Jan 14:23

Słowo pisane

21.12.2020r. wieczorne Marian - Wyjście z Egiptu. Morze Czerwone

Wyjście z Egiptu. Morze Czerwone

21.12.2020r. wieczorne Marian

 

Gdy Bóg wyprowadzał Izrael z Egiptu, takie dziwne jest postępowanie Boga
w tym wyprowadzaniu. Izraelici opuszczają Egipcjan, już wyszli, możemy powiedzieć, że sprawa jest załatwiona, temat się zamknął – faraon przegrał, oni opuścili Egipt. Dla Boga jeszcze sprawa nie była załatwiona, Bóg miał jeszcze dalej Swój plan
i zamysł, żeby realizować to. Nieraz i my w doświadczeniach mamy to samo, wydaje się, że doświadczenie nas opuszcza, a jednak wraca z jakąś większą siłą do nas, wraca i wtedy myślimy sobie: i co teraz? Wydawało się, że jest po doświadczeniu
a wraca jeszcze z taką siłą; to może lepiej było w ogóle nie wychodzić z Egiptu?
I dokładnie doszli do tego punktu zrozumienia i dokładnie doszli do tej myśli tam.

Kiedy Bóg zatwardził serce faraona, to on podjął decyzję, żeby ścigać Izraelitów i oni wpadli w pułapkę – z jednej strony morze, z drugiej faraon ze swoimi wojskami. No i dochodzą do wniosku, że: wyszliśmy teraz tylko po to, aby faraon nas pozabijał. A więc nie ma myślenia o Bogu, nie ma myślenia, że skoro Bóg podjął się zadania wyprowadzenia ich z Egiptu, to też Bóg poradzi Sobie z tymi sprawami, tylko jest strach. Jak często jest w naszych doświadczeniach, że zamiast takiego szczęścia, że to Bóg przecież podjął się tego, żeby nas wyprowadzić, pojawia się strach, lęk, niepewność; człowiek sobie myśli: czy warto w ogóle było wychodzić
z tego świata, skoro takie zagrożenie teraz jest? I grozi jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy było się w świecie, jeżeli ktoś np. weźmie: komu więcej dano, od tego więcej się wymaga. Jak człowiek był w świecie, nie było wymagań, mógł sobie robić to, czy tamto, a teraz wymagania: bądźcie święci, uczciwi, wierni, bądźcie zawsze gotowi, oddawajcie swoje życie – pojawia się punkt za punktem i człowiek myśli sobie: a kto da radę z takimi rzeczami? One zaczynają człowieka jakby osaczać i może pojawić się lęk i obawa, że człowiek nie da sobie rady, i często się pojawia. Człowiek często się wycofuje i zaczyna poddawać się porażce, i mówi: to lepiej było w ogóle nie wychodzić, bo i po co, skoro i tak nie daję sobie rady z tym chrześcijaństwem. Bóg ma Swój plan, skoro pozwala, aby doświadczenia dalej wzrastały, to Bóg ma Swój plan i trzeba to z tej strony zobaczyć. Bóg ma Swój plan, tak czy nie? To możemy zaufać Bogu, że co On zaczął, to ma moc i dokończyć? A wtedy często pojawia się lęk, człowiek zaczyna drżeć, bać się, zaczyna w sumie panikować, myśli sobie: kto da radę z wojskami faraona? Jeżeli on jest uzbrojony, a my nic nie mamy.

Wtedy taka ciekawa rzecz się pojawia, kiedy oni mówią: „Czyż nie powiedzieliśmy tobie już w Egipcie: zostaw nas w spokoju, będziemy służyć Egipcjanom? Gdyż lepiej służyć nam Egipcjanom, niż umrzeć na pustyni.” Ich podejście i zrozumienie było takie, że lepiej było być w tej niewoli i służyć Egipcjanom, niż teraz ginąć – taki wniosek mają. Nie myślą, że Bóg wyprowadził ich z Egiptu, że Bóg obiecał im ziemię mlekiem i miodem płynącą, że skoro Bóg wyprowadził, widzieli cuda, wszystkie wyprowadzenia, a teraz tylko faraon napada
z powrotem, a oni panikują i się boją już o wynik tego doświadczenia, i uznają, że po prostu faraon ich zabije i koniec, lepiej było dla nich być tam, w niewoli, niż teraz zginąć. Żebyśmy mogli zobaczyć ten sposób myślenia, że jest on sposobem myślenia ciała i nas ten sposób też atakuje; i albo podołamy mu i wygramy, albo po prostu on nas pokona i powali: to było bez sensu w sumie, wychodzić, skoro i tak celu nie osiągnę, a zginę tylko w drodze, to po co było wychodzić? Ale polecenie Boga jest właśnie ciekawe, bo Bóg mówi w ten sposób: „Dlaczego wołasz do Mnie? Powiedz synom Izraelskim, aby ruszyli.” Bóg nadal wydaje im rozkaz, aby poszli dalej, żeby nie patrzyli na to, że ten faraon czyha i chce ich zabić, tylko żeby poszli dalej i koniec.

To jest takie piękne polecenie Boga: czego się boisz? Czego się lękasz? Przecież Ja jestem od początku do końca w tej sprawie, skoro pozwoliłem, żeby faraon na was napadł, mam cel jakiś w tej sprawie, a ty się nie bój, z tobą mam sprawę, że wziąłem cię z niewoli i chcę cię doprowadzić do miejsca wiecznego przebywania. A więc, czego się boisz, gdy faraon atakuje? Bóg ma sprawę
z faraonem, a Jego lud musi wierzyć, że Bóg, który zaczął, ma moc i dokończyć. Kto z nas tak wierzy: Bóg zaczął, to On i dokończy? Amen i koniec. Nie będziemy zwieszać głowy i mieć swoje pomysły na życie, starego człowieka ze sobą targać, ten stary człowiek jest obrazem faraona, powiedzmy, próbuje ścigać tego nowego, żeby upomnieć się o swoje prawa. A Bóg dopuszcza, żeby ten stary ścigał tego nowego,
a nowy ma ufać Bogu, że Bóg ustanowił mu inne prawa. No i co Bóg tutaj zamierzał? Dokładnie to, co zrobił z nami, kiedy wprowadził nas do wody chrztu. W wodach chrztu stary człowiek umarł, a więc Bóg rozprawił się ze starym człowiekiem w czasie chrztu. To samo z faraonem, Bóg zatwardza jego serce, faraon atakuje, próbuje wywołać strach i panikę, chce sprowadzić ich z powrotem, a Bóg mówi: idźcie dalej. Gdzie idźcie? Tu jest morze, tu jest faraon – Boże, gdzie ja mam iść? A Bóg mówi: idź tam, gdzie Ja ci powiedziałem. To znaczy gdzie? Idź za Panem Jezusem, idź, powiedziałem: oto Mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie; nie cofaj się, nie bój się, nie lękaj, że goni cię te twoje „ja”. Ja się już z nim rozprawiłem, a ty idź dalej. I tak się dzieje, morze się rozstępuje, Bóg dokonuje cudu, no i lud Boży sobie idzie, przechodzi na drugą stronę. Wojska faraona mają wtedy możliwość, bo ten anioł prowadzący, który rozdzielił faraona od Izraela, ustępuje teraz i faraon goni pędem te swoje wojska, żeby dopaść Izraelitów w tym morzu, i Bóg wtedy czyni następną rzecz: gdy Izraelici przechodzą, morze się zamyka. Bóg odnosi chwałę.

            Komu ufamy? Jak często ciało jest siłą człowieka, a nie Bóg. Człowiek po ludzku ocenia sytuację i poddaje się, zamiast być pewnym, że Bóg jest i koniec. Nie bać się przeciwności, ale cieszyć się, że to Bóg podjął się zadania. Jakiego zadania podjął się z nami Bóg? Z Izraelitami – wywołać ich z niewoli Egiptu. A co z nami Bóg postanowił? Wywołać nas z niewoli ciemności, grzechu. Gdy wywołał nas z niewoli grzechu, ciemności, to dał nam cel – Swój dom. A więc wywołał nas ze świata, abyśmy szli w kierunku Jego domu. A idąc w kierunku Jego domu, musimy napotkać na wiele przeciwności, które będą nas wypróbowywać, czy ten cel, który dał nam Bóg, mamy w sercu, czy tylko po prostu w Biblii. Oni osiągnęli ziemię obiecaną, ale nie ci, którzy byli dorośli w tym czasie, bo oni zawiedli totalnie w tym, osiągnęły ją ich dzieci, o które oni się bali, że poginą na pustyni, czy cokolwiek innego... Tak sobie pomyślałem: jakie piękne świadectwo działania Boga, że to, co my uważamy, że Bóg chyba stracił kontrolę, skoro wróg nas tak ściga, to On wcale nie stracił kontroli. On chce nam tylko pokazać, jak się z tym wrogiem rozprawi. Dlatego apostołowie mówili: Ten, który zaczął, Ten ma moc dokończyć Swoje dzieło, naszym zadaniem jest zaufać Jemu. Wojska faraona, Morze Czerwone – po ludzku ani w lewo, ani w prawo, tu nie przejdziesz, tu cię zabiję. Boże, gdzie mamy iść? Bóg mówi: nie martw się, idź! I okazuje się, że morze się otworzyło i przeszli, stał się cud. Ile razy w naszym życiu stał się już cud? No, trochę było chyba cudów. Kiedy sytuacja wydawała się bez wyjścia, okazywało się, że jest wyjście i to całkiem piękne, które pokazywało, że to Bóg dał nam to wyjście. Mogliśmy okazać się zwycięzcami, dziękować Bogu, przyjść na zgromadzenie: naprawdę, Bóg okazał się wspaniały w tym doświadczeniu, przeprowadził mnie, a wyglądało, jakby nie było jak wyjść. Wydawało się, że sytuacja bez wyjścia, a tu jakiś człowiek pojawia się i jest taki mały przesmyk, w którym możesz spróbować się zmieścić w tym momencie, i jest jeszcze możliwość, żeby coś uruchomić w tej sprawie. Wydawało się: mur, a tu pojawia się mała furteczka; nie wiadomo, jak się ona otworzy, bo to tylko Bóg wie. Ale ogólnie, w sprawie dotarcia do wieczności, to my musimy zobaczyć zamysł Boga i dla nas to powinno być najważniejsze. Zamysłem Boga było to, byśmy wyszli z niewoli i byli na wolności.

Jaką cenę ma wolność? Dla Izraelitów jedzenie było ważniejsze od wolności, oni często to jedzenie wspominali, w tym 16 rozdziale:

„Obyśmy byli pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdyśmy siadali przy garnku mięsa i mogli się najeść chleba do syta, bo wyprowadziliście nas na pustynię, aby całe to zgromadzenie zanurzyć głodem.”

Jakie oni w ogóle pomysły mieli nieraz. Czasami człowiek może w zgromadzeniu przychodzić i zamiast radować się, że Bóg podjął się dzieła zbawczego, to człowiek zachowuje się, jakby Bóg dał karę, jakby mówił całym sobą: Bóg mnie wywołał do czegoś, co zupełnie mi się nie podoba, lepiej było mi w świecie żyć, łatwiej było, miałem swoje pomysły, mogłem je zrealizować. A tu raptem muszę zrobić to, co Bóg chce, a tak robiłem to, co chciałem sam – oni sami to mówią. W Egipcie mogliśmy mieć mięso, ale nie pamiętali już, że nie mogli pewnych rzeczy robić, musieli zabijać swoich synów i tego już nie pamiętają w tym momencie. My też możemy nie pamiętać, że w starym życiu robiliśmy tyle głupot, że wstyd nam po prostu, zabijaliśmy swoje życie dane od Boga, niszczyliśmy je w różny sposób. Człowiek już tego nie pamięta, tylko pamięta: fajnie było, wesoło, czy coś tam... Ale tych rzeczy nie pamięta. Kiedy jest doświadczenie i kiedy wzmaga się atak wroga, to wcale nie znaczy, że Bóg przestał się nami interesować. On się nami interesuje tak samo, jak się interesował wcześniej. Musimy ufać, że choćby nie wiem jak źle wyglądało doświadczenie, to Bóg i tak w tym doświadczeniu odbierze Sobie chwałę, że to, co niemożliwe, jest możliwe dla Boga – mówi Pan Jezus. To, co niemożliwe dla nas,
u Boga jest możliwe, u Boga wszystko jest możliwe.

            Wziąłem sobie dwa miejsca z Księgi Joba, 42 rozdziału, te słowa właśnie, kiedy Job mówi:

„Któż jest w stanie zaciemnić Twój zamysł nierozsądną mową? Aleć to ja mówiłem nierozumnie o rzeczach cudownych dla mnie, których nie rozumiem. Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden Twój zamysł nie jest dla Ciebie niewykonalny.”

Nikt, nawet mówiąc, nie jest w stanie zaciemnić tego, co Bóg Sobie postanowił: postanowił zbawić nas, wyratować, wyprowadzić z niewoli. Naprawdę zacznijmy cieszyć się tym, radować, kochajmy Pana za to, że On ma moc wyrywać nas od diabła i przenieść do Królestwa Syna Swego umiłowanego. A my, bez względu na to, co by się działo z tego powodu, po prostu oddawajmy Bogu chwałę. Lepiej być na wolności, niż siedzieć w świecie i karmić się bzdurami. Lepiej chodzić po pustyni
z Bogiem, niż żyć przy tych diabelskich studniach i karmić się zatrutą wodą. Zgromadzać się, śpiewać Bogu pieśni pochwalne, niż zachowywać się tak, jakby Bóg nas ukarał, każąc zgromadzać się i śpiewać Mu pieśni pochwalne. Jakby to była kara, a nie chwała obecności Boga.

Jeszcze takie jedno miejsce z Księgi Izajasza, 46 rozdział 10 i 11 wiersz:

„Ja od początku zwiastowałem to, co będzie, i z dawna to, co jeszcze się nie stało, Ja wypowiadam Swój zamysł, i spełnia się on, i dokonuje wszystkiego, czego chcę. Przywołuje ze Wschodu ptaka drapieżnego, a z ziemi dalekiej męża, który wykona Mój zamysł; jak powiedziałem, tak to wykonuje, jak postanowiłem, tak to czynię.”

Wiecie, naszym głównym zadaniem jest uwielbić Boga za to, że On zaczął to robić. Po prostu to jest nasze zadanie – uszanować Jego wszechmoc, Jego chwałę i nie patrzeć na przeciwności, tylko patrzeć na Boga; i człowiek nigdy nie straci radości wtedy. Bóg mówi do Mojżesza: Mojżesz, przestań, nie widziałeś, co Ja robię? Po co ty takie rzeczy robisz teraz? Weź, podnieś laskę i zaraz zobaczysz cud.

Oni stracili cel. Jaki cel ma nasze powołanie? Dotrzeć do wieczności
z Bogiem. Bóg podjął się i On doprowadzi. W każdym doświadczeniu, jeżeli będziemy widzieć, że Bóg to prowadzi, będziemy wielbić Boga i czcić Go, a nasze życie będzie przemieniane. Bóg wyprowadził ich na pustynię, aby byli odważniejsi, pewniejsi Boga, żeby w tym i w tym doświadczeniu mogli rozpoznać Boga. Tak sobie pomyślałem, jak Bóg ich wyprowadził z tego Egiptu i oczekiwał, że oni będą Mu wdzięczni za to, że będą śpiewać Mu pieśni pochwalne; nie tylko po cudzie otwartego morza, ale cały czas będą Mu śpiewać wdzięcznym sercem: Boże, Ty jesteś Wszechmogący, Ty jesteś mocen uczynić wszystko, co potrzebne. Nie wywołał mnie z tego świata jakiś wielki człowiek, Ty mnie wywołałeś, Ty, który stworzyłeś niebo i ziemię. Po prostu zacząć dziękować Bogu za to, że podjął się tego zadania. Nie chodzić… bo człowiek będzie miał stale powód do biadolenia
i narzekania, i stale będzie miał powód do narzekania. Oni stale mieli – chwila i już mieli powód do narzekania. Człowiek jest taki, że zamiast oddać Bogu chwałę, to będzie chodzić i stale demonstrować swoje wielkie niezadowolenie; inaczej mówiąc: będziesz niezadowolony, nie wejdziesz do domu Ojca, będziesz dziękować, będziesz zadowolony, dojdziesz do domu Ojca, bo On podjął się ciebie tam wprowadzić, jak zaczął, tak doprowadzi. Kto Mu ufa. On nie pozwoli, żeby ten człowiek był zawstydzony, a więc możemy być pewni Boga. Ani naszą siłą, ani naszą mocą. Mojżesz nie mógł Morza Czerwonego otworzyć, nie mógł nawet wyrwać faraonowi
z Egiptu tych ludzi, bo faraon cały czas mówił: „nie”, Mojżesz nie mógł powiedzieć: ty sobie gadaj, a my idziemy. Jakby ruszyli, to by wiedział, że wojska faraona ruszą za nim. A więc musiał ufać, że Bóg to uczyni. Wszystko polega właśnie na tym, aby ufać Bogu.

Tak sobie popatrzyłem w swoim życiu, ile razy miałem doświadczenie
w swoim życiu, że ta sprawa jest nie do przeskoczenia, nie do przejścia i w pewnym momencie, jedna chwila, jakieś Boże działanie i dokonuje się cud, że spawa staje się zupełnie prosta. A więc, jeżeli Bóg zaczął, to i dokończy. Jak mamy się zachowywać z Bogiem? Dziękować Mu za wszystko, to jest nauka nowotestamentowa, to nie jest nauka diabła, który mówi: dziękujcie, a i tak przegracie. Tylko nauka Boga, który mówi: dziękujcie, bo macie zwycięstwo już, nie obawiaj się, jak to zwycięstwo będzie osiągnięte. Przyszli do wody: gorzka woda, znowuż narzekali... To nie polega na tym, że Bóg zaczął, a my po prostu robimy, co chcemy, to polega na tym, że Bóg zaczął, a my mamy nauczyć się to, co On chce. To, co Jezus mówi: kto wypełnia Moją wolę, jest Moją matką, bratem, siostrą, jest Moją rodziną. Bóg wywołał Izraela po to, żeby oni robili to, co On chce, bo dla nich to było najlepsze, co On chce. A oni cały czas walczyli, bo chcieli robić to, co oni chcą. Mojżesz poszedł na górę: gdzie ten Mojżesz, czterdzieści dni go nie ma, chyba zniknął, zróbmy sobie boga w Izraelu, żebyśmy mogli go widzieć i wrócimy do Egiptu, to się faraon ucieszy, że wróciliśmy ze złotym bykiem, żeby faraon widział, że nie straciliśmy tej nauki, którą nabyliśmy w Egipcie, jednak bałwany to nasze serce. No i Mojżesz rozbija te tablice, każe wybić spośród nich część ludu, no i zaczynają rozumieć. Mojżesz mówi: teraz czekajcie, ja pójdę
i wrócę, aby otrzymać od Boga to, co jest potrzebne dla nas. A więc w każdym doświadczeniu pewność Boga, żeby nie tracić pewności. Bóg nigdy nie jest Bogiem, który nie ma wyjścia, nawet jak umrzemy, to jest wyjście, bo idziemy do wieczności
z Bogiem, bo On przeprowadza i przez śmierć. A więc nie ma tak, że z Bogiem idąc, coś jest bez wyjścia, zawsze jest wyjście.

Tak myślałem o sobie, o tej swojej chorobie, że myślałem, że umrę, że będzie już po mnie... A Paweł myślał, że umarł, jak go ukamienowali i że też jest po nim,
a Bóg go wzbudził, i Paweł mówi: teraz Bóg mnie nauczył, żebym nie polegał na tym, jak ja to widzę, tylko: nikt mnie nie zabije, dopóki Bóg nie zechce, aby mnie zabili, On mnie wyrwie nawet z lwiej paszczy, jeżeli Jego zdaniem jest, abym jeszcze służył, to nikt mi nie zrobi nic takiego, abym nie służył, zamkną mnie, a i tak będę służył. Usłużył nam listami z więzienia, w sumie listy z więzienia stały się dla nas wielkim zbudowaniem, Paweł pisał tam listy i korzystamy do dzisiaj z tego więzienia. Paweł mówi, aby to więzienie było dla wielu zbudowaniem i dokładnie tak się stało. Bóg dał mu czas, wydawało się, że wróg go złapał, zamknął, a on po prostu wielką pracę
w tym czasie wykonał, dla nas zbawienną pracę, bo w tamtym czasie nie żyliśmy, skąd byśmy to wszystko wiedzieli, jakby on nam nie powiedział. Jest dla nas to wielką zachętą. Na pewno nie wolno chodzić z Bogiem jak „smętek”, nie wolno chodzić z nędzą, jak kreatura, która koniecznie chce udowodnić, że wie lepiej od Boga, jak powinno się żyć, jak opuścić Egipt, jak opuścić grzech. Bóg wie lepiej. Trzeba po prostu oddać Bogu chwałę – to się Mu należy. Dlatego Jezus powiedział, że Bóg szuka tych, którzy czcili by Go w Duchu i Prawdzie. Bóg jest Bogiem i koniec. Nie wolno wątpić w Niego. Diabeł bazuje na niepewności: a skąd wiesz, że Bóg jest
z tobą? Wiem, bo gdyby nie był, to żyłbym dalej w świecie, w grzechu i tyle. Skoro mnie wywołał, to nie po to, żeby pobawić się trochę ze mną, a później: a, znudziła mi się już ta zabawka, wyrzucam... Nie. On wziął mnie, żebym był Jego synem, żebym mógł żyć na ziemi i mógł wejść do wieczności, zaplanował dla mnie i dla ciebie wieczność. Nie mogę iść do wieczności, jakby to była kara, że za karę idę do wieczności. A tu ludzie w świecie tak się cieszą...

Zaufać Bogu to nie znaczy być głupcem, to znaczy być człowiekiem mądrym, bo mądry człowiek ufa Bogu, głupiec zaś  Mu nie ufa; to nie jest głupia ufność, to jest mądra ufność, bo komu zaufać, jak nie Temu, który stworzył niebo i ziemię, który posłał Swego Syna, aby nas zbawił z naszych grzechów, to komu ufać, jak nie Jemu? Nie wolno stracić tego, co jest cenne. Paweł pisze, że musimy pamiętać
o tym, co przyszło na Izraelitów, aby to na nas też nie przyszło, abyśmy my nie weszli w ich doświadczenie, gdzie oni, zamiast dziękować, zaczęli szemrać. Możesz czegoś nie rozumieć w tym momencie, ale musisz być pewnym, że Bóg chce twego dobra. Możesz nie rozumieć, co On w danym momencie robi, ale musisz rozumieć, że On robi to dla twojego dobra, abyś Mu ufał, abyś Mu dziękował, abyś wierzył Mu
w każdej chwili, że to, co On czyni, jest dla twojego dobra. Nawet to, że faraon ich ścigał, było dla ich dobra, aby zobaczyli, że odpłata Boga jest solidna, do końca, faraon musiał ponieść konsekwencje; chciał wybijać synów izraelskich, chciał zniszczyć Izrael, to Bóg zniszczył Egipcjan, jest konsekwentny. Jak podjął się zniszczyć nasze grzechy, to po to jest krzyż. Każdy z nas musi być człowiekiem poddanym Bogu, wtedy w myślach są już nie nasze myśli, tyko Boże myśli, myślimy jak ludzie, którzy zostali wzięci do wielkiej, Bożej sprawy i mamy wielki zaszczyt brać udział w budowaniu się na dom Boży. Wtedy wszystkie te rzeczy są inne po prostu, człowiek jest szczęśliwy, że Bóg wezwał nas do wiecznej uroczystości, a nie chwilowej. Zrobił z nas wieczną rodzinę, nie przemijającą, nie że ktoś umrze: biada, ten poszedł do gehenny, o, następny poszedł do gehenny, jak gdzie indziej, gdy żył w grzechach. Zostaliśmy przeznaczeni do wieczności, do ziemi obiecanej, do domu Ojca. Doszli do ziemi obiecanej? Doszli, że później mieli kłopoty, bo później ciało tam dużo pracowało. A gdy my dojdziemy do domu Ojca, tam już nie będzie tego ciała, już nie będzie możliwości popsucia czegokolwiek w domu Ojca. Więc radujmy się
w Panu zawsze.

Niech Ewangelia będzie żywa, widoczna, żeby nie było tak, że my się nie radujemy i mówimy: wierzysz Ewangelii? – Wierzę. – A radujesz się z Ewangelii? –
A z czego, skoro same kłopoty na ziemi są. Ewangelia niesie ze sobą pojednanie, łaskę, przebaczenie, miłość Jezusa do nas, dowody Jego miłości są tak wyraźne po to, żebyśmy po prostu wygrali w tej bitwie. Jeżeli człowiek traci to widzenie, że to Bóg zaczął, nie my, my nie zaczęliśmy drogi zbawienia, nikt z nas nie zaczął drogi zbawienia, to Bóg zaczął, a Ten, który zaczął, ma moc i dokończyć. Jeżeli człowiek weźmie dalsze działanie, to Mojżesz nie byłby w stanie przeprowadzić przez Morze Czerwone. Jeżeli Mojżesz by powiedział: skoro Bóg nas wyprowadził z Egiptu, to ja teraz jestem ten najważniejszy i ja teraz będę wszystko wam zapewniał, przychodźcie do mnie i ja wam wszystko dam, co wy chcecie – Mojżesz tego nie mówi. Mówi: Boże, jak Ty nie będziesz szedł dalej z nami, to ja też tam nie idę, wiedział, że bez Boga nie jest w stanie prowadzić tych ludzi w ogóle. A więc łaska za łaską, dobroć za dobrocią, Bóg naprawdę jest wspaniałym Bogiem, okazuje nam tyle dobra, tyle chęci, żebyśmy zrozumieli, że to jest Bóg, że nasz Bóg podjął się wziąć nas do Swojej wieczności. On pyta: czy jest coś niemożliwego dla Mnie? I człowiek musi szczerze odpowiedzieć. Jeżeli uważa, że to jest niemożliwe i to niemożliwe, to człowiek wtedy przegrywa, bo już się o to nie modli nawet, nie szuka tego u Boga. Nie staje wobec tego jak pewny, że Bóg ma zwycięstwo nad tą sprawą, tylko dla człowieka ta sprawa ma zwycięstwo nad tym człowiekiem. Wtedy człowiek ustępuje w danej sprawie, jeden w tej, drugi w tamtej, i w pewnym momencie człowiek po prostu poddaje się.

Tak samo jak Izraelici wiedzieli, że to Bóg, wiedzieli, że to wody nie ma, czy czegoś, ale nie wiedzieli, że to Bóg prowadzi. Wiele rzeczy czeka na nas, prób – komu ufamy, ciału czy Bogu? Jeżeli ufamy ciału, no to zaraz nas to rozbije, zaraz powoduje, że opuszczamy ręce i poddajmy się: to za duża sprawa, tego nie idzie wygrać... A Bóg mówi: czemu narzekasz? Podnieś ręce. Wystarczy podniesienie rąk? Mojżesz podniósł ręce i wystarczyło, Jozue na dole wygrywał. Ale, co te ręce Mojżesza znaczą? Mojżesz miał połączenie z Bogiem i Bóg przez Mojżesza pokazywał, że chce obdarzać ten lud. A więc te podniesione ręce Mojżesza to zwycięstwo Jozuego na dole. Jozue mógł sobie pomyśleć: co jest  z nami, że raz wygrywamy, raz przegrywamy, o co tu chodzi? A tu się okazało, że wszystko to się działo, tam na górze się działo. Tak samo modlitwa Jezusa i on dla nas wygrywał wszystkie te bitwy. Nie możemy chodzić, jakbyśmy my byli sprawcami, wykonawcami naszego zbawienia i my dokończycielami naszego zbawiania – to nie jest dobre. Ewangelia nie niesie nam tego. Ewangelia mówi: Bóg zaczął i Bóg dokończy, doprowadza nas do Swojej wieczności. Droga jest otwarta, Bóg okazje Swoją miłość, krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Nie możemy opuścić Boga i myśleć, że to będzie dobre. Nie myśl już jak stary człowiek, stary człowiek umarł, zginął w czasie chrztu. Stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe – to jest sprawa oczywista, sprawa ważna. Niech Bóg pomoże, bo rozumiecie, że powinniśmy nawzajem sobie dodawać otuchy w chrześcijaństwie. Nie może być tak, że człowiek nie dodaje otuchy, my powinniśmy się budować, wzmacniać, posilać; nie w drugą stronę, nie odbierać sobie siły. Tu chodzi przecież o naszą wieczność, mamy Boga, po to się modlimy też. Myślę, że to są odpowiedzi Boga też, że modlimy się rano, po południu, wieczorem, Bóg chce mówić do nas.

Czytałem to i doznawałem, że powinniśmy o tym dzisiaj porozmawiać, On wie, że gdzieś traci się ufność, że gdzieś człowiek polega na własnych siłach i czuje się źle z tym, bo nie ma szansy polegać na własnych siłach i wyjść z jakiegoś doświadczenia o własnych siłach. Żadnego doświadczenia nikt nie opuści o własnych siłach, najmniejszego nawet nie opuści się. Doświadczenie będzie trwały, dopóki Pan nie wyprowadzi z doświadczenia. Pan daje pokuszenie i daje wyjście z pokuszenia. Czy człowiek sam ma wyjście? Nie ma, Pan daje wyjście, a więc tylko zobaczyć to wyjście, pójść i tyle. Być jak Jozue i Kaleb, i cieszyć się: przecież to Bóg powiedział, że mamy tu wejść, chodźmy, nie bójmy się. Tamci mówią: a gdzie tam, tam warownie, jak tam pójdziemy?

Niech Bóg da, żebyśmy byli duchowymi ludźmi, którzy rozumieją, że Bóg wywołał nas z tego świata, a Jego dom jest Święty po wsze czasy, Bóg podjął się tego, aby nas oczyścić. Wszystkie doświadczenia służą temu, abyśmy służyli Bogu,
a nie sobie. Wtedy jest dopiero prawdziwa radość, jak wygrywasz, jak jest silne pokuszenie i czujesz, wiesz, że nie możesz polegać na ciele, ale wszystko pcha cię w stronę tego ciała, żeby ocenić daną sytuację od ciała i poddać się danej presji,
i przez to uratować coś. A z drugiej strony doznajesz, żeby się nie poddać, żeby wytrwać, i trwasz, i w pewnym momencie wygrywasz, doświadczenie kończy się, a ty jesteś zwycięzcą. Cieszysz się, nie widząc nic więcej jak pustynię, ty cieszysz się, jakbyś widział urodzajny ogród pełen wszystkiego. Tak jak Słowo Boże mówi: będziecie szli pustynią, a ona będzie dla was jak urodzajne pole, będziecie tam mieli wszystko – to jest Bóg. To jest nie jedno takie doświadczenie, które mamy; ja pamiętam swoje, ty pamiętasz swoje, gdzie Bóg właśnie w ten sposób wyprowadza
i daje zwycięstwo, i pokazuje: nie bój się, robaczku, Mój Izraelu, Mój kochany ludu. Nie bój się, maleńka trzódko, bo upodobało się Bogu zbawić nas – to są piękne słowa. Naszym zadaniem jest  przyjąć te słowa i cieszyć się nimi, nie być  nieufnymi.

Nie chcielibyśmy, żeby gdy ojciec czy matka mówią do dziecka: kupię ci tą rzecz, a dziecko: nie wierzę. – No, mówię, że kupię ci tą rzecz, to pewne, obiecuję ci, kupię. – A dziecko: nie wierzę... To znaczy, że dziecko nie ufa swojemu rodzicowi, nie wierzy, że ten rodzic mówi prawdę. Po prostu podważa autentyczność wypowiedzi, jest może zaatakowane czymś, ale nie jest zadowolone, szczęśliwe. Bóg powiedział, to amen i koniec – takie musi być zrozumienie każdego z nas i wtedy wygramy. Bo inaczej będzie to tak, że na każdym zgromadzeniu zawsze będzie ktoś powalony, pokonany, narzekający, bo diabeł nie da nam spokoju. A jak będziemy umacniać się w Panu i każdy podejmie się tego, że: to Bóg postanowił, a nie ludzie, że to Bóg posłał Swego Syna, aby nas prowadził, a nie posłał Go ktoś tam, jakiś tam król ziemski, czy ktokolwiek inny, to mamy sprawę rozwiązaną. Mogą cię zamknąć
w więzieniu, a Pan cię może wyprowadzić stamtąd. Jak ten Yun opowiadał – brama otwarta, jakby w niekontrolowanym więzieniu, brama otwarta, ludzie chodzą, nikt go nie widzi, a on wychodzi na połamanych nogach; i taka jest prawda, poświadczali, że to była prawda. Bóg jest Bogiem. Wydawałoby się, że ludzie zamknęli apostołów, wysyłają po nich, a tam pusto, nikogo nie ma w więzieniu, straż stoi, drzwi zamknięte, a ludzi nie ma, a oni w świątyni opowiadają o Bogu. Przecież to jest piękne życie, my nie możemy żyć biednie, mamy żyć bogato w Panu, mamy mieć życie obfite, zadowolone, wdzięczne, nieskorumpowane lękiem, obawą, czy strachem, czy niepewnością, ale wdzięczne: Bóg zaczął – Bóg dokończy. Jeżeli dzieci się tego nauczą, to one będą pewne, że co Bóg zaczął, to i dokończy, i koniec, i Bóg nie zawiedzie nigdy, czy małego, czy dużego, Bóg nie zawiedzie. Bóg nigdy nie zawodzi. Ci, którzy Mu ufają, 100% pewności mają, że Bóg da nawet to, czego oni się mogą nie spodziewać w jakikolwiek sposób.

Pamiętam, jak to było z tymi braćmi w Anglii... I oni tam wyszli, i jakaś zgraja ludzi, i jakiś wielki człowiek, który miał zapłacone za to, żeby wykończyć go, mieli już dość tego gadania, i ten człowiek przyszedł, i w pewnym momencie ten Weslley dostał takiego ducha odwagi, że zamiast się chować, to on zeskoczył z tej barierki
i wprost na nich, i na tego wielkiego, i raptem stała się zmiana, zaczął mówić do nich i ten wielki zaczął płakać chyba, doznawać, że coś tam go rusza i powiedział: niech któryś spróbuje go ruszyć, to będzie miał ze mną sprawę. A więc Bóg w sumie użył tego największego wroga, żeby stał się obrońcą jego, odwrócił całkowicie sytuację.
A ten nie wiedział, co Bóg uczyni, ale był pewien, że Bóg jest z nim i takich przypadków jest wiele, gdzie Bóg okazuje się Triumfatorem i okazuje się, że: nie na daremno zaufałeś Mi, nie na daremno byłeś pewny, że cię przeprowadzę, że ci pomogę przez to. Jeżeli Bóg by uznał, tak jak ci trzej powiedzieli: jeżeli Bóg uzna, że mamy umrzeć, to umrzemy, a jeżeli uzna, że nie, to nie umrzemy, choćbyś wrzucił nas do pieca, ufamy bardziej Bogu niż temu piecowi. Musimy patrzeć na Chrystusa, Sprawcę i Dokończyciela wiary, to nie może być tak, że my patrzymy
w   bezmyślność i oczekujemy, że będziemy zwycięskimi chrześcijanami, to nie da rady tak. Musimy patrzeć na Tego, dla którego wszystko zostało poddane, na Jezusa Chrystusa. To jest piękne. Myślę, że Bóg zachęca nas do tego, żeby porzucać swoje pewności, a ufać Jego pewnościom. To, co On za pewnik stawia, to jest mój pewnik tak samo. Jeżeli Pan powiedział: powierzam cię Mojemu Synowi, a On uczyni wszystko doskonale, jak Ja chcę, to musi być pewność, że Jezus to uczyni –
w naszych modlitwach, w naszym czytaniu Biblii, w naszych relacjach wzajemnych; musimy być pewni, że Pan to uczyni. A jeśli się coś nam nie powiedzie, to jest krew Jezusa, można się oczyścić i dalej iść bez potępienia, bez jakichś tam nastawień, czy czegokolwiek innego. Umysły nasze muszą być czyste, świeże, napełnione Bożymi myślami. To, co dzieje się na świecie, to jest szaleństwo, diabeł chce to szaleństwo też rozlać na Kościół i dlatego w wielu miejscach dzieją się złe rzeczy, ludzie odwracają się od Boga, rezygnują z Boga, nie dlatego, że Bóg przestał być Wszechmogący, oni stracili pewność Boga, diabłu udało się odwrócić oczy od Chrystusa i zwrócić na ich ciało, i oni uznali, że nie da rady: to jest po prostu wszystko niemożliwe, ciało jest zbyt silne, ono będzie moim wodzem, pójdę za ciałem i tyle będzie mego najwyżej, koniec... Stąd mówią, że: no, co będzie człowiek walczył z czymś? A Bóg mówi: idź dalej, do mego domu wejdzie święty lud, czysty lud. Dlatego różne rzeczy będą się działy, naprawdę różne, ale jeżeli będziemy mieli ten sam cel w sercach swoich – „dom Ojca”, to będziemy zwycięzcami w tym celu idącymi, budującymi się tymi Prawdami Bożymi, umacniającymi się nawzajem Słowem Bożym, wspierającymi się nawzajem modlitwami, bo wszystko jest możliwe dla wierzącego. Różne rzeczy będą się działy, ale i tak Pan będzie we wszystkim. Mieć taką świętą pewność, że choćby nie wiadomo co się wydarzyło, i tak Bóg ma wspaniałe wyjście, takie czy inne, ale ono jest piękne, bo Boże, bo prawdziwe.

Różne rzeczy się wydarzały. Pamiętam, jak było z Darkiem i Bożenką. To był początek ich wiary i wtedy tata Bożenki umarł, a on miał ze swoim bratem taką umowę słowną, że to było wspólne, bo mieli umowę po rodzicach, ale między sobą, wiedzieli, że połowa jest twoja, a połowa moja. A kiedy ten tata umarł, ten brat uznał, że wszystko jest jego, a więc kazał Darkowi i Bożence wynieść się z tego mieszkania. Załatwił wszystko w sądzie, już miał być tylko wyrok eksmisji i do widzenia. W zgromadzeniu modliliśmy się i raptem przyszła wiadomość: wujek umarł i sprawa się zamknęła. To jest tak pięknie, wiedzieć, że Bóg ich nie zostawił i ma wyjście, nie mogli już wyrzucić ich z tego mieszkania, a w tym czasie otworzyło im się tam, gdzie teraz mieszkają. Bóg otworzył, dał im, inaczej dzieci Boże nie mogłyby wrócić. A więc człowiek, który się uparł, był zawzięty, po prostu skończył swoje życie, Bóg może, tak czy inaczej, zakończyć temat, ma moc dać życie, albo zabrać, to jest Jego moc, Jego prawo.

A więc w różny sposób okazywał Swoją moc, Swoją chwałę, naprawdę
w różny sposób. Różni ludzie różne rzeczy planowali, potem okazywało się to wszystko i Bóg zmieniał sytuację. A więc po prostu, tak jak Słowo Boże mówi: bez wiary nie można podobać się Bogu, kto uwierzy, że Bóg nagradza tych, którzy Go szukają. Człowiek jest pewny swego Boga, że: On nie zostawi, jeżeli ja czegoś nie pojmuję; albo sam pojmuje, że: moja wiara jest taka słaba, On mnie nie zostawi po prostu, On weźmie wzgląd na to i będzie mnie uczył w ten, czy inny sposób, ale dopóki Mu ufam. Jeśli przestaną Mu ufać, to tak, jakbym przestał mu ufać, że mnie kocha, że On chce mego dobra, tylko po prostu odwrócił się i znowuż w stare życie, w stary charakter – wracamy do Egiptu, tam przynajmniej wiemy, czego się trzymamy, mamy ten swój garnek z mięsem i to jest już całkiem dobrze, nie szkodzi, że diabeł nas tam dręczy, męczy, ale przynajmniej mamy garnek z mięsem. A tu na pustyni musimy ufać, że Bóg da nam jedzenie. Na tym to polega, że Bóg chce okazać się Bogiem. Dla nich to było ważne, żeby byli pewni, że Bóg, skoro ich wyprowadzi, to i doprowadzi. Dla nas też musi to być pewne, że skoro wywołał, to też i doprowadzi do domu. Jeśli stracimy w drodze tą pewność Boga, to wtedy zaczyna się, że wszystko jest przeszkodą, każde doświadczenie: dajmy spokój sobie
z Bogiem, z Kościołem, to nie da rady. Tak diabeł chce powiedzieć: to nie da rady. Ludzie mówią: człowieku, weź z głowy sobie to wybij, żebyś ty żył w święty sposób na ziemi. Dla nas to niemożliwe, ale dla Boga tak. Dlatego Bóg dał życie Swojego Syna, nie powiedział: ty, Marian, żyj tak. Mówił do Izraelitów: macie prawo, żyjcie tak, a więc ciało zawiodło. A więc mówi: umrzyj, Mój Syn będzie żył w tobie. Choćby cię powalono, to i tak cię nie pokonają, choćby cię zasmucali, to i tak będziesz rozweselony, bo Bóg będzie z tobą, a więc wszystko jest otwarte – piękne jest chrześcijaństwo. Jeżeli Bóg jest z nami, to ono jest nie do zniszczenia. Diabeł tyle próbował zniszczyć chrześcijaństwo, nie zniszczył, tyle razy próbował zniszczyć Biblię i nie zniszczył, a wydawałoby się, że Bóg mógłby okazać Swoją siłę, a On
w niemocy okazywał Swą wielką, potężną siłę i okazywało się, że w niemocy najpotężniejsze bitwy były wygrywane. Chwała Bogu! Tak pilnujmy tej sprawy Chrystusa. A my, należąc do Niego, uczymy się, jak razem budować się, jak wzmacniać, jak się posilać. Sami zdajemy sobie sprawę, że żyjemy
w doświadczeniu, że choróbsko może tu przyjść, według ludzkich rzeczy, mnie i Eli może tu nie być, jesteśmy w grupie ryzyka. A więc w krótkim czasie, w parę dni możemy zakończyć życie. Moglibyśmy powiedzieć: po co mamy ryzykować, że jacyś luzie będą przyjeżdżać i przyniosą tam śmiertelną chorobę, i zakończy się nasze życie. Ten ktoś nie będzie nawet sobie myśleć, że naraża nas, nie tylko, że karę zapłacimy, czy do więzienia zamkną, ale może naraża nas, że umrzemy. To nie o to chodzi, że my sobie planujemy umrzeć, a wy sobie walczcie, a my sobie zmykamy. To Bóg decyduje o tym, kiedy i w jaki sposób. A póki decyduje tak, żeby być, to znaczy, że ma do wykonania zadanie, które potrzebne jest, aby je wykonać. Tym zadaniem jest, aby lud Boży przestał się szarpać, szamotać w niepewnościach, obawach, potępieniach, to nic nie daje po prostu. Jeżeli jest grzech, to trzeba poddać się Bogu i skończyć. Bóg daje siłę, jak kończyć z tym grzechem, czy tamtym. Jak dał nam skończyć z piciem, z narkotykami, z przeklinaniem, z kłamstwami, z innymi rzeczami, to skoro On potrafi robić takie rzeczy, których myśmy nie umieli nigdy zrobić, to potrafi inne zrobić, czy nie? No, On wszystko potrafi, z tego to, z tego tamto, a wszystko na obraz Jezusa; to jest Ewangelia, to jest nasza radosna nowina, że Bóg potrafi zmienić nas na obraz Swego Syna. To tak, jakby miał fachowca najlepszego obok siebie, a on mówi: no, jednak spróbuję to sam... To „sam” nic nie daje. Dlatego najlepsze jest to, aby korzystać z tego, co Bóg nam daje, radować się tym, dziękować Bogu za tą łaskę. Mamy przywilej być Kościołem Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, normalnie przychodzimy, cieszymy się tym, obdarzamy się tym, czym On nas darzy i jesteśmy wdzięczni, że niedługo będzie spotkanie z Panem. Oby tak się stało. Żeby nie było tak, że wróg, zamiast przegrywać, być rozbrojony w chrzcie, w śmierci Chrystusa, to on stale ma siłę dręczyć ludzi, męczyć, przeszkadzać ludziom, odbierać zadowolenie, wdzięczność. Jeżeli Pan z nami, to któż przeciwko nam? Wina jest, jeżeli ktoś się cofa, bo Bóg nie ma w tych upodobania, bo oni giną. Jak się cofamy, to wtedy giniemy, bo Bóg się z nami nie cofa, Bóg idzie. Bóg mówi: Mojżeszu, idź dalej, nie cofaj się, nie wracaj do Egiptu, podyskutuj jeszcze
z faraonem, jeszcze raz coś tam porobimy… – nie. Bóg mówi: do przodu, Mojżesz. Mojżesz patrzy: morze, jak tu przejść? Chyba nie widział on co dzień morza rozstępującego się, ale widział jak woda zamienia się w krew, widział ten grad płomienny, ciemność, te żaby wchodzące, widział tą laskę, która go goniła jako wąż, także różne rzeczy widział. Chwała Bogu! Musimy pokonać tą barierę lęku
i niepewności, tej obawy, że coś może zawieść – to jest ohydny stary człowiek, zawsze myśli, że coś się zawali.

Słyszałem kiedyś, że był pewien człowiek, który był inżynierem i zaprojektował cały most i on został postawiony, i on cały czas drżał później ze strachu, że coś poszło nie tak, że może ten most się zawali. Całe jego życie później było obawą, że ten most się zawali. To jest tragedia. Zrobił dobrą rzecz, a potem był zaatakowany, że ten most się zawali i komuś się krzywda stanie. Diabeł chciałby tak, że zrobimy coś złego, a później będziemy lękać się, obawiać, co dalej. Pan dał, Pan poprowadzi dalej i tyle, nie naszą siłą, mądrością, elokwencją, nie naszymi sposobami, ale Swoimi sposobami.

Bóg wiedział, że tak będzie. Kiedy zostalibyśmy na poprzednim miejscu zamieszkania, to gdzie byśmy się spotkali dzisiaj, gdzie? Musielibyśmy spotykać się przez internet, diabeł by nas rozbił, a Bóg wcześniej przeorganizował. To jest Bóg, który prowadzi i On wie, co będzie, my nie wiemy, ale On wie. A więc Jemu chwała za to, że możemy się spotykać, wspólnie rozmawiać, śpiewać bez ograniczeń, a tak może byśmy jak Chińczycy się spotykali i ruszali tylko ustami. Kto myślał, jak to się już działo, o obozie, jakby wyglądał, że może być ciężko. Wiemy, że można stracić tą Bożą śmiałość i może człowiek stać się taki lękliwy, niepewny jest tego, z wielu rzeczy człowiek nie skorzysta wtedy, nie pójdzie głębiej, dalej, bo juz tylko cień, to już strach ogarnia, co tam będzie, co się stanie. Niech Pan daje właśnie posilenie i to, co jest potrzebne, aby odnieść zwycięstwo w tych wszystkich wydarzeniach, w tych wszystkich sprawach. Amen.