Jan 14:23

Słowo pisane

Królestwo wolności - cześć 2

KRÓLESTWO WOLNOŚCI.

         Jaki piękny jest Sam Król! Kiedy patrzymy na Jego doskonałość, na Jego ofiarę, dojście do Krzyża, miłość i troskę o to, żeby uczniowie nie zginęli, prośba, modlitwa, szukanie Bożej obecności dla nich, żeby Bóg ich przeprowadził przez doświadczenia – to jest nasz wzór. Jezus mówi: „naśladujcie Mnie”.

To jest zupełnie inna sytuacja. Z powodu religii to się zagubiło, bo człowiek się nawraca do religii, wchodzi w jakąś religię, a ta religia ma jakieś swoje sposoby i człowiek nie myśli, że musi się skończyć jego stare życie. Chodzi ze swoimi starymi sposobami i chce, żeby mu było tak, jak się jemu podoba. Nie podoba mu się ta religia, to pójdę do innej. A to nie religia, tylko Jezus i Jego Królestwo. Tam są jakieś prawa – „w Którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów”. Czy uzmysławiamy to sobie? Religia oczywiście nie znamionuje Królestwa Jezusa.

My to wiemy, ale o ile łatwiej byłoby, gdybyśmy respektowali Króla, gdy mamy kłopot i chcieli go właściwie rozwiązać. A bardzo często widzimy prowokowanie się nawzajem, wywoływanie kłopotów, a nie rozwiązywanie kłopotów i przenoszenie się starych wojen na nowy teren. To musi zginąć, bo wiemy, że więcej w tym Królestwie okazuje się ten, który nadstawia drugi policzek, a nie ten, który oddał policzek za policzek. Ale biada temu, który policzkuje swego brata w Królestwie Jezusa, który kusi swego brata do reakcji. Trzeba uważać, bo można być kusicielem, atakując drugiego i można wywołać w kimś zło. Słowo Boże też o tym mówi. Ludzie wywołują zło w sposób agresywny i mówią: „no widzisz, jesteś taki sam”. Ale Bóg wie jak to wygląda i będzie wymagał odpowiedzialności za takie postępowanie.

W Królestwie Jezusa jest tak, że Król wszystko wie, ale komuś bardzo zależy, żeby ludzie nie żyli tak, jak chce Jezus i on nas kusi do innego sposobu życia. Jak możemy się nauczyć tego Królestwa? Musimy być jak dzieci, które chcą poznawać piękno tego Królestwa. To jest pierwsza podstawowa sprawa: poznawać to, czego nie znamy. Chcemy się tego nauczyć, skosztować, być razem z Panem, poznawać Go. Wtedy doznajemy, że to jest piękne, kiedy On daje świadectwo swoim poddanym. I ci poddani mają piękne świadectwo do działania, naprawdę.

Myślę, że każdy z nas powinien bardzo chcieć być w takim miejscu, gdzie ludzie nawzajem miłują się, szanują się i budują się nawzajem na dom dla Boga. Ale aby być w takim miejscu, to ja również muszę myśleć o tym, że i ja muszę być takim człowiekiem. Wszystko co robię, chcę robić dla Pana. Czy nie jest to piękne, że Król w niebie, który nas widzi może powiedzieć: „To jest mój poddany, w którym mam upodobanie”?

Chwała Bogu, że jest takie Królestwo i to jest prawda, że Król wróci. Naprawdę Jezus wróci.  I dobrze by było, żebyśmy byli znalezieni, jako ci, którzy wykorzystali swój czas. Dobrze żebyśmy wygrali. Naprawdę jest to piękny czas, gdzie możemy się oczyszczać.

Miłość wiele zasłania, ale miłość nie powoduje, że „nie ma sprawy”. Miłość zasłoni, żeby ratować, ale nie powoduje, że to znikło. Miłość jest gotowa pomóc, żeby to zostało oczyszczone, ale miłość nie tworzy takiej zasłony, że chociaż jest zło, jako by tego zła nie było. Miłość chce pomóc i ona wychodzi naprzeciw. Gdyby miłość nie wyszła naprzeciw, to zło odepchnęłoby po prostu miłość.

A miłość jest gotowa pójść dalej i dalej i o tym właśnie wczoraj mówiliśmy i dobrze, gdybyśmy mogli dalej rozmawiać, ponieważ to jest tak mało znane wierzącym ludziom i człowiek, który nie zna tego, nie wie, jak naprawdę żyć w Królestwie Jezusa. Wydaje mu się, że to jest jak w świecie „nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż itd., itd.” A w Królestwie Jezusa tego nie ma, naprawdę nie ma. Zakon, który jest dla grzeszników mówi: „nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż”, a w Królestwie Jezusa jest całkiem inne prawo.

Chciałbym przeczytać jedno miejsce z Biblii, ku naszemu zastanowieniu, z Listu Jakuba 1,25. To jest takie święte, kiedy Duch Święty wzbudza w człowieku taką ochotę życia. Chcę tak żyć! Chcę i będę szukał Pana, żeby móc tak żyć! To jest ważne.

„Ale kto wejrzał w doskonały zakon wolności i trwa w nim, nie jest słuchaczem, który zapomina, lecz wykonawcą, ten będzie błogosławiony w swoim działaniu”

Widzicie, ten który wejrzał w doskonały zakon wolności nie jest już słuchaczem, który tylko słucha, ale staje się wykonawcą. Staje się to możliwe. Wszystko jest możliwe dla wierzącego. To jest doskonałe. Nie ma ogranicznika tego starego człowieczeństwa, którego stale trzeba hamować hamulcami: „nie kradnij, nie buntuj się, nie złość się, nie nienawidź” i tak cały czas hamulec „nie, nie, nie”. A co jest w tym zakonie wolności,? „Tak, tak, tak”, w nim jest wszystko „tak”. W nim jest całe piękne Boże „tak”

         Kto wejrzał w ten doskonały zakon wolności - ważne jest, aby każdy obywatel Królestwa znał zakon tego Królestwa, prawo tego Królestwa.

.”. lecz wykonawcą, ten będzie błogosławiony w swoim działaniu.”

I dobrze, abyśmy mogli sami się zastanowić: „Czy już wejrzałem w ten zakon wolności? Czy wiem jak to jest? Czy już kosztuję tego codziennie i jestem błogosławiony, błogosławiona? Czy ja żyję tym zakonem wolności?” Czy mam stale to Boże „tak” w sercu? Dla Boga „TAK! Wszystko tak.”

Piękne, prawda? Kiedy ja już Bogu mogę swobodnie mówić: „Tak! Boże tak!” I do tego trzeba dochodzić w tym Królestwie, dorastać, żeby wejść w to doskonałe Prawo.

Oczywiście jest presja ze strony diabła, który nas kusi i prowokuje, ale my nie mamy ochoty na życie jego prowokacjami, tylko ochotę na życie z Bogiem. Silniejsze jest życie Jezusa niż nasza niewola diabelska, którą przeżywaliśmy wcześniej. Dlatego łatwiej nam jest czynić dobro, bo nie mamy ochoty czynić zła. A kiedy się jeszcze ważymy: „tak czy tak”, to nie jest jeszcze zwycięstwo.

Dobrze jest pomyśleć, czy podoba nam się ten zakon wolności, czy chętnie chcemy żyć w tym zakonie wolności? Czy chcemy by to błogosławieństwo, które spływa na nas od Boga nie zostało przez nas zabrudzone i nie wyjdzie już przekleństwo z tych samych ust? - jak pisze Jakub.

Pomyślmy sobie. Stale nas ludzi trzeba ograniczać, wiązać, krępować. Niech ustalą dziś w Polsce, że wszystkie kary za przestępstwa, złodziejstwa, morderstwa znikają. Ilu ludzi tak nienawidzi, że zabiłoby już dzisiaj, ale powstrzymuje ich, że pójdą do więzienia i będą musieli siedzieć za to. Ale gdyby nie kara, oni by już zabili. Tylko kara powstrzymuje ich. Nawet głos sumienia nie powstrzymałby, bo nienawiść jest tak silna.

W Kościele już nie kara trzyma, prawda? Człowiek, który boi się kary, nie jest jeszcze doskonały w miłości. Ten, który mówi: „z powodu tego, że Bóg mnie ukarze, to nie zrobię tego”, nie jest jeszcze doskonały w miłości. To nie jest zakon wolności, to jest jeszcze pewne ograniczenie, które zatrzymuje człowieka, ale to nie jest jeszcze to, co chce w nas osiągnąć Bóg. To, co dał Bóg jest  wyższe, wspanialsze. Ważne, by mieć doświadczenie życia w takim zakonie, w takim prawie, w jakim żył nasz Pan Jezus Chrystus. Był doskonale wolny.

Często widzę, że wróg ogranicza człowieka przez światowe rzeczy, ale nieraz poprzez Biblijne rzeczy. Gdy będą wam mówić „nie kosztuj, nie dotykaj”, co macie zrobić wy, którzy macie zakon wolności? To wygląda, że jest używana Biblia, ale to nie jest w wolności. Wszystko mi wolno. Czy wolno ci wszystko? Nie wszystko jest pożyteczne. Ale wszystko mi wolno, nie dam się niczym zniewolić. Zobaczcie, jakie dostaliśmy piękne prawo! Jeszcze przeczytam jeden urywek ku zastanowieniu. Czy my chrześcijanie przypadkiem, nie  jesteśmy blokowani lękiem albo obawą, że zrobimy coś złego, albo też obawiamy się, czy może czegoś nie przekraczamy i jesteśmy stale gdzieś trzymani w jakimś skrępowaniu?

          Pomyślmy jeszcze: „czy ja jestem wolnym człowiekiem”? Staję wobec Słowa i mówię: „wolny jestem!” Przeglądam się w lustrze i postrzegam: „jestem wolny, żeby żyć! Nie jestem niczym ograniczony.”

         Apostoł Paweł mówi tak (2 Koryntian 3, 4 -18 ):

A taką ufność mamy przez Chrystusa ku Bogu,  nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga,  który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia. Jeśli tedy służba śmierci, wyryta literami na tablicach kamiennych taką miała chwałę, że synowie izraelscy nie mogli patrzeć na oblicze Mojżesza z powodu przemijającej wszak jasności oblicza jego, czy nie daleko więcej chwały mieć będzie służba ducha? Jeśli bowiem służba potępienia ma chwałę, daleko więcej obfituje w chwałę służba sprawiedliwości. Albowiem to, co niegdyś miało chwałę, teraz nie ma chwały z powodu chwały, która tamtą przewyższa. Jeśli bowiem chwałę miało to, co przemija, daleko więcej jaśnieje w chwale to, co trwa. Mając więc taką nadzieję, bardzo śmiało sobie poczynamy, a nie tak, jak Mojżesz, który kładł zasłonę na oblicze swoje, aby synowie izraelscy nie patrzyli na koniec tego, co miało ustać. Lecz umysły ich otępiały. Albowiem aż do dnia dzisiejszego przy czytaniu starego przymierza ta sama zasłona pozostaje nie odsłonięta, gdyż w Chrystusie zostaje ona usunięta. Tak jest aż po dzień dzisiejszy, ilekroć czyta się Mojżesza, zasłona leży na ich sercu; lecz gdy się do Pana nawrócą, zasłona zostaje zdjęta. A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność.  My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem.

Co to znaczy: „mając taką nadzieję, bardzo śmiało sobie poczynamy?” Wiecie, chrześcijanin może sięgnąć tak daleko, jak sięga Jezus Chrystus. Kiedy czytamy o Chrystusie widzimy, jak daleko Jezus sięgnął w czasach Izraela. Sięgnął w każde miejsce, gdzie oni  by nie sięgnęli.

„Gdyby był prorokiem, wiedziałby co to za kobieta”. „Szymonie, było dwóch dłużników, jeden był dłużny tyle, a drugi tyle, jeden bardzo dużo, a drugi dużo, dużo mniej. I mieli obaj to doświadczenie, że Pan im przebaczył. Który będzie dużo bardziej wdzięczny?” To było proste dla Szymona: „no ten, któremu więcej przebaczono.” Pan Jezus mówi: „Przyszedłem do twego domu, a nie podałeś mi nawet misy do umycia nóg, a ona własnymi łzami skropiła stopy moje. Ty nie namaściłeś mnie, a ona namaściła stopy moje. Dlatego, że jej wiele darowano, bardziej jest wdzięczna.” To jest takie proste, prawda? Szymon tam nie wszedłby, nie pozwoliłby tej kobiecie się dotknąć.

Wiecie, my mamy problem ponieważ tak do końca nie dowierzamy wolności, którą dostaliśmy w Chrystusie. Boimy się, mamy stary strach, ale ten strach nie doprowadza nas do skończenia z naszymi grzechami. Zauważyliście to? Ten strach przed przekroczeniem pewnych rzeczy, nie powoduje, że jesteśmy bardziej gorliwi w czynieniu dobra. Nie. Powoduje tylko, że nie robimy pewnych rzeczy, bo boimy się, że coś stracimy, a wcale nie powoduje tego, że jesteśmy uprzejmi bardziej, miłujący bardziej, łagodni bardziej, cierpliwi bardziej, czyniący dobro bardziej. Dlaczego?

Pomyślmy sobie o żołnierzach Chrystusa. Czy mogą wejść w każdą bitwę, na każdą wojnę w imieniu Jezusa? Czy mogą wejść? Tak, ale żeby tam wejść to trzeba być w tym zakonie wolności, a więc nie skrępowanym, wolnym od pożądliwości tego świata. W tej bitwie stoimy naprzeciwko władcy tego świata, który dysponuje wszelkim pokuszeniem tego świata. Jeśli będę na coś narażony z tego świata, on uruchomi to na polu bitewnym i wtedy odchodzę i jęczę, i narzekam: „ja dla Ciebie tu Panie chciałem walczyć, a zostałem narażony, teraz mam kłopoty ze swoim życiem, lepiej było nie walczyć.” Wcale to nie znaczy, że lepiej było nie walczyć, ale musisz wiedzieć, czy trwasz w zakonie wolności. Czy jesteś wolnym człowiekiem?

         Wolny człowiek wejdzie na każde pole bitewne, wszędzie jest zwycięzcą!  A kiedy człowiek jest czymkolwiek skrępowany, diabeł to trzyma w zanadrzu i użyje wtedy, kiedy wychodzisz na pole bitewne, aby cię powalić. Dlatego, kiedy należymy w pełni do Chrystusa i chodzimy w wolności, każdy dzień zwiastuje, że całą naszą radością i zaspokojeniem jest Chrystus, wtedy sobie poczynamy w każdym miejscu! Jesteśmy tak doskonale wolni, że wróg nie ma nas po prostu czym skrępować. Do tego też mamy dążyć, aby jako żołnierze Chrystusa iść dalej i dalej.

Chrześcijaństwo to nie jest religia, w której siadamy i mamy zgromadzenia i to się tak toczy. Chrześcijaństwo to jest armia Króla Jezusa Chrystusa, która walczy innym orężem niż armia tego świata. My jesteśmy armią samego Króla, dlatego musimy być wolni, żeby w tej walce wygrywać i być zwycięzcami. Nie możemy być skrępowani. Musimy doznać co to jest zakon wolności. Wejrzeć do niego, zobaczyć, co tam Chrystus dla nas osiągnął i wtedy śmiało sobie poczynać. Popatrzmy w Biblię, w Królestwo Jezusa. Diabeł powstrzymuje ludzi przed porzuceniem starych rzeczy, bo te stare rzeczy na polu bitwy są dla niego przydatne. On je uruchamia wtedy, kiedy toczy się bitwa. Np. ktoś jest pazerny na jakieś rzeczy, które człowiekowi aż serce ruszają. Diabeł czeka, kiedy wychodzi się do bitwy i raptem pojawiają się te rzeczy, i gdzieś człowiek zostaje powalony, pokonany przez to. Myślmy o tym, czy w tej wojnie możemy stać jako żołnierze Chrystusa, jeśli gdzieś jeszcze władca tego świata ciemności ma w nas coś swojego. Czy nie powinno to być krzyżowane, niszczone, „nasze ja, nasze ego”.

Toczy się potężna bitwa, w której możemy być zwycięzcami. Jezus mówi „zwycięzcy będą tam, gdzie Ja jestem.” Ale ta bitwa nie polega na tych rzeczach, które wcześniej postrzegaliśmy, ale na tym, ile Chrystusa jest w tobie, we mnie i tyle jest porażki diabła. Gdziekolwiek jestem ja czy ty, tam przegrywamy.

Diabeł wie czym ruszyć twoje serce, żeby cię rozgniewać. Będzie cię ruszał powodując powoli zniechęcenie. Jeśli zostanie zniszczone to, co wywołuje gniew, diabeł nie będzie już mógł poruszyć i człowiek jest wolny. Człowiek idzie dalej i czyni to, co robił Chrystus, i wygrał. To jest piękne i my możemy sobie w tym pomóc nawzajem. Po to Jezus powiedział, że potrzebujecie siebie jako przyjaciele nawzajem, żeby sobie pomóc.

Bardzo często widzę ten problem w nas ludziach, że nie chcemy porzucić w sobie starego schematu myślenia: „że tworzy się jakaś nowa religia z nowymi schematami”. To nie jest religia i nie może być religia. To musi być Kościół żywy, organizm Chrystusa. Pomyśl czy doznałeś czegoś najpiękniejszego, bo przez Krew Chrystusa zostaliśmy przeniesieni do Jego Królestwa. Tak, jakby ktoś cię wziął z krainy morderców, złośliwców, chamskiego odzywania się i przeniósł cię do krainy, gdzie ludzie rozmawiają łagodnym językiem, miłują się nawzajem. Patrzysz i na początku jesteś oniemiały, otwierasz usta z podziwu: „czy to jest możliwe? Chyba udają. To jakaś sztuczka. To przecież niemożliwe jest tak żyć. Chyba najedli się jakiś rzeczy i tak im jest miło. Ale jak skończy się to jedzenie, to zobaczymy czy też będą tacy mili.” I faktycznie, mają takie jedzenie, które sprawia, że są mili, ale to jest duchowy pokarm.

Pomyśl o tym, naprawdę pomyśl. Szkoda jest każdego z nas, jeśli nie wykorzystamy czasu swojego nawiedzenia. Pomyśl o zakonie wolności. Pomyśl czy zaglądasz w ten zakon, czy z tym zakonem możesz żyć na tej ziemi. Czy możesz być ograniczony, czy nie.

Czasami jest tak, że jesteś w wojnie żołnierzu, i że zwątpisz w swego Chrystusa. Diabeł szybko to pielęgnuje. To jest ogranicznik służby. Pielęgnuje i otacza swoją „specjalną troską”, tą obawą, lękiem, aby umocnić pozycję lęku, abyś bał się poruszyć ten temat, bo przegrasz.

To jest naprawdę wielka, poważna bitwa. Dlatego potrzebujemy Pana Jezusa i siebie nawzajem, aby go odsłonić i czynić dobro dla siebie nawzajem. Amen.