Jan 14:23

Słowo pisane

CO SŁOWO BOŻE ROBI ZE MNĄ - 15.08.2015 - część 1

Kiedyś pewien misjonarz, Hudson Taylor, w czasie bycia na misji w Chinach, opowiadał ewangelię pewnemu człowiekowi. Ten człowiek kiedy usłyszał ewangelię, pomyślał o swoim ojcu, który poszukiwał prawdy i nigdzie nie mógł jej znaleźć, i umarł. I kiedy on słyszał tą ewangelię, tą radosną nowinę o Jezusie, o prawdzie, której szukał jego ojciec, to pierwsze co zrobił, to zapytał: "od kiedy wy to wiecie?" Wtedy Hudson Taylor zawstydził się, bo w Anglii wiedziano już od kilkuset lat o Jezusie. I kiedy musiał przyznać się jak długo już wiedzą o Jezusie, to wtedy musiał usłyszeć z ust tego człowieka przykre słowa: "to dlaczego nie przyszliście wcześniej?"

         Zobaczmy, kiedy mamy Słowo życia, to jak ważne jest to Słowo życia. Nie chodzi mi o tak zwane gadulstwo chrześcijańskie, ale chodzi o rzeczywiste Słowo życia, Słowo, które ciebie ożywiło, wyrwało cię z niewoli diabła, które uwolniło cię od grzechów twoich. Jeśli masz to Słowo, to jest Słowo żywe, prawdziwe, skuteczne, które sprawiło to co potrzebowałeś (potrzebowałaś). Wtedy nie możesz zahamować już tego Słowa, wtedy opowiadasz to Słowo, ponieważ ono z tobą zrobiło coś pożytecznego. Wtedy mówisz z autorytetem, ponieważ ty masz świadectwo co Słowo Boże robi z człowiekiem, grzesznikiem, jak wydobywa go z jego grzechów, z jego obrzydliwego życia i napełnia kosztownością bycia w społeczności z Bogiem. Zaczynasz doznawać jak Bóg rozmawia z tobą. Rozmawiasz z tym świętym Bogiem i wiesz, że Bóg jest, bo On żyje. I wtedy napotykasz na religijnych ludzi, którzy chcą ci to wybić z głowy i mówią: "Co ci odbiło?! Jest tyle tysięcy wyuczonych ludzi, znających Biblię i oni nie mówią, że musisz tak pójść za tym Chrystusem. Oni żyją spokojnie. Zobacz, wszyscy chodzą, odbywamy te akty religijne i wszystko jest dobrze. Czego chcesz, po co to robisz? Kogo chcesz zmienić? Taki mądry jesteś? Ile skończyłeś szkół? Czyż oni nie uczyli się więcej od ciebie? Czyż oni lepiej nie wiedzą od ciebie co jest prawda a co nie?" A ty możesz powiedzieć: "Może wiedzą czy nie wiedzą, ale wiem co zrobiło to Słowo ze mną. Uwolniło mnie z niewoli, uwolniło mnie od skrępowania". I wtedy napotykasz na problem - bliscy ci ludzie stają się twoimi wrogami. Nie z tego powodu, że krzywdzisz ich, ale z tego powodu, że mówisz prawdę. I stajesz się współudziałowcem Chrystusa, bo On z powodu prawdy cierpiał na tej ziemi.

         Zobaczcie jaka jest ta ziemia, skoro z powodu prawdy zadają ci rany, oskarżają cię, mówią ci, że jesteś zdrajcą rodziny, wiary przodków. Jakże często rozumiemy, że ci ludzie w ogóle nie mają wiary i tak naprawdę nie ma możliwości czegoś zdradzić, kiedy czegoś nie ma. Ci ludzie żyją bez wiary. Mówią: "a kto to wie jak to jest?" Jaka to wiara, kiedy mówią: "a był ktoś z nieba kto to mówił?" Posłuchaj jaką mają wiarę. "A kto tam był i przyszedł i powiedział?" Przecież Jezus tam był. Przyszedł i powiedział nam jak jest.

         A więc można zobaczyć, kiedy prawda przemienia nasze życie, jak szybko możemy doznawać, że jesteśmy obcy, obcy dla bliskich nam ludzi, i że zaczynają patrzeć na nas wrogo. Niektórzy nawet potrafili prowadzić do psychologa. Opowiadałem wam o pewnej kobiecie, do której dostaliśmy od niej adres. Poszliśmy we dwójkę z pewnym bratem i mówiliśmy jej ewangelię, a ona cały czas mówiła o swojej nienawiści do córki. My mówiliśmy jej ewangelię, a ona cały czas o nienawiści do córki. Taka była to rozmowa. My mówiliśmy jej o Chrystusie, a ona o nienawiści do córki, jak nienawidzi jej, jaką ma złość przeciwko niej, ile ta córka narobiła jej zła. I to trwało godzinę, czy dwie, aż w końcu doszliśmy do stanu zrozumienia, że jest to nie do pokonania rozmową. Została tylko modlitwa. Powiedzieliśmy jej: "pomódlmy się". Klęknęliśmy na kolana i zaczęliśmy mówić: "Panie Jezu, zrobiliśmy to co mogliśmy. Nie możemy się przez to przedostać. Ty możesz zrobić to czego my nie potrafimy." I po paru minutach modlitwy, kiedy wstaliśmy z kolan, to kobieta ta już ani słowa nie powiedziała o nienawiści do córki, ale zaczęła słuchać ewangelii. Jej serce odmieniło się w ciągu paru minut. Myśmy walczyli o jej serce, a Pan to zrobił. To nie tak, że robiliśmy bezsensowną rzecz, myśmy mówili słowo i to słowo powoli zaczynało gdzieś pracować, ale nie mogło się przebić przez tą nienawiść. Ta osoba była przez cały czas na lekarstwach psychotropowych z powodu tej nienawiści do córki, a po tej modlitwie dostała radosne usposobienie do córki. Później powiedziała nam o wizycie u swojej psycholog. Nie mówiła już o nienawiści, ale o radości jaką dał jej Chrystus. Wtedy ta psycholog zaczęła podejrzewać, co ona dostała za lekarstwo? Ta psycholog leczyła ją i leczyła na to i nie mogła jej z tego wyleczyć. A tu raptem przychodzi i mówi zupełnie inaczej, jest szczęśliwa, zadowolona. To może Chrystus. I wtedy człowiek wie: "nie pomogli mi ci, nie pomogli mi tamci, pomógł mi Jezus Chrystus." I to jest prawda, którą On chce, żeby Jego Imię było wyznawane i by była uznawana potęga Jego imienia. Dla nas samych było to zadziwiające. Inna osoba klękała, a inna wstała z kolan.

         Kiedy znamy informacje, jakie to jest ważne. Kiedyś byliśmy u pewnych ludzi, którzy byli gorliwymi katolikami, ale niestety przy tym wdepnęli w demoniczne rzeczy, które tam zaczęły się pojawiać i gorliwie idąc za jakimś księdzem doszli do punktu, że do ich własnego dziecka, do ich domu, zaczął przychodzić demon. Kiedy przyszliśmy do modlitwy, nie wiedzieliśmy o tym. Gdy zaczęliśmy modlić się, wtedy też przyszedł tam Pan. To jest piękne, gdy możesz doznawać żywego Chrystusa i widzieć jak On wykonuje pracę, której nikt z nas nie wykona. To właśnie jest żywy Chrystus. To jest Słowo, które jest  żywe, które jest prawdziwe. To nie jest ktoś kto był, odszedł i już Go nie ma, a my musimy coś tu zrobić w tej sprawie. Tylko On nadal żyje i nadal On naprawdę potwierdza swoje Słowa i nadal On jest naszą nadzieją, że będzie docierał do następnych ludzi i wyciągał ich mimo tego, że staną się wrogami najbliżsi im ludzie. A wtedy jest szansa, że i oni mogą uratować się. To jest wojna z wrogiem, z diabłem, to nie jest walka z ciałem i krwią, tylko wróg trzyma tych ludzi i chce wtedy zaatakować, żeby zatrzymać człowieka w ratowaniu się z tej ziemi.

         Czy wiecie co zrobił świat ze Słowem, które stało się ciałem? Każdy z nas wie co zrobił świat, co zrobiliśmy my ze Słowem, które stało się ciałem. Co zrobiliśmy? Wydaliśmy je na śmierć. Tak my ludzie cenimy Słowo. "Zabić, usunąć z tej ziemi. Nie potrzebujemy Słowa od Boga, my mamy wystarczająco dobre, własne nauczania." Czy dzisiaj robisz to samo? Czy ja robię dzisiaj to samo? Nie chcemy dopuścić Słowa do zmieniania nas? Bronimy się przed Słowem, które może uratować nas od tego kim jesteśmy. Stawiamy przeszkody Słowu, a ono przecież przyszło po to, aby nas zbawić. Co robimy z tym Słowem my, chrześcijanie? Czy ono może każdego dnia ożywiać nas dla chwały Ojca w niebie? Ono po to właśnie przyszło i będzie zawsze tak działać, jeśli tylko będzie miało swobodę działać w nas.

         Wiecie, Bóg mógłby powiedzieć: "Zabiliście Moje Słowo, obrażam się na was. Jak potraktowaliście Mojego Syna, który przyszedł, aby ogłosić wam prawdę, aby pokazać wam jak żyje Słowo na ziemi? Skoro nie chcecie Mnie, to zostawiam was. Żyjcie sobie na tej ziemi, mordujcie się, niech diabeł wami włada przez wszystkie pokolenia”. Czy tak zrobił? Co zrobił więc? Trzeciego dnia wzbudził Słowo do życia. Trzy dni Słowo, które stało się ciałem było martwe w grobie. Kiedy Chrystus był na krzyżu, widzimy te wydarzenia, tą trzęsącą się ziemię, ciemności, rozrywającą się zasłonę. Jakież to jest cenne, że w swojej miłości Bóg z martwych podnosi Słowo i dla nas to Słowo nadal jest żywe. Czyż nie jest to wspaniałe? Nasze życie ma sens, ponieważ Słowo żyje i może nas dzisiaj zmieniać. Kolejnego dnia może zmieniać nasze ambitne stare życie na uległe, wspaniałe nowe życie. Niech ono żyje w nas! „Panie nasz, Ojcze, Boże, niech Twoje Słowo żyje we mnie, niech ono ma miejsce we mnie, bym żył, wzbudzony w Nim do życia". Niech żyje we mnie, niech żyje w tobie, niech ożywia nas dla chwały Ojca, niech prowadzi nas to Słowo i wprowadza w kosztowność tego kim jest nasz Ojciec. Niech rozgłasza się poprzez twoje i moje życie, gdyż ono ma swoje świadectwo.

I ci bracia nasi, apostołowie, uczniowie Chrystusa, wyruszyli ze świadectwem żywego Słowa. Mówili: "wyście Je ukrzyżowali, a Ono wstało i dzisiaj dalej robi to co robiło, chodząc po ziemi, używając nas." Dwunastu apostołów z Maciejem odeszło, już nie ma ich. Powstawali następni i następni, i następni. Jakie jest twoje miejsce w historii? Słowo chce, żeby było piękne, żebyś był kolejnym bratem, kolejną siostrą, którzy są ożywieni tym Bożym Słowem. Niczym innym, tylko Bożym Słowem, które żyło na tej ziemi, okazało jak żyje Słowo, aby nikt nie miał wątpliwości o co chodzi. I wstało i chce żyć w tobie. Czy przyjmiesz je? I czy pozwolisz, żeby zrobiło to co potrzebne, żebyś dzisiaj mógł (mogła) żyć według woli Ojca, tak jak Słowo powiedziało, że to jest moja rodzina i żebyś dzisiaj mógł (mogła) budować się z innymi na dom dla tego Boga?

         Chwała Bogu, że to Słowo wstało z martwych. Wiecie, gdyby nie wstało z martwych, cały czas byłoby tu ciemno. Kolejny raz wam mówię, że na tej ziemi jest tyle zła, jest mnóstwo złych chrześcijan, którzy dalej chodzą w swoich grzechach, dalej są pod władzą diabła i Słowo nie może ożywiać ich dla chwały Ojca. Postawili barykadę, nie chcą zrezygnować ze swoich grzechów, nie chcą ustąpić Słowu, które dało się ukrzyżować, aby zbawić nas, aby uratować nas z naszych grzechów. Nie chcą oddać Mu swego grzesznego życia. Lubią je, cenią je sobie, cenią swoje ambicje, swój honor, swoje stawianie na swoim i nie chcą ustąpić temu pokornemu, cichemu, łagodnemu Bożemu Słowu, żeby ono zmieniło nas na pokornych, cichych i łagodnych, stanowczych, zdecydowanych.