Jan 14:23

Słowo pisane

25.02.2017r (wieczorne) cz2 Marian – Wiedząc co to jest bojaźń Boża

W każdym naszym chrześcijańskim doświadczeniu chodzi o to, że każdy, który zaczął je w Chrystusie, żeby w nim w Chrystusie do końca wytrwał. I o to tu głównie chodzi. Bardzo pięknie, że człowiek mógł zrozumieć i że mogło do człowieka dotrzeć to, że Chrystus umarł za jego grzechy, czy za jej grzechy. I człowiek się poruszył ku Panu i zaczął się interesować swoim w Nim zbawieniem, a inni trwający w Panu, się zaczęli tym cieszyć, że się człowiek zaczynie się tym interesować. I do człowieka dotarło, że musi się skończyć to, co się stało przez te wszystkie lata życia. I człowiek odnajduje w Chrystusie możliwość oczyszczenia, przebaczenia tych grzechów i rozpoczyna swoją wspaniałą podróż, pielgrzymkę w kierunku domu Ojca. I zaczyna się uczyć, uczyć coraz więcej i więcej z tego, co jest potrzebne. I pięknie, bo wtedy wszyscy się cieszą, kiedy dobrze się z tobą dzieje, kiedy czynisz to, co jest potrzebne i wzrastasz. Wszyscy się cieszą. Ale kiedy dzieje się inaczej zaczyna się pojawiać smutek. Co za choroba się dostała do twojego serca? Co się stało, że już tak nie tęsknisz do Boga? Co się stało, że znikasz i pojawiasz się i nie widać wstydu. Co się stało? Bo przecież wiadomo, że nie chodzi o to, pewnego dnia już mnie nie będzie na tej ziemi. Prawdopodobnie umrę nim przyjdzie Chrystus i będzie ważne po co żyłem i po co stałem się chrześcijaninem. Czy po to, żeby być coraz bardziej jak On. Czy tylko po to, żeby być częścią jakiejś organizacji religijnej.

Czytasz Biblię, ja czytam tą samą Biblię i każdy z nas powinien czynić to, co należy, i wtedy widzimy, że zaczyna się jawić to, że ludzie zaczynają tęsknić do siebie nawzajem. Coraz więcej im potrzeba bycia razem i cieszysz się z tego, bo widzisz, że to co chciał Pan, jawi się prawidłowo, i jest wypełniane to Jego pragnienie bycia razem. Ale kiedy kolejny rok mówisz o byciu razem, a ludzie rozpierzchają się, znikają w swoich sprawach, pojawiają się i coraz mniej o nich wiesz, myślisz sobie: „Czy oni chcą być razem? A może nie chcą? A ty ich namawiasz do czegoś, czego oni naprawdę nie chcą, bo oni chcą się schować w tych swoich rzeczach, swoich zabawkach i chcą nimi się cieszyć poza oczami innych. Chcą mieć swoje własne życie, zajęci sobą”.

Weź zobacz na dzieci, że zachowują się jak dzieci. Cieszą się, śmieją się, widać, że żyją. Jak się człowiek nawraca, to powinien być jak dziecko, stale potrzebujące, by doświadczać obecności braci i sióstr, być razem, cieszyć się razem, mieć otwarte serce, otwarte pragnienia. Bo jeśli człowiek od początku będzie się uczył znikać, to taki człowiek nie zajdzie daleko, nie ma szansy, bo każde krzaki to grzech. Kiedy człowiek szuka krzaków swego skrycia, zawsze tam czeka grzech i zawsze tam człowiek grzeszy. Człowiek nie szuka krzaków po to, żeby w święty sposób uwielbiać Boga. Kiedy człowiek chce uwielbiać Boga opuszcza krzaki swoich tajemnic i zaczyna wychodzić na światłość, aby każdy mógł zobaczyć jak żyje. Że go interesuje, ku czemu biegną jego myśli i serce.

A więc kiedy zaczęliśmy tą drogę ku wieczności, to chcemy ją poznawać coraz bardziej i bardziej i rozkoszować się tą drogą, aby wiedzieć, że na pewno tam dojdziemy, bo przecież wierzymy, że na końcu tej drogi czeka Ojciec, Święty Ojciec na świętych synów i święte córki. Ojciec, który mówi: „oczyszczajcie się, bo chcę być z wami całą wieczność, a wiecie, że nic nieczystego tam nie wpuszczę”. My znamy naszego Ojca w niebie, On nigdy nie kłamie, On zawsze mówi prawdę. Jeśli mówi, że nic nieczystego nie wejdzie, to my mamy bojaźń. Mamy świadomość, że jeśli będzie nieczystość, to nie wejdziemy. Ojciec nie zmieni Swojego zdania. Dlatego uświęcamy się, oczyszczamy się, bo mamy bojaźń, wiemy, że mówi prawdę. A jak Mu nie ufamy, w ten sposób myślimy sobie, że tak powiedział, ale i tak nas tam wpuści. Przecież głosiliśmy ludziom, robiliśmy różne dobre rzeczy, to przecież wpuści nas. Nie, nie wpuści. Nic nieczystego tam nie wejdzie. A więc zobaczcie jak powinno wyglądać nasze bycie przed Bogiem, kiedy jeszcze mamy czas oczyszczać się, uświęcać się. Na pewno człowiek nie będzie chciał sobie dodawać nieczystości, żeby jeszcze więcej później mieć kłopotów z tym, żeby się oczyszczać, bo już ma i tak dosyć ze swoją głową kłopotów. Chce mieć ją czystą, chce mieć czyste myśli. Chce mieć wzniosłe pragnienia. Chce uwielbiać Boga i czcić Go w duchu i w prawdzie, a nie kolejny raz zmagać się z oczyszczeniem tego, co oglądały oczy, czy słuchały uszy, żeby to wyrzucić z siebie, żeby to przestało przeszkadzać w myśleniu, czy w modlitwie. Świadomość kim jest Bóg pozwala nam zdawać sobie sprawę, że On wie o nas dokładnie wszystko.

Zobaczcie jak przerażające są te słowa, które są ostrzeżeniem, Księga Objawienia 3 rozdział: „Do anioła zboru w Sardes napisz: To mówi ten, który ma siedem duchów Bożych i siedem gwiazd: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. Bądź czujny i utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci; nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem. Pamiętaj więc czego się nauczyłeś i co usłyszałeś, i strzeż tego i upamiętaj się. Jeśli tedy nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej, a nie dowiesz się, o której godzinie cię zaskoczę”.

Jezus mówi zawsze prawdę. Jakie są doskonałe uczynki? Uczynki doskonałe pochodzą tylko z Chrystusa. Jezus mówi: Nie widzę w tobie Moich uczynków, a więc ostrzegam cię, że jeśli tak pozostaniesz, to przyjdę i nie będziesz wiedzieć, o której godzinie przyjdę i zaskoczę cię, gdy nie będziesz gotowy. Jezus może tak sprawić, że człowiek, który powinien trwać w Nim, a nie trwa, teraz trwa w śmierci. Powiem wam łatwiej jest powiedzieć, co zrobić niż to zrobić. Łatwiej jest mówić, że to jest złe, niż to złe wyrzucić. Można mówić wielu ludziom, że to jest złe i trzymać to i sobie tłumaczyć, że ja to jeszcze nie potrafię tego wyrzucić. A gdybyś widział jaki ma ciężar ten twój grzech. Jakie to jest obrzydliwe, to byś puścił to natychmiast i nie chciałbyś mieć z tym nic wspólnego. Ale że człowiek nie widzi grzechu, jakim jest naprawdę, bo nie widzi, że grzech doprowadził Jezusa do krzyża i do śmierci za nas, to widzi grzech jako nic wielkiego. Myśli sobie: „Ja to kiedyś skończę z tym, ja to kiedyś załatwię, ja to kiedyś, kiedyś, kiedyś”, a Bóg mówi: „dziś jeśli głos Jego usłyszałeś nie zatwardzaj swojego serca”. Bo jeśli dziś tego nie zrobisz, to będziesz miał, czy miała, coraz bardziej twarde serce i wtedy co później zrobisz? Coraz trudniej będzie ci rozstać się z tym. Może będziesz to gromić, może będziesz mówić w słowach: „Nienawidzę tego”, a to będzie i tak z tobą. Bo łatwiej będzie mówić o tym nie wiem jak źle, niż to porzucić. Ale człowiek dostaje siły od Pana, bo taka siła okazuje się na krzyżu, dając moc, że można odrzucić od siebie wszystko, co nie miłuje Chrystus. Zrób to w tym czasie, kiedy to do ciebie dociera, kiedy nie obawiasz się konsekwencji porzucenia, bo człowiek zadaje sobie sprawę, że kiedy porzuci pewne rzeczy, to będzie może mu trudniej żyć na ziemi. Ale nie myśli o tym, że nie porzucając tego, zginie na zawsze. Bardziej boi się, co będzie jeśli to zostawię, niż to, co będzie jeśli tego nie odrzucę. A więc jak ważne jest prawidłowo umieć ocenić, co powinienem robić. Wiecie, dla nas jest to zbawienne i każdy z nas musi być obudzony, przebudzony, aby już nie czynić niepotrzebnych działań.

Wiele rozmawiamy między sobą jako chrześcijanie. Zobacz sam, co zrobiłeś ze słowami, które mówisz komuś i czy ty robisz dokładnie to, co powiedziałeś temu komuś? Czy wykonałeś to do końca, żeby było wiadomo, że nie tylko mówisz komuś, ale ty zrobiłeś z tym porządek. Ile jest rozmów, w których ludzie mówią sobie nawzajem różne porady, nie zrobiwszy z tym porządku w swoim życiu, i sami się nawzajem utwierdzają w tym, że nie jest z nimi tak źle, bo przecież mówią o tym, że to jest złe i że Bóg przecież słyszy, że mówimy o tym, że to jest złe. Co z tego? Skoro tego nie porzuciliśmy, to człowiek się później uczy tylko rozmawiać o tym, mówić negatywnie o złu. Ale co z tego? Później się człowiek już sam buduje tym, jak źle się wyraża o złu. Ja słyszałem różne rzeczy o diable, o grzechu, jak człowiek był taki naprężony w sobie przeciwko temu. Co z tego, jak nadal nie porzuca grzechu? Jak deptał, przeklinał, co z tego, skoro nie porzuca? To znaczy, że był większy strach przed porzuceniem, niż przed tym, co się stanie jeśli człowiek tego nie zdąży porzucić i umrze. Gdybyś wiedział, że coś cię oddziela dzisiaj od wieczności, nie wiedząc kiedy umrzesz, to porzucisz to, bo nie chcesz zginąć w Gehennie. Jesteś świadomy, świadoma, że Bóg zawsze mówi prawdę i że kiedy czytasz o tym w Biblii, to tak też będzie. A więc boisz się Boga, prawdziwie boisz się Boga i korzystasz z czasu łaski, aby uwolnić się, porzucić to, co jest złe.

W 16 rozdziale też Księgi Objawienia, Pan Jezus wypowiada te słowa, w 15 wierszu: „Oto przychodzę jak złodziej; szczęśliwy ten, który czuwa i pilnuje szat swoich, aby nie chodzić nago i aby nie widziano sromoty jego”.

Szczęśliwy człowiek, który czyści, w czystości chodzi w szatach swoich. Bądźmy wolnymi ludźmi, szczęśliwymi, prawdziwymi. Wiele jest harmidru i wiele fałszu się pojawiło w tym, bo człowiek nie widzi po co przyszedł Chrystus. On przyszedł nas oczyścić, uwolnić z niewoli diabła, dać nam czystość myślenia, czystość bycia ze sobą, szanowanie jeden drugiego, bo można kogoś oddzielać od wieczności nie zdając sobie czasami nawet sprawy. Ilu ludzi jest tak żarliwych, żeby dobrze wykorzystać czas i nauczyć się Pana coraz więcej i więcej, nie tylko w tym, żeby wiedzieć, ale w tym jak Go naśladuje. A więc bojaźń jest bardzo potrzebna. Bojaźń jest czymś pięknym, bardzo potrzebnym nam, bo w tej bojaźni nie ma strachliwości, lękliwości tej ludzkiej. W tej bojaźni jest zdrowa świadomość Boga, zdrowa, wtedy siły czerpię z tego, bo wiem kim jest Bóg. Czerpię siły by być spokojny i prawdziwy, bo wiem, że Jemu się to podoba, kiedy coraz więcej żyjemy według upodobania Bożego, a nie według upodobania cielesności. Im więcej jest widać w nas Chrystusa, tym więcej widać, że rozwój nasz jest prawidłowy.

W Księdze Malachiasza, w 1 rozdziale od 6 wiersza czytamy: „Syn czci ojca, a sługa swojego pana. Jeżeli jestem Ojcem, to gdzież jest moja cześć? A jeżeli jestem Panem, to gdzież jest bojaźń przede mną? - mówi Pan Zastępów do was kapłani, którzy gardzicie moim imieniem. Wy jednak mówicie w czym wzgardziliśmy twoim imieniem? Oto w tym, ze ofiarujecie na moim ołtarzu pokarm nieczysty”.

Czym wzgardziliśmy? To jest brudne, z czym do Mnie przychodzicie - mówi Bóg. Podnoście czyste ręce, otwierajcie czyste usta, miejcie czyste serca, czyste umysły i to wszystko przyniósł nam Chrystus, za darmo. Nic nie trzeba za to płacić, trzeba się temu poddać, każdego dnia należąc do Niego, aby tak mogło się dziać jak Jemu się podoba. To jest wojna wiary. Jeśli wiara we mnie jest czynna, to co mówiłem o Noe, to ja się przygotowuję na to, co nadchodzi. Wykorzystuję czas, bo wiem, że muszę być gotowy. I teraz jeszcze im dłużej jesteś wierzącym, to nie tylko ty gotowym, ale jeszcze ci, którzy są obok ciebie, musisz się troszczyć o innych, już nie tylko o siebie, ale o innych, żeby oni też byli gotowi, żeby im nie popsuć drogi zbawienia, ale im pomóc w tym, aby umieli chodzić tą drogą bojaźni Pańskiej, aby szczerze bali się Boga. Nie byli porażeni tak, że będą bali się pomodlić, ale umieli bojąc się Boga, szukać Jego rozwiązań, Jego pomocy, bo przecież po to jest bojaźń, żeby u Boga znaleźć pomoc. Potężny i święty jest Bóg, ale nie wzgardzi pokornie szukającym u Niego pomocy.

Kiedy czytamy w Księdze Objawienia, o tym, jak w niebie uwielbiają Boga i Baranka, żebyśmy byśmy byli tak święcie zachęceni, aby bać się Boga i nie grzeszyć. Aby ujmy Imieniu Boga nie przynosić, że ktokolwiek wiedzący o nas, że jesteśmy chrześcijanami widział nas grzeszących, kolejny raz, kolejny raz, kolejny raz. Albo następny, i następny pyta się nas: „dlaczego nie czynisz dobra, skoro dorosłeś, dorosłaś do dobra? Dlaczego jeszcze cały czas chodzisz koło złego, skoro mówisz, że umiesz czynić dobro?”. Bo kto umie czynić dobrze, a nie czyni, dopuszcza się grzechu - mówisz dojrzałym wierzącym - a oni mówią ci zupełnie o czymś innym, nie rozumiejąc tego, że nie po to dojrzewali te wszystkie lata, żeby dalej czynić to, co nie jest dobre. Jezus, do dorosłych chrześcijan mówi: „Kto nie zbiera, już rozprasza”. Jezus zwraca do nich to Słowo: „co ty robisz? Przecież ty nie zbierasz, przecież ty nie pracujesz w Mojej sprawie, ty robisz to dla siebie, ty chodziłeś koło siebie i teraz dalej chodzisz koło siebie”. To tak jakby ojciec wzbudził dzieci i dalej koło siebie chodził, a dzieci niech same się karmią. Jaki to ma sens? Przecież po to dorastamy do wymiarów Chrystusowych coraz bardziej, żeby się później troszczyć o innych i to prawdziwie troszczyć o innych. Czy wyobrażałeś sobie inaczej chrześcijaństwo? Jak musisz się oczyszczać już od początku, żeby dorastać, żeby pomagać innym, a jeśli w brudach chodzisz od początku i twoje chrześcijaństwo jest brudne, brudne, brudne, to komu ty chcesz pomóc, jak ty sobie nie umiesz pomóc? Później jeszcze pycha tylko rośnie i duma, że człowiek mówi coś komuś. Co z tego? To jest nieczyste. Mówisz o chwale, o potędze Boga i nie boisz się Go.

A więc jak bardzo cenne jest to, gdy coraz więcej ludzi boi się Boga i unika przez to zła. To całe to chrześcijaństwo jest tak skonstruowane wspaniale, że z jednej strony jest bojaźń, a z drugiej strony śmiałość i bojaźń i śmiałość są ze sobą razem i nie ma konfliktu. Jak to może być? Bać się i zarazem śmiało być z tym Bogiem. Bo gdy Go poznaję, to wiem, że mnie miłuje doskonale i nie chce mojej ani twojej śmierci. I wiem, że mogę zawsze przybiec do Niego, a On mi pomoże, nawet gdybym nie umiał Go poprosić i tak mi pomoże, jeśli tylko szczerze do Niego przychodzę. Czasami może być, że ktoś może umieć prosić ale tam jest pycha i duma, a ktoś nie umie ale tam jest szczerość i potrzeba. Niech Pan napełnia ponieważ twoje nawrócenie ma sens tylko wtedy i moje kiedy będziemy wzrastać w prawdzie. Tylko wtedy to ma sens. Od każdego wymaga się tyle, ile już powinien czerpać z Pana, aby móc innym dawać.

W Księdze Jeremiasza, 32 rozdział, od 36 wiersza: „Dlatego teraz tak mówi Pan, Bóg Izraela, o tym mieście, o którym mówisz, że zostało wydane w ręce króla babilońskiego jako ofiara miecza, głodu i zarazy. Oto Ja zbiorę ich ze wszystkich krajów, do których ich rozproszyłem w moim gniewie i oburzeniu, i w wielkim uniesieniu; sprowadzę ich znowu na to miejsce i sprawię, że będą mieszkać bezpiecznie. I będą moim ludem, a Ja będę ich Bogiem i dam im jedno serce i wskażę jedną drogę, aby się Mnie bali po wszystkie dni dla dobra ich samych i ich dzieci po nich”.

Dam im jedną drogę, aby się Mnie bali. A więc wszyscy mamy iść tą samą drogą, przez ciało Jego Syna i nauczyć się na tej drodze wzajemnej bliskości w Chrystusie. Nauczyć się na tej drodze tego, co piękne, czyste i nieskalane. Nauczyć się, co Chrystus chce uczynić w tobie i we mnie. Diabeł przeciwko temu wylał mnóstwo zakłamania, mnóstwo fałszu, mnóstwo obrzydliwych pomysłów, obrazów, po to, żeby o ile to tylko jest możliwe skazić ludzi, zrobić im zamieszanie, żeby ludzie słuchając kazań nie tyle myśleli, żeby tak żyć, ale czy jest to ciekawe czy nie ciekawe. Czy coś mnie zaskoczyło? Czy będę miał haczyk na kogoś drugiego, czy dlatego, żeby tak żyć? Żeby wołać o to do Pana Boga Wszechmogącego, aby mieć taką zdrową przed Nim bojaźń. Przecież popatrzcie, gdyby tylko to miał być strach, czy ten potężny Wszechpotężny Bóg nie mógłby nas przerazić tak, żebyśmy poginęli ze strachu? Swoją potęgą, Swoim Majestatem, mógłby nas tak przerazić, żebyśmy uciekali przed tym Bogiem przerażeni. A jednakże chociaż ma taką potęgę, chce żebyśmy Go bali się zdrowo, żeby czerpać z Niego siły, żeby nawzajem szukać dla siebie tego, co dobre, miłe i pożyteczne, by być Jego dziećmi. Bo kiedy staniemy przed Nim powinniśmy być bardziej pomocni sobie nawzajem niż świat pomaga sobie nawzajem. Dzieci Boże powinni jeszcze więcej sobie nawzajem pomagać w Panu Jezusie. Nie chodzi mi o cielesne, zmysłowe rzeczy, chodzi mi o prawdziwe, rzeczywiste działania wzajemne. Między nami powinno dziać się wszystko w najwięcej uczciwości, a takiej uczciwości nie powinno się znaleźć w świecie, bo boimy się Boga, a świat nie. Bo wiemy, że On bada wszystkie rzeczy, na które my wchodzimy, co my z tym zrobimy, jak postąpimy? Czy będziemy zważać na Niego. Zobaczcie, życie jest krótkie. Jak ważne jest im więcej uczciwie podchodzimy do siebie, tym więcej okazujemy, że boimy się Boga. Im więcej tu chwały Jezusa może zamieszkać, tym bardziej będzie to świadczyło, że to zgromadzenie boi się Boga i rozumie, że do Boga jedną drogą idziemy wszyscy.

1List Piotra, 2 rozdział, zobaczcie potęgę, siłę Chrystusa. To jest taka siła, niezmierzalna niczym, niczym niezmierzalna siła. Wam kiedyś opowiadałem, że kiedy Bóg mi pokazał moją grzeszność i to było po paru latach mojego chrześcijaństwa. Myślę, że gdyby mi pokazał to na początku, to niezrozumiałym po co to mi czyni i uciekłbym od Niego. Dlatego po paru latach chrześcijaństwa pokazał mi moją grzeszność, którą Jezus wziął na Siebie. To był ocean grzechów, to był olbrzymi obszar grzechów. Gdy zobaczyłem ile grzechów popełniłem, to byłem sam zdziwiony, kiedy ja to wszystko narobiłem? I wtedy Duch Święty uzmysłowił mi, że każda jedna sekunda przeżyta bez Boga jest grzechem. A Jezus Chrystus grzechy nasze w Ciele Swoim poniósł na drzewo. Co On, Jezus zrobił? On dźwignął w Sobie wszystkie nasze grzechy, wszystkie nasze ciężary. On ciężary nasze poniósł na drzewo. On poniósł to, czego nikt z nas nie byłby wstanie uczynić, bo, myśmy wszyscy byli przywaleni naszymi ciężarami. Nie umieliśmy się ruszać nawet w tym kierunku wieczności. Byliśmy zniewoleni, skrępowani i On zdjął z nas cały ciężar, cały twój ciężar, mój ciężar. I wziął ciężar całego świata i zaniósł to na krzyż. Po co? I Piotr pisze w wielkim zachwyceniu: "Abyśmy obumarłszy grzechom dla sprawiedliwości żyli". Po to go tam zaniósł. Bądźmy martwi dla naszego grzeszenia, dla naszych pomysłów, bo to później jest zabawa w ciuciubabkę. Człowiek mówi ja walczę z grzechami, ale one mnie powalają. To jest przecież Stary Testament nie nowy. Przestań walczyć, zrób z nimi porządek. Ze śmieciami walczysz w domu, czy robisz porządek? Wymiataj to! Przecież nienawidzisz tego. W walce tylko pokazujesz, że nie widzisz Jezusa, który zaniósł to na krzyż i diabeł mówi: Dobra, walcz dalej. I mówisz  no staram się bracie, staram się i cały czas leżę i leżę. A jak ma być inaczej. To jest twoja bitwa. Nie przyjąłeś przez wiarę zwycięstwa nad tym. Nie spadło to z ciebie jak śmieć, tylko trzyma cię to i dręczy cię to, bo nie skorzystałeś z krzyża, próbujesz sam, czy sama zwalczyć to w sobie, a to wtedy się rozwija. To na dobrym gruncie rośnie, ma następne dzieci, więcej, więcej liści wypuszcza jeszcze i ty mówisz: „im więcej walczę, tym ze mną jest gorzej”. A jak ma być inaczej? Dlaczego nie umrzesz? Umarłego grzechy też powalają? Też go ciągną jak na smyczy? A więc tu chodzi o śmierć, a nie o walkę, o śmierć, śmierć dla ja, śmierć dla własnych pomysłów, śmierć dla chęci odwetu, śmierć dla szukania pomsty, śmierć dla szukania swego zadowolenia, śmierć dla tego wszystkiego, odpoczynek od tego. Po to Jezus zdjął ze mnie i z ciebie cały ciężar. Co to znaczy zdjął ciężar? Dźwigasz powiedzmy w worku pięćdziesiąt kilo ziemniaków, i ktoś podszedł do ciebie i zdjął z ciebie ten ciężar. Jesteś wolny, nie dźwigasz już tego ciężaru, tak? Czy dalej walczysz z ciężarem ziemniaków? Zdjął, czy nie zdjął? Odpowiedzmy sobie: Zdjął, czy nie zdjął? Bo to o to chodzi. Ulżył, uwolnił, czy tylko powiedział, że zdjął? Alleluja! I to jest sprawa wojny, prawdy z kłamstwem, a nie siły mojej czy twojej w bitwie ze złem. Jest czas oczyszczania, wstępnego oczyszczania, gdzie gubią się te wszystkie rzeczy, które Jezus zaniósł na krzyż. Jak alkoholik walczył ze swoim alkoholizmem? Oj walczył, zmierzał się, spierał się z kieliszkami, z butelkami, czy znikło? Znikło, czy nie? A jak narkoman, och jak się darł z tymi narkotykami, bił je tam nie wiem co robił, czy znikło? Palacz, znikło? Przekleństwo, znikło? Znikło, jak znikło? Jak znikło? Znikło, Pan zdjął cały ciężar, ale ja przez wiarę przyjmuję to zdjęcie i coraz więcej doznaję ulgę1) i zaczynam rozumieć, że On zdjął ze mnie wszystko, co złe i z ciebie też, i nikt z nas nie musi już grzeszyć. Jeśli człowiek będzie chodził własnymi ścieżkami bezprawia, no to będzie wchodził w te rzeczy. I później będzie próbować udowadniać, że przecież i tak jest lepszy, czy lepszą niż był. Jaki to ma sens?

Nie zobaczyłem w tobie doskonałych uczynków – mówi Jezus - jeśli ich nie zobaczę, zaskoczę cię i nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę, mówi Jezus. On chce już w nas mieć Swoje uczynki, miłość wzajemną, radość, czystość, budowanie się na Boży dom. On chce uczciwości między nami, wierności, gotowości położenia nawet życia jeden za drugiego, jeśli trzeba. On chce mieć Kościół, lud spojony ze sobą miłością wzajemną, troską i budowaniem się według tego kim On jest. Wspaniały cel przed tobą i przede mną. I tego się uczyć mamy. W tym mamy wzrastać, bo już to mamy. To On zarobił dla nas wszystko. On wypracował wszystko. On nas wykupił i opłacił całą pielgrzymkę i dał nam wszystko, co jest potrzebne w codzienności, abyśmy mogli dotrzeć do wieczności, w której On jest. Ani jednego dnia nie zostawił bez opłaty, zapłacił za wszystko, Jezus, za mnie i za ciebie, za każdą cząstkę, za każdą sekundę, abyśmy mogli żyć z Bogiem w społeczności. I dlatego powiedział: „Szukaj Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie ci dodane”. My nie jesteśmy Kościołem po to by coraz bardziej religijnymi się stawać, ale po to by coraz bardziej być tacy, jaki jest Chrystus. Do tego jest nam potrzebna świadomość.

Jezus powiedział: „Nie Ja was będę sądził, ale Słowo, które powiedziałem was będzie sądzić”. Musimy o tym wiedzieć. To, co czytam to w Biblii, to mnie będzie sądzić. Lepiej niech sądzi mnie teraz i teraz lepiej wykorzystać czas żeby od tego umknąć bracie i siostro. Nie znikać i pojawiać się na zgromadzeniach, ale prawdziwie, czujnie pilnować się słów i kiedy przychodzisz kolejny raz na zgromadzenie, widać jak Słowo Boże pracuje w tobie, jak cię uwalnia, oczyszcza, wypracowuje to kim jest Chrystus, a nie, że po jakimś czasie widać tego samego człowieka, w jeszcze gorszym, pysznym, wysokim mniemaniu o sobie. Ale widzisz kogoś bardziej uniżonego, bardziej gotowego służyć, bardziej tęskniącego do zdrowej społeczności i czyniącego to, co potrzebne by ta społeczność mogła być zachowana. Bo wiesz, że to Bóg postanowił, abyśmy jako Jego dzieci budowali się na Jego dom. Ty nie robisz łaski Bogu, ty się cieszysz, że Bóg ci okazał łaskę, że dał ci przywilej bycia na tej świętej budowie, gdzie mogą bracia i siostry oczyszczani Krwią Chrystusa nawzajem budować się na Boży dom dla naszego Ojca w niebie.

Chwała Bogu, że możemy jako Jego synowie i córki przyłożyć ręce do dobrej sprawy, w czystości Chrystusowej. To jest Kościół i taki kościół będzie czekać na Jezusa. Kościół, który boi się, żeby nie być zaskoczonym, żeby Jezus nie przyszedł do mnie czy do ciebie jak złodziej, ale by przyszedł jak Oblubieniec, rozgłaszając chwałę Swego przyjścia, żebyśmy wygrali w różnych doświadczeniach, na które napotykamy. Wierzymy, że to, co powiedział jest prawdą i że tak będzie, jak On powiedział. Nie wierzymy, że będzie inaczej, wierzymy, że tak będzie jak powiedział. Wierzymy, że kto przykłada rękę do pługa, a ogląda się wstecz, nie nadaje się dla Niego. Wierzymy, że tak jest i amen i to jest prawda. Kto przykłada rękę do pracy Bożej, musi widzieć Jezusa przed sobą. Wtedy będzie coraz bardziej, coraz bardziej ta praca widoczna, jako cenna w jego życiu, czy w jej, a także wśród tych, wśród, których przebywa. Słowo Boże mówi nam bardzo wyraźnie, że Bóg nie przeznaczył nas na gniew ale na zbawienie, na życie wieczne. Ale jeśli nie będziemy czynić to, co On chce, to zginiemy. Tak, że nie może się nikt nauczyć, że jak uwierzył i ochrzcił się, czy uwierzyła, ochrzciła się, to teraz mogą robić głupie rzeczy, bo przecież nie jest taki święty, aby nie mógł dalej robić głupie rzeczy. Kto ci powiedział, że ty możesz robić głupie rzeczy jeszcze po chrzcie? Kto ci powiedział, że ty możesz robić te rzeczy po chrzcie i tobie to ujdzie? Przecież powiedziałeś, że nie chcesz należeć już do siebie, chcesz należeć do Niego. Czy Jezus by tak robił? A więc uciekajmy, bójmy się Pana naszego i uciekajmy od zła. Wykorzystujmy dobrze ten czas, który nam podarował teraz. Ile lat mamy od chrztu i kiedy się ochrzciliśmy, to musi pracować dla Jego chwały. Musimy o tym nieustannie pamiętać i chcieć, aby tak było.

„Byliście bowiem zbłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście do pasterza i stróża dusz waszych". Chwała Bogu, bracie i siostro. Chcemy być dla siebie nawzajem przyjemni, szczęśliwi, że razem zgromadzeni zostaliśmy. Ale nie możemy wprowadzać swoich sposobów, ani swoich kombinacji do Kościoła. To wszystko ma być martwe. Kim byliśmy wcześniej, nie ma znaczenia. Kim teraz jesteśmy ma znaczenie. Jesteśmy dziećmi Boga Wszechmogącego i tak też mamy wygrać bitwę. Mamy korzystać z tego, że mamy Ojca w niebie, który zawsze mówi prawdę i chcemy według niej żyć. Wtedy też On będzie otaczał nas chwałą i inni ludzie będą więcej widzieć chwały w nas i będą mieli świadomość, że jesteśmy święci. To jest bardzo potrzebne światu, żeby widział świętych ludzi.

W Księdze Izajasza jeszcze, 8 rozdział, od 11 wiersza: "Tak bowiem rzekł Pan do mnie, gdy mnie uchwycił za rękę i przestrzegł mnie, abym nie chodził drogą tego ludu, mówiąc: Nie nazywajcie sprzysiężeniem wszystkiego, co ten lud nazywa sprzysiężeniem, i nie bójcie się tego czego, on się boi, ani się nie trwóżcie! Tylko Pana Zastępów miejcie za Świętego, niech On będzie waszą bojaźnią i On waszym lękiem" .

A więc nie bójmy się tego, czego ludzie się boją, ale bójmy się tak, żeby słuchać co On do nas mówi i czynić to nie patrząc na to, co świat będzie chciał z tym zrobić. Wiemy, że znienawidzili naszego Króla, znienawidzą też i nas, jeśli będziemy żyć prawdą, mówić prawdę. Słuchali naszego Króla, będą słuchać i nas. Szukali pomocy u Niego, będą szukać i u nas. W chwili doświadczeń będą wiedzieli, przyjdą do ciebie i powiedzą ci: „wiele zła dziś uczyniliśmy, ale wiemy że ty jedynie jesteś prawdziwy w tym, co robisz i o czym mówisz. Módl się za nas do twojego Boga”. Tak jak przychodzili do nich: Módl się do twojego Boga za nami. Tak będą przychodzić i do ciebie. W chwili doświadczeń będą potrzebować kogoś, o kim wiedzą, że ten człowiek wierzy w Boga i wierzy Bogu. Dlatego, że nie wszedł w te złe rzeczy, w które oni wchodzili i wtedy rozpoznali, że ten człowiek boi się Boga. Będą wtedy wiedzieć kogo szukać i gdzie przyjść w tym doświadczeniu. Wiemy o tym i na ile tylko możliwe chcemy sięgnąć razem w to żeby być dla siebie braćmi i siostrami, być przyjemni dla siebie nawzajem. Przyjemni to znaczy prawdziwi. Mi nie chodzi o ludzką przyjemność, żeby nie mieć konfliktów będziemy przyjemni. Nie, chodzi mi o przyjemność życia w prawdzie, że znamy prawdę i żyjemy w prawdzie tj. w Chrystusie.

List do Galacjan 6 rozdział, 1 i 2 wiersz: "Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy".

Jeśli możemy z tym przyjść do Boga, to zobaczcie, jak silni jesteśmy, jaka to siła, przyjść z doświadczeniem brata czy siostry w zdrowy sposób do Boga. Przynieść ten cały ciężar jego doświadczenia, czy jej, mieć siłę przyjść z tym do Boga na czystych, zdrowych warunkach. Jakaż to siła Chrystusa wtedy jest w nas. Szukać pomocy Boga dla kogoś i to z czystym sercem, nie jak oskarżyciel, czy oskarżycielka, ale jako ktoś komu zależy na tym, aby Bóg uczynił cud. Tak przyszedł Jezus. A więc i my zaczynamy doznawać siły Chrystusowej w sobie. Zaczynamy doznawać, że zależy nam na Kościele, zależy nam na braciach i siostrach, żeby Kościół rósł, a z drugiej strony mamy doświadczenie jak bracia i siostry wybijają nam to z głowy i toczy się bitwa. Pamiętacie jak mówili do Pana Jezusa: Nie przyjdzie to na Ciebie, Panie. A po co Ty miałbyś być ukrzyżowany? Po co to miałoby przyjść? Chcieli to wybić Chrystusowi z czym On przyszedł, żeby nas uratować, zbawić.

Mamy więc doświadczenie, w którym jesteśmy i Pan chce, abyśmy umieli sobie w tym wszystkim poradzić tak jak On, coraz bardziej podobni do Niego. Coraz bardziej świadomi tej bitwy i świadomi tego, jaka jest odpowiedzialność przed nami, kiedy my poznajemy coraz więcej i więcej Boga, i jak coraz więcej Bóg chce nas znaleźć w miejsce Chrystusa. Coraz bardziej - rozumiecie jakie to jest piękne - dorastać do wymiarów Chrystusowych. Coraz  bardziej być swobodnym, swobodną w tym przychodzeniu do Boga. Jak później ktoś mówi: Wiesz, ten brat, jak on łagodnieje, jak cichnie, jaki staje się pokorny, jaki odważny, jaki śmiały. Ta siostra jaka łagodna, jaka uprzejma, jaka pokorna, jaka śmiała, jaka zdecydowana w tym, aby czynić to, co chce Bóg. Przez to piękne dzieło chwalimy Boga.

Jeremiasz 23 rozdział, od 16 wiersza będę czytał: "Tak mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują, oni was tylko mamią, widzenie swojego serca zwiastują, a nie to, co pochodzi z ust Pana! Ustawicznie mówią do tych, którzy gardzą słowem Pana: Pokój mieć będziecie, a do tych wszystkich, którzy kierują się uporem swojego serca, mówią: Nie przyjdzie na was nic złego. Gdyż kto uczestniczył w radzie Pana, by widzieć i słyszeć Jego słowo? Kto przyjął jego słowo, by móc zwiastować: Oto zawierucha Pana zrywa się i huragan unosi się kłębami, nad głowami bezbożnych się kłębi. Nie uśmierzy się żar gniewu Pana, aż spełni, urzeczywistni zamysły jego serca; w dniach ostatecznych dokładnie to zrozumiecie. Nie posyłałem proroków, a oni jednak biegną; nie mówiłem do nich, a oni jednak prorokują. Jeżeli uczestniczyli w mojej radzie, to niech zwiastują mojemu ludowi moje słowa i odwracają ich od ich złej drogi i ich złych uczynków. Czy jestem Bogiem tylko z bliska - mówi Pan - a nie także Bogiem z daleka? Czy zdoła się kto ukryć w kryjówkach, abym Ja go nie widział? - mówi Pan. Czy to nie Ja wypełniam niebo i ziemię? - mówi Pan".

Czy zdoła się ktoś ukryć przed Bogiem. Przecież to jest bezsensowne. Nigdzie się nie ukryjemy. On będzie zawsze nas widział i wiedział wszystko o nas. Zobaczcie, jak musiał nas umiłować, chcąc nas zbawić. Wiedząc, jakie będzie z nami miał doświadczenia, jak ważne, żebyśmy poddali się oczyszczeniu, żebyśmy coraz więcej i więcej doświadczali, że ta zdrowa bojaźń pozwala nam mieć świadomość, że chcemy czynić to, co Jemu się podoba, żeby Pan oglądał swoje dzieło w nas. I żeby się cieszył Swoim dziełem. Coraz więcej próbuje filozofia wkraczać między chrześcijan. Filozoficzne chrześcijaństwo, a nie zdrowe chrześcijaństwo, prawdziwie zdrowe, wykarmione na zdrowych słowach, żyjące coraz bardziej każdym słowem, które z ust Bożych pochodzi. Ludzie, którzy są prawdziwi wobec siebie, bo mogą już być prawdziwi, nie muszą się skrywać, jak diabeł, ale mogą być prawdziwi, bo są Chrystusowi. Chodzą w światłości, a Chrystusa Krew ich oczyszcza. Boją się Go i chcą być czystymi. Nie chcą zlekceważyć tego, że przelał Swoją Krew i za nic ją poczytać, aby żyć dalej swoim życiem. Chcą, żeby ta Krew oczyszczała ich, aby coraz więcej i więcej korzystać z Bożych spraw.

Jeszcze w Księdze Izajasza, 43 rozdział, od 21 wiersza: „Lud, który sobie stworzyłem, będzie zwiastował moją chwałę. A jednak nie wzywałeś mnie, Jakubie, ani z powodu mnie się nie trudziłeś, Izraelu. Nie ofiarowałeś mi owiec na całopalenie, ani nie uczciłeś mnie krwawymi ofiarami. Nie obciążyłem cię ofiarami z pokarmów, ani nie utrudziłem cię ofiarą z kadzidła. Nie kupiłeś mi za pieniądze wonnych rzeczy ani nie nasyciłeś mnie tłuszczem swoich krwawych ofiar, lecz obciążyłeś mnie swoimi grzechami, utrudziłeś mnie swoimi przewinieniami”.

Widzicie, co mówi Bóg: „Obciążyłeś mnie swoim ciężarem, Ja muszę z tym coś zrobić. Gdybym zostawił go na tobie, zginiesz, ale gdy Mój Syn zaniesie go na krzyż, otworzę ci drogę zbawienia”. Dziękuj Bogu za to. Nikt z nas nie byłby w stanie jednego grzechu zanieść, jeden grzech jest za ciężki. A On wziął to i zaniósł. Każdego dnia bądź wolny. Nie pozwól, żeby diabeł cię obciążał, bądź swobodnym, swobodną, chwal swego Boga za wolność, wolność życia dla Niego. Czyń dobrze bez ustanku, a żąć będziesz bez znużenia. Masz wolność i swobodę, nie dźwigaj ciężarów już, nie zbieraj następnych grzechów. Nie dołączaj do obrzydliwości, uciekaj od zła, czyń dobrze i raduj się swoim Panem. Niech w twoim sercu gra najpiękniejsza melodia miłości. Niech pieśni chwały rodzą się w twoim sercu. Chwal swego Zbawiciela i nie pozwól już, żeby diabeł kiedykolwiek oglądał cię w swoim złu, brzydź się złem, raduj się dobrem. Kochaj swego Zbawiciela i miej zawsze czyste usta, by móc pocałować Go, pocałunkiem świętym. Niech Pan będzie uwielbiony za cudowną Swoją łaskę. Ten, który nas wykupił, oczyścił, uratował. Chrześcijaństwo nie jest nudne i nigdy nie będzie. W chrześcijaństwie jest tyle pracy, że nie ma czasu nikt się nudzić. Tyle wspaniałych, czystych zajęć, by naśladując Jezusa, czynić to, co się podoba Bogu.

1Jana 4 rozdział, przeczytam od 17 wiersza: „W tym miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w dzień sądu, gdyż jako On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości”.

Teraz przeczytam z tłumaczenia interlinearnego: „W tym doskonała stała się miłość między nami, że śmiałość mamy w dzień sądu, że jaki On jest i my jesteśmy w świecie tym. W strachu nie ma w miłości ale doskonała miłość na zewnątrz wyrzuca strach, bo strach niesie w sobie udrękę, potępienie, karę. Zaś w strachu pozostający nie jest pełny w miłości”.

O tym, co czytałem z Księgi Objawienia: Kto pozostaje w tej lękliwości nie poddając się Słowu Bożemu, nie jest pełny w miłości. Tu nie ma mowy o bojaźni Bożej, bo nie mogą ze sobą miejsca w Biblii spierać się, muszą się łączyć. Jezus powiedział, że mamy bać się Tego, który może ciało i duszę wrzucić do gehenny. I tutaj właśnie Jan pisze o strachliwości, że prawdziwa miłość wystawia na zewnątrz strachliwość. Próbę wyrobienia sobie coś u Boga, może jakimiś rzeczami i drżenie ze strachu gdyby coś miało być nie tak. Ale bojaźń prawdziwa świadoma jest Boga i chce czynić tak jak Słowo Boże mówi. I tej bojaźni będziemy nieustannie potrzebować. Jak apostoł pisze: „Z drżeniem i bojaźnią zbawienie swoje sprawujcie”. I to nie jest na zasadzie lękliwości, liczenia uczynków. Jest to zasada chcę czynić to, co podoba się Bogu. On jest Wszechmogący i każde Jego Słowo jest dla mnie wyrocznią.

A więc prawdziwa miłość usuwa strachliwość i dobrze że usuwa, bo strachliwość nie jest gotowa na cierpienia. Strachliwość upadnie przed cierpieniami i zrezygnuje z Jezusa, bo strachliwość czegoś się musi bać, a jeśli nie ma miłości, to będzie bać się ludzi. Może wielkie hasła mówić, ale kiedy przyjdzie do doświadczenia i ludzie będą grozić śmiercią, strachliwość z powoduje, że człowiek ugnie się i zrezygnuje z Pana, a bojaźń nie. „Czy nie mamy więcej bać się Boga niż was?” Bojaźń nie zrezygnuje. „Czy mamy bardziej słuchać was, czy Boga?” A strachliwość, tak. Dlatego miłość usuwa, miłość usuwa strachliwość, miłość jest śmiała, jest odważna, jest pewna, podąża za Bogiem. Słowo, które jest użyte w tym miejscu, „bo strach udrękę niesie”, jest to słowo greckie kolasim i ono w pierwszym tłumaczeniu, oznacza okrzesywanie gałęzi i to w szczególny sposób chodzi o drzewo migdałowe. Okrzesywanie gałęzi z drzewa migdałowego. Po co są potrzebne gałęzie drzewu? Żeby owocować. Strach powoduje, że wycinane są gałęzie, które powinny owocować. Człowiek zamiast rozrastać się, traci, bo to powoduje strachliwość. Ja się boję, ja tam nie pójdę, ja tego nie zrobię. I zamiast owocować, człowiek ma ucinane gałęzie, które zaczęły rosnąć. Powinny owocować. A więc to niesie strach. W drugiej mierze karanie, karcenie, potępienie, udrękę. A więc strach ogranicza owocowanie. Bojaźń pomaga w owocowaniu. I musimy mieć to rozróżnienie. Strachliwość coraz mniej owoców, bojaźń coraz więcej owoców. To różni strachliwość od bojaźni. I gdy poznajemy Słowo Boże, widzimy, że Bóg nie mówi, żebyśmy nie bali się Go, ale, żebyśmy nie byli strachliwi kiedy On do nas mówi i żebyśmy chcieli poddać się pewni tego, że On da nam moc, aby to wykonać, że On da nam siłę, aby tak postąpić.

A więc miłość pozwala nam na to, żebyśmy mogli coraz szczęśliwiej służyć Bogu. Wiecie, co miłość potrafi robić? Jak miłość potrafi walczyć o drugiego. Choćby nawet z narażeniem życia. To właśnie o to tu chodzi. To wcale nie czyni, że jak mam miłość to już nie boję się Boga, już Bóg jest fajny ja kocham Boga, a więc mogę żyć tak, jak chcesz, Bóg mnie i tak kocha. Rozumiecie, to jest zwiedzenie i oszukanie. Miłość wcale nie rywalizuje z bojaźnią Bożą. Ona łączy. Miłość jest spójnią doskonałości. A więc kiedy czytamy Słowo Boże i kiedy widzimy to, co w Słowie Bożym mamy, zawsze to będzie mówiło o porządku Bożym w tobie i we mnie. Radujmy się Jezusem Chrystusem, radujmy się tym Kim On dla mnie i dla ciebie jest.

List do Hebrajczyków 4 rozdział, od 14 wiersza: „Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim podobnie jak my z wyjątkiem grzechu. Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze”.

A więc mamy ufną odwagę, która wcale nie rywalizuje z bojaźnią. Zdajemy sobie sprawę, że Pan nasz podtrzymuje wszystko słowem Swojej mocy, jest Wszechpotężny. Wiemy z Kim mamy do czynienia. To nie jest jakiś pan i nic więcej. My wiemy kim jest nasz Pan. Wiemy, że przed Nim skłoni się każde kolano i każdy jeden język będzie musiał wyznać, że Chrystus Jezus jest Panem ku chwale Boga Ojca. A my dzisiaj skłaniamy przed Nim kolana i wyznajemy, że jest naszym Panem i rozumiemy co słowo Pan znaczy, że Jemu należy się chwała i pierwszeństwo w naszym życiu, bo On ma panować nad nami. Dlatego z bojaźnią poddajemy się Jego władzy, a zarazem z ufną odwagą przychodzimy jako naszego Władcę prosić o pomoc w każdej chwili, żeby nas przeprowadzał i napełniał chwałą tego kim On jest, bo On jedynie ma moc nas przeprowadzić przez to. Ale jeśli nie boimy się Go i żyjemy w grzechach i będziemy przychodzić tylko, żeby nam pomagał w życiu, jaki to miałoby sens? A więc bojaźń chroni nas od złego, a pomocy potrzebujemy, aby dalej żyć dla Jego chwały i wzrastać i rozwijać się, z ufnością, że nie zostawi nas samym sobie. Ale wiemy też, że bojaźń pozwala nam poddawać się Jego słowom. Nawet kiedy przychodzi zapłacić za to cenę życia. Pamiętacie co mówił w Księdze Objawienia: Szatan zamknie was i będziecie cierpieć, ale wytrwaj do końca, po śmierć. Nie bój się śmierci. A więc mówi im, co się stanie, ale mówi nie bój się, trwaj do końca, ufaj Mi, Ja cię poprowadzę dalej. Wspaniały Bóg, pełen chwały, majestatu. Wiecie te wspaniałe słowa pieśni Baranka niech będą w nas. Ludzie Boży, my musimy się uczyć wspaniałych pieśni Baranka. My musimy ją zaśpiewać kiedy tam wejdziemy. Tu na ziemi uczymy się pieśni Baranka, uczymy się Jego cierpień, Jego posłuszeństwa Ojcu, Jego wierności, Jego miłości, Jego łagodności, Jego zwycięstwa, Jego śmiałości. Uczymy się każdej cząsteczki tej pieśni. Wykorzystujmy czas, gdyż dni są złe. Niech gałęzie będą coraz bardziej owocujące. Niech chwała będzie widoczna. Niech znajduje owoc  nas, w każdej chwili. On chce by w nas mieszkała zdrowa radość. Słuchajcie, nic nie ma piękniejszego, nic piękniejszego jak należeć do Chrystusa, ale człowiek może z tego zrobić sobie udrękę, jeśli będzie samemu, czy samej próbować być chrześcijaninem, chrześcijanką i z tego stworzyć nauczanie: „raz zbawiony, na zawsze zbawiony”. Bo człowiek potrzebuje mieć zapewnienie. Ci fałszywi prorocy, o których czytamy, oni zapewniali ten lud: „macie pokój z Bogiem, będzie dobrze”, a prawdziwi mówili, że będzie źle, bo już macie problem, bo żyjecie w nieposłuszeństwie Bogu, upamiętajcie się, porzućcie zło, Bóg nie chce waszej śmierci, Bóg chce was uratować. 

Twoje życie i moje jest służebnym życiem. Służąc jedni drugim coraz bardziej w czystości Chrystusa, coraz bardziej pomocni, coraz więcej owocujący w Panu Jezusie. Koniecznie tego potrzebujemy, oczyszczając się, uświęcając się należąc do naszego Pana.

Księga Kaznodziei Salomona kończy się w ten sposób 12 rozdział, 13 i 14 wiersz: „Wysłuchaj końcowej nauki całości: Bój się Boga i przestrzegaj jego przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka. Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną - czy dobrą, czy złą”.

Bój się Boga i unikaj złego. Można by w wielu miejscach pokazywać to, ale dla mnie i dla ciebie jest to najważniejsze, żeby znać swojego Boga i wiedzieć, jaki On jest. Wiedz, że to jest Wszechpotężny Bóg, który chce nas mieć świętych. Pamiętaj o tym, że to jest Bóg, który ciebie miłuje i nie chce twojego nieszczęścia, ale jeśli zostaniesz w nieczystości, będziesz sam sobie winien, czy winna, bo On się trzyma prawdy, nie zmieni Swego Słowa. Ale jeśli będziesz Go szukać i potrzebować bojąc się Jego i szanując Jego wolę, poddając się Jego woli, miłując Go i ciesząc się, że możesz Go prosić o to by ci pomógł, On ci pomoże, bo nikogo nie odrzucił, kto szukał u Niego pomocy. Ale my musimy chcieć tej pomocy. Musimy chcieć, aby to był coraz więcej Chrystus, żeby coraz bardziej zgromadzenie było przyjemne Bogu. Jak miła woń, kiedy się zgromadzamy razem, żeby coraz więcej miłej woni było, żeby nie tak, że z grzechem ktoś przychodzi, ze złym stanem, z jakimiś swoimi bezprawiami, ze złymi rzeczami i dołącza do tego smród starego człowieczeństwa, ale żeby coraz więcej miłej woni Chrystusa było w zgromadzeniu. Na początku jest oczyszczanie się od zła, a potem chodzenie w Bożym dobru, w zadowoleniu z tego, co jest miłe, dobre i przyjemne. Po to wzrastamy, tak jak Słowo Boże mówi, żebyśmy później mogli pomagać innym. Wiecie, że w Słowie Bożym jest napisane: Ojciec nie będzie odpowiadał za grzech syna, ani syn za grzech ojca. Każdy odpowie za swój grzech, za swoje życie. Sprawiedliwemu nie będzie się pamiętało jego sprawiedliwości, jeśli zacznie grzeszyć. Grzesznikowi nie będzie się pamiętało jego grzesznego życia, jeśli przestanie grzeszyć i będzie uczyć się czynić to co jest dobre. Taki jest Bóg. Mówi: A wy Izraelu, mówicie, ze to nie jest dobre co Ja mówię, Bóg mówi: „Uważacie, że to nie jest prawidłowe, że każdy za siebie zda sprawę?”. Jak ważne żebyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że to każdy z nas stanie przed Bogiem i każdy odpowie za swoje życie, ale w pewnym momencie życia naszego jest tak, że już nie tylko za swoje odpowiadamy, ale za innych też. Kiedy powstaje małżeństwo, rodzą się dzieci, już nie tylko za siebie odpowiadasz, ale za cały ten dom. Kiedy rośniesz i zaczynasz innym mówić jak powinni żyć, już nie za siebie tylko odpowiadasz, ale i za tych, którym to mówisz. Wiecie ile dzieci zostało zdeprawowanych przez rodziców. W chrześcijaństwie często się dzieje podobnie. Ludzie mówią to, co jest złe, ucząc, że to jest dobre. A więc trzeba zrozumieć to, że Bóg słyszy i Bóg chce, żeby prawda była w nas, abyśmy mówili prawdę jeden z drugim, abyśmy mówili to, co rzeczywiście jest prawdą, to czego potrzebujemy w każdym czasie.

Przypowieści Salomona 2 rozdział, od 1 wiersza: „Synu mój! Jeżeli przyjmiesz moje słowa i zachowasz dla siebie moje wskazania, nadstawiając ucha na mądrość i zwracając serce do rozumu, jeżeli przywołasz rozsądek i donośnie wezwiesz roztropność, jeżeli szukać jej będziesz jak srebra i poszukiwać jej jak skarbów ukrytych, wtedy zrozumiesz bojaźń Pana i uzyskasz poznanie Boga; Gdyż Bóg daje mądrość, z jego ust pochodzi poznanie i rozum. On zachowuje swoją pomoc dla prawych, jest tarczą dla tych, którzy postępują nienagannie strzegąc ścieżek prawa i czuwając nad drogą swoich wiernych. Wtedy zrozumiesz sprawiedliwość, prawo i prawość, każdą dobrą drogę, gdyż mądrość wejdzie do twojego serca, a poznanie będzie miłe twojej duszy”.

Chciejmy tego nieustannie, żeby każdy z nas mógł powiedzieć z całą świadomością, że rozumie, co to jest bojaźń Pana. Amen.