Jan 14:23

Słowo pisane

SŁODYCZ UŻYWA PRZECIWNOŚCI Charles Spurgeon (1834 -1892)

„Pokaż mi dlaczego spierasz się ze mną” Job 10,2

 

            Czy będzie Bóg spierał się z człowiekiem? Jeżeli Bóg rozgniewa się, to czyż nie może zabrać tchnienia z jego nozdrzy i położyć go w prochu ziemi? Gdyby serce Wszechmogącego zostałoby silnie wzburzone niezadowoleniem, to czyż nie może On przemówić w swoim gniewie i czyż dusza człowieka nie zanurzy się w najniższym piekle? Czy Bóg będzie się spierał i ustawi się w szyku bitewnym przeciwko swojemu stworzeniu? Takiemu stworzeniu - stworzeniu chwili - istocie, która jest niczym, która jest tutaj dzisiaj, a jutro odchodzi? Czy Wszechmogący będzie się spierał z marnością człowieczą? Czy wiecznie żyjący Bóg pochwyci wojenne uzbrojenie i wyruszy aby walczyć przeciwko insektowi jednego dnia? Możemy zawołać do Niego: „Za kim mój Pan i Król wyruszył? Za psem? Za pchłą? Czyż z armią będziesz polował na kuropatwę na górach lub czy wyruszysz przeciwko komarowi z tarczą i włócznią?” Czy wiecznie żyjący Bóg, który nie ustaje ani się nie trudzi, na napomnienie, które podstawy firmamentu niebieskiego drżą i trzęsą się, stanie się wojownikiem walczącym ze stworzeniem? A jednak nasz tekst o tym mówi. On mówi o Bogu spierającym się z człowiekiem. Ach, tak moi bracia, z pewnością potrzeba tylko trochę logicznego myślenia, aby zrozumieć, że nie jest to spór gniewu, lecz spór miłości. Wydaje mi się, że potrzeba niewiele, aby odkryć, że jeżeli Bóg spiera się z człowiekiem, to musi być to spór miłości. W tym musi być zawarty zamysł miłości. Gdyby On gniewał się,  to nie zniżył by się aby przekonywać swoje stworzenie ani nie używałby szorstkich słów wobec niego, tym mniej przywdziałby puklerz i pochwycił miecz, aby powstać do bitwy i sporu z takim stworzeniem, jakim jest człowiek. Od razu spostrzeżecie, że tam musi być miłość nawet w Jego wyraźnie gniewnym słowie. Że ten spór musi, mimo wszystko mieć coś do czynienia z zadowoleniem i że ta bitwa musi być, mimo wszystko, tylko ukrytym miłosierdziem, tylko kolejnym kształtem objęcia wypływającego z miłości. Przenieście do waszych myśli tą pocieszającą refleksję, w czasie gdy ja głoszę to wam. Niech każdemu z was mówiącemu dzisiaj: „Pokaż mi dlaczego spierasz się ze mną”, Ten właśnie fakt, że Bóg spiera się z wami mimo wszystko, ten fakt, że nie strawię was, że nie zepchnął was do najniższego piekła, w taki oto sposób, na samym początku, dostarczy pociechy i nadziei.

            Moją propozycją jest, abym przemawiał do dwóch klas ludzi, którzy skorzystają z tego pytania. Po pierwsze będę mówił do wypróbowywanych świętych, a następnie będę mówił do szukającego grzesznika, który szukał pokoju i przebaczenia poprzez Chrystusa, lecz który jeszcze nie znalazł go lecz przeciwnie został poturbowany przez prawo i wypędzony od tronu łaski w rozpaczy.

1)  Po pierwsze, do DZIECKA BOŻEGO. Miałem, wiem, że miałem w tym wielkim zgromadzeniu takich, którzy doszli do pozycji Joba. Oni mówią: „Moja dusza jest utrudzona życiem, spuszczę moje narzekanie na siebie samego, powiem w gorzkości mojej duszy, powiem Bogu: Nie potępiaj mnie, pokaż mi dlaczego spierasz się ze mną”. Czasami pytanie się Boga jest złem. Tak jak mężowie Bethshemesh zostali śmiertelnie uderzeni kiedy ośmielili się podnieść wieko arki i spojrzeć na święte tajemnice, tak często śmierć grozi naszej wierze gdy pyta się Boga. Często się zdarza, że najbardziej srogie plagi spadają na nas z powodu zuchwałej ciekawości, która chce wścibić nas pomiędzy zakryte karty wielkiej Księgi Bożej rady i odkryć powód Jego tajemniczych przeznaczeń. Lecz wydaje się, że jest pytanie, które może być zadane. Tutaj dopytywanie się nie będzie tylko ciekawością, ale będzie praktycznym skutkiem idącym za nim. Wypróbowywany święty! Podążajcie za mną kiedy będę chciał wejrzeć w tajemnicę i odpowiedzieć na wasze pytanie i proszę was, wybierzcie jedną z  kilku odpowiedzi, które ja wam przedstawię, która będzie według waszego osądu, oświecenia Ducha Świętego, wydawać się właściwą. Byłeś wypróbowywany kłopotem za kłopotem, sprawy zawodowe obracają się przeciwko tobie, choroba nigdy nie opuszcza twojego domu, podczas gdy wewnątrz siebie jesteś nieustannym celem smutnego przygniecenia ducha. Wydaje się jak gdyby Bóg spierał się z tobą i ty pytasz się: „Dlaczego tak jest? Wskaż mi dlaczego spierasz się ze mną?”

1.Moją pierwszą odpowiedzią z Bożej strony jest to: Być może dlatego Bóg spiera się z tobą, aby mógł okazać swą własną moc w podtrzymywaniu cię. Bóg rozkoszuje się swymi świętymi. I kiedy człowiek zachwyca się swoim dzieckiem, jeżeli jest to dziecko, które uważa się za bystrego intelektu, to jest on zachwycony gdy widzi jak ono radzi sobie z trudnymi pytaniami, ponieważ wie, że będzie w stanie odpowiedzieć na nie wszystkie. Tak Bóg chlubi się swymi dziećmi. On cieszy się słysząc jak one są wypróbowywane, tak aby cały świat mógł wiedzieć, że nie ma nikogo takiego jak oni na obliczu ziemi. Nawet szatan może być przymuszony, zanim będzie mógł znaleźć oskarżenie przeciwko nim, do wycofania się do swoich niewyczerpanych zapasów kłamstwa. Czasami Bóg celowo umieszcza swoje dzieci w pośrodku tych światowych prób. Na prawo, na lewo, z przodu i z tyłu, są oni otoczeni. Wewnątrz i na zewnątrz szaleje bitwa. Lecz oto stoi dziecko Boże, spokojne pośród ogłuszającego krzyku, pewne zwycięstwa. I wtedy Pan wskazuje z radością na swego świętego i mówi: „Zobacz szatanie, on jest więcej niż przeciwnikiem godnym ciebie. Chociaż tak słaby, jednak przez moją moc, może dokonać wszystkich rzeczy”. A czasami Bóg pozwala samemu szatanowi wystąpić przeciwko jednemu z Jego dzieci, i czarny diabeł z piekła ze skrzydłami smoka spotyka biednego chrześcijanina właśnie wtedy, kiedy jest słaby i obciążony upadkami w dolinie upokorzenia. Bitwa jest długa i straszna, i jest to możliwe gdyż to robak walczy ze smokiem. Zobaczcie jednak co robak może uczynić. Jest on tratowany pod nogami a jednak niszczy piętę, która depcze po nim kiedy chrześcijanin jest powalany wydaje okrzyk: „Nie raduj się ze mnie, o moja nieprzyjaciółko, gdyż chociaż upadnę to jednak znowu powstanę”. I tak Bóg wskazuje na swoje dziecko i mówi: „Spójrz tam! Spójrz  co ja mogę uczynić! Mogę uczynić ciało i krew bardziej potężne od najbardziej przebiegłego ducha. Mogę uczynić biednego słabego, głupiego człowieka bardziej niż godnym przeciwnikiem dla całej przewrotności i potęgi szatana”. A cóż powiecie wobec tej trzeciej próby, przez którą Bóg nas przeprowadza? Czasami Bóg jak gdyby sam staje w szranki. Och, niech nas to zadziwi. Bóg aby wypróbować siłę wiary, czasami prowadzi wojnę z wiarą. Nie uważajcie, to że jest przesadna wyobraźnia. Jest to jasny, prosty fakt. Czyż nigdy nie słyszeliście o potoku Jabbok i o tym aniele za którym krył się Bóg, który tam walczył z Jakubem i pozwolił Jakubowi na zwycięstwo? Ku czemu to służyło? Ku temu, tak Bóg postanowił: „Tak bardzo wzmocnię stworzenie, że pozwolę mu zwyciężyć swego Stwórcę”. Och, cóż to za szlachetna praca! Podczas gdy Bóg jedną ręką powala swoje dziecko, drugą chwyta je ku górze, pozwalając aby miara wszechmocy spadła na nie, aby je rozbić, podczas gdy ta sama wszechmoc wspiera je pod ogromnym ciężarem. Pan pokazuje światu - „zobaczcie co wam może uczynić!” Dobrze Hart śpiewa o wierze:

„Ona depcze po piekle i świecie

Ona z rozpaczą i śmiercią wygrywa

Och! Gdy wam powiem to się zdumiejecie

Ona niebo modlitwą zdobywa”.

            To dlatego Bóg spiera się z tobą, aby uwielbić samego siebie poprze pokazanie aniołom, ludziom, diabłom jak On potrafi włożyć taką moc w biednego, maluczkiego człowieka tak że może spierać się ze swoim stwórcą i stać się przezwyciężającym księciem jak Izrael, który jako książę miał moc Bożą i przezwyciężył. Tak więc to może być pierwszy powód.

2)  Pozwólcie, że dam wam drugą odpowiedź. Być może o wypróbowywana duszo! Pan czyni to aby rozwinąć twoje łaski. Są pewne twoje dary łaski, które nigdy nie byłyby odkryte gdyby nie twoje próby. Czyż nie wiesz, że twoja wiara nigdy nie wygląda tak wspaniale w letnią pogodę, jak to się dzieje z nią w zimową? Czyż nie słyszeliście, że miłość także często przypomina świetlika, który za wyjątkiem kiedy jest pośrodku otaczających go ciemności, daje niewiele światła? I czyż nie wiecie, że nadzieja sama w sobie jest podobna do gwiazdy, nie widać jej w słońcu powodzenia, a jedynie można ją odkryć w noc przeciwności? Czyż nie rozumiecie, że utrapienia są często czarnymi tłami w które Bóg wkłada klejnoty łask swoich dzieci, aby sprawić aby świeciły lepiej. To przecież tak niedawno na swoich kolanach mówiłeś: Panie, boję się, nie mam wiary. Daj mi znać czy ja mam wiarę”. Ale czyż nie wiesz że modliłeś się o próby, gdyż ty nie możesz poznać czy masz wiarę, dopóki twoja wiara nie będzie wypróbowana. Gdyż nasze próby, żeby tak rzec są jak wędrowcy w lesie. Gdy  żaden intruz nie pojawia się na cichej leśnej polanie, zając i kuropatwa leżą sobie odpoczywając i żadne oko nie widzi ich. Kiedy jednak słychać krok stóp intruza zobaczycie ich zrywających się do biegu i pędzących leśną ścieżką i usłyszycie również trzepot bażanta kiedy szuka schronienia. Nasze próby są intruzami na odpoczynek naszego serca, wtedy nasze łaski zrywają się do biegu i my odkrywamy je. One mają swoje legowisko w swojej norze, one zasnęły w swoich kształtach, spoczęły na swoich gniazdach, dopóki te wdzierające się próby nie wypłoszą ich z ich miejsc. Pamiętam prostą wiejską  metaforę używaną przez nieżyjącego kaznodzieję. On mówił, że nigdy nie był zbyt zręczny w szukaniu ptaków w gniazdach w okresie letnim, lecz zawsze mógł znajdywać ptasie gniazda w zimie.

                Tak często się zdarza, że kiedy człowiek ma tylko mały dar łaski, że z ledwością można dostrzec go gdy liście powodzenia są na nim. Niech jednak nadejdzie powiew zimowego wiatru i zdmuchnie jego uschnięte liście, wtedy odkryjecie jego łaski. Opierając się na tym, Bóg często zsyła na nas próby aby nasze dary łaski były odkryte i żebyśmy byli upewnieni o ich istnieniu. Prócz tego nie jest to tylko odkrycie, to rzeczywisty wzrost jest rezultatem tych prób. Jest mała roślina, mała i skarłowaciała, rosnąca w cieniu szeroko rozrośniętego i ta mała roślinka ceni sobie cień, który okrywa ją i wielce sobie waży ten niczym niezakłócony odpoczynek jakiego dostarcza czcigodny przyjaciel. Lecz tej małej roślince jest wyznaczone błogosławieństwo. Razu pewnego idzie wzdłuż ścieżki drwal i swoją ostrą siekierą powala dąb. Roślinka płacze i woła: „Utraciłam swoje schronienie, każdy porywisty wiatr będzie dmuchać na mnie, każda burza będzie chciała wykorzenić mnie”. „Nie, nie” - mówi anioł tego kwiatu  „teraz słońce dotrze do ciebie”. Teraz ulewa spadnie na ciebie bardziej obficie niż wcześniej. Teraz twój karłowaty kształt wyrośnie w piękność i twój kwiat, który nigdy nie rozkwitnął w pełnię doskonałości będzie się teraz śmiał w promieniu słonecznym i ludzie powiedzą: „Jakże wspaniale ta roślina urosła! Jakże chwalebna stała się jej piękność dzięki usunięciu tego co było jej cieniem i rozkoszą!” Czyż nie widzicie zatem, że Bóg może zabrać wasze wygody i przywileje aby uczynić was lepszymi chrześcijanami? Dlatego Pan zawsze trenuje swoich żołnierzy, nie przez pozwalanie im na leżenie na puchowych łożach, lecz przez wyciągnięcie na zewnątrz i wykorzystywanie do forsownych marszy i ciężkiej służby. On zmusza ich do przechodzenia w bród strumieni i przepływania wpław rzek i wspinania się na góry i do odbywania wielu długich marszy z ciężkim tornistrem smutku na plecach. W taki oto sposób czyni On żołnierzy - nie przez ubieranie ich w piękne ubrania aby zadzierali nosa przy bramie koszar i byli szykownymi dżentelmenami w oczach włóczęgów w parku. Bóg wie, że żołnierzy czyni się w bitwie, oni nie mogą urosnąć w pokojowych czasach. Możemy wyhodować materiał z którego jest czyniony żołnierz, lecz wojownicy są tak naprawdę wyćwiczeni przez zapach prochu w pośrodku świszczących kul i świszczącej kanonady a nie w łagodnych pokojowych czasach. Dlaczego chrześcijanie nie mogą sobie tego wszystkiego wytłumaczyć? Czyż to nie Pan wyprowadza na jaśnię twoje łaski i daje im wzrost? To jest dowód dlaczego spiera się z tobą.

3)  Następny powód może być zawarty w tym. Być może dlatego Pan spiera się z tobą ponieważ masz pewien ukryty grzech, który czyni ci wiele poważnej szkody. Czyż nie pamiętasz historii Mojżesza? Nigdy nie było człowieka bardziej umiłowanego niż on, w oczach Pana,  Pan spotkał go na drodze kiedy zmierzał do Egiptu i walczył z nim? Dlaczego? Ponieważ miał w swoim domu nieobrzezane dziecię. To dziecię było, tak długo jak nie miało Bożej pieczęci na sobie, grzechem ukrytym w Mojżeszu. Dlatego Bóg walczył z nim dopóki ta rzecz nie została uczyniona. Tak więc, zbyt często mamy jakąś nieobrzezaną rzecz w naszym domu, jakąś radość, która jest zła, jakąś rozrywkę, która jest grzeszna, jakieś postępowanie, które nie jest przyjemne Jego woli. I Pan często spotyka nas jak Mojżesza, o którym jest napisane - „Pan spotkał go w drodze w gospodzie i szukał aby zabić go”. - Exodus 4, 24. Badajcie i uważajcie, gdyż jeżeli pociecha Boża jest zbyt mała dla was, to wewnątrz znajduje się pewien ukryty grzech. Odrzuć go aby Bóg nie uderzył cię srożej i nie utrapił cię w swoim gorącym niezadowoleniu. Doświadczenia często odkrywają grzechy - grzechy, których nigdy nie odkrylibyśmy gdyby nie było tych doświadczeń.

                Wiemy, że w domach w Rosji wielce roi się od szczurów i myszy. Być może obcy przybysz na początku z ledwością zauważy je, lecz czas w którym odkryjecie je, nadejdzie gdy dom stanie w ogniu. Wtedy tłumnie wybiegają. I tak czasami czyni Bóg, spalając nasze wygody, aby sprawić, aby nasze ukryte grzechy wybiegły. I wtedy umożliwia nam uderzenie je w głowę i pozbycie się ich. Taki musi być powód naszych doświadczeń, aby doprowadzić do zakończenia jakiegoś długo pieszczonego grzechu. Może być także, że w ten sposób Bóg zapobiega pewnemu grzechowi, który jest w przyszłości, pewnemu grzechowi ukrytemu przed twoimi oczami, na który rychło wpadłbyś gdyby nie niepokoiła cię Jego opatrznościowa dłoń. Był piękny okręt, który należał do Pana mórz, miał właśnie wypłynąć z portu łaski do przystani chwały. Zanim okręt odbił od brzegu, wielki Pan powiedział: „Marynarze bądźcie dzielni! Kapitanie bądź odważny, gdyż ani włos z głowy waszej nie spadnie. Bezpiecznie przywiodą was do upragnionej przystani. Anioł wiatrów ma nakazane opiekować się wami w drodze”. Okręt płynął radośnie ze swoimi proporcami trzepoczącymi na powietrzu. Kołysał się na falach płynąc prędko pchany przychylnym wiatrem przez wiele, wiele dni. Ale pewnego razu nadszedł huragan, który zegnał ich z kursu, maszt się napiął tak że zgiął się w pół i nieomal trzasnął na pół. Żagiel podarł się na strzępy, żeglarze zostali zaalarmowani i nawet sam kapitan zadrżał. Zgubili swój kierunek. „Zeszliśmy z właściwego kursu”, powiedzieli i pogrążyli się w niezmiernym smutku. Kiedy nadszedł brzask fale się uspokoiły i pojawił się anioł wiatrów. Rzekli do niego: „Och, aniele czyż nie nakazano ci mieć pieczy nad nami i baczyć na nas w czasie podróży?” On odpowiedział: „Zgadza się i tak też uczyniłem. Wiedliście naprzód swój okręt i nie wiedzieliście, że niedaleko przed wami znajdowała się mielizna o którą rozbilibyście się i szybko zatonęli. Zobaczyłem, że nie było żadnego sposobu żebyście uciekli od niej za wyjątkiem zepchnięcia was z kursu. Zobaczcie zatem, że uczyniłem jak mi rozkazano, podążajcie nadal swoją drogą”. Ach, jest to przyrównanie do tego jak Pan postępuje z nami. Często jesteśmy spychani z naszego łagodnego kursu o którym myśleliśmy, że był prawidłowym szlakiem do nieba. Lecz jest ukryty powód ku temu, przed nami jest mielizna, która nie jest zaznaczona na mapie. Nic o niej nie wiemy, lecz Bóg widzi ją i On nie pozwoli aby ten piękny statek, który sam ubezpieczył, gdziekolwiek wpadł na mieliznę. On przywiedzie go bezpiecznie do jego upragnionej przystani.

4)  Chcę podać następny powód, lecz niektórzy nie zrozumieją go, jakkolwiek niektórzy tak. Umiłowani pamiętacie, że jest napisane, że my „musimy nosić obraz niebiańskiego”, to jest obraz Chrystusa. Takim jak On był na tym świecie, takimi my musimy być. Musimy mieć społeczność z Nim w Jego  cierpieniach abyśmy mogli być upodobnieni do Jego śmierci. Czyż nigdy nie pomyślałeś, że nikt nie może być jak Mąż Boleści jeżeli również nie będzie przeżywał boleści? Jak możesz być podobny do Niego, którego pot był jak wielkie krople krwi, jeżeli czasem nie zawołasz: „Moja dusza jest niezmiernie smutna, aż do śmierci”. Nie sądź, o umiłowany, że możesz być jak ta otoczona koroną cierniową głowa i nigdy nie poczuć ciernia. Czy możesz być tak jak Twój umierający Pan a mimo to nie być ukrzyżowany? Może twoja ręka być jak On, dopóki jak On nie zostaniesz przymuszony by rzec: „Mój Boże, dlaczego opuściłeś mnie?” Bóg ociosywuje cię gdyż jesteś tylko szorstką skałą, On upodabnia cię do obrazu Chrystusa i tak oto ostre dłuto odłupuje wiele z tego co przeszkadza ci być jak On. Czy ten, który jest naszą głową może być pobladły na swoim obliczu z powodu smutku, a my ciągle się radować i śpiewać? Nie, jest to niemożliwe.

 

            Dziedzice zbawienia, ta wieść z Jego słowa ni dana

            W uciskach tak wielu zmuszeni by naśladować swego Pana.

 

                Słodkie jest utrapienie, które daje nam społeczność z Chrystusem. Błogosławiony jest pług, który orze głębokie bruzdy. Błogosławione są usta, które plują na nas, jeżeli to plucie jest z tego samego powodu, które zbezcześciło Jego twarz. Błogosławione są gwoździe i ocet winny, i włócznia jeżeli tylko chociaż trochę upodabniają nas do Niego, w którego chwale będziemy uczestniczyć kiedy zobaczymy Go jakim jest. Jest to sprawa, którą nie wszyscy mogą zrozumieć, gdyż jest to ścieżka, po której nie stąpała żadna nieuświęcona stopa i której żadne niedbałe oko nie widziało. Lecz prawdziwy wierzący będzie się radował z tego gdyż on ma społeczność z Chrystusem w Jego cierpieniach.

5). Dziecku Bożemu podam jeszcze jeden powód. Pan być może spiera się z tobą mój bracie, aby upokorzyć cię. Wszyscy jesteśmy zbyt wyniośli, najpokorniejszy z nas tylko zbliża się do drzwi prawdziwego uniżenia. Jesteśmy zbyt dumni, gdyż duma, jak przypuszczam, płynie w naszych żyłach i nie może zostać oddzielona od nas, jak szpiku nie można odłączyć od kości. Odbierzemy wiele uderzeń zanim zostaniemy doprowadzeni do właściwej pozycji, a dzieje się tak dlatego ponieważ nieustannie powstajemy, a Bóg nieustannie nas poskramia ponownie. Prócz tego czyż nie czujecie spoglądając wstecz na wasze przeszłe utrapienia, że mimo wszystko byliście lepsi kiedy mieliście je? Prawdziwie mogę powiedzieć, że mimo wszystko, w radości jest smutek żałobny a słodka radość w smutku. Nie wiem jak to się dzieje, ale gorzkie wino smutku, kiedy już skosztujecie go, daje takie ciepło wewnętrznemu człowiekowi, jakiego z ledwością może dostarczyć wino Libanu. Ono tak krzepiąco oddziaływuje na cały system, że żyły zaczynają drżeć, kiedy krew skacze w nich. Dziwny wpływ! Nie jestem lekarzem, lecz mimo to wiem, że mój słodki kielich często pozostawia słodki posmak w ustach. Jest w smutku słodka radość, której nie mogę zrozumieć. Jest zawarta nauka w tej harfie całkiem pozbawionej strun i zniszczonej. Z tej smutnej mogę usłyszeć kilka takich nut, jakich nigdy nie słyszałem z głośno brzmiącej trąby. Taką łagodność i melodię wydobywamy z płaczu smutku jakich nigdy nie wydobylibyśmy z pieśni radości. Czyż tego nie może wytłumaczyć ten fakt, że w naszych kłopotach przebywamy bliżej Boga? Nasza radość jest jak fala, kiedy spada na brzeg, ona rzuca nas o ziemię. Lecz nasze smutki są jak cofająca się fala, która zasyca nas z powrotem w wielkie głębokości Boże. Bylibyśmy porzuceni na plaży i pozostawieni wyniośli i wyschnięci na brzegu, gdyby nie ta powracająca fala, która zabiera z dopływem nasze powodzenie i z powrotem unosi nas do naszego Ojca i naszego Boga. Błogosławione utrapienie! Ono przyprowadziło nas do tronu miłosierdzia. Dało nam życie w modlitwie. Zapaliło miłość. Wzmocniło wiarę. Wprowadziło Chrystusa z nami w piec ognisty, a następnie wyprowadziło nas z pieca, abyśmy żyli z Chrystusem bardziej radośnie niż przedtem.

            Z pewnością, nie umiem lepiej odpowiedzieć na to pytanie. Jeżeli nie udało mi się wskazać na właściwy powód, badajcie i szukajcie moi umiłowani, gdyż powód nie jest daleko, jeżeli tylko poszukacie go - ten powód dlaczego On spiera się z wami.

II Tak oto zająłem się świętymi. Teraz skieruję się aby przemówić w stronę szukającego grzesznika, który dziwi się, że nie znalazł pokoju i pociechy. A tak przy okazji - odchodząc troszeczkę od tematu - któregoś wieczoru słyszałem brata mówiącego, który opisywał swoje doświadczenie. Zanim się nawrócił nigdy nie był chory. Nie miał żadnych utrapień. Lecz od tej właśnie godziny, w której się nawrócił stwierdził, że próby i kłopoty spadły na niego bardzo gęsto. Od tamtego czasu zawsze o tym myślałem i sądzę, że znalazłem powód ku temu. Kiedy jesteśmy nawróceni jest to czas śpiewania ptaków. Ale tak jak wiecie czas śpiewania ptaków jest również czasem przycinania winorośli. I tak jak jest pewne, że nadejdzie czas śpiewania ptaków, to również nadejdzie czas przycinania winorośli. Wkrótce kiedy tylko sprawi, że nasza dusza śpiewa, Bóg zaczyna nas wypróbowywać. Nie jest to odbiegnięcie od tematu. Sądziłem, że było. To jednak zaprowadziło mnie jednak do przemówienia do grzesznika. Przyszedłeś tego wieczora mówiąc sobie: „Proszę pana, nie tak dawno temu stałem się świadomy poczucia mojego zgubnego stanu. Tak jak mi wskazano, poszedłem do domu szukać miłosierdzia w modlitwie. Od tego dnia aż do teraz nigdy nie przestałem się modlić. Lecz niestety! Nie otrzymałem żadnej pociechy. Proszę pana, stałem się gorszy niż przedtem byłem. To znaczy, stałem się bardziej przygnębiony i smutny. Gdyby pan, proszę pana zapytałby mnie przed tym przekonaniem o grzechu, czy droga do nieba jest łatwa? Odpowiedziałbym tak: Lecz teraz wydaje mi się, że jest posypana głazami. Nie przypuszczałbym tego, ale niestety zdaje mi się, że brama, która jest na końcu drogi jest zamknięta. Gdyż pukałem i nigdy nie została otwarta. Pytałem się i nie otrzymałem odpowiedzi. Szukałem i nie znalazłem. Istotnie zamiast uzyskać pokój, otrzymywałem przerażenie. Bóg spiera się ze mną. Czy może mi pan powiedzieć, proszę pana, dlaczego tak to jest? Spróbuję odpowiedzieć na pytanie z Bożą pomocą.

1). Moja odpowiedź będzie taka. Być może drogi słuchaczu, Bóg spiera się z tobą chwilowo, ponieważ do tej pory jeszcze nie jesteś do końca przebudzony. Pamiętaj, Chrystus nie uzdrowi twojej rany jeżeli nie zbada jej samego rdzenia. Chrystus nie jest niewykwalifikowanym lekarzem, żadnym głupim chirurgiem, który zasklepi ranę z zainfekowanym mięsem pod nią, lecz weźmie lancet i będzie ciął, ciął i jeszcze raz ciął w poprzek i wzdłuż i pozostawi ranę otwartą. Wystawi ją na widok, wejrzy w nią, zada jej ból i dopiero po tym, On zasklepi jej otwór i uleczy ją. Być może jeszcze nie poznałeś swojej niegodziwości, twego zgubionego stanu. Teraz Chrystus chce, abyś poznał swoje ubóstwo, zanim On uczyni cię bogatym. Jego Duch Święty przekona cię o grzechu, o sprawiedliwości i o przyszłym sądzie. On obnaży cię i chociaż zabieranie ci twojej własnej sprawiedliwości będzie jak obdzieranie cię i ściąganie skóry z twojej piersi, to jednak On to uczyni. Gdyż On nie przyodzieje cię w  suknię swojej własnej sprawiedliwości dopóki ostatni strzęp twojej własnej sprawiedliwości nie jest oderwany. To dlatego Bóg spiera się z tobą. Byłeś na swoich kolanach. Zejdź niżej, człowieku, zejdź niżej, padnij na twarz. Powiedziałeś: „Panie, jestem niczym”. Zejdź niżej człowieku, powiedz: „Panie jestem mniej niż nic i głównym grzesznikiem”. Coś czułeś, idź poproś abyś mógł czuć więcej. Może jeszcze bardziej pełne przekonanie o grzechu. Może to nauczy cię nienawidzieć go bardziej doskonałą nienawiścią i opłakiwać twój zgubiony stan jako ci w Ramah, kiedy Rachel płakała za swymi dziećmi i nie mogła być pocieszona, ponieważ ich nie było. Szukaj aby poznać dno twego przypadku. Uczyń to sprawą sumienia, aby spojrzeć w twarz twoim grzechom. A niech także piekło zapłonie przed tobą. Zdaj sobie sprawę z faktu, że zasłużyłeś, aby być zgubionym na wieki. Siadaj i często zasięgaj porady u swego Pana, twojego Boga, którego ciężko znieważyłeś. Pomyśl o twoich przywilejach, jak pogardziłeś nimi. Przypomnij sobie zaproszenia, które słyszałeś i jak często odrzucałeś je. Posiądź właściwe znaczenie grzechu i może Bóg przestanie spierać się z tobą ponieważ zostało osiągnięte wszelkie dobro, którego szukał, aby dać ci poprzez to długie i bolesne zmaganie.

2)  Inną odpowiedzią jaką dam wam jest ta. Być może Bóg spiera się z tobą, aby wypróbować twoją szczerość. Jest wielu panów Chwilejnych, którzy wyniszczyli wyruszyli na drogę do nieba na chwilkę i przy pierwszym bagnistym odcinku drogi, do której dochodzą zczołgują się na tą stronę, która jest najbliżej położona ich domu. Bóg spotyka każdego pielgrzyma na drodze do nieba i spiera się z nim. Jeżeli tylko możesz trzymać się tego co masz i powiesz: „Chociaż zabije mnie, jednak będę pokładał ufność w Nim. Jeżeli ośmielisz się uczynić to i będziesz natarczywy wobec Boga i powiesz: „Chociaż nigdy nie wysłucha mnie, choćbym zginął, będę się modlił i zginę tylko tu”. Wtedy zdobyłeś mistrzostwo i powiodło ci się. Duch Boży uczy cię teraz jak walczyć i zmagać się w agonii w modlitwie. Widziałem człowieka, który kiedy stał się uroczysty w gorliwości w sprawie swojej duszy. Modlił się jak gdyby był samym Samsonem, z dwiema bramami miłosierdzia w swoich dłoniach. Kołysał nimi tam i z powrotem , że prędzej uniósł by je ku górze - bramy, zasuwy i wszystko - niż odszedłby nie otrzymawszy błogosławieństwa. Bóg kocha się w patrzeniu na człowieka potężnego w modlitwie, zdecydowanego otrzymać błogosławieństwo, zdeterminowanego, że będzie miał Chrystusa lub zginie szukając Go. Bądź gorliwy. Wołaj głośno! Nie powstrzymuj się! Powstań w nocnych czuwaniach! Wylej jak wodę swoje serce przed Panem, gdyż On tobie da odpowiedź kiedy usłyszy głos twego wołania. On skłoni się ku twej prośbie i da ci to czego pragnie twoje serce.

3)  Jeszcze jedna sprawa. Czyż nie może to być, moi drodzy słuchacze, że powód, dlaczego Bóg spiera się z wami i nie daje wam pokoju jest taki, że przechowujecie jakiś jeden grzech? Nie powiem co to jest. Znałem człowieka uroczystego pod  wpływem przekonania o grzechu, lecz towarzystwo jakiego się trzymał  składało się z takich wyrzutków, że dopóki całkowicie nie został oddzielony od nich nie było możliwe, aby mógł mieć pokój. Nie wiem czym twój szczególny usidlający grzech może być. To może być umiłowanie frywolności. Może to być pragnienie łączenia się z tymi, którzy bawią cię. Może to być coś gorszego. Ale pamiętaj, Chrystus i twoja dusza nie będą jedno dopóki ty i twoje grzechy nie będą dwoma. Twoje pragnienia i tęsknoty za jednym zamachem muszą pozbyć się diabła i całej jego zgrai. Lub Chrystus nie przyjdzie i nie zamieszka z tobą. „Dobrze”, powie ktoś, „ale ja nie mogę być doskonały”. Nie, lecz nie możesz znaleźć pokoju, dopóki nie będziesz pragnął być. Gdziekolwiek przechowujesz grzech, tam przechowujesz nędzę. Jeden grzech, któremu oddajesz się z ochotą, a nie porzucony poprzez prawdziwą pokutę, zniszczy duszę. Grzechy porzucone są jak towary wrzucone do morza przez marynarzy w sztormowe dni. On odciąża statek i statek nigdy nie będzie unosił się na wodzie, dopóki nie wyrzucisz wszystkich grzechów za burtę. Nie ma żadnej nadziei dla ciebie, cokolwiek uczynisz dopóki nie powiesz prawdziwie.

            Cokolwiek nie stoi w zgodzie z miłością Twą

            O, pomóż mi porzucić

            Najdroższy bożek jakiego znałem w ciągu życia swego

            Czymkolwiek ten bożek zdałby się być

            Pomóż odrzucić sprzed Tronu Twego

            I tylko Ciebie Panie wielbić.

4).Tak więc, zbliżając się do podsumowania, pozwólcie, że jeszcze skupię waszą uroczystą uwagę w czasie gdy dam wam jeszcze jedną radę co do powodu, dlaczego jeszcze nie znaleźliście pokoju. Czuję że wszyscy tutaj usługujący prawdopodobnie, jestem tak samo wielkim grzesznikiem, jak każdy inny i potępiam sam siebie podczas gdy karcę innych. Tak wszyscy z nas w ten sposób lub inny, obawiam się że pomagają zaciemniać blask Bożej łaski zamanifestowanej w krzyżu Chrystusa. Często boję się, żeby nie stawiać wyżej Kalwinizmu od Kalwarii, żeby nie postawić poczucia potrzeby grzesznika czegoś w rodzaju żywopłotu wokół krzyża i powstrzymać biednego grzesznika od dostania się tak blisko jak chciałby do krwawiącego Baranka Bożego. Ach, moi drodzy słuchacze, pamiętajcie jeżeli chcecie być zbawieni, wasze zbawienie pochodzi całkowicie i zupełnie od Jezusa Chrystusa, umierającego Syna Bożego. Dostrzeż Go tam grzeszniku, pocącego się w ogrodzie. Widzę czerwone krople krwi kiedy kapią z tego drogiego oblicza! Och, zobacz Go, grzeszniku, w sali Piłata. Dostrzeż potoki posoki, kiedy wytryskują z tych poszarpanych ran. Zobacz Go, zobacz Go, grzeszniku na Jego krzyżu! Dostrzeż tą głowę ciągle naznaczoną ranami, które spowodowały ciernie wbite w Jego skroń! Och, dostrzeż tą twarz wynędzniałą i zniszczoną! Zobacz śliną ciągle wiszącą, ślinę okrutnych szyderców! Zobacz oczy pełne łez osłabłe od litości! Spójrz także na te dłonie i zauważ jak ciekną z nich fontanny krwi! Och stań i posłuchaj kiedy woła” Lama Sabachtani!” Grzeszniku twoje życie jest w Nim, który umarł. Twoje uzdrowienie jest w tamtych ramach. Twoje zbawienie jest w Jego zniszczeniu. „Och” - powie ktoś - „lecz ja nie mogę uwierzyć!” Ach bracie, to był kiedyś mój smutny okrzyk. Lecz powiem WAM jak uwierzyłem. Pewnego razu próbowałem zmusić się do uwierzenia i głos wyszeptał: „Próżny człowiecze, próżny człowiecze, jeżeli chciałbyś uwierzyć, chodź i zobacz! Następnie Duch Święty zaprowadził mnie za rękę do odosobnionego miejsca. I kiedy tam stałem, nagle pojawił się przede mną Ten na Swym krzyżu. Spojrzałem i posiadłem wtedy wiarę. Zobaczyłem Jego oczy pełne łez i krew ciągle płynącą. Zobaczyłem Jego wrogów wokół Niego i prześladujących Go do grobu. Dostrzegłem Jego nieszczęścia niewypowiedziane. Usłyszałem jęk, którego nie można opisać. I kiedy spojrzałem, On otworzył swoje oczy i rzekł do mnie: „Syn Człowieczy przyszedł na świat , aby szukać i zbawić to co zginęło”. Zaklaskałem z swoje dłonie i rzekłem: „Jezu, ja wierzę. Muszę wierzyć w to co ty powiedziałeś. Nie mogłem uwierzyć przedtem , lecz widok Ciebie tchnął wiarę w moją duszę. Nie ośmielam się wątpić - byłoby zdradą, byłoby zdradą stanu wątpić z Twoją moc ku zbawieniu”. Powalony przez Jego śmiertelne zmagania, padłem na ziemię i objąłem Jego stopy i kiedy upadłem mój grzech upadł także! I rozradowałem się w Boskiej miłości, która zmazała grzech i zbawia od śmierci. Och. Mój drogi przyjacielu, nigdy nie zdobędziesz wiary przez próbowanie samemu, aby mieć ją. Wiara jest darem Chrystusa, pójdź i znajdź ją w Jego żyłach. Jest sekretne miejsce, gdzie wiara jest przechowywana. Ona jest w sercu Chrystusa. Idź i pochwyć ją, grzeszniku, gdyż ona wypływa stamtąd. Idź do swojego pokoju, usiądź, wymaluj Chrystusa w świętej wizji, umierającego na drzewie. I kiedy twoje oczy ujrzą Go, twoje serce stopnieje, twoja dusza uwierzy i ty powstaniesz ze swoich kolan i zawołasz „Wiem, komu mam zawierzyć i jestem przekonany, że jest On w stanie zachować to, co powierzyłem Mu aż do onego dnia”.

            I teraz, niech miłość Chrystusa Jezusa i łaska Jego Ojca i społeczność Ducha będzie z wami i na wieki wieków Amen i Amen.

 

WZIĘTE Z NEW PARK STREET PULPIT TOM 5 STR. 465