Jan 14:23

Słowo pisane

Obóz w Bojanie, 04.08.2017r. (poranne) Świadectwo podążających za Bogiem

Będziemy z łaski Pana dzisiaj też mogli poruszać się w pielgrzymce, w wędrówce za Panem. Wiecie, że Izrael, kiedy wychodził z Egiptu był pod ogromnym wrażeniem Boga. Cuda, morze otwarte, wspaniałości, chwała. Ale też towarzyszyła im codzienność, to znaczy głód, ból i trud. Oglądali swoje żony narzekające w namiotach: "znowu nie mamy co do garnka włożyć", "Co będzie z naszymi dziećmi? Czym je nakarmimy?". To mężowie ruszyli do walki. "Mięsa nie mamy". A więc towarzyszyły im codzienne doświadczenia. Z jednej strony wspaniałości i chwała, a z drugiej codzienność. Jak Pan Jezus uczył nas, aby te dwie wartości połączyć w sposób zdrowy dla każdego z nas?

 

"Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie nam przydane".

 

Jeśli będziemy patrzeć na codzienność, odwracając oczy od chwały to codzienność zniszczy w nas radość zbawienia. Ale jeśli będziemy patrzeć na chwałę ze świadomością, że o codzienność troszczy się Bóg, to będziemy Mu nieustannie dziękować za to, że On jest naszym Bogiem. Więc nie oglądajmy się do tyłu, kiedy idziemy do przodu - łatwo się wtedy o coś potknąć, i później mieć kłopot oraz doświadczenie w swoim życiu. Mamy obecnie taką oazę, nie musimy do pracy iść, możemy sobie tutaj być razem, jedzonko przygotowane. Jak szedłem to nawet pachniało smażonymi kotletami po obozie, także zapach mówi, co będzie. A więc coś tam się już szykuje, my sobie siedzimy, słuchamy, analizujemy, myślimy co z czym połączyć, lub myślimy może o czymś innym - o codzienności życia i uwaga nasza jest odwrócona gdzie indziej. My też jesteśmy w pielgrzymce, w wędrówce. Mamy wspaniałe powołanie. Każdy, każda, ma wspaniałe powołanie. Wspaniałe świadectwo wzbudzenia, uświadomienia, otworzenia tego, co było dla nas zasłonięte. Wspaniałe pierwsze dotknięcie od Boga i wzniosłe zadowolenie, że Bóg jest naprawdę. Ludzie, którzy nas otaczali mogli zobaczyć, że coś się zmieniło w tym człowieku. Ten człowiek stał się innym. Wiara w Boga uczyniła z nas ludzi innego rodzaju. Chociaż byliśmy jeszcze w grzechach swoich, kiedy uwierzyliśmy po raz pierwszy i kiedy serce nasze było poruszone, to pośród tych grzechów już mieliśmy w sercu, aby mówić o naszym Zbawicielu, chociaż Go jeszcze prawie wcale nie znaliśmy.

 

Psalm 114  

 

„Gdy Izrael wychodził z Egiptu.

Dom Jakuba z pośród ludu obcego języka.

Stał się Juda jego świętością,

Izrael jego królestwem.

Morze widziało to i uciekło,

Jordan płynął wstecz.”

 

Zobaczcie, co się dzieje. Boży lud zaczyna iść za Bogiem. I o czym tu słyszymy? Zaczynają się dziać cuda, zaczynają się działania Boże. Ten lud widzi Boga w działaniu. Och, jak pięknie się wtedy idzie. Morze ucieka, Jordan się cofa.

 

„Góry podskakiwały jak barany.

Pagórki jak jagnięta.

Cóż ci jest morze, że uciekasz,

a ty Jordanie, że płyniesz wstecz?

Czemu góry skaczecie jak barany,

a wy pagórki jak jagnięta?

Zadrżyj ziemio przed Obliczem Pana,

przed Obliczem Boga Jakuba!

On zmienia skałę w jezioro,

krzemień w źródła wód.”

 

Boże dzieci, gdzie jest Bóg? W niebie czy też tu? Bóg jest wszędzie Bogiem. On ogarnia Sobą wszystko. Jest niewidzialny, ale On dokonuje wspaniałości. Kiedy wychodzimy jesteśmy jak młode jelonki podskakujące. Co prawda ludzie dziwią się: „jeszcze nigdy się tak nie cieszyłeś, a chyba nie było ci aż tak źle na tej ziemi”. Otóż powołanie Boże jest wspaniałe, piękne, godne najwyższej chwały. I ten lud jest pod olbrzymim wrażeniem.

 

Otwórzmy 2 Ks. Mojżeszową, 14 rozdział od 21 wiersza:

 

„A Mojżesz wyciągnął rękę nad morze, Pan zaś sprowadził gwałtowny wiatr wschodni wiejący przez całą noc i cofnął morze, i zamienił w suchy ląd. Wody się rozstąpiły.”

 

Pewno był to gwałtowniejszy wiatr niż dzisiaj u nas wieje, i morze się rozdzieliło. I nasze morze musiało się przed nami rozdzielić.

 

„A synowie izraelscy szli środkiem morza po suchym gruncie, wody zaś były im jakby murem po ich prawej i lewej stronie. Egipcjanie ścigali ich i weszli za nimi w środek morza - wszystkie konie faraona, jego rydwany i jego jeźdźcy. A nad ranem spojrzał Pan na wojsko Egipcjan ze słupa ognia i obłoku, i wzniecił popłoch w wojsku egipskim. I sprawił, że odpadły koła jego rydwanów, także że z trudnością mogli posuwać się naprzód. Wtedy rzekli Egipcjanie: Uciekajmy przed Izraelem, gdyż Pan walczy za nich z Egipcjanami. Pan zaś rzekł do Mojżesza: Wyciągnij rękę nad morze, aby się wody wróciły i zalały Egipcjan, ich rydwany i ich jeźdźców. Mojżesz wyciągnął rękę nad morze i wróciło morze nad ranem na swoje miejsce podczas gdy Egipcjanie uciekali w jego stronę. Tak wtrącił Pan Egipcjan w sam środek morza. Powracające wody okryły wozy i jeźdźców całego wojska faraona, które weszło za nimi w morze. Nie ostał się z nich ani jeden. Synowie izraelscy zaś przeszli po suchym gruncie środkiem morza, a wody były im jakby murem po ich prawej i lewej stronie. Tak wybawił Pan w tym dniu Izraela z ręki Egipcjan; i widział Izrael Egipcjan martwych na brzegu morza. Izrael ujrzał wielką moc, jaką okazał Pan na Egipcjanach, a lud bał się Pana i uwierzyli w Pana i w sługę Jego Mojżesza.”

 

To jest jedno z nielicznych tłumaczeń. Większość tłumaczy: uwierzyli Panu i słudze Jego, Mojżeszowi. Chociaż Cylkow tłumaczy dokładnie tak samo, a podobno Cylkow najlepiej przetłumaczył Stary Testament, i może faktycznie tak jest.

 

Oto przeszli przez Morze Czerwone. Zadowoleni, szczęśliwi idą dalej. Mówią: Nasz Bóg to Bóg! Morze ustąpiło, chwała Bogu! Jaki wspaniały jest nasz Bóg!

I tak idą. Idą tacy zadowoleni, że podążają za takim wspaniałym Bogiem, spodziewając się następnych wspaniałości w swoim życiu.

 

15 rozdział, od 22 wiersza.

 

„Potem powiódł Mojżesz Izraela od Morza Czerwonego i wyszli na pustynię Szur. Wędrowali trzy dni po pustyni, a nie znaleźli wody.”

 

Już nie było tak przyjemnie. Ile znacie w swoich doświadczeniach dni, gdzie po wspaniałości zaraz za parę dni było już inaczej. Patrzysz, chodzi ten brat: taki zadowolony, a za chwilę chodzi ze zwieszoną głową, albo siostra. Co się stało? Bóg się zmienił? Nie, Bóg jest przecież ten sam. Co się zmieniło? Bóg daje następne doświadczenie. On uznał, że teraz nie będzie otwartego morza ale będzie gorzka woda. I jak się zachowasz wtedy, jak to co napotykasz, już ci nie pasuje?

Chwała Bogu, wrogowie poginęli, my Boży lud idziemy zadowoleni i uśmiechnięci, spodziewając się następnych wspaniałości a tu gorzka woda. I to po trzech dniach po pustyni. To dopiero, co? Kto by podziękował za tą gorzką wodę Bogu? "Za wszystko dziękujcie". Kto by podziękował? Ten, który wierzy w Boga.

 

„I przybyli do miejscowości Mara, i nie mogli tam pić wody, bo była gorzka; dlatego nazwano tę miejscowość Mara. Wtedy lud szemrał przeciwko Mojżeszowi, mówiąc: Co będziemy pić? Mojżesz wołał do Pana, a Pan wskazał mu drzewo; i wrzucił je do wody, a woda stała się słodka. Tam ustanowił dlań przepisy i prawo i tam go doświadczył.”

 

Widzicie, Bóg doświadczył. Tylko dasz to, co im nie pasuje, to co będą robić? Szemrać. Jeśli tylko dostaną coś, co nie pasuje, uśmiech ginie. Myśmy myśleli, że to będzie łatwiej, że to będzie lepiej, że to bez tych doświadczeń goryczy, że to zawsze będzie słodko i przyjemnie. Nic nas nigdy nie dotknie.

 

„I rzekł: Jeżeli pilnie słuchać będziesz głosu Pana, Boga twego, i czynić będziesz to, co prawe w oczach Jego, i jeżeli zważać będziesz na przykazania Jego, i strzec będziesz wszystkich przepisów Jego, to żadną chorobą, którą dotknąłem Egipt, nie dotknę ciebie, bom Ja, Pan, twój lekarz. I przybyli do Elim, gdzie było dwanaście źródeł wody i siedemdziesiąt palm; i tam nad wodą rozłożyli się obozem.”

 

Bóg im dał odpocząć. Myśl bracie i siostro, że też jesteśmy właśnie w takiej pielgrzymce. Też idziemy i różnie bywa, ale nauczmy się wierzyć Bogu i ufać Mu, bo on po coś to uczynił. Już nie raz mówiliśmy o tym.

 

Księga Izajasza, 38 rozdział, od 15 wiersza:

 

„Cóż mam mówić, skoro to On rzekł do mnie i On sam to uczynił? Wszystek mój sen spłoszony przez gorycz mojej duszy. Panie! Ciebie wyczekuje moje serce, pokrzep mojego ducha i uzdrów mnie, ożyw mnie! Zaprawdę, zbawienna była dla mnie gorycz, lecz Ty zachowałeś duszę moją od dołu zagłady, gdyż poza Siebie rzuciłeś wszystkie moje grzechy. Nie w krainie umarłych bowiem Cię wysławiają, nie chwali Ciebie śmierć, nie oczekują Twojej wierności ci, którzy zstępują do grobu. Żywy, tylko żywy wysławia Ciebie, jak ja dzisiaj, ojciec dzieciom ogłasza Twoją wierność. O Panie! Wybaw nas! A będziemy grać na strunach przed domem Pana po wszystkie dni naszego życia.”

 

 

Gorycz może się okazać zbawienna. Gorycz może zatrzymać fałszywy entuzjazm, fałszywe emocje, które gdyby mogły, to zaniosłyby człowieka do diabła. Bóg chce uczyć nas, a nie fantazjować z nami. A więc potrzebne jest też powstrzymanie, żeby człowiek potrzebował Boga, żeby móc wzdychać do Niego. I kiedy pojawia się gorycz, ona musi być usunięta przez miłość Chrystusa. Doświadczenia są po to, żeby nas nauczyć chodzić za Nim. Są dni wspaniałe i są dni bardzo trudne. Jedne i drugie pochodzą od Boga. One są po to, żeby człowiek zmężniał, żeby człowiek nauczył się iść za Bogiem bez względu na to, co się stanie, wiedząc, że Bóg ma przygotowane dla nas to, co najlepsze. Czy jesteśmy gotowi, my, chrześcijanie nowotestamentowi iść za Bogiem? Wiecie, co wam powiem, każdy z nas, jeżeli nie weźmie tego, co potrzebne, by dalej iść, to na następnym zgromadzeniu jest senny i nie wie, co ze sobą zrobić, czy senna. Ale każdy, który weźmie, ten potrzebuje następnych instrukcji i jest czujnym, aby je przyjąć, czy czujną. Bo wie, że potrzebuje następnych instrukcji w wędrówce. Jesteśmy cały czas w drodze, tak czy nie? Cały czas. Potrzebujemy następnych kroków wiary, aby później nie fantazjować na temat drogi, którą idziemy, kiedy już od jakiegoś czasu cofamy się. Chodzi o to, żebyśmy mieli codzienne, świeże, czyste relacje z wędrówki, z podążania za Panem. Oni je mieli. To nie była dla nich wirtualna pustynia w komputerze i woda w szklance obok. To była prawdziwa pustynia, prawdziwy lud, prawdziwe pragnienie i prawdziwa gorzka woda. I prawdziwa przemiana jej w słodycz.

 

W 16 rozdziale II Księgi Mojżeszowej czytamy:

 

„Potem oni wyruszyli z Elim i piętnastego dnia drugiego roku, po wyjściu ich z ziemi egipskiej, przybył cały zbór synów izraelskich na pustynię Sin, która leży między Elim a Synajem. Cały zbór synów izraelskich szemrał na pustyni przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. I rzekli do nich synowie izraelscy: Obyśmy byli pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdyśmy siadali przy garnku mięsa i mogli się najeść chleba do syta! Bo wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby całe to zgromadzenie zamorzyć głodem. Na to rzekł Pan do Mojżesza: Oto Ja spuszczę wam jako deszcz chleb z nieba! I wyjdzie lud, i będzie codziennie zbierał, ile mu potrzeba, abym go doświadczył, czy chce postępować według prawa Mojego, czy też nie.”

 

Umiłowani bracia i siostry, nic się nie zmieniło. Bóg też nas doświadcza, czy będziemy chcieli postępować za Nim z miłością, z wdzięcznym i  zadowolonym sercem. Czy będziemy stale narzekać: dlaczego to, dlaczego tamto, dlaczego nie tak, a dlaczego w ten sposób? Wiecie, co stało się ze szemraczami. Szemrania w niebie nie będzie. A więc gdzie kończą szemracze? Tam, gdzie nie ma połączenia z niebem. Pan Jezus powiedział, że ci, którzy są w gehennie nie mają połączenia z tymi, którzy są w niebie. Odległość między nimi jest nie do przekroczenia, ani z nieba tam, ani stamtąd do nieba przejść nie można. Więc nie będzie słychać szemraczy. Ale ważne, żeby w niebie nie zabrakło ciebie i mnie, żebyśmy mogli tam się spotkać i chwalić Boga. Nauczymy się tego tu na ziemi, pośród wielu doświadczeń chwalić Boga. A więc rozpoznajesz brata i siostrę, patrzysz, i chcesz widzieć, jak oni chwalą Boga w doświadczeniach. Wszystkie doświadczenia, jakiekolwiek na nas przychodzą, nie są dziełem przypadku. Są dziełem doświadczenia, byśmy umieli je pokonywać. Abyśmy umieli robić następne kroki należąc do Boga. Musimy mężnieć w Panu. To jest ćwiczenie, które naszego ducha czyni silnym w Panu, które pozwala duchowo podążać za Bogiem. A więc dostali mannę, którą zbierali. Bóg ich uczył sześć dni zbierać. Szóstego dnia podwójną porcję, ponieważ w sobotę odpoczywali. I co ciekawe, kiedy zebrali pierwszego dnia i chcieli zachować z tego na drugi dzień, to weszły w tą mannę robaki. Ale jak zbierali w piątek na sobotę, to już robaki nie wchodziły. A więc znowu widzieli cud za cudem. I znowu się cieszyli, mając już teraz chleb, który mogli jeść codziennie. Wychodzili, zbierali, jedli. A co później mówili? Ciągle ta manna i manna. Mięso też wtedy dostali. Szemrali, to im dał, aż mieli za dużo. Na pustyni się działo to wszystko. Kto z nas śmie narzekać na Jezusa? Na Chleb z nieba? Na pokarm, który darzy życiem? Komu już Jezus nie smakuje? I potrzebuje chleba tego świata, by się nasycać i być zadowolonym czy zadowoloną. Ten człowiek jest w wielkim niebezpieczeństwie, gdyż kto wzgardził manną, miał kłopoty. A kto wzgardzi Synem?

Jezus mówi: Mojżesz dał wam mannę, ale Bóg daje wam chleb z nieba. Ja jestem tym Chlebem z nieba, i kto by jadł ten Chleb, żyć będzie na wieki. Ale kto by nie jadł Go, zginie.

Oni dostali mannę, a my dostaliśmy Chrystusa na pokarm. Karmmy się Nim codziennie. W Nim jest wszystko, co potrzebne, byśmy mogli iść dalej, dalej i dalej. Jezus nigdy nie szemrał. A jak wyglądała Jego droga na ziemi? Wśród wielu doświadczeń, wielu prób oszukania Go, wśród płaczu, wołania - nigdy nie narzekał. Ojciec tego chce, żebyśmy byli wszyscy jak Jezus. On chciał Izraelitów wychować, że On jest ich Ojcem i chce ich jak synów prowadzić, żeby byli mężni. My też nie chcemy mieć w domu synów czy córki, takich rozlazłych, zmiękczonych, wypieszczonych przez rodziców, mających dwie lewe ręce, dwie lewe nogi, ani nie umiejących chodzić dobrze ani pracować dobrze. Chcemy, żeby byli prawdziwi. Tym bardziej Bóg chce mieć rzetelnych synów i córki, którzy będą umieli pracować w winnicy Jego. Będą umieli czynić dobro i czynić je wytrwale. Którzy nie będą już szukać swego, ale tego, co Pańskie.

 

A więc dostali mannę i dostali mięso. W 17 rozdziale czytamy od 1 wiersza:

 

„I wyruszył cały zbór synów izraelskich na rozkaz Pana z pustyni Sin i szli od postoju do postoju. I rozłożyli się obozem w Refidim, gdzie lud nie miał wody do picia. I spierał się lud z Mojżeszem, mówiąc: Dajcie nam wody do picia! Mojżesz im odpowiedział: Dlaczego spieracie się ze mną? Dlaczego kusicie Pana? Ale lud miał tam pragnienie i szemrał przeciw Mojżeszowi, mówiąc czy dlatego wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby przyprawić nas i dzieci nasze, i dobytek nasz o śmierć z pragnienia?”

 

I wiecie, to jest taka stara śpiewka szemraczy. „Czy po to wyszliśmy, żeby ginąć, czy po to, żeby zgubić się po drodze?” Tyle już ludzi wierzących słyszałem. „Nie mógłby Bóg inaczej to zrobić? Teraz mam tyle trudności w życiu, odejdę, cofnę się dlatego, że Bóg obciążył mi życie.”

Nie będzie dziękować tylko będzie narzekać, że za dużo tego, za dużo tamtego czy czegoś jeszcze. Cały czas zrzucanie winy na Boga. Pokolenie za pokoleniem mija i nawet chrześcijanie to samo robią. „Gdyby było łatwiej, to by było mi przyjemniej, a tak to zawsze trudności i trudności.” A skoro sprawiedliwy z trudnością wejdzie to gdzie bezbożny bez trudności wejdzie? Cieszysz się, że masz trudności? Oczywiście, kto by się cieszył. Ale Jakub pisze: Radujcie się jak macie próby, bo za nimi jest kosztowność poznawania Boga, wzrost, rozwój i stabilność. Jakby ci tylko jedzonko cały czas przynosili to byś się zrobił takim dziwakiem, a tak musisz iść zarobić, przynieść, wypracować i już inaczej.

 

„I wołał Mojżesz do Pana, mówiąc: Co mam począć z tym ludem? Niewiele brakuje, a ukamienują mnie. I rzekł Pan do Mojżesza: Przejdź się przed ludem i weź z sobą kilku ze starszych Izraela. Weź także do ręki laskę swoją, którą uderzyłeś Nil, i idź! Oto Ja stanę przed tobą na skale, tam, na Horebie, a ty uderzysz w skałę i wytryśnie z niej woda, i lud będzie pił. Mojżesz uczynił tak na oczach starszych Izraela. I nazwał to miejsce Massa i Meriba, ponieważ synowie izraelscy spierali się tam i kusili Pana, mówiąc: Czy jest Pan pośród nas czy nie?”

 

Widzimy, że Bóg dał im wodę ze skały. Dlaczego ze skały? Przecież mógł uruchomić źródło. Bo Skałą, która im towarzyszyła był Chrystus. Pili z tej samej Skały. I kiedy Pana naszego, Jezusa Chrystusa widzimy w czasie święta, kiedy On wołał: Pójdźcie do mnie wszyscy spragnieni.

 

Otwórzmy ewangelię Jana 7 rozdział, od 37 wiersza:

 

„A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. Kto wierzy we Mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli.; albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony.”

 

„Kto pragnie niech przyjdzie do Mnie i pije.” Pijmy z tej Skały nieustannie. Niech nasze pragnienia wszystkiego będą zaspokojone Chrystusem! Bo kto się napije tej wody, już nigdy pragnąć nie będzie czegokolwiek innego, mając już napełnienie Chrystusem.

„Pragnę jeszcze to, pragnę jeszcze tamto.” Człowiek jest szczęśliwy, gdy   jest już napełniony i spełnione jest pragnienie, bo Chrystus wypełnił już wszystko. Cokolwiek stanie się po drodze, człowiek przechodzi przez to i idzie dalej. Potrzebni są pielgrzymi, którzy wiedzą, po co idą, gdzie idą i  jaki cel mają osiągnąć. Co było celem Izraela? Z jakim celem byli oni wyprowadzeni z Egiptu? Wejściem do ziemi obiecanej. A jaki jest nasz cel, chrześcijan, kiedy zostaliśmy wyprowadzeni ze świata ciemności? Ojczyzna w niebie - to jest nasz cel. Spotkać się z Ojcem i tam pozostać. A więc jak oni szli i mieli doświadczenia po to, aby mogli być gotowymi, by nabrali odwagi, by wejść do ziemi obiecanej w taki sposób, jak chce Bóg. My tak samo jesteśmy kształtowani, aby być gotowymi na spotkanie z Panem. Możemy zauważyć, że chociaż celem ich była ziemia obiecana, to byli pośród tego ludu tacy, którzy widzieli więcej, niż ziemię obiecaną. I którzy wiedzieli, że to nie o ziemię obiecaną chodzi, ale chodzi o coś więcej. O nich czytamy w liście do Hebrajczyków, kiedy apostoł Paweł opisuje to, i mówi o tych ludziach, którzy przejrzeli duchowo na oczy i zobaczyli więcej. Tamci nawet idąc do ziemi obiecanej, gdzie obiecywano im mleko i miód, krainę opływającą w dobrobyt, mieli problemy.

A tu czytamy o tych, którzy patrzyli dalej. 11 rozdział od 13 wiersza:

 

„Wszyscy oni poumierali w wierze, nie otrzymawszy tego, co głosiły obietnice, lecz ujrzeli i powitali je z dala; wyznali też, że są gośćmi, pielgrzymami na ziemi. Bo ci, którzy tak mówią, okazują, że ojczyzny szukają. I gdyby mieli na myśli tę, z której wyszli, byliby mieli sposobność, aby do niej powrócić. Lecz oni zdążają do lepszej, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się być nazywany ich Bogiem, gdyż przygotował dla nich miasto. Przez wiarę Abraham przyniósł na ofiarę Izaaka, gdy był wystawiony na próbę, i ofiarował jednorodzonego, on, który otrzymał obietnicę. Do którego powiedziano: Od Izaaka nazwane będzie potomstwo twoje. Sądził, że Bóg ma moc wskrzeszać nawet umarłych; toteż jakby z umarłych, mówiąc obrazowo, otrzymał go z powrotem. Przez wiarę Izaak udzielił Jakubowi i Ezawowi błogosławieństwa, zapewniającego przyszłość. Przez wiarę pobłogosławił umierający Jakub każdego z synów Józefa i skłonił się nabożnie, wsparty o wierzch swojej laski. Przez wiarę wspomniał umierający Józef o wyjściu Izraelitów i dał polecenie dotyczące swoich kości. Przez wiarę był Mojżesz po narodzeniu ukrywany...”

 

I tak dalej, i tak dalej. Bo oni widzieli ojczyznę w niebie, dlatego opuścili ziemską. Widzieli więcej, pragnęli więcej. Nie tylko dostać coś z ziemskości, coś z tych dóbr tego świata, ale chcieli dostać to, co niebiańskie, co wieczne, co nie ma końca. Byli spragnieni tego, a więc idąc w kierunku, nawet jak szedł Mojżesz w kierunku ziemi obiecanej, on trwał w skromności, należąc do Boga. On nie myślał, nie zachłystywał się tym, chociaż pragnął zobaczyć tą ziemię. Szedł za Tym, Który jest niewidzialny, jakoby Go widział. Oni wszyscy dostali tą samą nadzieję - niebiańskiej, wiecznej radości z Bogiem.

To, co dzisiaj robimy ma cel, ma sens, jeśli robimy to uświęcając się, oczyszczając się w tej wędrówce. Nasze spotkania mają sens i nie są to stracone chwile, bo uczymy się zrobić następny krok za Panem w sposób godny i prawidłowy. Jako trzeźwi ludzie, aby się móc modlić, aby pozostawać wiernymi Bogu. A więc widzieli i patrzyli w tym niebiańskim kierunku.

Bądź szczęśliwy bracie i siostro, ale nigdy nie pozwalaj sobie na te marudne postępowania, na takie odwracanie głowy do tyłu i patrzenie, co za tobą. Bądź zawsze zadowolonym z Chrystusa, niech zawsze rozbrzmiewa pieśń wdzięczności. Służ Panu z czystym sercem, z radosnym usposobieniem. Nie narzekaj, że służysz Jezusowi, ale ciesz się, że masz przywilej służyć Jezusowi, że możesz się nauczyć Sługi, poznać Sługę, poznać służbę. Co z tego, że człowiek cały świat pozyska, jeśli szkodę na duszy swojej poniesie?

 

Może jeszcze wrócimy do II Księgi Mojżeszowej, 17 rozdział od 8 wiersza:

 

„I nadciągnęli Amalekici, aby walczyć z Izraelem w Refidim. Wtedy rzekł Mojżesz do Jozuego: Wybierz nam mężów i wyrusz do boju z Amalekitami. Jutro ja z laską Bożą w ręku stanę na szczycie wzgórza. Jozue uczynił tak, jak mu rozkazał Mojżesz, i wyruszył do boju z Amalekitami, a Mojżesz, Aaron i Chur weszli na szczyt wzgórza. Dopóki Mojżesz trzymał swoje ręce podniesione do góry, miał przewagę Izrael, a gdy opuszczał ręce, mieli przewagę Amalekici.”

 

A więc jest to bitwa zależna całkowicie od Boga. Tu jest pokazane, że Bóg jest Zwycięzcą,  a my mamy czerpać z Niego siły, by wygrywać. To nie jest bitwa siły mięśni, możliwości ciała. Jest to siła Boga. Od Niego zależy zwycięstwo.

Kto dzisiaj jest Amalekitą? Z kim to mamy walczyć tak, żeby nie przegrać,  ale zwyciężyć. Czy w ogóle jeszcze dzisiaj żyją Amalekici? Tu jest napisane, że: Przyłóż rękę do sztandaru Pana, wojna jest między Panem a Amalekitami z pokolenia w pokolenie.

Gdzie są ci Amalekici?

 

Dzieje Apostolskie, 4 rozdział. Zobaczymy Amalekitów.

 

 

„A gdy oni mówili do ludu, przystąpili do nich kapłani i dowódca straży świątynnej oraz saduceusze.”

 

Mamy Amalekitów. To faryzeusze i saduceusze są Amalekitami. To oni ścigają Boży lud i chcą stale wojny z Bożym ludem. To oni wypuścili swoich, aby głosili obrzezanie w Kościele. To oni fałszywie zwodzili, aby odwieść od Boga, i ta walka z nimi jest nie na zasadzie sporów, a na zasadzie tego, że my należymy do Boga. To są ci, którzy cały czas ścigają wolność Bożego ludu. Którzy cały czas chcą odebrać wolność Kościołowi. Którzy swoimi zwodniczymi naukami chcą wyprowadzić Koścół z prostej drogi Pana na fałszywą. Ten bój trwa do końca. To są ci fałszywi bracia, którzy weszli i głosili fałszywą wiadomość, i Paweł mówi: Przeciwstawiliśmy się i nie daliśmy im szansy, żeby nam ją zabrali.

Amalekici żyją, ale wszyscy zginą. Ci, którym nie zależy na zdrowym Kościele, ci, którzy nie myślą o Panu, aby Go uwielbiać i aby zbór był silny w Panu, aby zmierzał w silny, zdrowy sposób w pielgrzymce do wieczności, stoją po stronie Amalekitów. Ich natura jest Amalekitów. Bo im nie zależy na zdrowym Kościele, ale zależy im na chorym Kościele. Na zagubionym Kościele, żeby z samych siebie uczynić wielkich bohaterów. Taki jest Amalek. On chce być wielki. Chce pokonać Boży lud, żeby siebie uczynić wielkim. Tak samo ci chcieli podbić ich pod siebie, żeby chlubić się z ich ciała. Chlubić się, że pokonali chrześcijan, że chrześcijanie są jak oni. I co ci Amalekici czuli?

 

„Oburzeni, iż nauczają lud i zwiastują zmartwychwstanie w Jezusie.”

 

Byli oburzeni Amalekici i grozili, że jeśli będą głosić dalej Jezusa, to  chrześcijanie będą mieli problem. Co Jezus im powiedział? Czyimi oni są synami? Są synami diabła. To są religijni ludzie, którzy nie oddali życia Jezusowi, ale diabłu. Mają wiedzę biblijną, ale nie mają życia Chrystusa w sobie. Wiecie, ilu ludzi wierzących zostało pokonanych przez Amaleków? Ilu zostało sprowadzonych ze świętej, czystej, zdrowej drogi na drogi kręte? To jest dalej Amalek. Z nim nie wolno mieć układów. Z Amalekiem jest wojna do końca. To oni wybijają tych, którzy zaczynają troszeczkę odstawać od kościoła. Którzy zaczynają się wahać, tych Amalek szybko dopada i mówiąc im religijne rzeczy, odwodzi ich od Chrystusa. Nie namawia ich wcale, żeby tak jak mówiłem, wybijali szyby czy ukradli komuś jakiś samochód. Religijnymi nauczaniami Amalek odwodzi od Chrystusa, aby następnie zabić duchowo.

 

Czytamy w 21 wierszu:

 

„A oni zagrozili im ponownie i zwolnili ich, nie znajdując nic, za co by ich ukarać, a to ze względu na lud; wszyscy bowiem wysławiali Boga za to, co się stało. Bo człowiek, na którym dokonał się ten cud uzdrowienia, miał ponad czterdzieści lat.”

 

I znowuż co robi Kościół? Dokładnie to, co robił Mojżesz. Oni podnoszą swoje ręce do Boga. Cały Kościół. To jest poważna bitwa. Rozumiecie, nie mając zrozumienia wojny, byśmy dzisiaj powiedzieli: o, dobrze, że jesteście wolni  i dalej byśmy sobie się cieszyli po swojemu. Oni wiedzieli, że to jest wojna, i oni muszą natychmiast stanąć przed Bogiem, żeby Amalek nie nabrał sił, i żeby nie uderzył jeszcze mocniej.

 

„A gdy zostali zwolnieni, przyszli do swoich i opowiedzieli wszystko, co do nich mówili arcykapłani i starsi. Ci zaś, gdy to usłyszeli, podnieśli jednomyślnie głos do Boga i rzekli: Panie, Ty, Któryś stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest. Któryś powiedział przez Ducha Świętego ustami ojca naszego Dawida, sługi Twego: Czemu wzburzyły się narody, a ludy myślały o próżnych rzeczach? Powstali królowie ziemscy i książęta zebrali się społem przeciw Panu i przeciw Chrystusowi Jego. Zgromadzili się bowiem istotnie w tym mieście przeciwko świętemu Synowi (albo Słudze) Twemu, Jezusowi, Którego namaściłeś, Herod i Poncjusz Piłat z poganami i plemionami izraelskimi. Aby uczynić wszystko, co Twoja ręka i Twój wyrok przedtem ustaliły, żeby tak się stało. A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom Twoim, tu jest niewolnikom Twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo Twoje. Gdy Ty wyciągasz rękę, aby uzdrawiać i aby działy się znaki i cuda przez Imię Świętego Syna (Sługi) Twego, Jezusa. A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże.”

 

To samo doświadczenie w starym testamencie miał Mordochaj. Nie było zgody z Amalekiem. Nie skłonił kolana, nie pozwolił na to, żeby wejść w rozejm z Amalekitami. Tak samo i my - nie ma rozejmu. Nie ma rozejmu z fałszywymi nauczaniami. Nie ma rozejmu z fałszywymi opowieściami. Kościół ma życie Chrystusa w sobie. A życie Chrystusa to jest święte życie. To nie jest podrobienie życia. Amalek ma podrobienie.

Tak samo, jak pamiętamy o wojnie, o której czytamy w liście do Galacjan. Opisana wojna i zwróćcie uwagę, kto tam znowu jest.

Czytamy w 4 rozdziale, od 28 wiersza:

 

„Wy zaś bracia, podobnie jak Izaak, dziećmi obietnicy jesteście. Lecz jak ongiś ten, który się według ciała narodził, prześladował urodzonego według Ducha, tak i teraz. Lecz co mówi Pismo? Wypędź niewolnicę i syna jej; nie będzie bowiem dziedziczył syn niewolnicy z synem wolnej. Przeto, bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, lecz wolnej!”

 

„Lecz jak ongiś ten, który się według ciała narodził prześladował urodzonego według Ducha, tak jest i teraz.” Stąd mówią, że nie trzeba aż tak się uświęcać, można żyć w ten czy inny sposób. Można pokierować w takim czy innym kierunku, i też będzie dobrze. Amalek zawsze szedł za Bożym ludem. Tak samo i ci szli za Bożym ludem. Tam, gdzie Paweł poszedł, tam poszedł i Amalek, żeby zniszczyć to, co zbudował Pan. Amalek nie ma w tym udziału, a więc nie ma też ochoty, żeby to się powiodło. Myśli tylko, żeby zniszczyć. Jeśli chcesz iść w pielgrzymce, pamiętaj, zawsze niech będzie to Chrystus i jedność w Chrystusie. Jeden cel, jeden plan, jedno wykonanie. Nie idź na łatwiznę i nie zgadzaj się z innym nauczaniem, jak tylko z tym, które będzie nieustannie powodować, że będziesz zaangażowanym, zaangażowaną w to, aby Kościół żył i obfitował w Chrystusie. Jeden Chrystus. Wspaniały, Który stanął jako pierwszy i powiedział: „Wyprzyj się siebie, weź swój krzyż i pójdź za Mną, i naśladuj Mnie”. Pamiętajmy, jesteśmy w wielkim marszu, a celem jest dom Ojca. Jako umiłowane Jego dzieci w sercu mamy Jego miłość, Jego łagodność, Jego zdecydowanie. Chrystusowe zdecydowanie, Chrystusową prawość, Chrystusową prawdomówność. Dzieci Boże nigdy nie koloryzują, nigdy nie przejaskrawiają, nigdy nie próbują oszukać opowieściami. Cenią sobie prawdę, gdyż wiedzą, że tylko prawda daje wolność. Dlatego dobrze jest ratować się i nigdy nie zejść ze świętej pozycji. Wiecie, tam jest napisane - oni są jak te obłoki bez wody, które wnikają między was i zwodzą was, mówiąc, że są wolni, kiedy tak naprawdę nie są wolni, ponieważ nie mogą podążać za Panem Jezusem w ten sposób, jak Duch Święty prowadzi. Muszą żyć w swoim złym stanowisku. To są ci, którzy nawrócili się, a potem odwrócili i stali jak świnie, które wróciły do swoich starych działań, swoich starych sposobów życia. Lepiej byłoby się nie nawrócić dla nich, niż nawróciwszy się odwrócić od należenia do Chrystusa. To, o czym mówiliśmy też wczoraj, że wszystko musiało wyjść, żeby po nic nie trzeba było już wracać. Wszystko co mamy, to mamy tam, w Panu Jezusie, Chrystusie. To jest nasze jedyne prawdziwe bogactwo, które nikt nam nie ukradnie, dopóki my należymy do Niego. Idźmy więc zdecydowanie, stawiajmy pewnie kroki. Pamiętajmy, że jest to wojna po wszystek czas. Aż do spotkania z Panem będziemy mieli wojnę. Ani jednego dnia bez wojny. Włączasz internet, a tam już czekają Amalekici z wieściami. Najlepsze przetłumaczenie Biblii, teraz znamy już wyjaśnienie, następne objawienia, które nie są prawdziwe. Dlatego ludzie tak lekko sobie to wstawiają, bo nie są świadomi odpowiedzialności za zwiedzionego chociaż jednego człowieka. Bo kto by jednego z tych najmniejszych zwiódł, zgorszył, to lepiej żeby sobie kamień młyński uwiązał i rzucił się w morze. Jest to sprawa bardzo ważna. Z jednej strony wspaniała, bo lud Boży idzie i wzrasta, rozwija się. Ćwiczy się w bitwach i coraz bardziej jest mężny, okrzepły pośród tych bitew. Nabiera coraz więcej zrozumienia, co tu się dzieje, jak bardzo trzeba być trzeźwym, czy trzeźwą, żeby nie wpaść w pułapkę. W każdym bądź razie myślmy o tym. Pamiętajmy, że to jest nasza prosta droga. Sprawiedliwi nią chodzą. Przebaczajmy sobie nawzajem, pomagajmy. To jest oznaka Kościoła. Czystość jest oznaką Kościoła. Kościół chce być czysty, bo Oblubieniec jest czysty. Dlatego czystość i pragnienie czystości jest oznaką Kościoła. Starajmy się o to, ratujmy się w Panu, aby się nie zagubić.

 

Przeczytam jeszcze na zakończenie jedno miejsce z 10 rozdziału listu do Hebrajczyków, od 25 wiersza:

 

„Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża.”

 

To dzień spotkania z Panem.

 

„Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy. Lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników. Kto łamie zakon Mojżesza, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków. O ileż sroższej kary, sądzicie, godzien będzie ten, kto Syna Bożego podeptał i zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski! Znamy przecież Tego, Który powiedział: Pomsta do Mnie należy, Ja odpłacę; oraz: Pan sądzić będzie lud swój. Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego.”

 

Będziemy chcieli sobie chwileczkę tylko powiedzieć co to znaczy: „jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy”. Jeśli doświadczyliśmy poznania prawdy, że zostaliśmy wywołani z tego świata, aby iść w kierunku Ojczyzny w niebie, to jeśli rozmyślnie zejdziemy z tej drogi, jeśli rozmyślnie opuścimy tą drogę wędrówki, to o tym wtedy mówi Słowo Boże. Jeśli opuścimy wspólne zgromadzenie, jeśli zejdziemy sobie z drogi prawdy i będziemy sobie żyli dla samych siebie. Bóg nie ma upodobania w tych, którzy się cofają i giną. Lud Boży ma iść zawsze do przodu. Kościół nigdy się nie cofa, a więc każda cząstka Kościoła nie ma prawa się cofać. Jest to odpowiedzialność, gdyż każdego dnia Bóg dał nam następny dzień przybliżający nas do spotkania z Nim, aby On był wykorzystany, abyśmy uczyli się przed spotkaniem, jak mamy być gotowi, aby być z Nim na wieczność. Pamiętajmy, nie opuszczajmy tego zgromadzenia w Chrystusie, bo w Nim wydajemy owoc. A jeśli ktoś nie wydaje już tego owocu, kto nie trwa w Panu - tak mówi Słowo Boże, ten zostaje odcięty i wyrzucany precz na spalenie. Dopóki trwamy, nawet jeśli coś nam się nie udaje, ale trwamy w jedności Chrystusowej, razem troszcząc się o to, żeby Kościół rósł, wzrastał w sile, aby Kościół był zwycięski - Pan jest z nami. Ale jeśli nie zależy nam na tym, nie obchodzi nas to. Opuszczamy sobie to, wtedy opuszczamy to, po co przyszedł Chrystus, aby zgromadzić nas w jedno i abyśmy byli przygotowani na spotkanie z Ojcem. Dobrze jest pamiętać o tym i pilnować się tego. To nie jest połączenie z religią, to nie jest połączenie z jakimś wyznaniem. Wyznania i religie można opuszczać. Czytaliśmy: „opuść Babilon, ludu mój”, ale nie wolno nam opuszczać Chrystusa. Chrystus nigdy nie będzie rozdwojony. Chrystus jest jeden, dlatego niech Bóg będzie z Tobą i ze mną, abyśmy w tej wędrówce, w tej pielgrzymce pamiętali, że nawet gdyby się źle działo, byłyby doświadczenia, gdyby wróg atakował, pamiętaj - trzymaj się w Chrystusie jedności. Diabeł zawsze ludziom mówi: odejdź. Każdy to słyszał. „Odejdź, poradzisz sobie sam, poradzisz sobie sama, odejdź”. Pamiętaj, wtedy przeciwstaw mu się, bo to jest głos Amalekity, odejdź. Odejdziesz, zaczniesz grzeszyć. I nie chodzi mi o religię, chodzi mi o jedność w ciele, o jedność z tymi, którzy idą, oczyszczając się, uświęcając się, poddając się Bogu.

Niech Pan będzie uwielbiony za to, że po to właśnie przyszedł i to jest ten cel, który Ojciec Mu wyznaczył, abyśmy i my jedno byli, tak jak On z Ojcem jest jedno. Pamiętaj, cofanie się od tej jedności jest wchodzeniem w grzech, o którym Bóg mówi, że wtedy On wywrze pomstę za ten grzech. Amen.