Jan 14:23

Słowo pisane

Ale Pan stał przy mnie... "Jezu, ratuj mnie!"

Co dobre, miłe i pożyteczne, czego mogliśmy doświadczyć, dał nam Chrystus. Do stołu podano nam dzięki Niemu (usługiwały siostry, ale to Pan dał im to, co potrzebne) i zawdzięczamy to Panu. Posługę Słowem zawdzięczamy Panu, dobre, budujące rozmowy, pogodę, wszystko zawdzięczamy Panu. Możemy wdzięcznym sercem podziękować Panu za Jego posługę, którą udzielił nam, posługując się swymi naczyniami.

Wczoraj w kuchni bracia przeżyli cud. Wszystko było jednomyślnie i zgodnie. Szybko ustaliliśmy, kto jest kim w kuchni i wszystko zaczęło grać – główny kucharz decyduje i jego decyzje są najważniejsze, następnie smakujący, który nie lubi za dużo pieprzu, gdyż dopieprzyć zawsze można. I w taki sposób ustaliliśmy wszystkie zadania i później wszyscy mogliśmy cieszyć się, jedząc, a wszystkie siostry, jaki miały apetyt! Zobaczcie, jakie to piękne.

W duchowych warstwach jest dokładnie to samo. Szybko widzimy, komu co Pan dał i w tym znajdujemy się, robimy to, a owoc jest cudowny.

Nie ustaliliśmy, że ten, który jest najstarszy, będzie kucharzem. Jestem starszy od Janka, a więc będę kucharzem i będę decydować o wszystkim. Absolutnie nie tak. Ustaliliśmy, że ten, kto je więcej. Podobnie napisane jest w Biblii, że jeśli chcesz ustalić starszego w zborze, to zobacz, jak żyje, czy dzieci wychowuje dla Pana. Jeśli tak, to może być, nie musi mieć 160 lat! Wystarczy, że obraz starszego widoczny jest w jego domu. Jeśli radzi sobie z przeciwnościami, będzie radził sobie i w zborze.

Wiecie, powiem wam, że żona nie jest tak trudna, jak Kościół. Kościół jest trudniejszy w doświadczeniu niż żona. Z żoną łatwiej jest poradzić sobie niż z Kościołem. Sam doświadczam to i wiem. Najwięcej oberwałem od ludzi z Biblią, nie od żony, dlatego, że Jezus miał również doświadczenie z ludźmi religijnymi, czy innymi, którzy zwalczali Go. Od Kościoła nie miał tyle i mówi: „wytrwaliście ze mną w pokuszeniach moich”. Moja żona też wytrwała ze mną w niejednym pokuszeniu. Myślę, że to jest cenne, doświadczyć na własnej skórze,  zobaczyć wiele rzeczy i z tej pozycji też cieszyć się wspólnie razem. Ogólnie my jesteśmy dla siebie doświadczeniem, czy chcemy, czy nie chcemy. Jeden jest taki, drugi inny, spotykamy co rusz nowych ludzi, którzy mają nowe pomysły na życie, a żonę już znam dosyć dobrze (jesteśmy już ze sobą 33 lata). Z każdym nowo poznanym chrześcijaninem nie wiem jak będzie.

Chwała Bogu. Bądźmy tymi naczyniami dla Pana, które Pan oczyszcza, posługuje się nami, kontroluje nasze życie. Łączmy się ze sobą, komunikujmy się ze sobą. Złą rzeczą jest to, że nie wykorzystujemy cywilizacji dla chwały Pana, to znaczy mam komórkę – wytwór światowy, ale mogę używać ją dla Pana. Zadzwonię do brata, czy siostry, czy też mogę skomunikować się z jakimś zborem, dowiedzieć się. Siostra Tereska to jest fenomen telefoniczny między nami. Można wykorzystać telefon, można używać go dla chwały Bożej, można użyć go, żeby poprosić o modlitwę, kiedy jest potrzeba. Możesz zadzwonić i pobłogosławić: „błogosławię cię bracie, czy siostro”. Wykorzystać to dla dobra, dla chwały Jezusa i mieć fenomenalną radość używania tych rzeczy.

 Z doświadczenia wiem, że niektórzy mówią, że nie potrafią rozmawiać przez telefon, a ja w ogóle nie umiem rozmawiać. Jeśli siostra Tereska powiedziałaby, że była wstydliwa i niewiele mówiła, to nikt nie uwierzy w to, ale nikt też nie uwierzy, że nie lubiłem rozmawiać, a lubiłem siedzieć w domu sam, ukryć się i poczytać jakąś książkę. A więc tak naprawdę, kiedy Chrystus bierze nas, to jesteśmy inni, niż byliśmy wcześniej. Ktoś może nie wierzyć, ale najczęściej właśnie tak jest. Kiedy jestem w domu, to najczęściej zamieniam się w niemowę – siadam z Biblią, czy coś nagrywam, a moja żona najwięcej korzysta na zgromadzeniach. Taka jest kolej rzeczy, jeśli Bóg daje coś, że mogę powiedzieć, to mówię. Dobrze, że mamy też taki czas w domu, że zaczęliśmy wspólnie modlić się, czytać Słowo i myślę, że jest to bardzo cenna, wartościowa sprawa w domach - mąż, żona, dzieci, by mogli razem skłonić kolana, podziękować Panu, prosić Go o Boże działanie, o błogosławieństwo. To też przybliża, dodaje otuchy i wzmacnia. Wróg często stawia różne przeszkody, a to zmęczenie, a to jakaś inna przeciwność. To, co mówiłem z Michałem, kiedy byliśmy razem, ja zmęczony, on taki wypoczęty, to pewnie długo będzie się modlił, czy teraz proponować modlitwę? I musisz wygrać bitwę. I Bóg w tym momencie wzmocnił. Czasem jest taka niemoc ciała, że czujesz już zmęczenie, ale w modlitwie Pan dodaje otuchy i wzmacnia, wygrane zwycięstwo. Chwała Panu. Czasem na drodze stanie tobie, czy mnie przeciwnik, zniechęcając i wtedy trzeba minąć to i zrobić to, co chce Pan. Wygrywasz raz, drugi, trzeci i jest to korzyścią.

Niech pozostanie w nas ta prawda, że Pan chce nas mieć, jako naczynia do celów zaszczytnych, abyśmy nawzajem mogli wszyscy błogosławić się dzięki Panu Jezusowi Chrystusowi.

Dziękujemy również gospodarzom tego domu. Nasz dom jest otwarty już od kilkudziesięciu lat i wiemy już coś na temat otwartych domów, co trzeba nieraz przejść i jak trzeba wygrać bitwę. Najlepiej otworzyć wszystko, wszystkie szafy, wszystko. Niech chodzą i grzebią, gdzie chcą, wtedy jesteś wolny. Naprawdę, to jest uwolnienie. Myśmy przeżyli to i otworzyliśmy się całkowicie. Chodzą sobie, robią co chcą. Kto chce, to grzebie w szafie, ktoś inny bierze krzesło. I wtedy jest wolność. Jeśli będziesz miał coś swojego, wtedy diabeł będzie cię niszczył, jeśli coś ruszą. Musisz oddać wszystko. Na początku jest tak, jak wpadłbyś w kocioł. Dzieci malowały nam po ścianach, patrzysz, a wersalka już jest rozruszana, ale później patrzysz, że bracia, czy siostry, mając to na sercu, wymienili nam wersalkę na nową, wiedzieli, że sama się nie popsuła. Czujesz, że bierzesz udział w czymś i coś niszczy się przy okazji. Ela sama mogłaby powiedzieć, ile walki przeżywa kobieta, nim wpuści do kuchni wszystko. Naprawdę, to jest bitwa, którą trzeba z Jezusem wygrać. Grzebią ci w garach, ktoś wyjmuje to, inny tamto, ale też ktoś przyjdzie i coś poobiera.

Powoli uczysz się, że Kościół to jest organizm, który musi funkcjonować w codzienności. To nie jest religia, która ma budynek i spotykają  się ludzie.

 Tak zaczyna się powoli Kościół. Naprawdę jest to cenne. Kiedy przyjadę do ciebie do domu, nie dziw się, że zrobię sobie sam herbatę. Tak ma być, normalnie, nie jak obcy sobie ludzie. Jeśli ktoś jest sztywny, to wtedy gospodarze też czują się źle. A ile można biegać przy tylu ludziach? Przychodzi do ciebie 20, czy 30 osób i biegaj, rób każdemu herbatkę i po każdym sprzątaj. U nas nie ma tego, ani przy robieniu herbaty, ani przy porządkowaniu po spotkaniu. Wchodzą i dzieje się tak, jak w domu, każdy coś sobie robi do picia. Później wychodzą z domu i mamy czysto. Pozmywane, po odstawiane, jak w rodzinie.

Myślę, że Chrystus chce uczyć nas rodzinności i tu trzeba puścić swoją prywatność i wtedy dobrze czujemy się ze sobą, jesteśmy zadowoleni. Chwała Bogu za to.

Dobrze byłoby, gdyby każdy ochrzczony w imię Jezusa Chrystusa mógł oczyścić się w krwi Jezusa, uwolnić się od przestępstw i przystąpić do Wieczerzy. Wiecie, diabeł chciałby, żeby ludzie nie karmili się ze stołu Pańskiego, diabeł lubi potępiać, kiedy zrobi się coś nie tak, diabeł lubi trzymać ludzi w niewoli. Chrystus przelał swoją krew, żebyśmy byli wolni. Myślę o tobie, człowieku. Dla nas, jako Kościoła, byłoby to cenne i wartościowe, gdybyśmy mogli widzieć, jak spożywasz z nami z tego chleba i pijesz z tego kielicha. Znam Jezusa i wiem, że Jezus nie jest ani mściwy, ani wymawiający cokolwiek, Jezus chce przebaczać. Kto będzie wzywać imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Jeśli człowiek doznaje, że to, co zrobił, jest nie w porządku i powie: „Panie, przebacz mi”, to przecież Jezus nie będzie zwlekał i nie powie, żeby przyjść za miesiąc. W tym momencie, kiedy człowiek przyznaje się, Pan przebacza to. Dlatego lepiej jest poprosić: „Panie, przebacz mi, oczyść mnie” i przystąpić do stołu Pańskiego, niż nie przystępować. Słowo Boże pokazuje w Starym Testamencie, że jeśli ktoś był w Jerozolimie, a nie przystąpił do Paschy, a mógł przystąpić, miał być usunięty z ludu. To była dla Boga poważna sprawa. To jest zwiastowanie śmierci Jezusa. To znaczy, że nie przystępuję do Wieczerzy Pańskiej doskonały człowiek, ale przystępuje człowiek świadomy, że ta krew ma moc oczyszczać mnie z moich grzechów, że ciało Chrystusa ma moc wprowadzić mnie do wieczności i w tym tylko mam nadzieję, żeby tam dotrzeć. Nie jest to oparte na moich siłach.

 Wielu ludzi mówi: „ja niegodny, ja nie taki, nie mam teraz takiej opcji, możliwości.” Diabeł mówi: „nie chrzcij się”, czy inne rzeczy, żeby zatrzymać przed tym, co jest miłe Chrystusowi, żeby Chrystus nie był szczęśliwy. Nie dlatego, że zależy mu na człowieku, lecz, zależy mu, żeby człowiek przynosił smutek swemu Zbawicielowi, a to smuci nas również, jako Kościół. Dlatego mówię, że lepiej przeprosić Pana, oczyścić się i zaświadczyć, że krew Jego ma dla ciebie znaczenie. Pan ma moc przebaczać, pomagać, wyrywać, a zawsze szczęściem jest widzieć, jak człowiek zwycięża, pokonuje diabła.

Nikogo nie możemy zmusić do tego, ponieważ jest to osobista sprawa każdego człowieka. To jest to, co poznaję i wiem, że lepiej jest, gdy człowiek dzięki ofierze Chrystusa niszczy potępienie, blokady.

Poznałem kiedyś pewnego człowieka, który był alkoholikiem. Kiedyś jego bratanek zaprowadził go na zgromadzenie i on stał w ostatnich rzędach, z tyłu. I w pewnym momencie pastor powiedział, że jeśli ktoś chciałby, żeby się pomodlić za nim, to żeby wyszedł do przodu i w jego sercu było pragnienie, żeby wyjść do przodu, a nie mógł wstać. Rozumiecie? Chciał iść do przodu i nie mógł wstać z krzesła, dostał normalnie niemocy. I słyszy, że już jest modlitwa i modlą się, a on chce wstać i nie może. I w pewnym momencie pomógł mu Duch Święty. Z jego wnętrza wydobył się krzyk na cały głos: „Jezu, ratuj mnie!”. I w tym momencie puściło go. Kiedy wstał, to leciał, przewracał krzesła, tak się wyrwał diabłu. Rozumiecie? Dobiegł. I to był człowiek, którego Bóg uwolnił od alkoholu, lekomanii, od tych wszystkich obrzydliwości, w których  był. Diabeł trzymał go i w chwili, kiedy jego serce pragnęło, nadal trzymał go. Widzicie, jak ważne jest imię Jezusa. Kto będzie wzywał imienia Jezusa, będzie zbawiony. On wezwał Jezusa i Jezus uwolnił go, żeby mógł pójść za Jezusem. On był grzesznikiem, pijakiem, złośnikiem, jego żona też była pijaczką i też została uwolniona.

Jak wiele to znaczy, dlatego na tej również podstawie prawdziwych świadectw, możemy się oprzeć i powiedzieć: „kto będzie wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie.” To jest prawda.

Amen