Jan 14:23

Słowo pisane

03.05.2021r. Marian - Jezus Chrystus odwiedzający różne domy

Jezus Chrystus odwiedzający różne domy

03.05.2021r.

           

Ewangelia Marka, 1 rozdział od 29 wiersza:

„I zaraz po opuszczeniu synagogi przyszli z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. A teściowa Szymona leżała w gorączce i zaraz powiedziano Mu o niej. I przystąpiwszy, ujął ją za rękę i podniósł ją; i opuściła ją gorączka, i usługiwała im. A gdy nadszedł wieczór i zaszło słońce, przynosili do Niego wszystkich, którzy się źle mieli, i opętanych przed demony. I całe miasto zgromadziło się u drzwi. I uzdrowił wielu, których trapiły przeróżne choroby, i wypędził wiele demonów, ale nie pozwolił demonom mówić, bo Go znali.” (Mar. 1,29-34)

Tak ciekawie – jak by do twojego czy mojego domu przyszedł Pan Jezus? Ile rzeczy się wtedy dokonuje. I zaraz po opuszczeniu synagogi przyszli z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Pan Jezus idzie, aby odwiedzić Swoich uczniów do ich domów, tak jak my chodzimy. Przychodzi do nich, do domu, po tym zgromadzeniu
w synagodze, odwiedza ich i tam się dowiaduje, że teściowa Szymona leży
w gorączce; uzdrowił ją, później posiedział, rozmawiał z nimi, tak przy stole, czy na półleżąco. Taki wspaniały, piękny czas, gdzie ten dom jest ubłogosławiony obecnością Jezusa; później ci ludzie się o tym dowiadują i mnóstwo ludzi przychodzi pod dom Szymona, dlatego że tam jest Jezus; oni potrzebowali, aby Ten Jezus pomógł w ich doświadczeniu. Mieszkasz i przychodzi do ciebie Jezus, ktoś był chory, został uzdrowiony, rozmawiasz, patrzysz, a tu tłum ludzi stoi wokół twego domu
i z różnymi problemami czeka na ich rozwiązanie, i widzisz, jak Pan Jezus to wszystko czyni. Jesteś pod ogromnym wrażeniem wspaniałości Chrystusa. Wygląda jak my, jak człowiek, rozmawia, je, pije, i zarazem jaka chwała, majestat; jaka to musiała być rozmowa między nimi, jak oni siedzieli i rozmawiali między sobą. To jest takie piękne, że to jest tak proste. Pan Jezus tak dokładnie poruszał się po ziemi, żyjąc w prosty sposób, zaszedł to tu, to tu porozmawiał, dokonywał wielu wspaniałości.

            Ewangelia Łukasza 10 rozdział, takie proste życie, w którym widać, jak Pan Jezus przyszedł pomóc ludziom, zbawić ich, ratować, to było Jego całe zajęcie, aby
z tym docierać do różnych miejsc, domów. Od 38 wiersza:

„A gdy szli, wstąpił do pewnej wioski; a pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do domu. Ta miała siostrę, a na imię jej było Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś krzątała się koło różnej posługi;
a przystąpiwszy, rzekła: Panie, czy nie dbasz o to, że siostra moja pozostawiła mnie samą, abym pełniła posługi? Powiedz jej więc, aby mi pomogła.
A odpowiadając, rzekł do niej Pan: Marto, Marto, troszczysz się i kłopoczesz
o wiele rzeczy; niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria bowiem dobrą cząstkę wybrała, która nie będzie jej odjęta.”
(Łuk. 10,38-42)

Widzimy wspaniałość tego przyjścia, Pan Jezus został zaproszony do tego domu, kiedy On tam przychodzi, każdy powie: to jest słuszne, zaprosiła Go, a więc chce Go ugościć, to jest normalne, w tym nie ma nic złego, to jest dobra rzecz. Marta, kiedy zaczęła słuchać, co Jezus mówi, to jest coś takiego, że kiedy słyszysz słowa, które zdobywają twoje serce w momencie, to ty o wielu rzeczach zapominasz i po prostu siadasz i słuchasz. To samo stało się z Marią, ona po prostu usłyszała słowa życia, ona w tym momencie zapomniała o wszystkim, siadła i zaczęła słuchać. Marta w tym krzątaniu odeszła, pewnie już nie tak dokładnie słyszała, co Pan Jezus mówi; myśli: zostawiła mnie siostra samą z tym, i mówi: powiedz jej, żeby mi pomogła. Pan Jezus mówi w ich domu: Marto, Marto, troszczysz się o tak wiele... Przychodzi Gość, który zaproszony jest do domu, i wykłada jej, że On nie jest takim gościem, któremu zależy na tym, aby się koło niego kręcić. On jest takim Gościem, który przyszedł pomóc im w tych doświadczeniach życiowych, żeby gdy On opuści ten dom, ci ludzi zostali posileni, pokrzepieni, z pragnieniem w sercu swoim – to Go najbardziej interesowało. Jak Pana Jezusa nie ugościć? Przecież człowiek wyjąłby wszystko, co najlepsze,
a Pan Jezus mówi: zostaw to, przyjdź i posłuchaj, bo to jest ważniejsze, Ja przyszedłem tu dla ciebie, a nie po to, aby być ugoszczonym, żeby się ktoś kręcił koło Mnie. Przyszedłem tu, aby porozmawiać z tobą, żeby powiedzieć ci to, co jest ci najbardziej potrzebne. Jezus chodzi po domach, ale Jego głównie interesują mieszkańcy tych domów, żeby pomóc im, żeby porozmawiać z nimi. Tak samo posłał uczniów Swoich, mówi: idźcie do jakiegoś miejsca, a gdzie tam zobaczycie jakiś dom, który jest godny, wejdźcie tam i przebywajcie, w tym domu niech będzie obecność Mojego pokoju. A więc tak samo, uczniowie mieli w ten sam sposób, wtedy ten dom był ubłogosławiony poprzez uczniów obecnością Jezusa Chrystusa,
a poprzez Niego i Ojca. A więc, jakie piękne, jakie wspaniałe doświadczenie jakiegoś miejsca.

            Ewangelia Jana, 12 rozdział od 1 wiersza:

„A na sześć dni przed Paschą poszedł Jezus do Betanii, gdzie był Łazarz, który umarł, a którego Jezus wzbudził z martwych. Tam więc przygotowali Mu wieczerzę, a Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z Nim siedzieli przy stole; a Maria wzięła funt czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła je swoimi włosami, a dom napełnił się wonią maści.” (Jana 12,1-3)

Widzimy Martę, która posługuje, a Maria znowu ma inny pomysł w tym momencie, znowu Jezus ją bardziej interesuje w ten sposób, jak doświadcza w swoim osobistym doświadczeniu. Ona bierze funt tej czystej, bardzo drogiej maści i namaszcza Jezusa Chrystusa. Dla Jezusa to było drogocenne działanie. Oni tam mówią:

„A Judasz Iskariot, jeden z uczniów Jego, syn Szymona, który miał Go wydać, rzekł: Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim? A to rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano. Tedy rzekł Jezus: Zostaw ją; chowała to na dzień mojego pogrzebu. Albowiem ubogich zawsze u siebie mieć będziecie, lecz Mnie nie zawsze mieć będziecie.” (Jana 12,4-8)

Jak zrozumieć Jezusa? Okazuje się, że Maria rozumiała Jezusa. To, że pragnęła bardzo słuchać tego, co mówi, jej serce było na to otwarte już tak mocno, ona pojęła
i Duch Święty jej wskazał, żeby ona poszła i to zrobiła, i to uczyniła. Później wiemy, że nie było czasu, by namaścić Jezusa. Jezus mówi: ona zrobiła to na Mój pogrzeb. Wsłuchanie się w głos – Jezus przychodzi i jak postąpić wobec Niego? Okazuje się, że znowu chodziło bardziej o to namaszczenie, niż żeby Jezus się tam najadł. On
w sumie nigdy nie chodził za pokarmem, nigdy nie wąchał, nie rozglądał się za jakimś smaczniejszym kąskiem, On myślał o ludziach, o ich zbawieniu i w ten sposób dlatego docierał; to było akurat w domu Szymona trędowatego, pewnie już nie był taki, bo był już uzdrowiony. Widzimy, w jaki sposób Pan Jezus wchodzi do domów,
w jaki sposób daje się ugościć w tych domach, na co zwraca uwagę, to jest bardzo cenne i ważne dla nas.

            W 19 rozdziale Ewangelii Łukasza, od 1 wiersza:

„I wszedłszy do Jerycha, przechodził przez nie. A oto mąż, imieniem Zacheusz, przełożony nad celnikami, człowiek bogaty, pragnął widzieć Jezusa, kto to jest, lecz nie mógł z powodu tłumu, gdyż był małego wzrostu…” Teraz pomyślmy my sami – gdyby Jezus chciał przyjść do naszego domu, co chcielibyśmy zrobić? Czy byśmy rozumieli, co On chce, żebyśmy zrobili – bo to jest ważniejsze. „…Pobiegł więc naprzód i wszedł na drzewo sykomory, aby Go ujrzeć, bo tamtędy miał przechodzić. A gdy Jezus przybył na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź spiesznie, gdyż dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. I zszedł spiesznie, i przyjął Go z radością. A widząc to, wszyscy szemrali, mówiąc: Do człowieka grzesznego przybył w gościnę. Zacheusz zaś stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób. A Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ i on jest synem Abrahamowym. Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło.” (Łuk. 19,1-10)

Widzimy znowu Pana Jezusa, który idąc, wie, że idzie do domu Zacheusza, celem jest jego dom, Jezus idzie tam celowo do niego, ponieważ jest to człowiek, dla którego ten dzień jest dniem zbawienia, dniem spotkania z Jezusem, dzień odwrócenia jego sposobu działania, mówienia, myślenia, to jest dzień dla niego uroczysty, wspaniały. Zacheusz doznaje, że wstąpił w niego Chrystus. Chrystus działający w nim poprzez uwierzenie w Jezusa powoduje, że on chce oczyszczać, on chce uczynić coś doniosłego, dobrego, co będzie wskazywało, że Jezus przyszedł do jego domu. On w tym momencie nie koncentruje się osobiście na Jezusie, ale na ludziach, aby oni rozpoznali, że w jego domu był Jezus Chrystus, i on mówi: połowę majątku rozdaję ubogim. Chciałby dać połowę majątku, Jezus nie potrzebuje tego, ale gdy Jezus widział, że on rozdaje to ubogim: oto zbawienie przyszło do tego domu. On zrozumiał, że Jezus przychodzi, aby uruchamiać w nas nowe człowieczeństwo, nowe myślenie i nowy sposób funkcjonowania i życia. Aby piękno Chrystusowe przejawiało się, aby blask obecności Chrystusa wychodził z tego domu jako zwycięskie, nowe życie, w którym nie ma pożądliwości, ale jest otwartość, hojność, gotowość na to, aby czynić dobro. Dzisiaj muszę się zatrzymać w twoim domu – to było bardzo ważne dla Zacheusza.

            5 rozdział Ewangelii Łukasza, od 27 wiersza:

„A potem wyszedł i ujrzał celnika, imieniem Lewi, siedzącego przy cle. I rzekł do niego: Pójdź za Mną. I pozostawiwszy wszystko, wstał i poszedł za Nim.
A Lewi wyprawił wielkie przyjęcie dla Niego w domu swoim…”
Oto Pan Jezus mówi: pójdź za Mną. Lewi wstaje i zaprasza Jezusa do swojego domu. „…I była liczna rzesza celników oraz innych, którzy zasiedli wraz z nimi do stołu.
I szemrali faryzeusze i ich uczeni w Piśmie, mówiąc do uczniów Jego: Dlaczego z celnikami i grzesznikami jecie i pijecie? A Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, którzy się źle mają…”
Jezus jest bardzo zadowolony, jest szczęśliwy, On jest Zbawicielem i tu siedzi pełno grzeszników, chcących słuchać Tego, który do nich mówi. Jezus nie jest znowu zainteresowany tym wielkim przyjęciem i tym, ile czego tam będzie. On jest zainteresowany tym, że przyjdą tam ci, którzy Go naprawdę potrzebują. „…Nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzesznych.” (Łuk. 5,27-32)

Jezus jest w odpowiednim miejscu i w odpowiedni sposób podchodzi do danej sytuacji. To, że Lewi doznał takiego poruszenia i ochoty, by to zrobić, to Lewi jakby zorganizował tych wszystkich celników i grzeszników, żeby Pan Jezus mógł do nich mówić w tym domu. Na pewno był to pięknie wykorzystany czas i ci ludzie mogli usłyszeć Słowa życia prosto z ust Jezusa Chrystusa, który jest życiem wiecznym. Jakie szczęście przyszło do tego domu, jaka chwała. W tym momencie była to najwspanialsza uczta, bo na niej był Jezus, a ci ludzie ucztowali ze Słowem Bożym, głoszonym przez Jezusa Chrystusa. Pewnie wielu zapomniało jeść i pić, kiedy Go słuchali i myśleli: jak On odsłania mi moje życie, jak On pokazuje mi drogę mojego uratowania, jak On pokazuje mi drogę opuszczenia moich grzechów… Może później świnie się nażarły tym, co zostało po tej uroczystości. Myślę, że wielu zapomniało
o jedzeniu i było zafascynowanych tym, w jaki sposób dociera do nich Słowo Boże.

            Ewangelia Łukasza, 7 rozdział od 36 wiersza:

„I zaprosił Go pewien faryzeusz, aby z nim jadł. Wszedłszy tedy do domu tego faryzeusza, zasiadł do stołu. A oto pewna kobieta z tego miasta, grzesznica, dowiedziawszy się, iż zasiada przy stole w domu faryzeusza, przyniosła alabastrowy słoik olejku. I stanąwszy z tyłu u Jego nóg, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi Jego i włosami swojej głowy wycierać, a całując Jego stopy, namaszczała je olejkiem. Ujrzawszy to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam w sobie: Gdyby ten był prorokiem, wiedziałby, kim i jaka jest ta kobieta, która Go dotyka, bo to grzesznica. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś do powiedzenia. A ten mówi: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden był dłużny pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt.
A gdy oni nie mieli z czego oddać, obydwom darował. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?”
(Łuk. 7,36-42)

Widzisz tę sytuację, mamy ją opisaną, Jezus jest w domu, zaproszony przez tego człowieka, i Jezus mówi mu prawdę, odsłania to, co jest skryte w nim i obecność Jezusa jest dla niego bardzo ważna. Choć on może nie pojmuje cenności, ta kobieta bardziej pojmuje. On widzi po raz pierwszy kogoś, kto nie zajmuje się tym jedzeniem, które wystawił, by pokazać, jaki ten dom jest zasobny, ile on posiada różnych dóbr,
a Jezus nie zwrócił na to uwagi w ogóle. Ten człowiek może zobaczyć, jak ta cała sytuacja w jego domu przemieszcza się w zupełnie innym kierunku, niż on myślał, zapraszając Jezusa. Może on chciał pokazać: no, jestem faryzeuszem, ale jestem taki otwarty i mogę posłuchać, co Ty mówisz, pokazać się z lepszej strony. A tutaj wszystko runęło, padło. Ta kobieta przychodzi i rozbija całą tą konstrukcję, bo okazuje się, że on w ogóle nie wiedział, jak przyjąć Jezusa.

„A Szymon, odpowiadając, rzekł: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. A On mu rzekł: Słusznie osądziłeś. I zwróciwszy się do kobiety, powiedział Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twojego domu, a nie dałeś wody do nóg Moich; ona zaś łzami skropiła nogi Moje i włosami swoimi wytarła. Nie pocałowałeś Mnie; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować nóg Moich. Głowy Mojej oliwą nie namaściłeś; ona zaś olejkiem namaściła nogi Moje. Dlatego powiadam ci: Odpuszczono jej liczne grzechy, bo bardzo miłowała...”
A przecież ten faryzeusz też miał liczne grzechy, on miał pełno grzechów w swoim życiu – pycha, duma, wysokie mniemanie o sobie… „…Komu zaś mało się odpuszcza, mało miłuje. I rzekł do niej: Odpuszczone są grzechy twoje. I zaczęli współbiesiadnicy rozważać w sobie: Któż to jest Ten, który nawet grzechy odpuszcza? I powiedział do kobiety: Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju.” (Łuk. 7,43-50)

Zwróć uwagę, że Jezus w każdym z tych domów jest Sobą, On nie jest podatny na otoczenie, żeby zmieniać się ze względu na nie. On cały czas jest Sobą, bez względu na to, gdzie jest – jest prawy, szczery, uczciwy, zainteresowany, żeby pomóc, by człowiek zobaczył, gdzie naprawdę jest jego dobro, zbawienie.

            Jeszcze też Ewangelia Łukasza, 14 rozdział:

„A gdy Jezus wszedł w sabat do domu jednego z przedniejszych faryzeuszów, aby spożyć posiłek, oni Go podpatrywali. I oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w zakonie
i faryzeuszów...”
A więc teraz Jezus siedzi w takim gronie uczonych w Piśmie
i faryzeuszów, nie grzesznicy i celnicy, tylko sama „elita”, „śmietanka” najmądrzejszych. Jezus tych mądrych pyta: czy wolno w sabat uzdrawiać, czy nie?
A oni milczeli. Przecież to byli nauczyciele, nauczali ten lud tego, co dobre, a co złe,
i raptem Jezus pyta ich, a oni nie wiedzą, co Mu odpowiedzieć. „...mówiąc: Czy wolno w sabat uzdrawiać, czy też nie? A oni milczeli. On zaś ujął go, uzdrowił
i odprawił. Potem rzekł do nich: Jeśli osioł lub wół którego z was wpadnie do studni, czy zaraz, nawet w dzień sabatu, go nie wyciągnie? I nie mogli Mu na to dać odpowiedzi.”
(Łuk. 14,1-6)

A więc Pan Jezus pokazuje im, On nie jest zdobyty, tam mogą być różne rzeczy, znowu przedniejsi, to może przednie jedzenie, wino… A Jezus widzi człowieka, który jest chory i widzi, że oni są zamknięci na Boże dobro, na Boże działanie, wiedząc, że źle będą o Nim myśleć, i tak jest Sobą, i uzdrawia tego człowieka.

„Następnie, gdy zauważył, jak obierali pierwsze miejsca, powiedział do zaproszonych podobieństwo, tak do nich mówiąc...” Tu zaproszony jest
w czyimś domu i znowu ujawnia im pewne rzeczy, jak mieli między sobą, w swojej pysze, dumie, a On zupełnie co innego chce im pokazać. „…Gdy cię ktoś zaprosi na wesele, nie siadaj na pierwszym miejscu, bo czasem zjawi się ktoś znaczniejszy od ciebie, także zaproszony, wtedy przyjdzie ten, który ciebie
i tamtego zaprosił i powie ci: Ustąp temu miejsca; i wtedy ze wstydem będziesz musiał zająć ostatnie miejsce. A gdy będziesz zaproszony i pójdziesz, usiądź na ostatnim miejscu...”
Jezus nie przychodzi do jakiegoś domu posiedzieć sobie, On wszędzie wykonuje dobrą pracę, docierając do ludzi, wskazując, pouczając, dodając otuchy, uzdrawiając, jest cały czas czynny, rzeczywisty. „...gdy zaś przyjdzie ten, który cię zaprosił, rzecze do ciebie: Przyjacielu, usiądź wyżej! Wtedy doznasz czci wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Powiedział też do tego, który go zaprosił: Gdy dajesz obiad albo wieczerzę, nie zwołuj swoich przyjaciół ani swoich braci, ani swoich krewnych, ani bogatych sąsiadów, żeby cię czasem i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś już odpłatę. Lecz gdy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych, ślepych...” Faryzeuszu, ty uczony w Piśmie człowieku, pomyśl sobie, złam tą swoją zasadę wyższego mniemania o sobie i pomyśl inaczej, to są twoi bracia, siostry, to byli Żydzi, jeden naród, pomyśl o nich. „…I będziesz szczęśliwy, bo nie mają ci czym odpłacić. Odpłatę bowiem będziesz miał przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych.” (Łuk. 14,7-14)

I znowu Pan Jezus nie zostawia tego domu bez światła, On rozświetla ich ciemności, żeby oni mogli zobaczyć, gdzie naprawdę jest chwała, a gdzie jej nie ma, co naprawdę przynosi chwałę temu domowi.

            Ewangelia Marka, 14 rozdział od 12 wiersza:

„A w pierwszy dzień Przaśników, kiedy zabijali baranka wielkanocnego, zapytali Go uczniowie Jego: Gdzie chcesz, abyśmy poszli i przygotowali Ci wieczerzę paschalną? I posłał dwóch uczniów Swoich, i rzekł im: Idźcie do miasta i spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody; za nim idźcie.
A gdziekolwiek by wszedł, powiedźcie gospodarzowi: Nauczyciel mówi: Gdzie jest Moja izba, w której mógłbym spożyć wieczerzę paschalną z uczniami Moimi? A on pokaże wam przestronną jadalnię, przygotowaną i przystrojoną; tam nam przygotujcie.”
(Mar. 14,12-15)

Jakie piękne to jest. Idą i: Panie, gdzie my tą wieczerzę spożyjemy, przecież nie mamy gdzie? A Pan Jezus mówi: idźcie, tam będzie tak i tak, i tam już ta sala jest nam przygotowana. Pięknie, jak uczniowie widzą, jak to wszystko jest zorganizowane, jak nie ma tu żadnego domysłu, bałaganu, niepewności, obawy, wszystko jest przygotowane. Pan ma Swoich ludzi, którzy w odpowiednim czasie są uruchomieni i robią to; ten człowiek wiedział, że ma przygotować salę, może nie wiedział dla kogo, i raptem przychodzi i słyszy: dla Pana Jezusa to miało być. – Chwała Bogu, dobrze. Tak jak z tym osiołkiem: idźcie i powiedzcie, że Pan go potrzebuje. – No, jak Pan go potrzebuję, to dobrze.

            Ewangelia Jana, 20 rozdział od 19 wiersza:

„A gdy nastał wieczór owego pierwszego dnia po sabacie i drzwi były zamknięte tam, gdzie uczniowie z bojaźni przed Żydami byli zebrani, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, ukazał im ręce i bok…” Znowu Jezus przychodzi do nich, do domu, mimo zamkniętych drzwi i mówi: pokój wam! „…Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana.
I znowu rzekł do nich Jezus: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. A to rzekłszy, tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego…”
My, jak też byśmy tak siedzieli, zastanawiali się, jak my to zrobimy? Przecież On miał otworzyć tą możliwość, żeby Królestwo Boże pojawiło się między nami. On miał wykonać tę pracę, aby to Królestwo Boże tutaj było, a On umarł, i co teraz? I raptem Jezus zjawia się między nimi. To by było dopiero, trochę może by nas do tyłu rzuciło, przecież drzwi zamknięte, a tu Pan zjawia się między nami; dokładnie oni mieli to samo przeżycie, ale tak jest. „…Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane.
A Tomasz, jeden z dwunastu, zwany Bliźniakiem, nie był z nimi, gdy przyszedł Jezus. Powiedzieli mu tedy inni uczniowie: Widzieliśmy Pana. On zaś im rzekł: Jeśli nie ujrzę na rękach Jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach znowu byli w domu uczniowie Jego i Tomasz z nimi. I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte, i stanął pośród nich, i rzekł: Pokój wam! Potem rzekł do Tomasza: Daj tu palec swój oglądaj ręce Moje, i daj tu rękę swoją, i włóż w bok Mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz. Odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Pan mój i Bóg mój. Rzekł mu Jezus: Że Mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.”
(Jana 20,19-29)

Jezus znowu przychodzi i daje pouczenie, wskazanie, dodaje otuchy, posila ich, napomina, słyszy słowa Tomasza, widzi jego niedowiarstwo i przychodzi, aby je usunąć, żeby Jego apostoł nie był bez wiary, żeby był szczęśliwy, że Jezus żyje, że nadal ta praca jest w pełni wykonywalna, bo Jezus żyje.

            Dzieje Apostolskie 18 rozdział, okazuje się, że Pan Jezus lubi chodzić po domach, od 7 wiersza:

„I odszedłszy stamtąd, udał się do domu pewnego człowieka, imieniem Tycjusz Justus, bojącego się Boga, którego dom sąsiadował z synagogą. A Kryspus, przełożony synagogi, uwierzył w Pana wraz z całym swoim domem, także wielu z Koryntian, którzy słuchali, uwierzyło i przyjmowało chrzest. I rzekł Pan do Pawła w nocnym widzeniu: Nie bój się, lecz mów i nie milcz, bo Ja jestem
z tobą i nikt się nie targnie na ciebie, aby ci uczynić coś złego; mam bowiem wiele ludu w tym mieście. I przebywał tam rok i sześć miesięcy, nauczając wśród nich Słowa Bożego.”
(Dz. Ap. 18,7-11)

Znowu w tym nocnym widzeniu Pan przyszedł tam do Pawła, aby porozmawiać
z nim, by powiedzieć, żeby się nie obawiał, ma tam zostać i głosić Ewangelię, by Słowo Boże mogło się tam dalej rozprzestrzeniać.

            I Księga Mojżeszowa 18 rozdział, tu mamy ojca wiary naszej, Abrahama:

„Potem ukazał mu się Pan w dąbrowie Mamre, gdy siedział u wejścia do namiotu w skwarne południe. A podniósłszy oczy, ujrzał trzech mężów, którzy stanęli przed nim. Ujrzawszy ich, wybiegł od wejścia do namiotu na ich spotkanie i pokłoniwszy się aż do ziemi, rzekł: Panie, jeślim znalazł łaskę
w oczach twoich, nie omijaj, proszę, sługi swego. Pozwól, by przyniesiono trochę wody, abyście obmyli nogi wasze; potem odpocznijcie pod drzewem. Przyniosę też kawałek chleba, abyście się posilili. Wszak po to wstąpiliście do sługi waszego. Potem możecie pójść dalej. Wtedy oni rzekli: Uczyń tak, jak powiedziałeś! I pospieszył Abraham do namiotu, do Sary, i rzekł: Rozczyń szybko trzy miary wybornej mąki i zrób placki! Potem pobiegł Abraham do bydła, wziął młode, delikatne i dobre cielę i dał je słudze, który spiesznie je przyrządził. Wziął także masło, mleko i cielę, które przyrządził, i postawił przed nimi. Sam stanął przy nich pod drzewem, a oni jedli. Wtedy rzekli do niego: Gdzie jest Sara, żona twoja? A on odpowiedział: W tym oto namiocie. Tedy rzekł: Na pewno wrócę do ciebie za rok o tym samym czasie, a wtedy żona twoja Sara będzie miała syna. Sara zaś podsłuchiwała u wejścia do namiotu, które było za nim. A Abraham i Sara byli starzy, w podeszłym wieku. Ustało zaś już u Sary to, co zwykle bywa u kobiet. Toteż roześmiała się Sara sama do siebie, mówiąc: Teraz, gdy się zestarzałam, mam tej rozkoszy zażywać! I pan mój jest stary! Na to rzekł Pan do Abrahama: Dlaczego to roześmiała się Sara, mówiąc: Czyżbym naprawdę mogła jeszcze rodzić, gdy się zestarzałam? Czy jest cokolwiek niemożliwego dla Pana? W oznaczonym czasie za rok wrócę do ciebie, a Sara będzie miała syna. Wtedy Sara zaparła się, mówiąc: Nie śmiałam się, bo się bała. Ale On rzekł: Nieprawda, śmiałaś się…”
Myślała, że nikt jej nie widzi, nie dość, że podsłuchiwała, to jeszcze kłamała, że się nie śmieje. „…Potem wyruszyli stamtąd owi mężowie i skierowali się ku Sodomie. Abraham zaś szedł z nimi, aby ich odprowadzić. A Pan mówił: Czy mam zataić przed Abrahamem to, co zamierzam uczynić? Wszak z Abrahama na pewno wywodzić się będzie wielki i potężny naród, i przez niego będą błogosławione wszystkie narody ziemi. Wybrałem go bowiem, aby nakazał synom swoim
i domowi swemu po sobie strzec drogi Pana, aby zachowywali sprawiedliwość i prawo, tak iżby Pan mógł wypełnić względem Abrahama to, co o nim powiedział.”
(I Mojż. 18,1-19)

Aby dom Abrahama zawsze był godny, aby Pan mógł tam przebywać i to była sprawa bardzo ważna, aby dom Abrahama był godny, aby Pan mógł tam zawsze przyjść i mógł docierać do nich. Oni mieli pilnować sprawiedliwości i prawa, mieli pilnować tych spraw, potomkowie Abrahama, Izaak, czy Jakub, później następni,
a więc bardzo ważna sprawa, gdyż tak wiele od tego zależy.

            V Księga Mojżeszowa, 6 rozdział od 1 wiersza:

„A to są przykazania, ustawy i prawa, których Pan, wasz Bóg, nakazał was uczyć, abyście je pełnili w ziemi, do której się przeprawicie, aby ją posiąść. Abyś był przejęty czcią dla Pana, Boga twego, przestrzegając po wszystkie dni twego życia wszystkich Jego ustaw i przykazań, które Ja dziś nakazuję tobie, twoim synom i wnukom, i abyś żył długo. Słuchaj ich, Izraelu, i starannie je wykonuj, aby ci się dobrze powodziło i abyście się rozmnożyli bardzo w ziemi opływającej w mleko i miód, jak ci przyrzekł Pan, Bóg twoich ojców. Słuchaj, Izraelu! Pan jest Bogiem naszym, Pan jedynie! Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej. Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu. Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając. Przywiążesz je jako znak do swojej ręki i będą jako przepaska między twoimi oczyma. Wypiszesz je też na odrzwiach twojego domu i na twoich bramach.” (V Mojż. 6,1-9)

Że Bóg jest Bogiem twoim i że to jest dom tego, który należy do Boga. To jest tak bardzo ważne, aby Bóg mógł przychodzić, napełniać ten dom chwałą. Tak jak jest
w Liście do Koryntian: oczyść się, abym mógł przechadzać się między wami. Bóg chce, aby domy Jego dzieci były czyste, były zachowane dla Niego, od kłótni, od zawiści, od różnych rzeczy, aby te domy były oczyszczone dla Boga, by były zachowane, abyśmy zawsze myśleli, że żyjemy dla Niego i że nasze domy też są dla Niego. Tak ważne jest to, żeby pamiętać o tym. Pan lubi przychodzić do domów. Pan lubi odwiedzać Swoich umiłowanych. Tam, gdzie dwóch, trzech w Imię Jego, tam On jest też. A więc, jak ważne, aby strzec, aby to, co czytałem: będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca, z całej duszy swojej i całej myśli, a bliźniego swego jak siebie samego. Niech to będzie dom pokoju, w którym, gdy przyjdzie i powie: pokój temu domowi, i gospodarz tego domu odpowie: i pokój tobie, i pokój spocznie na całym tym domu. Jakie to ważne, aby tego strzec, pilnować tego. A jeszcze pamiętając o tym duchowym, to przecież my jesteśmy domem Jego, aby w nas było czysto, aby On mógł zawsze w nas przebywać jako w Swoim domu, aby mógł z nami wieczerzać, rozmawiać, aby mógł objawiać nam to, czego nie widzimy, żeby mógł nas napomnieć, wskazać, pokazać, co powinniśmy zrobić naprawdę, tamto nie ma wartości w ogóle. Człowiek może robić coś dla Pana, a Pan mówi: zostaw to, posłuchaj, co ja ci powiem i to zrób.

            Dzieje Apostolskie, 16 rozdział od 25 wiersza:

„A około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga, więźniowie zaś przysłuchiwali się im. Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi,
a więzy wszystkich się rozwiązały. A gdy się przebudził stróż więzienny i ujrzał otwarte drzwi więzienia, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. Lecz Paweł odezwał się donośnym głosem, mówiąc: Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy. Zażądał wtedy światła, wbiegł do środka i drżąc cały, przypadł do nóg Pawła i Sylasa, i wyprowadziwszy ich na zewnątrz, rzekł: Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni rzekli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. I głosili Słowo Pańskie jemu
i wszystkim, którzy byli w jego domu. Tejże godziny w nocy zabrał ich ze sobą, obmył ich rany, i zaraz został ochrzczony on i wszyscy jego domownicy.
I wprowadził ich do swego domu, zastawił stół i weselił się wraz z całym swoim domem, że uwierzył w Boga.”
(Dz. Ap. 16,25-34)

Ten dom stał się już innym domem, tam wkroczył Pan Jezus Chrystus, ten człowiek przyjął Go i stał się poddanym Jezusa, On stał się Głową tego domu, ten dom mógł cieszyć się zbawieniem. To był już inny dom. Wcześniej był inny, był to dom jakiegoś grzesznika, który miał swoje myśli, pomysły i który może cieszył się, że ma ułożone swoje życie. Był gotowy wypełniać rozkazy, że do najgłębszego lochu gotów był wrzucić tych dwóch, jeszcze w dyby ich wziąć, żeby było im mniej wygodnie w tym miejscu. W nocy jest już inny, opatruje ich rany, wystawia jedzenie, weseli i cieszy się, że zbawienie przyszło do tego domu. Teraz na odrzwiach tego domu jest: ten dom należy do mojego Pana Jezusa Chrystusa. Człowiek cieszy się z całym swoim domem. To jest zupełnie co innego. To jest ważne, aby taki dom żył dla Pana, dla Jego chwały.

            W Księdze Jozuego, 24 rozdział 15 wiersz:

„A jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć: czy bogom, którym służyli wasi ojcowie, gdy byli za Rzeką, czy też bogom amorejskim, w których ziemi teraz mieszkacie. Lecz ja i dom mój służyć będziemy Panu.” (Joz. 24,15)   

To jest silne, pewne, zdecydowane, Jozue się tego trzymał, on był poddanym Pana Jezusa Chrystusa, był poddanym Boga, który wprowadził go do Ziemi Obiecanej, który napełnił go Duchem, który też był w Mojżeszu, i dał mu posłanie, aby szedł
i wprowadził Jego lud do tej ziemi. On powiedział: róbcie, co chcecie, lecz ja i mój dom służyć będziemy Panu. To ciało to jest dom, my w nim mieszkamy tu na ziemi
i póki to ciało funkcjonuje, to my jesteśmy tu na ziemi. Kiedy to ciało, nasz dom, zakończy nasz oddech, to my będziemy czekać już na powrót Pana. Więc ja i mój dom będziemy służyć Panu, dla Jego chwały i to jest dla nas bardzo ważne.

            Psalm 101 od 1 wiersza:

„Psalm Dawidowy. Łaskę i prawo opiewać będę; Tobie, Panie, grać będę. Nauczę się drogi doskonałej, abyś mógł przyjść do mnie. W domu swoim będę chodził w niewinności serca.” (Ps. 101,1-2)

Abyś mógł przyjść do mnie, Panie. Jakie to jest ważne. Wiecie, człowiek nie myśli, co jest najważniejsze. Czasami człowiek myśli: jak pomodlę się do Pana, to pewnie będzie zadowolony. A Pan mówi: nie, nie, najpierw niech ten dom będzie dla Mnie, niech on będzie domem pokoju, miłości, radości, wdzięczności i zadowolenia.
A wtedy będę bardzo zadowolony, gdy się do Mnie pomodlisz. Niech twoja komora zawsze będzie święta. Niech twój sposób życia będzie poddany Bogu. To jest tak ważne, że Pan przychodził, aby zbawiać, ratować, a nie żeby ktoś pokazał: jak ja Cię kocham, Panie, zastawię stół, wszystko wystawię, co tylko możliwe... A Pan powie: no dobra, idź tam, zawołaj tamtego koło śmietnika i niech przyjdzie, i je, i niech posłucha, co mam mu do powiedzenia. Ja tu postawiłem, co najlepsze, a on będzie jadł to? Dawaj to z powrotem… I raptem odkryje się, co tam w człowieku siedzi. Pan jest mądrzejszy od Salomona, On wie najlepiej, jak wydobywać, co w nas jest. Doświadczenia pokazują, co my naprawdę mamy w tym domu i co trzeba wyrzucić precz. Gdy Pan przychodzi i rozmawia z nami, my zaczynamy mądrzeć, pojmować, co jest ważne, a co nie, i to jest cenne. Nauczę się drogi doskonałej, abyś mógł przyjść do mnie, abyś mógł być ze mną.

            Psalm 112 od 1 wiersza:

„Alleluja. Błogosławiony mąż, który boi się Pana i rozmiłował się w Jego przykazaniach! Potomstwo jego będzie możne na ziemi, pokolenie prawych będzie błogosławione. Dostatek i bogactwo są w domu jego, a sprawiedliwość jego trwa na wieki. Światło świeci prawym w ciemności, On jest łaskawy, miłosierny i sprawiedliwy. Szczęśliwy mąż, który się lituje i pożycza, prowadzi swe sprawy zgodnie z prawem, bo nigdy się nie zachwieję; sprawiedliwy nigdy nie będzie zapomniany. Nie boi się złej wieści, serce jego jest mocne, ufa Panu.” (Ps. 112,1-7)

Pan pokazuje, co Go naprawdę interesuje – owocne życie, piękne, nowe życie zbawionych ludzi, którzy nie tracą swego zbawienia w świecie, gdzie ono w ogóle nie jest uznawane za wartościowe. Ktoś by powiedział: lepiej daj mi sto złotych, a nie mi tam o zbawieniu jakimś mówisz... Nie rozumieją ludzie, że zbawienie jest o wiele cenniejsze od tego, ale myślą sobie: co mi tam zbawienie, jak ja nie mam za co się napić, czy zapalić, lepiej daj mi, abym mógł swoje potrzeby zaspokoić. Ale gdy do człowieka dociera, co to jest, to wtedy mówi: nawet mi nie pomagaj, abym dalej grzeszył, chcę żyć w czysty sposób.

            I List do Koryntian, 16 rozdział i 19 wiersz:

„Pozdrawiają was zbory azjatyckie. Pozdrawia was w Panu serdecznie Akwila
i Pryscylla ze zborem, który jest w ich domu.”
(I Kor. 16,19)

Jak zwróciliśmy uwagę, w Testamencie Pana naszego Jezusa Chrystusa, Jego Kościół, Jego wywołany lud, zgromadzał się po domach i Pan przychodził do tych domów, na te zgromadzenia. A więc te domy były błogosławione obecnością Jezusa, bo tam była objawiona Prawda, tam ludzie doznawali poruszenia, obudzenia, doznawali, że potrzebują się oczyszczać, uświęcać, bo Pan tam przychodził do domów. Każdy ten dom był ubłogosławiony, bo Pan przychodził na zgromadzenia
i napełniał ten dom chwałą ratowania ludzi. Tak samo jak przychodził fizycznie, tak samo przychodzi i duchowo, jest nadal zainteresowany by zbawiać, ratować, nieść pomoc, wyzwalać.

            List do Kolosan, 4 rozdział 15 wiersz:

„Pozdrówcie braci w Laodycei i Nymfasa, i zbór, który jest w jego domu.” (Kol. 4,15)

A więc w różnych miejscach spotykali się po domach.

            List do Hebrajczyków, 13 rozdział 2 wiersz:

„Gościnności nie zapominajcie; przez nią bowiem niektórzy, nie wiedząc o tym, aniołów gościli.” (Hebr. 13,2)

Był kiedyś taki Lot, w Sodomie mieszkał, patrzy – jakichś dwóch mężczyzn przyszło,
i on do nich: chodźcie na noc, oni nie za bardzo... A on, nie wiedząc, gościł aniołów. Oni później mu pomogli, że ci ludzie, co mieli złe zamiary, oślepli i nie mogli drzwi do domu znaleźć, a później wyprowadzili go z Sodomy. Słowo Boże mówi prawdę, że nie wiedząc, aniołów można gościć w swoim domu. Tak samo jak do Abrahama przyszło dwóch aniołów, którzy później poszli do Sodomy i Gomory.

            Psalm 84:

„Przewodnikowi chóru. Na nutę: „Tłoczący wino”. Psalm synów Koracha.
O, jak miłe są przybytki Twoje, Panie Zastępów! Dusza moja wzdycha
i omdlewa z tęsknoty do przedsionków Pańskich. Serce moje i ciało woła radośnie do Boga żywego. Nawet wróbel znalazł domek, a jaskółka gniazdo dla siebie, gdzie składa pisklęta swoje: Tym są ołtarze Twoje, Panie Zastępów, Królu mój i Boże mój! Szczęśliwi, którzy w domu Twoim mieszkają, nieustannie Ciebie chwalą! Sela.”
(Ps. 84,1-5)

Teraz, jak ważne, żebyśmy my też zamieszkali w domu Boga, wtedy oni łączyli to jeszcze ze świątynią, ale jakie było pragnienie, by Bóg przychodził do ich domów,
a oni, żeby mogli wejść do domu Boga, aby mogli być jedno, aby byli razem.

            Psalm 23, jakie wielkie pragnienie: Boże, ja też chcę wejść do Twojego domu. Jakie to jest ważne, aby dzisiaj, będąc w Twoim domu, będę mógł wejść tam, gdzie Ty mieszkasz, Boże. 6 wiersz:

„Dobroć i łaska towarzyszyć mi będą przez wszystkie dni życia mego.
I zamieszkam w domu Pana przez długie dni.”
(Ps. 23,6)

Jakie to szczęście, Boże, że Ty masz ze mnie dzisiaj Swój dom, a ja mam u Ciebie wieczny dom. Jakie to szczęście, pragnąć wejść do tego swojego wiecznego domu
i w nim przebywać. Kiedy wróci Jezus, będziemy w tym wiecznym ciele, w którym nigdy nie będzie ani bólu, ani rozterki, sama radość, samo piękne, wieczne życie.

            Psalm 27 i 4 wiersz:

„O jedno prosiłem Pana, o to zabiegam: Abym mógł mieszkać w domu Pana przez wszystkie dni życia mego, by oglądać piękno Pana i by odwiedzać świątynię Jego.” (Ps. 27,4)

Przebywać, mieszkać, żyć, chwalić, dziękować nieustannie.

            Ewangelia Jana 14 rozdział, niech to jeszcze bardziej, mocniej rozbrzmi
w nas, jako chwalebne ogłaszanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Od 1 wiersza:

„Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we Mnie wierzcie!
W domu Ojca Mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do Siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli.”
(Jana 14,1-3)

My jesteśmy tymi mieszkaniami tutaj i dla nas Pan ma tam miejsce przygotowane,
i my, należąc do Boga, budowani jako dom dla Boga, jesteśmy napełniani obecnością Pana, a obecność Pana w nas, to jest wieczerzanie z Nim, to jest kosztowanie z tej chwały. Co już wspominaliśmy – żyjący Jezus napełnia nas Swoim życiem i my mamy rozum otwarty, serce otwarte, oczy otwarte, uszy otwarte i chce się nam żyć, by dotrzeć do wiecznego domu. To widzimy, o tym myślimy i to nas zajmuje, bo Jezus napełnia nas Swoim pragnieniem, mówi: Ja chcę, abyście gdzie Ja jestem, i wy byli – to jest Jego pragnienie. On nie poszedł tam, żeby opuścić nas
i tam być, ale poszedł przygotować nam miejsce, abyśmy byli, gdzie On jest, żebyśmy weszli do wspaniałego domu naszego Ojca i mogli patrzeć na Jego oblicze, i żyć. To jest to, co interesuje Pana naszego, po to przyszedł do mnie i do ciebie, abyśmy mogli dzisiaj po pierwsze – być dla Niego, aby później być tam, gdzie On jest całą wieczność.

Pamiętajmy o tym, nie dajmy sobie w żaden sposób tego odebrać, pozostańmy dla Niego domem, oczyszczajmy się, uświęcajmy się z powodu tego, by zawsze być Jego domem. Bo gdy dom zostaje opróżniony, wtedy diabeł lubi takie domy, kiedy był dla Boga, a później przestał być dla Boga, On lubi wtedy wracać
z innymi jeszcze, by taki dom totalnie zniszczyć, który tylko ozdobiony jest, bo pewnych rzeczy tam nie ma, ale nie ma też Gospodarza, więc łatwo złemu wejść. Bądźmy zawsze zamieszkali, zawsze dla Pana. Pamiętajmy, On lubi mieszkać
w czystym, świętym domu – domu miłości, radości, wdzięczności, wierności, uczciwości... Domu, który powstał na Fundamencie, którym jest Sam On i który jest budowany z tego, Kim jest Jezus Chrystus. Cieszmy się z tego i radujmy się zawsze, że Pan lubi odwiedzać domy. Amen.