Jan 14:23

Słowo pisane

08.05.2021r. wieczorne Marian - Dobry i zwycięski bój

Dobry i zwycięski bój

08.05.2021r.

 

            Strategia tej bitwy jest nam znana, tylko trzymać się tego nieustannie, żeby po prostu nie chodzić w grzechach, bo to jest podstawa. Jeżeli człowiek będzie
w grzechach chodził, to w tej bitwie raczej nie ma jak brać udziału. Raczej człowiek może jakoś tam bronić się przed jakimiś próbami, żeby tylko człowieka przekierować w stronę Kościoła, by się posługiwać nim, by uderzać w Kościół. Taki człowiek jest już skażony, a jako taki nie ma już zdrowych emocji, zdrowego patrzenia na drugiego, tylko to jest już takie inne działanie.

            W Liście do Efezjan, znane nam słowa, apostoł Paweł pisze o tym boju i to jest poważna sprawa. Ja w swoim życiu widziałem już wielu ludzi, którzy szli,
a potem gubili się i ginęli. To nie jest tak, że człowiek może sobie pozwalać, na co chce, i ostoi się w tej bitwie; to jest tak, że albo idziesz za Panem i wiernie do Niego należysz, albo wróg podejdzie cię tu, czy tam, i później posługuje się już tobą. Tu jest radość, a człowiek zachowuje się jakby był pogrzeb. Tu jest pogrzeb, a człowiek zachowuje się jakby było wesele, zupełnie rozbieżne emocje. 6 rozdział od
10 wiersza:

„W końcu, bracia moi, umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy Jego. Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.” (Efez. 6,10-12)

W jaki sposób w sumie te zwierzchności, władztwa ciemności, jak one działają? To możemy obejrzeć poprzez doświadczenia na przykład apostołów, gdzie Jan pisze, że jakiś tam człowiek nie chce apostoła uznawać, że sobie decyduje, co chce i ludzi, którzy idą, żeby zwiastować Królestwo Boże, to tym swoim nie każe ich gościć. Tu widać, do czego wróg doprowadza ludzi, którzy się przeciwstawiają tym, którzy są apostołami, którzy mają największą podstawę, by rozumieć, co dzieje się na polu bitewnym, a tu raptem ktoś się sprzeciwia. Czy apostołowi Pawłowi, że jego mowa to nie za bardzo... To znaczy, jacy tam mówcy wtedy do nich przyszli, że raptem mowa apostoła Pawła okazała się im jakaś niespecjalna? To jacy tam fantaści musieli przyjść, że tak przebili głoszenie apostoła Pawła? Widocznie ludzie lubią, jak coś
w ucho dobrze wpada. Jedna osoba napisała, że daje 10 minut i jak nic ciekawego nie usłyszy, to znaczy, że to jest nic nie warte. To znaczy, że ludzie szukają czegoś dla siebie, tak żeby wciągnięci zostali w to i żeby mogli czuć się: no, to jest naprawdę, to jest ciekawe... Wróg to dokładnie robi. Na początku kazań są wrzucone jakieś frapujące elementy, żeby człowieka pociągnąć, wciągnąć i potem dalej… Wróg wie, bo to jest na bazie sprzedawania towarów, żeby w pierwszych paru słowach zafascynować człowieka i żeby zaczął być łatwiejszy gdzieś tam do urabiania. Ludzie tak podchodzą: nic tak dla ucha mojego, to nic pewnie ciekawego... Mogą słuchać Słowo Boże i nic w sumie nie było ciekawego, bo nie było tam nic dla ucha, jedni tego, drudzy czegoś innego szukają. Widzimy, jak te władztwa ciemności były
w stanie uderzać w Kościół, który był otoczony tak dobrą opieką, bezpośrednią, przez tych, którzy widzieli Pana, którzy chodzili z Panem, których Pan powołał, aby byli Jego apostołami, filarami, a już tyle dziwnych, różnych rzeczy się działo. Możemy widzieć, że wróg jest chytry, przebiegły, bardzo perfidny. To nie jest taki wróg, którego łatwo jest gdzieś powstrzymać, on jak nie tu, to tam, wszędzie próbuje, aby tylko przeszkodzić, zniszczyć, zakłócić miłość, pokój, radość, wdzięczność, żeby tylko było pod górkę, żeby ludzie mieli ze sobą trudno, nastawienia, pomówienia, to jest oskarżyciel braci. Takie ma też imię – oskarżyciel braci, na tej bazie gdzieś działa, podchodzi a to w ten, a to w inny sposób. Widzimy apostoła Pawła, człowiek, którego Jezus bezpośrednio postawił, aby niósł Ewangelię do nas, pogan, którego otoczył pełną Swoją opieką i troską. Przeszedł wiele doświadczeń, zaczyna być traktowany jak taki niewiele wiedzący, pojmujący, lekceważący, mówi: czy im bardziej ja was miłuję, tym bardziej wy macie mnie lekceważyć, za nic mnie mieć? Zobaczcie, co to za wróg. To samo z Jezusem jest. Diabeł tak podchodzi człowieka, że Jezus ginie gdzieś tam, pojawiają się inne rzeczy, ważniejsze od Jezusa. Jaki to więc wróg jest, że potrafi tak omotać ten umysł ludzki, że ten, nawet wiedząc o tym, że to jest apostoł, wiedząc, że to jest Jezus Chrystus, człowiek potrafi tak funkcjonować, jakby Tego Jezusa nie było – to jest chytry wróg. On ma tyle ludzi rozpracowanych tu na ziemi, a więc jest to poważny wróg. Apostołowie mieli poważną bitwę, nawracali się ludzie, a wróg im po prostu z powrotem zaciemniał. Oni się nawracali, byli szczęśliwi, zadowoleni, a diabeł znowu zaciemniał ich umysły
i znowu byli rozkapryszeni, albo przestali się oczyszczać, już mieli kłopoty
z posłuszeństwem, słuchaniem się apostołów, uważali, że sami mogą wiedzieć coś lepiej. Podziały, ludzie sobie raptem wybierali, kogo będzie lepiej im słuchać, a nie, że przecież wszyscy ci byli posłani od Pana, a więc jeden Duch działał w tych nauczycielach i któż to wywyższał jednego nad drugiego w tym momencie. Mamy poważną bitwę i ona trwa do dzisiaj. Jeżeli człowiek nie będzie zachowywać się prawidłowo wobec Pana, nie będzie pilnować się zasady bitwy, która opisana jest
w Biblii, w jaki sposób Pan ustawia służby, w jaki sposób kontrolę sprawuje w Swoim organizmie, w jaki sposób to wszystko funkcjonuje, człowiek zacznie przeciwstawiać się temu – to już wróg działa.

„Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym
i dokonawszy wszystkiego, ostać się. Stójcie tedy, opasawszy  biodra swoje Prawdą,  przywdziawszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania Ewangelii pokoju, a przede wszystkim, weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego...”
(Efez. 6,13-16)

Czy to jest tylko taki opis? Ile tych ognistych strzał wpada to ludzkich serc i myśli, człowiek poddaje się im i pali się zły ogień w nim? Ile, dziennie, nieraz tych złych ogni się pali? Zamiast płonąć ogień Ducha Świętego, pali się ogień jakiejś niechęci, nienawiści, obmowy, różne rzeczy potrafi wróg wpuścić w takiego człowieka. On nie patrzy, że ty jesteś dzieckiem Bożym, on patrzy, jak ciebie skazić, żebyś przestał być dzieckiem Bożym, na tym mu zależy. On nie ma do ciebie szacunku, poważania, jego celem jest zniszczyć twoje nowe człowieczeństwo i tyle; wielu, udaje się, że niszczy. Ludzie uczą się, uczą, a do poznania Prawdy dojść nie umieją, że to nie chodzi, jak zwalczać się nawzajem, tylko, jak się budować nawzajem. Ludzie uczą się, jak się zwalczać, a tutaj Duch Boży uczy, jak budować się nawzajem na jeden dom i to jest zupełnie inny temat. Co już nieraz mogliśmy spostrzec, że wobec brata czy siostry, tak potrafi diabeł ponastawiać ludzi i okazuje się, że świat jest bliższy niż Boża rodzina. A to tylko na tej zasadzie, że ludzie nie umieją zobaczyć tego, że co oni chcę zanieść temu światu? Swoją wojnę? Swoje nastawienia? Paweł mówi, aby być w pełni uzbrojonymi.

„Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże.
W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie  modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych i za mnie, aby mi, kiedy otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania Ewangelii, dla której poselstwo sprawuję w więzach, abym ją mógł z odwagą zwiastować, jak to czynić winienem.”
(Efez. 6,17-20)

Apostoł Paweł prosi, aby modlić się za nim, aby miał śmiałość i odwagę głosić Ewangelię. Ktoś mógłby sobie pomyśleć: to co ty, Paweł, jesteś taki słaby, że potrzebujesz modlitwy? On wiedział, że potrzebuje modlitwy, bo taka jest wojna. On potrzebuje modlących się za nim ludzi, którzy będą prosić Boga za nim, aby jeszcze więcej miał siły. To on był głównym orężem na ten czas i to on uderzał głównie
w szeregi wroga i rozbijał je w różnych miejscach, chociaż wróg próbował wyeliminować go z tej bitwy w różny sposób, ale Bóg go zachowywał. To musi być dla nas oczywista sprawa. Problem cały czas polega na tym samym, że my walczymy ze sobą, a nie o siebie. Cały czas jest walka między ludźmi, bo człowiek ma tą wizję, tamtą wizję, a Bóg ma Swój porządek, tylko wejść w niego i zacząć żyć w tym porządku. Może chciałby ktoś z was być apostołem Pawłem, czynić cuda – chustka wysłana i demony są wyganiane, ludzie uzdrawiani, to jest tak fajnie...
A druga strona, kiedy nienawidzili go, swoi nawet źle o nim się wyrażali, obmawiali go, że cielesne decyzje podejmuje – to jest niepojęte. Czytasz Biblię, to jest niepojęte, do czego diabeł doprowadzał wierzących ludzi przeciwko temu apostołowi. To jest niepojęte, jak potrafi diabeł nastawić ludzi przeciwko temu Bożemu człowiekowi, który wystawił się całkowicie na doświadczenie. Ile na nim powieszono różnych rzeczy, ile obmów, złorzeczeń... A on życie kładł za tych ludzi. To samo ludzie z Jezusem robią. A więc, jak łatwo diabłu jest nastawić nawet na Bożego człowieka, na takiego, że nie ma wątpliwości, że to, co on robi, jest czyste, a mimo wszystko diabeł potrafi nastawić. To jest wojna. To jest prawdziwa wojna, żeby zniszczyć i żeby oni nie ratowali się, żeby nawet tych, którzy ich ratują, niszczyli, żeby tylko się nie uratowali ludzie. Bo to najlepiej – zniszczyć łódkę i ratujmy się, płynąc... Jesteś na łódce, na morzu, zniszcz łódkę, bo po co ci ona, przecież każdy umie pływać… Tak często niszczą Bożych ludzi, potem sami zostają z wodą i każdy: ratuj się kto może, bo już nie ma łódki wtedy. Tak to wygląda i to przez wszystkie pokolenia. Zwróćcie uwagę, tak się dokładnie to dzieje. To jest tragedia. Sprawa Boża posuwa się prawidłowo, a wygląda, jakby była tragedia w Kościele Jezusa Chrystusa, jakby wszystko się waliło, paliło. Ale kto to robi? Diabeł robi to w ludziach. Podczas gdy apostołowie cały czas walczyli, aby to uporządkowywać, żeby ratować tych ludzi, wpadali raz tu, raz tam, cały czas wpadali w jakieś pułapki, to z jednej, to
z drugiej strony, i stale trzeba było ich ratować i leczyć z tych różnych chorób, w które wpadali. A oni myśleli, że sobie całkiem dobrze radzą. A więc mamy taką wojnę
w środku.

            A wojna z zewnątrz, gdzie religia ścigała ich, żeby zabić, wyeliminować. Naprawdę jest to straszna, niepojęta bitwa. My, ludzie, powinniśmy miłować się
i cieszyć się ze wszystkiego, co Pan czyni między nami. A tu jest wojna i zwalczanie się, kombinacja, podchodzenie, podchwytliwe pytania, złośliwe nastawienia; ludzie nie umieją zrozumieć, że zamiast się ratować, to mordują się nawzajem i czują się
w tym dobrze; wyeliminujesz jednego, to może jakiś drugi się pojawi – na tej zasadzie diabeł niszczy Kościół. Ale, gdyby nie było Jezusa Chrystusa, to by zniszczył, wyeliminował wszystkich, zniszczyłby wszystko, co tylko jest dobrego, ale że jest Jezus, On stale daje siły temu, którego atakują. Oni go miażdżą, gniotą, przezywają, a Pan daje mu siłę i on dalej idzie. Tak jak Jeremiaszowi: Ja uczynię twoją twarz z krzemienia, oni będą wszystko robić, ale ty się nigdy nie poddasz, ale zawsze wygrasz. Okazuje się, że wróg napotyka na Boga i wtedy jest porażka. Gdy my sami mielibyśmy realizować sprawę Kościoła, to diabeł ma nas zniszczonych wszystkich. Gdyby Pan odszedł do nieba i nas zostawił, to byśmy wyeliminowali wszystko, co tylko chce się ratować, i sami sobie krzywdę robili. Tak jak i człowiek
w świecie robi: alkohol, narkotyki, papierosy – niszczy sam siebie i czuje się, że jest taki wolny w tym momencie. To jest naprawdę straszna bitwa. Wszyscy ci, którzy wychodzą na jakąkolwiek pozycję do służby, oni muszą zdawać sobie sprawę, że wszystko będzie na nich spadać i z zewnątrz, i wewnątrz. To nie jest służba gloryfikacji, to jest służba poniewierki, to jest służba wielu pomówień, oskarżeń
i ataków – to jest taka służba. Do tej służby potrzebna jest pokora Jezusa Chrystusa, by w tej służbie wytrwać i nie zrezygnować z niej i móc pomóc. To jest na takiej zasadzie, jak z dziećmi, że one myślą, że wiedzą, co mają robić, i gdybyś pozwolił, żeby robiły to, co wiedzą, to krzywdę by sobie zrobiły, dlatego nie dajesz im tego robić. One mają do ciebie żal, płaczą, pretensje, ale ty im nie pozwalasz, żeby nie zginęły i to jest cała sprawa – kiedyś dorosną, to zrozumieją. Mamy taką wojnę, tak ta wojna wygląda. Ja nie wiem, czy wy ją widzicie, bo tak ona wygląda. Ja nie wiem, czy ja widzicie? Bo tak ona wygląda naprawdę. Kościół idzie z pokolenia na pokolenie przez wiele doświadczeń. Eliminowani ci, którzy wtedy stali z przodu, wyłapywali ich, spalali ich, aby w jakikolwiek zniszczyć Kościół. W środku też mieli różne wojny, oskarżenia, pomówienia i tak pokolenie za pokoleniem idzie ta sprawa. Jezus powiedział: skoro o Mnie mówili, że mam belzebuba, to i o was będą to mówić. A więc nic dziwnego, jeżeli ludzie tak sobie myślą.

Musimy zrozumieć i nauczyć się, że na tym polu bitewnym mamy toczyć walkę nie z ciałem i krwią, ale z mocami ciemności, to powinno nam dać rozum, żeby po prostu wygrać, żeby cenić sobie to, co się dzieje między nami, modlić się o siebie nawzajem, szanować siebie i cenić to, co Bóg czyni. Umieć zobaczyć, co czyni Bóg, a co czyni ciało – rozeznać to. Owoc ciała jest nam znany. W owocu ciała wypisane jest to, a w owocu Ducha to. Jeżeli człowiek idzie z owocem ciała, to wynik tego, co ten człowiek robi, jest widoczny, to ciało ujawnia się w tym momencie, ale kiedy idzie z owocem Ducha, wtedy ujawnia się owoc Ducha. Teraz pomyśl sobie, ilu braci
i sióstr wobec siebie idzie z owocem Ducha? A ilu z owocem ciała? Każdy chce się uratować, ale sami sobie rzucamy kłody pod nogi i musimy coś z tym zrobić. Trzeba niszczyć w sobie to, co jest wynikiem ciała, żeby ciało nie wchodziło na strefę tej bitwy, ponieważ ono nie poradzi sobie. Potrzebujemy umartwiać to, co cielesne
w nas, żeby być z żołnierzami, którzy stoją na polu bitewnym i są w stanie czynić dobro, walczyć z diabłem, nie z ludźmi – to jest już wielki wynik. Wtedy i modlitwy,
i inne działania coraz lepiej pokazują, że człowiek jest żołnierzem, który wygrywa.

            W Liście do Rzymian, w 12 rozdziale i 21 wierszu czytamy:

„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.” (Rzym. 12,21)

To jest wielka sprawa, żeby to móc praktykować, to znowu potrzeba nie cielesnego, a duchowego człowieka. Żeby nie dać się zwyciężać złu, znieść te złe rzeczy i dalej pozostać na drodze Bożej, żeby czynić to, co jest potrzebne. Tak jak Samuel powiedział, chociaż był wielce zasmucony, że oni tak wzgardzili Bogiem, że nie chcieli Go jako swego Króla, mówi: jednak was nie zostawię, będę was dalej pouczał, mówił Słowo Boże. Smutek miał olbrzymi, ale wiedział, że oni tym bardziej potrzebują pomocy, pouczenia, żeby umieli odnaleźć się w tych sytuacjach.

            II List do Koryntian, 11 rozdział od 1 wiersza:

„Obyście umieli znieść odrobinę niedorzeczności z mojej strony. W samej też rzeczy znosicie. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym Mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą, obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak
i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi. Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to
z łatwością. Lecz uważam, że ja w niczym nie ustępuję tym arcyapostołom. Choć tedy jestem prostakiem w mowie, to jednak nie w poznaniu; owszem, okazaliśmy je przed wami wszystkimi pod każdym względem. Albo czy popełniłem grzech, poniżając siebie samego, abyście wy byli wywyższeni, że za darmo zwiastowałem wam Ewangelię?”
(II Kor. 11,1-7)

Widzicie, jakie proste? Przecież ten, który zwiastuje Ewangelię, z Ewangelii żyć będzie. Prawem przypisane jest to, że ten, który głosi Ewangelię, ma prawo korzystać z tego, co mają ci, którym głosi Ewangelię. A jednak Paweł mówi: ja z tego nie korzystałem. A więc nic od was nie wziąłem za to, że jeździłem do was, mówiłem wam, że znosiłem te wszystkie przeciwności, to ja sam pracowałem własnymi rękoma, aby jeszcze może i wam pomóc.

„Albo czy popełniłem grzech, poniżając siebie samego, abyście wy byli wywyższeni, że za darmo zwiastowałem wam Ewangelię? Inne zbory złupiłem, przyjmując pomoc pieniężną, by móc wam służyć, a w czasie pobytu u was, cierpiąc niedostatek, nikomu nie byłem ciężarem; gdyż braki moje pokryli bracia, którzy przybyli z Macedonii; pilnowałem się i będę się pilnował, by
w niczym nie być wam ciężarem. Jak Prawda Chrystusowa jest we mnie, tak tej chluby nikt mi nie odbierze w granicach Achai. Dlaczego? Czy dlatego, że was nie miłuję? Bóg to wie! A to, co czynię, czynić też będę nadal, aby odebrać podstawę tym, którzy chcą mieć podstawę, by w tym, czym się chlubią, byli takimi, jakimi my jesteśmy. Tacy bowiem są fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych. I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki.”
(II Kor. 11,7-15)

A więc można to rozpoznać, zobaczyć, co oni w sumie chcą. Przecież im nie zależy na tym, aby ci ludzie ratowali się, żyli w Prawdzie, oni chcą pociągnąć ich za sobą, to ich interesuje jedynie. Podczas gdy apostoł Paweł pracował nad tym, żeby oni do Jezusa przylegali, żeby Jezus był dla nich wyrocznią, żeby Jezus był jak Pan, którego słuchają we wszystkim. Apostołowi nie zależało na tym, aby mu hołubili, nie wiadomo co robili, ale by pilnowali się Jezusa – na tym mu zależało; a tamtym zupełnie na czymś innym. Jakie wybory są w tej bitwie? Jak ludzie wybierają? Czy wybierają, zastanawiając się? Czy są tak bezmyślni, że coś chwytliwego było dla ucha i już to jest fenomen odkrywczy, a to, co było proste, prawdziwe, ale nie takie niewiadomo co, to nic nie znaczy? Na tym właśnie bazuje wróg. W ten sposób atakując ludzi, żeby oni uznali to, co czyste, za nieważne, a to, co brudne, za coś ważnego. Coś zabrudzone cielesnością, wtedy opowiadają różne takie bajki: byli
w Ameryce, bogaci byli, firmę, dom wielki, sprzedali wszystko, przyjechali do Polski, bo Bóg kazał im tu przyjechać. Od razu jakie wrażenie, takie poświęcenie, tyle sprzedali, potem widzisz, że to bajka, opowieści, zmyślają i nie mają nawet skrupułów, to są posłańcy wroga. Opowiadają bajki, a człowiek pod wrażeniem: ja mam problem, żeby rower sprzedać i rozdać ubogim, a on tu wszystko sprzedał. Jesteśmy w takiej bitwie, musimy to wiedzieć, ja to mówię po to, żebyśmy wiedzieli, że to jest taka wojna. Sami widzimy, ile rzeczy przyjemnych powinniśmy sobie czynić, a my tego nie robimy, bo jesteśmy w takiej wojnie – blokady, zamknięcia, pomówienia, odepchnięcia, no pełno jest tego w Kościele... A to jest wynik słuchania wroga, bo gdyby człowiek słuchał się Boga, to u Niego nie ma czegoś takiego.

            List do Galacjan, 3 rozdział od 1 wiersza:

„O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? Chcę dowiedzieć się od was tego jednego: Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą? Czyż aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w Duchu, a teraz na ciele kończycie? Czy daremne były tak liczne wasze doznania? Rzeczywiście, byłyby daremne. Czy Ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą? Tak Abraham uwierzył Bogu i poczytano mu to ku usprawiedliwieniu. Z tego możecie poznać, że ci, którzy są z wiary, są synami Abrahama. A Pismo, które przewidziało, że Bóg z wiary usprawiedliwia pogan, uprzednio zapowiedziało Abrahamowi: W tobie będą uszczęśliwione wszystkie narody. Tak więc ci, którzy są ludźmi wiary, dostępują uszczęśliwienia
z wierzącym Abrahamem. Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa
w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu. A że przez zakon nikt nie zostaje usprawiedliwiony przed Bogiem, to rzecz oczywista, bo:
Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Zakon zaś nie jest z wiary, ale: Kto go wypełni, przezeń żyć będzie. Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem (albo: wchodząc w nasze przekleństwo), gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie. Aby uszczęśliwienie Abrahamowe przeszło na pogan w Jezusie Chrystusie, my zaś, abyśmy obiecanego Ducha otrzymali przez wiarę.” (Gal. 3,1-14)

Apostoł Paweł znowu musi wykładać im, mówić, żeby przyszli do upamiętania, żeby zobaczyli, że ci, którzy do nich przyszli, oszukali ich i zwiedli, zabrali im cenny czas wdzięczności, radości i zamącili im w głowach, oni już chodzili i nie wiedzieli już, kogo słuchać – czy apostoła Pawła, czy tamtych? Zupełnie niepojęte to jest, wydawałoby się, jak szybko ludzie potrafią zmienić zdanie, kogo słuchać, to jest chwila, moment, już poszło z tego w tamto i tyle. A nie patrzą nawet na owoc, to jest tak jak z rodzicami – wychowają dziecko, a jakiś pan Kowalski powiedział: a, nie słuchajcie rodziców, oni nie wiedzą, co potrzebujecie, wy potrzebujecie szczęścia, zadowolenia, masz tu tysiąc złotych, poszalej sobie, bo rodzice nigdy ci nie dadzą. Kowalski taki fajny? Dziecko myśli sobie: no, Kowalski mnie kocha, skoro dał mi tysiąc złotych. A Kowalski to drań i marnuje dzieci. Na tej zasadzie po prostu. Dziecko powinno pamiętać, kto niedosypiał, wstawał, kto zajmował się? Kowalskiego przy tym nie było... Jak łatwo zapomnieć o dobrych rzeczach. Paweł bity, kamienowany, przyszedł do nich, a oni? Poszło gdzieś to tam...

            List do Galacjan, 4 rozdział i 16 wiersz:

„Czy stałem się nieprzyjacielem waszym dlatego, że wam prawdę mówię?...” Zobaczcie, jak musi się ten Boży człowiek gimnastykować, żeby ich uratować, żeby dotrzeć do nich, żeby ich wyprowadzić z tego, w co dali się wprowadzić, znosić to: czy znowu muszę w bólach was rodzić? „…Gorliwie o was zabiegają, ale nie
w dobrych zamiarach, bo chcą was odłączyć, abyście wy o nich zabiegali.”
(Gal. 4,16-17)

I do końca tak będzie, taka wojna. To jest niepojęte, ale taka wojna jest prowadzona, diabeł się wślizguje, kombinuje, nastawia, pomawia, żeby tylko nie było szczęścia, jedności, zadowolenia, żeby ludzie byli ponastawiani, żeby mieli problem ze sobą, to jest jego zadanie – diabła, to nie jest Duch Święty. Gdy człowiek z tym chodzi, to już jest człowiek, który nie dość, że jest bezbronny wobec diabła, bo jest już rozbrojony, to jeszcze diabeł uzbraja go przeciwko innym dzieciom Bożym, żeby atakować, pomawiać, złorzeczyć. Szybko diabeł chce przemieścić człowieka, jeżeli tylko mu się uda, żeby zaczął atakować następnych, żeby rozbijać to, co jest piękne. Musisz wiedzieć, po której stronie walczysz. Jeżeli walczysz po stronie Jezusa, to jest tam miłość, pokój, czystość, radość, sprawiedliwość, łagodność, dobro – to jest Jezus.
A jeśli jest agresja, złośliwość, niechęć, zawiść – to jest diabeł. Trzeba umieć to rozeznać, to jest oręż, który ktoś w tym momencie wkłada ci do ręki. Jezus wkłada ci miłość, a diabeł wkłada zawiść, złość, cokolwiek... Teraz musisz zrozumieć, że nie będziesz walczył po stronie diabła, bo już walczyłeś, chcesz walczyć po dobrej stronie i nie przyjmujesz tego oręża, przeciwstawiasz się wrogowi i wygrywasz. Paweł wiele tu im tłumaczy, pokazuje im na podstawie Starego Testamentu, żeby mogli znowu zrozumieć. Kochany brat, kochany człowiek, pobity, często w głodzie, chłodzie, a jakie ma serce, żeby dalej walczyć o ludzi. Mógł sobie pomyśleć: ja mam juz dość tych ludzi, chcą, niech giną, jak im tak zależy, nie chcą sie słuchać Prawdy, to niech giną i tyle. Ale on nie chce, on kocha tych ludzi i walczy, żeby oni zrozumieli, żeby oni z powrotem przyszli do Pana, żeby zaczęli dalej żyć, tak jak żyli,
w szczęściu, radości; bo przecież to, co tamci przynieśli, przecież wiecie, co było między Żydami – kłótnie, nastawienia, zawiści, oszukiwania się nawzajem – to między nimi cały czas było. Oni namawiali ich, żeby w to weszli, co z nich chcieli zrobić? To byli zadowoleni, szczęśliwi Galacjanie, radowali się z wiecznego życia, spotykali się razem, a tu przyszli, zakłócili im – po co, żeby w co ich wciągnąć? W te spory, kłótnie, nastawienia, w „atrakcje” cielesne, zabrać im to, co duchowe
i z powrotem wprowadzić ich w te cielesne rzeczy; po to przyszli tam, co oni mogli przynieść innego, jak tylko swoje nastawienia. Faryzeusze walczyli z saduceuszami, bo ci wierzyli tak, a ci tak, a wy, poganie, chodźcie do nas, bo mamy lepsze rozpoznanie niż tamci... A tutaj jeden Kościół, jeden Duch, jedna Głowa tego Kościoła, członki, które mają o siebie jednakie staranie. Piękna rzecz, kiedy Duch Święty dociera i napełnia nas zwycięstwem nad diabłem, kiedy my widzimy, po co żyjemy, jaką walkę toczymy? Ile my potrzebujemy dać sobie wsparcia, a nie zabierać – to jest ważne. Jeśli my sobie zabieramy, to odbieramy sobie nawzajem siły, a jeśli troszczymy się o to, to przecież zawsze będziemy mieli o to staranie, żeby sprawa Boża mogła posuwać się dalej, w taki sposób, jak to jest Bogu miłe. Rozumiecie? Próbuję wam odsłonić to, aby to było jawne i oczywiste, to nie jest potępianie, tak wygląda bitwa i trzeba rozumieć tą bitwę, i trzeba nie dać się wrogowi, tylko walczyć o siebie nawzajem, żeby czynić sobie dobro, budować się, szanować, nie robić czegoś, co ma zniszczyć, tylko starać się o to, co będzie zbudowaniem.

List do Rzymian, 16 rozdział 17 i 18 wiersz:

„A proszę was, bracia, abyście się strzegli tych, którzy wzniecają spory
i zgorszenia wbrew nauce, którą przyjęliście; unikajcie ich. Tacy bowiem nie służą Panu naszemu, Chrystusowi, ale własnemu brzuchowi, i przez piękne
a pochlebne słowa zwodzą serca prostaczków.”
(Rzym. 16,17-18)

Wzniecają spory, nastawienia, rozpalają jakieś dziwne emocje w ludziach, po co? Po to, żeby niszczyć, zabijać, mordować, przecież po co innego? Nasz nastrój powinien być taki, jak miły jest naszemu Wodzowi. On mówił: po miłości waszej wzajemnej poznają, że Ja tu byłem. Więc nastrój nasz powinien być: miłujmy się nawzajem, budujmy się na Boży dom, wygrajmy z diabłem wojnę. To jest wróg, z którym walcząc, potrzebujesz Jezusa, a żeby walczyć z bratem, siostrą, nie potrzebujesz Jezusa – potrzebujesz diabła. Żeby walczyć z diabłem, potrzebujesz Jezusa. Kiedy dobry bój toczymy z diabłem, wtedy cały czas potrzebujemy Jezusa i nasza społeczność z Nim cały czas jest utrzymywana przez nas też, my się nie puszczamy Jezusa, bo cały czas Go potrzebujemy, żeby wygrać, żeby nie ustąpić.

            Tak jak napisano w Liście do Rzymian, w 16 rozdziale od 19 wiersza:

„Albowiem posłuszeństwo wasze znane jest wszystkim; dlatego raduję się
z was i chcę, abyście byli mądrzy w tym, co dobre, a czyści wobec zła. A Bóg pokoju rychło zetrze szatana pod stopami waszymi. Łaska Pana naszego, Jezusa, niechaj będzie z wami.”
(Rzym. 16,19-20)

To jest piękna rzecz, kiedy to nie diabeł cię powala, tylko ty idziesz przez siły diabelskie i idziesz jako zwycięzca. Nie jesteś sponiewierany przez diabła, tylko jesteś pełen zadowolenia, wdzięczności, gotowy nieść pomoc, ochotnego serca, by czynić to, co potrzebne – piękna rzecz. Takich żołnierzy Jezus potrzebuje, którzy będą szli po wojskach przeciwnika i będą docierać tam, gdzie trzeba, z takim nastawieniem, z sercem przyjemnym, wdzięcznym, szczęśliwym.

            Może Dzieje Apostolskie, 15 rozdział od 22 wiersza:

„Wówczas postanowili apostołowie i starsi razem z całym zborem posłać do Antiochii wraz z Pawłem i Barnabą wybranych spośród siebie mężów: Judę, zwanego Barsabaszem, i Sylasa, zajmujących wśród braci przodujące stanowisko, dając im do ręki następujące pismo: Apostołowie i starsi, bracia braciom, pochodzącym z pogan w Antiochii i w Syrii, i w Cylicji, przesyłają pozdrowienie. Ponieważ usłyszeliśmy, że niektórzy spośród nas zaniepokoili was naukami i wzburzyli dusze wasze, bez naszego upoważnienia, postanowiliśmy jednomyślnie posłać do was wybranych mężów wraz
z umiłowanymi naszymi Barnabą i Pawłem, ludźmi, którzy oddali życie swoje dla Imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Wysłaliśmy tedy Judę i Sylasa, którzy wam to samo ustnie powiedzą. Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty
i my, by nie wkładać na was żadnego innego ciężaru oprócz następujących rzeczy niezbędnych: Wstrzymywać się od mięsa ofiarowanego bałwanom, od krwi, od tego, co zadławione, i od nierządu; jeśli się tych rzeczy wystrzegać będziecie, dobrze uczynicie. Bywajcie zdrowi.”
(Dz. Ap. 15,22-29)

Było znowu doświadczenie, 15 rozdział od 5 wiersza:

„Lecz niektórzy ze stronnictwa faryzeuszów, którzy uwierzyli, powstali, mówiąc: Trzeba ich obrzezać i nakazać im, żeby przestrzegali zakonu Mojżeszowego.” (Dz. Ap. 15,5)

To była ta wojna: obrzezać, niech wypełniają zakon Mojżeszowy i niech wierzą
w Jezusa. Oni mówili, że są wierzącymi, wierzą w Jezusa, a przy tym nadal twierdzili, że trzeba obrzezywać pogan i mają wypełniać zakon Mojżeszowy, tak jakby nie znali Nowego Przymierza, dalej preferowali Stare, z tym swoim pomysłem. Wszędzie, gdzie tylko gdzieś zbory przyjeżdżały, ci dostojni bracia z Jerozolimy, no i ci poganie myślą: to teraz usłyszymy Prawdę. A oni tu wytaczają im takie podstępne kombinacje i później ci poganie są porozbijani. W końcu spotykają się wszyscy tam i ustalają: trzeba uderzyć w ten teren, który wróg zaczął już rozbijać, żeby go wypchnąć stamtąd, żeby ci przekazali im tą wiadomość, że: nie jest tak, jak oni wam mówili, my nic nie mamy z tym wspólnego, myśmy nie posyłali ich do was. Stąd te listy polecające były, bo było już tego pełno po zborach. A więc, jaka wojna, jakie straszne naprężenia, żeby zniszczyć Kościół, aby ten nie mógł normalnie funkcjonować. Można powiedzieć – co to komu przeszkadza? Ludzie chcą wierzyć, chcą cieszyć się Chrystusem, chcą się nawzajem budować, są szczęśliwi, budują się, zadowoleni, niech sobie cieszą się – nie, nie może tak być, diabeł nienawidzi takiego postanowienia. A my mamy nienawidzić działania diabła, to, co on chce, żebyśmy czynili, nie przyjmować tego.

            II List do Tymoteusza 4 rozdział, wiedząc, z czym diabeł do nas przychodzi, bo jego zamysły są nam dobrze znane, mamy dać mu odpór, mamy budować się, miłować nawzajem. Jeżeli ktoś grzech popełnia, trzeba oczyścić się jak najszybciej, żeby nie dać szansy wrogowi, żeby on mógł się posługiwać tym człowiekiem, żeby mógł go używać w ten sposób. Dopóki człowiek pozostaje w grzechu, jest w jakiś sposób zamknięty na działanie Boga. 7 i 8 wiersz:

„Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego.” (II Tym. 4,7-8)

A więc: dobry bój bojowałem... Po takich wydarzeniach, że ten człowiek powiedział: dobry bój bojowałem – to jest cud. Po tym wszystkim, co przeżył, to jest cud, że wrogowi nie udało się zniszczyć miłości, którą Pan rozlał w sercu apostoła, chęci ratowania ludzi, to jest naprawdę cud Bożej opieki.

            I List Jana, 5 rozdział od 1 wiersza:

„Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził, a każdy, kto miłuje Tego, który Go zrodził, miłuje też Tego, który się z Niego narodził. Po tym poznajemy, iż dzieci Boże miłujemy, jeżeli Boga miłujemy i przykazania Jego spełniamy. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań Jego, a przykazania Jego nie są uciążliwe. Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza. A któż może zwyciężyć świat, jeżeli nie ten, który wierzy, że Jezus jest Synem Bożym.” (I Jana 5,1-5)

Zwycięstwo nad światem, który niesie z sobą różne takie, czy inne pomysły, mają Boże dzieci – chwała Bogu za to! Im więcej wygramy, tym więcej wygramy, tym więcej poznamy tu dobra w zborze. Im więcej każdy osobiście wygra z wrogiem, tym więcej poznamy, jak żyje zbór zwycięzców, jak miłują się zwycięzcy, jak są bliscy sobie nawzajem i jak jednomyślnie toczą bój z przeciwnikiem. To jest dla nas bardzo ważne, abyśmy to poznali, to jest coś, co dodaje otuchy, gdy widzisz, jak ludzie się razem trzymają w posłuszeństwie Jezusowi i wygrywają tą bitwę z wrogiem, nie pozwalając mu na to, aby on skaził im ich drogę.

            I List do Koryntian 15 rozdział. Miej olbrzymią zachętę, żeby wygrywać, wygrywać i cieszyć się tym, że nie musisz nieść jakiegoś zepsucia, tylko możesz nieść to, co dobre – dobre ziarno, dobre działanie w miłości, pokoju, znosząc przeciwności. Wiadomo, że jak będziesz wychylał się w stronę odważniejszego stania przy Chrystusie i czynienia tego, co Jezus, to wróg od razu będzie brał cię na celownik, żeby cię atakować i wycofać jak najszybciej do tyłu, byś się poddał
i powiedział: nie, to się nie da, ludzie, co dobrego zrobię, to odpłacą złem, to się nie da, najlepiej nic nie robić, wtedy są fajni, mili, są w porządku. A jak robisz coś, zaraz mają żale, pretensje, nastawienia, pomówienia, a więc daj sobie spokój i niech to robią inni… Ale kto? Przecież każdy, kto wyjdzie, będzie miał to samo, KAŻDY. Chodzi o to, żeby to zobaczyć, tak jak do Jezusa mieli pretensje, żale, chodzili za Nim: to przez Ciebie świątynię nam zburzą, czy inne rzeczy, to Ty jesteś Tym przeciwnikiem... Później za apostołami: przestańcie mówić, bo krew tego człowieka na nas ściągacie, czy inne rzeczy... Stale pretensje, żale, do więzienia, ściąć jak można, czy inne rzeczy. A więc to jest takie pole bitewne i trzeba rozumieć, że w tym polu bitewnym był Jezus Chrystus i wygrał, apostołowie i wygrali, prorocy i wygrali, teraz my wygrywamy. Nie da rady inaczej, ustąpisz? Co zyskasz w tym momencie? To jest takie pole bitewne, że diabeł ochlapuje cię błotem zniewag, oskarżeń, pomówień i myśli sobie, czy ty się poddasz, czy zrezygnujesz? A ty codziennie kąpiesz się w Słowie, to z ciebie spada i znowu idziesz dalej. Co pochlapią cię błotem tych ludzkich kombinacji, to wykąpiesz się i tyle... W mocy Pana pokonujesz przeciwności, ale musisz się wtedy często kąpać, nawet parę razy dziennie, bo Słowo Boże jest ku natarciu i obronie. 15 rozdział od 51 wiersza:

„Oto tajemnicę wam objawiam: Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni w jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni. Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność. A gdy to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy wypełni się Słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie! Gdzieś jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje? A żądłem śmierci jest grzech,
a mocą grzechu jest zakon; ale Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. A tak, bracia moi mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu.”
(I Kor. 15,51-58)

Tak jak pamiętamy, jak czytałem na porannym: Tymoteuszu, miej cierpliwość,
a może Pan tych ludzi podniesie i oni wydostaną się z niewoli diabelskiej, która teraz zmusza ich do czynienia zła, przejrzą na oczy, zobaczą zupełnie inaczej tą sytuację
i zaczną normalnie służyć Panu Jezusowi. Miej dla nich cierpliwość, módl się za nimi i miej to, że może powstaną i zaczną walczyć z prawdziwym wrogiem – diabłem. Nie dając mu możliwości, żeby ich skażał jakimiś nastawieniami, smutkami dziwnymi, czy innymi rzeczami, tylko żeby byli zadowoleni, szczęśliwi w Panu, żeby umieli sprawiać innym zadowolenie swoją postawą, swoim życiem, działaniem, żeby byli sobie nawzajem zbudowaniem – to jest ważne w tej bitwie. To tak jak matka – jest zmęczona, noc miała nieprzespaną i jeden uśmiech dziecka, i siły wracają. To samo jak tata, gdzieś jest zmęczony po pracy przychodzi, a to dziecko się uśmiechnie, tak jakby siły wracają. Zobaczcie, taka prosta rzecz i już potrafi dodać tyle otuchy. Tak się dzieje w rzeczywistości.

Wspierajmy się w ten sposób, bądźmy dla siebie przyjemni, tak Słowo Boże mówi, żeby czynić sobie nawzajem dobro, w ten sposób umacniać się, żeby każdy miał ochotę znieść jeszcze więcej przeciwności. Widzimy, że po jakimś czasie, kiedy znosimy te przeciwności, to coś się zmienia w ludziach. Tak jak Piotr pisze, żeby
w chwili nawiedzenia dziękowali Bogu za to, że spotkali was na swojej drodze
i doświadczyli od was tego dobra. Tak jak złoczyńca na krzyżu, najpierw kpi sobie
z wszystkimi, a potem gdzieś do niego dociera, że to jest Jezus i on zaczyna rozumieć, że jest grzesznikiem i że słusznie tu wisi, ale Jezus nie powinien tu wisieć; przemiana następuje w tym człowieku i ratuje się, okazuje się, że nastąpiło zwycięstwo nad wrogiem. To tak samo, jeżeli to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, w nieśmiertelność, wtedy wypełni się słowo napisane: pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie. To jest walka, bo my mamy wejść
w nieśmiertelność, w wieczne życie z Bogiem, a więc musi być pokonane to, co jest śmiertelne. Dostaniemy ciała, które nigdy nie będą czuły bólu, ani nigdy nie będą umierać, nigdy nie będą zasypiać, nie będziemy nigdy zmęczeni. Idźmy tam wprost
i pamiętajmy – to jest poważna bitwa, im bliżej końca, tak jak Słowo Boże mówi: wielu się odwróci, wielu będzie nienawidzić Kościół, spośród Kościoła, będą nienawidzić, będą wydawać wręcz nawet jakby to byli wrogowie. Zobaczcie, do czego diabeł doprowadzi wielu wierzących ludzi, dlatego że nie pilnowali się tego, by służyć Jezusowi, by znosić przeciwności... Nie urażaj się, jak coś na ciebie spadnie, jakaś obmowa, czy inna rzecz, to jest bitwa.

            II List do Tymoteusza, 1 rozdział i 10 wiersz:

„A teraz objawionej przez przyjście Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez Ewangelię.” (II Tym. 1,10)

Mamy Jezusa, który zniszczył śmierć, a nieśmiertelność na jaśnię wywiódł.
Z naszego Wodza czerpiemy nieśmiertelność i choćbyśmy umarli, żyć będziemy. Tak toczmy ten bój, żebyśmy mieli ochotę wygrać, żebyśmy od rana mieli ochotę czynić dobro, tak jak nasz Pan Jezus – szedł i czynił dobro. Żebyśmy wiedzieli, że wiele może człowiek, który ma łagodny język, wiele może ten, który potrafi dobrze poradzić, skierować prawidłowo uwagę drugiej osobie, ceńmy to w sobie nawzajem.

            Księga Objawienia, 12 rozdział 10 i 11 wiersz:

„I usłyszałem donośny głos w niebie, mówiący: Teraz nastało zbawienie i moc, i panowanie Boga naszego, i władztwo Pomazańca Jego, gdyż zrzucony został oskarżyciel braci naszych, który dniem i nocą oskarżał ich przed naszym Bogiem. A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego, i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć.” (Obj. 12,10-11)

W ten sposób zwyciężajmy też, przez krew Jezusa, oczyszczając się w krwi Chrystusa, przez świadectwo nowego życia i przez umiłowanie tego życia ponad to przemijające. Bądźmy wdzięczni za to, toczmy dobry bój, bo to ma olbrzymie znaczenie, stójmy po dobrej stronie i używajmy prawidłowego uzbrojenia w tym, co robimy. Kiedy widzimy, że to nie jest uzbrojenie Chrystusa, nie używajmy tego, idźmy, rozliczmy się przed Panem z tego złego i nie używajmy, bo jeśli tylko pozwolimy, by to w nas zostało, to gdzieś to użyjemy i komuś sprawimy smutek, rozterkę i przykrość, nic więcej, tylko coś niedobrego. Po co? Po co służyć wrogowi, kiedy można służyć Panu Jezusowi Chrystusowi.

            W Liście do Kolosan, w 1 rozdziale od 9 wiersza:

„Dlatego i my od tego dnia, kiedy to usłyszeliśmy, nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli Jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu Jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku
i wzrastając w poznawaniu Boga, utwierdzeni wszelką mocą według potęgi chwały Jego ku wszelkiej cierpliwości i wytrwałości, z radością dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych
w światłości, który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna Swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów.”
(Kol. 1,9-14)

Mamy człowieka, który modli się o to, aby Boży lud postępował w sposób godny Pana. To jest bardzo ważne, abyśmy pamiętali o tym, że Bóg chce też słyszeć, kiedy my się modlimy o Boże dobro dla siebie nawzajem, nie tylko, żeby poszczęściło się
w pracy, w szkole, czy gdzieś tam, to też ma swoją ważność, ale najważniejsze, żebyśmy przebywali ze sobą w sposób godny Pana – to jest sprawa priorytetowa. Bo my, albo budujemy zaufanie do siebie nawzajem, że na polu bitwy będziemy stali ramię w ramię i jeden za drugiego życie położy, albo budujemy niepewność jeden do drugiego i wtedy nie jesteśmy pewni, co człowiek zrobi w danym momencie. To my budujemy między sobą takie coś. Tak jak jest w normalnej armii, widzisz, że ktoś strzelił, a ktoś już ucieka, albo ktoś jest w stanie wbić coś w plecy za chwilę, to uważasz na takich. A kiedy widzisz, jak ktoś stoi, tak jak Paweł i Tymoteusz, to Tymoteusz był dla Pawła kimś bardzo cennym, on nie musiał obawiać się, co mu wpadnie do głowy, był pewny, że poszedł we wszystkim za tym samym, a więc są całkowicie jedno w sprawie Bożej. Nie musi dyskutować, Tymoteusz rozumie, co mówi Paweł. Jest modlitwa i troska o to, aby Kościół był wdzięczny Bogu i żył w ten sposób.

Też 4 rozdział i 12 wiersz:

„Pozdrawia was Epafras, który pochodzi spośród was, sługa Chrystusa Jezusa, który nieustannie toczy za was bój w modlitwach, abyście byli doskonali i trwali we wszystkim, co jest wolą Bożą.” (Kol. 4,12)

I znowu bój. Bój? No tak, wróg próbuje wszelkimi metodami powstrzymać, zablokować, cokolwiek zrobić, żeby człowiek z całym tym świętym, śmiałym, przyszedł do Boga, aby wołać za Bożym ludem. Próbuje różnych metod, sposobów, żeby tylko przeszkodzić, żeby człowiek gdzieś się powstrzymał, zahamował, żeby nie było już z całego serca, żeby był gdzieś pobity, poraniony, by w tej modlitwie było więcej bólu niż ochoty, aby stało się coś pięknego. To jest faktycznie wojna, to jest pilnowanie stanu serca tego, który się modli, żeby ono było pełne miłości do Boga, do tych ludzi, wśród których przebywa. To jest wojna, to nie jest to, że człowiek coś mówi, on mówi z serca kochającego tych ludzi, on położył życie dla tych ludzi. Aby ci bracia i siostry mogli chodzić w zwycięstwie, pokonując diabła i na tym temu człowiekowi naprawdę zależy; kto go spotkał, to jest to człowiek, który życie swoje położył za tych, wśród których przebywa.

            I List do Koryntian, 2 rozdział od 1 wiersza:

„Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wyniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże. Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. I przybyłem do was w słabości i w lęku, i w wielkiej trwodze…” Słuchajcie, przecież to był człowiek na pozycji, faryzeusz, z dobrej rodziny, w dobrym miejscu kształcony, mógłby sobie swobodnie żyć, funkcjonować, uznawany byłby,
z czasem byłby pewnie Rabbi – Nauczyciel. A on tu w poniewierce, w lęku,
w słabości, trwodze, jak rozbitek jakiś, pobity, ścigany, oskarżany i on idzie, i dalej głosi Ewangelię. Dalej idzie w boju, nie zatrzymując się, dociera do następnych, żeby im powiedzieć o Jezusie Chrystusie. Jak musi Paweł rozumieć tą wojnę, skoro to go nie zatrzymało, on ją naprawdę rozumiał, to nie był człowiek, który nie rozumiał,
z czym diabeł do niego wychodzi. Gotów był wygrać i pójść dalej, należąc do Jezusa Chrystusa. To jest właśnie to. Czy my jesteśmy gotowi pójść dalej? Jezus opluty, znieważony, pobity, poszedł dalej. Czy my jesteśmy gotowi, mimo tego, co by się stało, pójść dalej i żyć dalej dla Jezusa? Wygrać bój, żeby dalej mówić z taką śmiałością, pewnością, że Jezus chce tych ludzi też zbawić, mówić im o zbawieniu
w Jezusie Chrystusie. Od 4 wiersza: „…A mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywujących słowach mądrości, lecz objawiały się
w nich Duch i moc, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej. My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną…”
Dzisiaj jest wielki aplauz, ktoś gdzieś jedzie, tłumy, oklaski, zadowolenie, a tu człowiek sponiewierany, pobity, wyszydzony, odrzucany, idzie dalej, żeby głosić Ewangelię i ma cały czas tą samą miłość i tą samą śmiałość, by czynić to, mimo tego wszystkiego. To jest prawdziwy bój i prawdziwe zwycięstwo. Tak samo szedł Jezus Chrystus i wygrał. Tak samo szli apostołowie i wygrywali. Mamy naszych wodzów, na których patrzymy
i widzimy, jak oni szli w tym. Nie wahaj się iść, nie tyle, by walczyć o swoje, ale tocz bój z wrogiem o to, co naprawdę jest Chrystusowe i znoś to, z czym diabeł przeciwko tobie ruszy, żeby cię zatrzymać, zablokować, żebyś się zniechęcił w tej Bożej pracy. Paweł był gotów dalej. Od 7 wiersza: „…Ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, której żaden
z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali. Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do ludzkiego serca nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo, kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest
z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. Głosimy to nie
w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi. Bo któż poznał myśl Pana? Któż może Go pouczać? Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej.”

(I Kor. 2,1-16)

Widzimy znowu całą tą wojnę toczoną i tego Bożego człowieka, który idzie przeciwko temu wszystkiemu, jest zdecydowany znieść to wszystko, bo żyje dla Chrystusa już. To jest coś pięknego. Rozumiecie, diabeł czasami próbuje swoją chwałą otoczyć, żeby ci pychę, dumę wrzucić, ale najczęściej zdajesz sobie sprawę, że mamy poczucie swojej osobowości i kiedy on nas oszkaluje, obmówi, kiedy o nas różne złe rzeczy wypowiada i kiedy nawet ludzie będą mówić, że masz diabła w sobie, wtedy ty poddasz się i zrezygnujesz...

Weź Spergeon’a – gdzieś wyjeżdżał, ratował swoje życie, bo wpadał w dół duchowy, w depresję wpadał i musiał wyjechać, ratować się, a to zwykłe słowa ludzi... Nikt go nie pobił, to słowa ludzkie tak potrafią uderzać, tak człowiek ma poczucie swojej osoby i kiedy na ciebie spadają różne rzeczy, pomówienia, złośliwe nastawienia, czy inne rzeczy, odbierasz to, czujesz to jako osoba, jeżeli Pan cię nie wspomoże, to nie masz siły, padniesz pod tą presją. Uciekał gdzieś z pola bitwy, żeby się ratował, potem wracał gdzieś tam umocniony przez Pana i za jakiś czas znowu musiał jechać z powrotem. To jest taka woja, jeżeli Pan nie zachowa, to człowiek nie da rady. Paweł nie miał takich wczasów, może jak trafiał do więzienia, ale i tak tam zawsze na zewnątrz później kłamliwie mówili, próbowali i tak go atakować chociaż w ten sposób. Widzicie to, co ja mówię? Chyba widzicie, bo przecież tak to wygląda. Trzeba umieć znieść to, wygrać, pokonać to po prostu.

            II List do Koryntian, 11 rozdział od 23 wiersza:

„Sługami Chrystusa są? Jako niespełna rozumu to mówię; daleko więcej ja, więcej pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci. Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem
w głębinie morskiej. Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu,
w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju, często
w nieposypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimie i nagości.”
(II Kor. 11,23-27)

Widzisz, jakie to bogactwo Chrystusowe tutaj? To, co Mojżesz uznał za bogactwo większe niż skarby Egiptu, tą hańbę Chrystusową. Można powiedzieć po ludzku, że jest w poniewierce, ale on zdaje sobie sprawę, że on walczy o ludzi, a wróg próbuje go odepchnąć przez te wszystkie ataki, które skupia na apostole Pawle, żeby go zniechęcić, zatrzymać, żeby on nie parł tak mocno. Uderza w niego różnymi takimi wydarzeniami, żeby zatrzymać ochotę, a ten człowiek prze dalej, bo zdaje sobie sprawę, że walczy z diabłem o ludzi i musi wygrać z nim, żeby dotrzeć do ludzi i ich uratować; on nie może ustąpić, mówi: biada mi, gdybym Ewangelii nie zwiastował. Kto ma to zrobić, skoro on wie, z kim walczy i potrafi wygrać? On nawet diabła używał, żeby pouczał ludzi. On był tak zdecydowany i tak zdeterminowany, że szedł w tej wojnie, dlatego demony mówiły: Chrystusa i Pawła znamy... Dlaczego wymienili Chrystusa i Pawła? Bo Paweł szedł jak taran, to wszystko spadało na niego, a on dalej szedł z podniesionym obliczem, jak zwycięzca, tryumfator, wiedząc, że on nie ma prawa ustąpić, bo ma to posłanie od Chrystusa. Zresztą Chrystus powiedział: zobaczysz, ile wycierpisz dla Mojego Imienia. A więc diabeł przeciwko jemu to wszystko wyrzucił jak z paszczy, posługując się ludźmi, wydarzeniami, czymkolwiek, aby tylko ten Boży człowiek się zatrzymał i dzięki Bogu się nie zatrzymał.

„Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory. Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się potknie, czy i ja nie płonę? Jeśli się mam chlubić, to chlubić się będę ze słabości mojej.” (II Kor. 11,28-30)

A więc widzimy tutaj, jak wygląda walka chrześcijańska, nie myśl sobie, że kiedy wchodzisz na pole bitewne z diabłem, że będą fajni, uprzejmi, mili wobec ciebie, że będą cię zawsze zapraszać, przepuszczać – nie. Diabeł będzie próbował otoczyć cię wszelkimi przeciwnościami, jakie tylko może wytworzyć, żeby cię zatrzymać. A więc, jak bardzo musisz miłować Jezusa i ludzi, żeby nie przegrać w tej bitwie. Wychodzisz na takie pole bitewne i musisz być świadomy tej wojny, żeby nie zrezygnować, żeby uznać, że właśnie to jest ta wojna. Tak Jezus szedł i wygrał. Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Nie poddawaj się, nie przegraj, nie daj się zatrzymać, ani zblokować, idź dalej – to jest normalna rzecz. Im dalej
w duchowych wymiarach posuwasz się, żeby głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa, tym bardziej wróg będzie przeciwstawiał się przeciwko tobie – to jest wojna. Będzie próbować właśnie w ten sposób. Może próbować przez hołubienie się, czy inne rzeczy, jeżeli zobaczy, że jest szansa, żeby wzbudzić gdzieś pychę w kimś, ale kiedy widzi, że nie wzbudza pychy, wtedy wylewa całe te swoje dziwadztwa, używając ludzi, zewnątrz, wewnątrz, w różnych wymiarach. To jest bój w modlitwie, bój
w zwiastowaniu.

            I List do Tesaloniczan, 2 rozdział od 9 wiersza:

„Wszak pamiętacie, bracia, trud nasz i mozół; pracując nocą i dniem, aby dla nikogo z was nie być ciężarem, głosiliśmy wam Ewangelię Bożą. Wy jesteście świadkami i Bóg, jak świątobliwe i sprawiedliwe, i nienaganne było postępowanie nasze między wami, wierzącymi. Wszak wiecie, że każdego
z was, niczym ojciec dzieci swoje, napominaliśmy i zachęcali, i zaklinali, abyście prowadzili życie godne Boga, który was powołuje do Swego Królestwa i chwały.”
(I Tes. 2,9-12)

Apostoł pokazuje tutaj: widzieliście moje życie; atakowany z każdej strony, on żyje
w czysty, święty sposób, godny Boga, mimo tych wszystkich przeciwności, on nadal żyje zgodnie z wolą Boga – to jest piękne zwycięstwo, zaprawdę. On pokazuje nam, że dzięki Panu jest to możliwe: tym, kim jestem, jestem z łaski Boga.

            II List do Koryntian, 1 rozdział i 12 wiersz:

„To bowiem jest chlubą naszą: Świadectwo sumienia naszego, że wiedliśmy życie na tym świecie, zwłaszcza zaś między wami, w świątobliwości i czystości Bożej, nie w cielesnej mądrości, lecz w łasce Bożej.” (II Kor. 1,12)

Koryntianie, Tesaloniczanie – wszyscy widzieli jego święte życie, mimo tych wszystkich wydarzeń, on dalej pozostał czystym, świętym, nienagannym pracownikiem Chrystusa Jezusa, żołnierzem, który dbał, aby w tej wojnie podobać się Temu, który go do armii wezwał. Dlatego on mówi: dobry bój bojowałem, wiarę zachowałem... To jest coś bardzo ważnego. Kiedy jesteś dzieckiem Bożym, musisz to rozumieć: służba, każda służba natrafi na coś takiego, każda służba. To są właśnie metody, sposoby wroga, aby zatrzymać, zblokować, niestety udało mu się iluś ludzi wycofać – Demasa, czy innych, którzy zeszli z pola bitwy, gdzieś nie dawali rady, na chwilę Tymoteusza zablokować, potem jednak ruszył dalej. To jest naprawdę trudna bitwa. Sam sobie zdajesz sprawę, jak tylko ktoś powie ci coś, co nie pasuje, jak to może cię urazić, a co dopiero, gdy nie czynisz złego, a ktoś mówi źle
o tobie, jak może cię urazić – więcej musisz wygrać. Jeżeli za grzechy cierpisz – cóż wielkiego? A jeśli cierpisz za dobro, to jest rzeczywiście wtedy wyczyn Chrystusowy.

            I List do Tymoteusza, 6 rozdział 12 wiersz:

„Staczaj dobry bój wiary, uchwyć się żywota wiecznego, do którego też zostałeś powołany i złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.” (I Tym. 6,12)

Staczaj dobry bój wiary, uchwyć się żywota wiecznego. On wiedział, że w tej wojnie potrzebuje umacniać też innych, to jest aż nieprawdopodobne – sam sponiewierany, ścigany, tępiony, z wydanym wyrokiem na siebie, a on dalej umacnia. Nawet mówi: jestem gotów dolać krwi swojej do ofiary waszej, jeśli potrzeba. Co to za człowiek jest? To jest nasz chrześcijański wódz, który w Jezusie Chrystusie ma swoje życie; takich wodzów mają chrześcijanie, którzy przeszli przez poniewierkę, przez zohydzanie, odrzucanie, opluwanie, wzgardę, przez więzienia, i wygrali bitwę – to są właśnie ci Boży ludzie. Weszliśmy w obłok tych zwycięzców. Weźmy Chiny, czy inne kraje, gdzie ci ludzie często po więzieniach, roboty po dwadzieścia, czy ileś lat
w kamieniołomach, czy gdzieś, i nie wyparli się Pana Jezusa – to są Boży ludzie. Zobaczcie, ilu ich spotkamy, kiedy my też będziemy zwycięzcami, kiedy pokonamy
w tej wojnie i nie damy się zepchnąć w takie czy inne rzeczy, tylko będziemy gotowi znieść to wszystko i wygrać – to jest wielka sprawa. Potrzebujemy mocy, siły Chrystusowej. Staczaj dobry bój wiary, to jest piękne; ktoś pomyślałby: Pawle, ty jesteś jak na wypoczynku tam, jak tylu ludzi obdarzasz dobrymi słowami, to ty masz fajnie chyba... Paweł: no tak, właśnie jestem w dybach, więzieniu, ale Pan jest ze mną i doznaję, jakbym był w raju.

            List do Filipian, 1 rozdział od 27 wiersza:

„Niech życie wasze będzie godne Ewangelii Chrystusowej, abym, czy przyjdę
i ujrzę was, czy będę nieobecny, słyszał o was, że stoicie w jednym Duchu, jednomyślnie walcząc społem za wiarę Ewangelii i w niczym nie dając się zastraszyć przeciwnikom, co jest dla nich zapowiedzią zguby, a dla was zbawienia, i to od Boga; gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, staczając ten sam bój, w którym mnie widzieliście i o którym teraz słyszycie, że go staczam.”
(Fil. 1,27-30)

Też w głodzie, chłodzie, odrzuceniu, poniewierce, pobiciach… Paweł mówi: też możecie, to jest też dla was, jeżeli chcecie walczyć i wygrywać z diabłem, to on będzie różne sposoby robił, żeby was zatrzymać, ale jeżeli należycie do Pana
i toczycie dobry bój, to wygracie. Nie będziecie walczyć o swoje imię, ale będziecie walczyć o Imię Chrystusa, będziecie czerpać siły z Pana i wygrywać w tej bitwie.

            List do Kolosan, 2 rozdział od 1 wiersza:

„Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielki bój toczę za was i za tych, którzy są w Laodycei, i za tych wszystkich, którzy osobiście mnie nie poznali, aby pocieszone były ich serca, a oni, połączeni w miłości, zdążali do wszelkiego bogactwa pełnego zrozumienia, do poznania tajemnicy Bożej, to jest Chrystusa, w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania.” (Kol. 2,1-3)

Nie do powalenia, nie po pokonania, cały czas to samo po prostu: a wy wstańcie,
a wy wygrajcie, a wy pokonajcie wroga, cieszcie się, że macie zbawienie
w Chrystusie, budujcie się nawzajem – to jest piękne. To jest pokazanie, na czym prawdziwie na bitwa polega. Tych Bożych ludzi potrzeba w każdym pokoleniu, którzy przejdą przez to i nie dadzą się odepchnąć, którzy wygrają w tej bitwie i nie zmienią tego stanowiska, będą gotowi pozostać w Prawdzie mimo wielu przeciwności i nie zrezygnować z Prawdy.

Mimo wszystko, że się tak to toczy, to w dużej mierze, od każdego z nas osobiście zależy, co dzieje się w zgromadzeniu. Jeżeli my będziemy pilnować swoich szat i wygrywać z wrogiem, i nie damy się oszczercy nastawiać, to my go wyprzemy, to wtedy o wiele łatwiej jest walczyć, bo jesteśmy sobie bliscy, szczęśliwi, będziemy w bitwie dojrzali i będziemy rozumieć, że w tej bitwie przecież ważne jest, żebyśmy nie dali wrogowi szansy na to, żebyśmy toczyli gdzieś bitwę między sobą, tylko żebyśmy toczyli bitwę zawsze z wrogiem – diabłem, nigdy między sobą. Abyśmy nigdy nie dali się namówić do bitwy z ciałem i krwią, bo to nie jest bitwa Chrystusa. Jezus nigdy tak nie walczył. Niech Bóg pomoże nam, abyśmy wygrywali w tym. Ci, którzy wygrywają, niech dalej wygrywają, ci, którzy dali się gdzieś złapać, niech powstaną – wszyscy ratujmy się, bo to jest taka szansa. Będziesz może wiele razy obmówiony, oskarżony o to, czy o tamto, ale jeżeli będziesz trwać w Chrystusie, to przejdziesz przez to przecież. Wiesz, jak twój Pan przeszedł, a skoro On cierpiał, to
i ty cierpieć będziesz, też przejdziesz przez to i będziesz dalej walczyć w dobrej sprawie, w modlitwie, głoszeniu, żyjąc w taki sposób, jaki jest godny Pana – jako zwycięzca. Amen.