to piękne, że On przyszedł w takim samym ciele jak my, stał się człowiekiem, wygrał z diabłem we wszystkim. Prawda daje nam zwycięstwo nad okłamaniem, nad zwiedzeniem i kiedy my trwamy w Prawdzie, to wtedy Ten, który jest w nas, On nas chroni od tego, który jest w świecie. Dzięki Jezusowi możemy jedynie przejść przez wszystkie te wydarzenia. Nie jest to możliwe dla żadnego człowieka, przejść drogą Chrystusa, przez ciało Chrystusa, bez Niego – jest to niemożliwe. Odrzuca nas – ratuje nas.

A więc oddawajmy Mu chwałę i cześć, czcijmy Go, jak i Ojca, który Go posłał, cieszmy się z tego, że jest Takim. Nie naprężajmy niepotrzebnie, ale gdy się nam coś nie uda, na pewno nie wierzymy, że On nas odrzuci, zniszczy, cokolwiek... On gotów jest dalej docierać, aby ratować. Nie lekceważmy tego czasu, bo też jest jakiś określony czas, w którym Jezus ma to uczynić w tobie i we mnie, bo jesteśmy śmiertelnymi istotami. Chyba, że chcesz liczyć na to, że jak Pan nie przyjdzie pięćset lat, to ci pozwoli w te pięćset lat uporządkować ten teren – nie, jest granica i koniec. Jeżeli człowiek będzie się opierał, chociaż jest napisane, że nawet oporni mieszkają u Niego, On potrafi złamać opornych i doprowadzić do posłuszeństwa. Dzięki Bogu, że jest takim Panem i niech w tobie i w nas będzie zawsze, że Jezusa nie jest tak łatwo zniechęcić, i to całe szczęście. Amen.